Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Dojeżdżając na miejsce,mój brzuch zaczął wariować. Przecież na takich imprezach różne rzeczy się dzieją. Gwałty,picie,narkotyki i tak dalej. To nie są w ogóle moje klimaty. Wolę w spokoju posiedzieć w domu,pogadać z Georg'em,poczytać książki. Nie wiem jak mam się zachować,do tego nie mam zamiaru pić. Pomyślą,że jestem...z innego świata,że jestem odmieńcem.

-Jesteśmy.-Oznajmił Jeremi i wysiadł z samochodu.

-Będzie się działo!-Pisnęła Vanessa i również opuściła samochód.

Ja tym czasem nadal siedziałam z tyłu wbita w fotel.

Nie ma mowy. Nie pójdę.

Nagle od mojej strony otworzyły się drzwi.

-Co jest?-Pyta Jeremi.

-Ja...chyba nie mogę.

-Czemu?

-To w ogóle nie są moje klimaty Jeremi. Nie mam pojęcia co robić i na pewno nie będę pić,brać narkotyków,czy...

-Matko,Olivia nie panikuj. Nie musisz robić tych rzeczy. Zabraliśmy cię tu,abyś poznała parę ludzi i się zabawiła.

-Pomyślą,że jestem jakaś dziwna...

-Olivia,zaufaj nam. Będzie fajnie.-Uśmiechnął się i wyciągnął w moją stronę dłoń.

Po chwili wahania,przyjęłam ją i wyszłam z samochodu.

-Do tego wyglądasz pięknie i nikt ci się nie oprze.-Puścił mi oczko i owinął rękę wokół moich ramion.

-No dobra,chodźcie się w końcu zabawić!-Krzyknęła Vanessa i pociągnęła nas w stronę domu,gdzie aktualnie jest pełno ludzi.

Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam za nimi.

Po kilku minutach znaleźliśmy się przy wejściu ogromnego domu,gdzie w ogrodzie jest pełno ludzi. Zapewne z tyłu jak i w środku jest tyle samo.

Przy wejściu przywitał nas średniego wzrostu chłopak,który ma lekko kręcone włosy, ciemną karnację i oczy. Na palcach ma kilka pierścionków.

-Siema.-Przywitał się z Jeremim.-Widzę,że przyprowadziłeś koleżanki.-Uśmiechnął się.

-Jakby inaczej.-Odpowiedział Jeremi.-Vanessę już znasz,a to jest Olivia.-Przedstawił mnie a chłopak podał mi rękę,którą uścisnęłam.

-Simon.-Przedstawił się z uśmiechem,który odwzajemniłam.

-To jest jeden z tych ciasteczek,które pokazywałam ci w szkole.-Szepnęła mi na ucho Vanessa.-Przyjaźnią się z tym drugim. Pewnie tu jest,bo to impreza Simona.-Na jej słowa kiwnęłam głową.-Simon,nie wiesz może czy nasi już dotarli?-Zapytała chłopaka.

-Przyjechali jakieś 10 minut przed wami. Jestem pewien,że już okupują alkohol.

Na te słowa się zaśmiali,a ja nadal stałam zestresowana. W pewnym momencie poczułam wzrok Simona na sobie.

-Przyjezdna czy...-Zaczął,ale przerwał mu Jeremi.

-Widać jak interesujecie się,co dzieje się w szkole. Olivia jest nową uczennicą.

-Czyli będziemy widywać się codziennie.-Puścił mi oczko,a ja czuję jak lekko moje policzki przybrały koloru czerwonego.-Okej,lećcie się bawić. Później do was dołączę.-Powiedział i poszedł witać kolejnych przybywających gości.

-O mój Boże!-Pisnęła Vanessa,gdy już byliśmy w środku domu.-Spodobałaś mu się!

Spojrzałam na nią jak na wariatkę.

-Na pewno nie.

-Wiem co mówię.

-On tak pewnie robi do wszystkich poznanych dziewczyn.

-No właśnie,że nie. Myślisz,że czemu nie ma dziewczyny? Czeka na poważny związek.

Przewróciłam oczami.

-Okej,widzę że nie da się z tobą normalnie pogadać.

-Jasne,że można. Ale ja na razie nie interesuję się żadnymi chłopakami.

-O mój Boże.-Westchnęła i przeszłyśmy do kuchni.-Co ci zrobić? Drinka?

-Nie,naleję sobie colę.-Odparłam i nalałam do kubeczka napoju.

-Wow,ty serio nie będziesz pić.-Zaśmiała się.-To z kim wypiję kolejkę?

-A ta wasza paczka?-Zapytałam i pociągnęłam łyk coli.

-No właśnie ich nie widzę,a miałaś ich poznać. Do tego Jeremi gdzieś zniknął...

-Ale ty mnie nie zostawisz?-Spanikowałam.

-No jasne,że nie. Za kogo ty mnie masz... O są!-Krzyknęła i pobiegła gdzieś w tłum tańczących ludzi.

Zostawiając mnie samą na pastwę losu.

Dziękuje wam,że jesteście przy mnie.

Westchnęłam i cała w nerwach pociągałam kolejne łyki, patrząc na tańczących ludzi. Nagle obok mnie pojawił się jakiś chłopak,który tak jak ja do kubeczka nalał sobie coli.

A ze mnie się śmiali...

Odwrócił się przodem,a ja kątem oka mogę zobaczyć jak wygląda. Jest wysoki i dobrze zbudowany. Ma blond włosy,które układają mu się w gęstą grzywkę. Oczu nie widzę. Nie mam śmiałości odwrócić lekko głowę w jego stronę i wpatrywać się w niego jak wariatka.

-Jak się bawisz?-Zabrzmiał jego głos w moich uszach.

Nie patrzył na mnie,tylko prosto na tłum tańczących ludzi. Zastanawiam się przez chwilę,czy pytanie było skierowane do mnie. Chwilę odczekałam z odpowiedzią.

Tak,to było chyba do mnie.

-Nie najgorzej.-Odpowiedziałam skrępowana.

-I dobrze.-Odpowiedział nadal na mnie nie patrząc i odszedł.

Zmarszczyłam brwi.

Jak zwykle powiedziałam coś źle,jak zwykle zrobiłam coś nie tak. Nie jestem dobra w takich rzeczach.

Już miałam wychodzić i dzwonić po taksówkę,gdy zawołała mnie Vanessa:

-Olivia!Chodź,poznasz resztę!

Z wymuszonym uśmiechem podeszłam do nich,aby się zapoznać.

Brian

Z ostatniej akcji wróciłem o piątej rano. Jestem tak cholernie zmęczony,że dosłownie padam na twarz. Wróciłem do domu,wziąłem prysznic i poszedłem spać. Na trzy godziny. O 8:00 zaczął dzwonić budzik.

Czas do szkoły.

Zwlokłem się z łóżka,ubrałem pierwsze lepsze ciuchy i wsiadłem do samochodu. Po kilku minutach,znalazłem się pod budynkiem szkoły. Wysiadłem z auta i zacząłem się kierować do wejścia. Po kolei oczywiście witam się z wszystkimi,nawet których za bardzo nie znam i nie rozmawiam. Ale co zrobię,skoro sami podchodzą i podają dłoń? Nie jestem jakimś nieprzyjemnym kolesiem. Nawet jak jestem cholernie zmęczony,nie daję po sobie tego poznać.

Po kilku minutach,dotarłem do mojej szafki i oparłem na chwilę czoło na drzwiczkach.

Potrzebuję snu...

Nagle koło mnie pojawia się uśmiechnięty Simon.

-Siema stary!

Jęknąłem po ciuchu i przybrałem na twarz uśmiech.

-No siema!-Odpowiedziałem i zbiłem z przyjacielem piątkę.

-Coś ty taki zmarnowany? Miałeś kogoś na noc?-Poruszył brwiami.

-Ty pewnie tak.-Mruknąłem z uśmieszkiem.

-Co ty. Nie miałem czasu. Wiesz,co dzisiaj szykuję?

-Oświeć mnie.

-U mnie w domu. Impreza. I tym razem przychodzisz.

-Nie dam rady,przepraszam.-Podrapałem się w tył głowy.

-No weź!Ominąłeś już trzy!-Odparł z wyrzutem.

-Ostatnio jakoś nie mam ochoty...

-Brian,jesteś moim przyjacielem?

Zaczyna się...

-No jestem.-Westchnąłem.

-Więc masz być na mojej domówce.

Zastanowiłem się chwilę.

-Dobra,postaram się.

-No i prawidłowo!-Krzyknął i przyjacielsko pięścią walnął mnie w ramię.-A teraz idziemy na lekcje.

***

Stoję przed lustrem i robię ostatnie poprawki we włosach. Naprawdę nie chcę mi się iść na tą imprezę. Lubię pobyć ze znajomymi i wypić piwo,ale w małym gronie. Do tego denerwują mnie dziewczyny,które próbują zwrócić na siebie moją uwagę.

Nie mam teraz głowy do miłości.

Do tego mam straszne wyrzuty sumienia,bo nie byłem dzisiaj u mamy. Dzwoniłem i wytłumaczyłem sytuację. Jak zwykle była zadowolona,że gdzieś w końcu wychodzę,ale wolałbym pobyć z nią.

Kiedy stwierdziłem,że jestem gotowy,wziąłem kluczyki i wyszedłem z domu. Do domu przyjaciela,mam 15 minut drogi. Nim się obejrzałem,byłem już na miejscu. Zgasiłem silnik,wyszedłem z samochodu i go zamknąłem.

Muzykę słychać na całą okolicę,a ludzi przybywa coraz więcej. Wziąłem wdech i wydech i wszedłem do środka. Alkohol leje się litrami.

W mgnieniu oka,podeszli do mnie wszyscy i zaczęli wiwatować na moje przybycie. Krzyczałem razem z nimi,bo co mogę innego zrobić? Zaczęli mi proponować piwo,ale powiedziałem:

-Dzisiaj muszę być trzeźwy!

-Jeszcze cię przekonamy!-Ktoś odkrzyknął,ale ja już odszedłem od tego tłumu.

Po drodze spotykam mojego przyjaciela.

-Jesteś!-Uśmiechnął się.

-Obiecałem.

-To bardzo dobrze. Piwa?

Pokręciłem głową przecząco.

-Jeśli zmienisz zdanie,wiesz gdzie co jest. Słuchaj,jest tutaj naprawdę śliczna dziewczyna...

-Wszystkie są śliczne.-Odpowiedziałem nie za bardzo zainteresowany tematem.

-Ale ona jest...inna. Nowa,przeprowadziła się.

-Zauroczony?-Spytałem,podnosząc prawą brew.

-Stary,ja się chyba zakochałem.

Przewróciłem oczami.

-Więc...jak wygląda?

-Jest...-Zaczął,ale ktoś go zawołał:

-Ej Simon,musisz to zobaczyć!

-Zaraz wracam.-Powiedział i poszedł.

Ja tym czasem skierowałem się do kuchni. Przy blacie stoi jakaś dziewczyna,ale za bardzo nie chcę mi się jej przyglądać. Podchodzę i nalewam sobie coli do kubeczka. Odwracam się i zaczynam wpatrywać się w tłum tańczących ludzi,tak jak ona.

-Jak się bawisz?-Spytałem po chwili.

Dziewczyna nie odpowiada,więc zmarszczyłem lekko brwi.

Może nie usłyszała?

Już miałem podejść bliżej i spytać znowu,gdy usłyszałem odpowiedź:

-Nie najgorzej.-Zabrzmiało to tak,jakby się wstydziła.

Uśmiechnąłem się lekko,na jej skrępowanie i odparłem:

-No i dobrze.-Odszedłem,bo w tej chwili zobaczyłem Simona w tłumie.

Olivia

-No,więc tak. Olivia poznaj Shay,Ninę i Sierrę. Dziewczyny,to jest Olivia,przeprowadziła się do nas z rodzicami.-Przedstawiła mnie Vanessa.

Przytuliłyśmy się,a Shay zapytała:

-Poznałaś już Jeremiego?

-Tak.

-Poznała go już w szkole. Oprowadzał ją.-Dopowiedziała Vanessa.

-I jak ci się na razie podoba?-Spytała z uśmiechem Nina.

-Na razie jest dobrze.-Odpowiedziałam również z uśmiechem.

-Naszych kochanych chłopców poznasz później,bo nam się gdzieś zawieruszyli.-Zaśmiała się Sierra.

-Masz kogoś?-Padło kolejne pytanie od Shay.

-Em,nie. Tak jakoś jeszcze nie miałam okazji poznać takiego wiecie...-Powiedziałam rumieniąc się.

-Dobrze się składa,bo my jesteśmy ekspertkami od chłopców. Zaraz ci kogoś znajdziemy.-Rozpromieniła się Nina.

Już miałam powiedzieć,że na razie dam sobie spokój,ale Vanessa była szybsza:

-Mi się wydaje,że wpadła w oko Simonowi.

-Serio?!-Pisnęła Shay.-O mój Boże. Dobry wybór.

-To zdanie Vanessy,nie moje.-Odparłam.

-On i jego kolega są najprzystojniejsi w ich roczniku. Gdybym nie była z Justinem,sama bym się brała za któregoś z nich.-Powiedziała Nina.

-Simon szuka dziewczyny,która tak jak on,chce poważnego związku,a Brian nie wiem... Na razie chyba o tym nie myśli. Jego mama choruje od trzech lat na raka.-Odrzekła Sierra.

-To straszne.-Powiedziałam od razu się smucąc.

Co ja bym zrobiła,gdyby ktoś z mojej rodziny zachorował?

-Dobra,lepiej już chodźmy zatańczyć.-Zaproponowała po chwili Shay.

Stawiłam opór,ale w końcu zaciągnęły mnie w tłum tańczących ludzi i kazały się ruszać.

***

Nie zostawimy cię. Nie,nie będziemy pić. Z nami jesteś całkowicie bezpieczna.

Po 2,5 godzinach siedzę właśnie na kanapie i po kolei wszystkim zabieram kieliszki. Jeremi jest pod wpływem marihuany,gada o jakiś jednorożcach i śmieje się z...wszystkiego.

-Obiecaliście mi coś.-Powiedziałam do wszystkich z wyrzutem.

-Spokojnie,wytrzeźwieją.-Usłyszałam męski głos za sobą i powoli się odwróciłam.

-A ty nie pijany? Na swojej imprezie?-Spytałam zdziwiona.

-Postanowiliśmy,że dzisiaj nie upijemy się jak świnie.-Zaśmiał się Simon.

Mi nie było do śmiechu.

-Coś się stało?

-Nic,tylko wszyscy są pijani,zjarani a ja muszę zaraz być w domu.

-Odwiozę cię.

-To miłe,ale...

-Nie ma żadnego ale. Przy okazji poznasz mojego przyjaciela...

-To niepotrzebne,naprawdę...-Zaczęłam,ale mnie nie słuchał.

-Hej Brian! Podejdź tu na chwilę!

Zaraz potem podszedł do nas chłopak,którego widziałam wtedy w kuchni.

Czyli to te dwa "ciasteczka",jak mówiły dziewczyny.

Jeszcze lepiej.

Zaraz spalę się ze wstydu.

W życiu nie rozmawiałam aż tak długo z chłopakami.

-Cześć,Brian.-Podał mi rękę.

-Olivia.-Uścisnęłam ją.











Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro