Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 35

- Nika ja nie mogę być w ciąży. Przecież my się zabezpieczaliśmy. On nie chce mieć dzieci. - zaczyna swoją przemowę.

- Przecież to nie tylko twoja wina, a wiesz jak jest z zabezpieczeniem się.

- Ale ty nic nie rozumiesz. James nie chce mieć rodziny w przyszłości. Dla niego liczą się tylko imprezy.

- A dla jego brata zgwałcenie kolejnej dziewczyny. - powiadam.

Tak zapomniałam wam powiedzieć wszystko się wyjaśniło i chłopakiem z imprezy, która wspominam nie zbyt dobrze nie był James, a Jake jego brat. Są bliźniakami i bardzo trudno ich odróżnić. Co prawda nie mają że sobą dobrego kontaktu, ale jednak to bracia.

- Nie mów mi o Jake.

- Ale nie masz stu procentowej pewności, że jesteś w ciąży. Testy też się mogą czasem myślić.

- Oby się pomylił.

- Ić do pani Hanny. Zaraz podam Ci numer i się umówisz na wizytę. - powiedziałam i wstałam z sofy co nie było dla mnie dobre, bo właśnie miałam skurcz. - Aaaashley! - zawyłam z bólu i usiadłam spowrotem na sofie.

- Boże Nika czy to już?! - pyta przerażona Ash.

- Zadzwoń na pogotowie. - proszę przez ból.

Brunetka posłuchała prośby i zadzwoniła pod właściwy numer. Ból był nie do zniesienia. Karetka przyjechała po kilku minutach jednak skurcze miałam coraz to silniejsze. Pani z pogotowia poinformowała, że to dopiero początek i zdążymy dojechać do szpitala. Ratownicy medyczni przewieźli mnie do karetki i ruszyliśmy na sygnale do szpitala.

- To nie możliwe. - wyjechałam przez ból. - Za trzy tygodnie mam termin. - informuję panią ratownik.

- Spokojnie jak widać dziecią śpieszy się na świat. - odpowiedziała z uśmiechem na twarzy, ale mi nie było wesoło.

Aleks:

Dzisiejszą sobotę miałem w połowie wolną. Ojciec pozwolił mi skończyć wcześniej pracę i pojechać do domu zaopiekować się Niką. I tak właśnie zrobiłem. Pod jeżdżałem już pod nasz dom, gdy zauważyłem, że z naszego podjazdu wyjeżdża karetka. Zaraz po tym z bramy wybiegła przerażona Ashley. Zostawiłem samochód na środku ulicy nie gasząc nawet silnika i podbiegłem do dziewczyny.

- Co się stało? - zapytałem również przerażony.

- Zaczęło się. - odpowiedziała na jednym wdechu i ruszyła do mojego samochodu. - Musimy do niej jechać! - oznajmiła i razem ruszyliśmy za karetką.

~~~

Nie minęła chwila, a już znaleźliśmy się pod szpitalem. Zaparkowałem samochód i ruszyłem do wejścia. Wbiegłem na izbę przyjęć i zacząłem szukać jakiejś pielęgniarki lub doktora. Na moje nieszczęście była tylko jedna, a do niej tłum ustawionych w kolejce ludzi.

W tym momencie liczyła się dla mnie tylko Nika i dzieci. Nie obchodziło mnie to co Ci ludzie sobie o mnie pomyślą i o moim zachowaniu. Ominąłem kolejkę, a przede mną znalazła się pielęgniarka.

- Gdzie została przewieziona moja żona? - zapytałem na jednym w wdechu.

- Chłopcze kolejka Cię obowiązuje. - mówi jakaś kobieta stojąca w wcześniej wspomniane kolejce.

- Jest w ciąży. - mówię dalej do kobiety w białym kitlu.

- Prosto do windy trzecie piętro porodówka. - odpowiedziała i zajęła się wcześniejszą starszą kobietą z kolejki.

- Dziękuję. - odpowiedziałam i ruszyłem w wyznaczonym kierunku.

Wbiegłem do winy i wcisnąłem guzik z liczbą trzy. Teraz przypomniało mi się, że zgubiłem po drodze do szpitalnego wejścia Ashley, ale później się ją znajdzie.

Drzwi windy się otworzyły, a ja szukałem drzwi z napisem porodówka. Szybko je odnalazłem i już miałem otworzyć, gdy osoba za mną mi w tym przeszkodziła.

- Tam nie wolno. - usłyszałem damski głos.

- Ja muszę tam jest moją narzeczoną. - odpowiedziałem spanikowany.

- Proszę to założyć. - podała mi jakiś fartuch i coś na nogi, a ja wykonałem polecenie.

Kobieta podeszła do kolejnych drzwi i je otworzyła, a ja weszłam do sali. Zobaczyłem tak moją Nike.

Nika:

Ratownicy od razu przewieźli mnie na salę porodową. Skurcze były coraz mocniejsze, a ja czułam straszliwy ból. Drzwi od sali nagle sie otworzyły, a w nich stanęła pielęgniarka.

- Pani narzeczony przyszedł. - powiedziała, a mnie to zdziwiło jaki narzeczony, ale gdy zobaczyłam jak na salę wchodzi Aleks zrozumiałam o co chodzi.

Chłopak podszedł do mojego łóżka i złapał moją dłoń.

Aleks:

Wszystko działo się tak szybko. Wokół łóżka brunetki było pełno pielęgniarek i lekarzy. Nie rozumiem czy jest dobrze. Trzymałem dłoń Niki, a on co jakiś czas coraz to mocniej ją ściskała.

Dwie godziny później:

Nika od godziny śpi, a ja nadal nie wiem gdzie są nasze dzieci. Od razu po porodzie zabrali je gdzieś z sali mówiąc, że potrzebne są badania. Nika cały czas była zdenerwowana tym, że nie chcieli powiedzieć co jest z jednym z chłopców, który nie płakał. Nie mam pojęcia co to znaczy, ale mam nadzieję, że będzie z nimi wszystko dobrze.Siedziałem właśnie przy łóżku Niki, gdy do sali wszedł lekarz.

- Co z nimi? - zapytałem i wstałem z krzesła.

- Proszę za mną. - powiedział i pokazał na drzwi do wyjścia z sali Niki.

Szłem za lekarzem przez ciągnący się korytarzem. Z oddali było słychać płacz dzieci jak i z sali, które minąłem. Lekarz stanął przed wielką szklaną szybą i czekał, aż znajdę się obok. Popatrzyłem na salę i zorientowałem się, że jest na niej jeden chłopiec w inkubatorze i trzy dziewczynki.

- Gdzie drugi?

- Nie mam dobrych wieści.

- Co to znaczy?

- Młodszy z chłopców umarł kilka godzin przed porodem. - odpowiedział, a mnie zakuło w sercu.

- Nie to niemożliwe. - pokręciłem głową. - Na ostatnie wizycie było wszystko dobrze. - moje oczy się zaszkliły.

- Chce pan do niego wejść? - spytała jakaś pielęgniarka wychodzącą z sali.

- Mogę? - spytałem na co kobieta pokręciła twierdząco głową.

- Niech pan jeszcze później do mnie przyjdzie do gabinetu. - poinformował lekarz i odszedł.

Pielęgniarka wpuściła mnie na salę, gdzie był William. Tak właśnie się nazywa masz starszy synek. Przed wejściem do niego musiałem założyć jakiś fartuch i coś na buty. Podeszłem do inkubatora, w którym leżał, a po moim policzku spłynęła łza. Nadal nie wieże w to, że James nie żyje. Jeszcze się nie urodził, a już taka tragedia go spotkała. Jak ja to wszystko powiem Nice? Jak ona zareaguje.

Nika:

Właśnie się obodziłam, ale nikogo obok mnie nie było. Wszystko pamiętałam co się stało zanim zasnęłam. Jeden z chłopców nie płakał, a to może oznaczać, że coś jest z  nie tak. Wstałam z łóżka i poszłam w stronę wyjścia z sali. Otworzyłam drzwi, ale zakręciło mi się w głowie, a następnie wpadłam komuś w ramiona. Napewno nie było to Aleks...

~~~

Jak myślicie kto to był ?? 🤔
Możliwe, że jutro też pojawi
się rozdział bez tych gwiazdek 😉

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro