Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13

Minęły dokładnie trzy dni od czasu,kiedy mama Briana zmarła. Przez te trzy dni nie mam z nim w ogóle kontaktu. Nie przychodzi do szkoły,nie widzę go nigdzie w pobliżu. Rozumiem jego sytuację,dziadkowie są z nim i zajmują się przygotowaniem tego wszystkiego,ale przecież wyraźnie mu mówiłam że może na mnie liczyć. Z jedyną osobą z którą się kontaktuje jest Simon. Rozumiem,przecież to jego przyjaciel.

Jest to dla mnie dość szczęśliwy dzień,bo to właśnie dzisiaj przyjeżdża moja kochana siostra. Strasznie się za nią stęskniłam i chcę jej opowiedzieć o tym wszystkim,co wydarzyło się od czasu kiedy tutaj mieszkamy.

Mówiąc o wszystkim mam też na myśli włamanie. Wiem,że Emily mogę zaufać. Muszę komuś o tym w końcu powiedzieć bo inaczej zwariuje. Ukradli wazon który naprawdę nie był tani!

Na szczęście jest sobota i mogę w spokoju z rodzicami poczekać na siostrę i na jej chłopaka. Zjemy razem obiad i spędzimy razem czas. Tego ostatnio było mi trzeba.

Wstałam z łóżka około godziny 9,szybko się ubrałam i zeszłam na dół kierując się do kuchni,aby zjeść na śniadanie gofry,które oczywiście przygotował mi George.

-Dzień dobry Olivio.-Przywitał się.

-Witaj George.-Uśmiechnęłam się i chwilę potem już pod moim nosem pojawiły się pyszne gofry z owocami i bitą śmietaną a do tego sok pomarańczowy.

-Czy ja dobrze słyszałem że panienka Emily dzisiaj przyjeżdża?

-Bardzo dobrze słyszałeś. Będą idealnie na obiad.-Odpowiedziałam delektując się goframi.

-Cóż,przygotuję coś specjalnego.

-George,twoje dania zawsze są specjalne i pyszne. Więc co by to nie było, wszystkim będzie smakować.-Uśmiechnęłam się.

-Bardzo miło mi to słyszeć.-Odwzajemnił uśmiech i zabrał się za przygotowywanie produktów na dzisiejszy obiad.

-A wiesz może czy rodzice już wstali?

-Zdziwi się panienka,ale nie.

Rozszerzyłam oczy.

-Nie pamiętam kiedy ostatnio tak długo leżeli w łóżku.

-O ja też. Ale musimy im to wybaczyć.  W końcu nie zawsze mają wolny weekend.

-Należy im się.-Odpowiedziałam.

Po skończonym śniadaniu udałam się do mojego pokoju i ubrałam się w czarne dżinsy oraz zwykły biały t-shirt z czarnym nadrukiem. Związałam swoje włosy w niedbałego koka. Już miałam wziąć się za czytanie książki,kiedy mój telefon nagle się rozdzwonił.

-Tak,słucham Jeremi.

-Kochana,nakładaj makijaż i wychodź z domu.

-A to czemu?

-Idziemy powłóczyć się po mieście.

-Dzisiaj nie mogę.

-Wiemy że przyjeżdża twoja siostra i tak dalej,ale to dopiero po południu tak? Więc te trzy godzinki możesz spędzić z nami.

-No tak,ale...

-Super,to podjedziemy po ciebie za 10 minut. Narka.-Powiedział i się rozłączył.

A ja zrobiłam to co powiedział. Nałożyłam makijaż,czyli mój błyszczyk a potem poszłam powiadomić rodziców o moim wyjściu.

***

-Ale no mówię wam! Myślałam że zwymiotuję w tym kinie.-Powiedziała Vanessa kiedy przechadzaliśmy się po centrum.

-Nie rozumiem dlaczego twój własny chłopak zabrał cię do kina na horror.-Odpowiedziała Shay.

-Stwierdził że cały czas chodzimy na komedie romantyczne i ma tego dość. Zabrał mnie na horror,ale to nawet nie było straszne tylko obrzydliwe. A serio miałam chęć na te nachosy,ale coś czuję że prędko bym się ich pozbyła z żołądka.-Vanessa zrobiła zniesmaczoną minę a my cicho zaśmialiśmy się.

-A no właśnie. Słyszeliście,że jutro ma się odbyć pogrzeb pani Alice?-Spytała Sierra.

-Tak,moja babcia mi mówiła bo rozmawiała z dziadkami Briana.-Odparła Nina.

-Wiadomo jak się czuję Brian?-Spytałam.

-Babcia Briana mówiła że jakoś to znosi,ale przestał jeść i jest blady. Mówi że to normalne,ale no jak każda babcia się martwi. Dla nich wszystkich nie jest to łatwe.

-Dodajmy jeszcze fakt że mają bardzo ograniczony kontakt z rodziną od strony ojca. Pewnie nawet nie wiedzą o tym,co się wydarzyło.-Dodała Shay.

-Ja bym się nimi nie przejmował. Pan Robert był od zawsze dupkiem i tego nie ukrywam.-Odezwał się Jeremi.

-Dlaczego tak mówisz?-Zapytałam zszokowana jego słowami.

-Bo to prawda. Kiedy pani Alice była z panem Robertem i na świecie jeszcze nie było Briana,podobno zdradzał ją na prawo i lewo. Kiedy pojawił się Brian,odszedł od nich do innej bo dziecko to same problemy.

-Skąd to wiesz?

-Chodzą takie plotki ale rodzice ogólnie to potwierdzają. Do tego nie raz wplątał się w jakieś szemrane interesy. Wszyscy ostrzegali przed nim panią Alice,ale miłość to miłość. Jednak moja mama mówi,że pani Alice jest panu Robertowi wdzięczna za tylko jedną osobę...

-Za Briana.-Dokończyłam.

-Zgadza się.

-Mam rozumieć że wszyscy wybieramy się na ten pogrzeb, tak?-Spytała Nina.

-Oczywiście. Może wpadniemy do tej knajpki na koktajl?-Zaproponował Jeremi.

Wszyscy się z nim zgodziliśmy i parę minut potem siedzieliśmy w środku knajpki która w wystroju jest bardzo przyjemna.

-Opowiedz jaka jest twoja siostra.-Powiedziała Vanessa.

-A czemu chcesz wiedzieć?-Uśmiechnęłam się.

-Chcę tylko sprawdzić czy ona też jest taka niewinna i nieśmiała.-Zaśmiała się.

-Emily jest moim całkowitym przeciwieństwem. Jest towarzyska i śmiała. Nie myśli tylko działa i mówi głośno to,co czuje czy myśli w danej chwili.

-Rzeczywiście charakterem nie jesteście podobne w ogóle.-Śmieje się Sierra.

-Ale uwielbiam z nią rozmawiać i mam do niej stu procentowe zaufanie. W końcu to moja siostra.

-No jasne,rodzina to rodzina.-Powiedziała Shay.

-O cholera. Patrzcie kto przyszedł.-Odezwał się nagle Jeremi a my wszyscy podążyliśmy za jego wzrokiem.

Do środka weszli właśnie Simon i Brian. Nie zauważyli nas,podeszli od razu kasy i zaczęli składać zamówienie.

-Faktycznie Brian nie wygląda najlepiej.-Skwitowała Nina.

-Dziwisz mu się? Mama mu zmarła a on ma co? Skakać z radości?-Powiedział Jeremi.

-Ludzie może nie patrzmy tak w ich stronę, bo to naprawdę nie wygląda dobrze?-Powiedziała Sierra i od razu wszyscy wróciliśmy do wcześniejszych pozycji.

-Myślicie że nas zauważą?-Spytała Vensessa.

-Wątpię żeby Brian miał ochotę na pogawędki.-Odpowiedziała Nina.

-W sumie to racja. Na jego miejscu ja...-Zaczęła Shay ale nie skończyła, bo do naszego stolika właśnie podeszli Brian i Simon.

-Cześć wam.-Odezwał się Simon a Brian tylko posłał nam słaby uśmiech.

-No witamy. Może się przysiądziecie?-Zaproponował Jeremi.

-Chętnie,ale zaraz musimy wracać. Ledwo go wyciągnąłem aby napił się czegoś ciepłego. Herbaty nie,kawy nie,ziółek nie...-Wymieniał Simon.

-Dzięki stary że się tak o mnie troszczysz,ale sam jeszcze umiem o siebie zadbać.-W końcu usłyszałam głos Briana. Na szczęście brzmi jak zawsze.

-Ale ledwo cię wyciągnąłem na gorącą czekoladę.

-Bardzo ci za to dziękuję,jest fenomenalna.-Odpowiedział Brian z aż nad to szerokim uśmiechem.

-Widzicie? To ja tu flaki sobie wypruwam żeby wypił coś dobrego a on mi się tak odpłaca.

-Wiem że jesteś dobrym przyjacielem.-Poklepał go po ramieniu.

Nie wiedzieć czemu cieszę się z tego widoku. Cieszę się że Simon zajmuje się Brianem i że ma w kimś wsparcie. W takich chwilach jest to bardzo potrzebne.

-Będziecie jutro wszyscy, prawda?-Nagle w głowie zabrzmiał mi głos Briana.

-No jasne że będziemy Brian.-Odpowiedziała Nina.

-Olivia,na twoją obecność też liczę.-Zwrócił się do mnie a ja tylko pokiwałam twierdząco głową,smutno się przy tym uśmiechając.

-No to do zobaczenia.-Pożegnali się z nami i wyszli.

-Jutro będzie ciężki dzień.-Odezwał się po krótkiej ciszy Jeremi.

A ja w duchu się z nim zgodziłam. Jutro Brian pożegna swoją mamę a my będziemy go w tym wspierać.

***

Do domu wróciłam około 13 i z salonu doszły mnie głosy i śmiechy mojej rodziny. Mojej rodziny,która wreszcie jest w komplecie. Szybko ściągnęłam buty i pobiegłam w stronę salonu.

-No a któż to się raczył pojawić?-Odezwała się moja mama.

-Witam cię serdecznie siostrzyczko.-Po chwili odezwała się Emily i już trwałam w jej uścisku.

Moja siostra jak zawsze wygląda elegancko. Ma na sobie białą koszulę,która na kołnierzyku ma małe diamenciki,jasne dżinsy a do tego czarne szpilki. Włosy jak zawsze rozpuszczone i lekki makijaż.

-A od kiedy nasza Olivia rusza się z domu?-Powiedział żartobliwie Rugerro,z którym również się przywitałam.

-Mówię wam,odkąd tutaj mieszkamy Olivię zastać w domu jest ciężko.-Odpowiedział mój tata.

-Nie przesadzajmy.-Odparłam w końcu.

-Wiesz jak bardzo się cieszymy,że znalazłaś przyjaciół.

-Też się z tego cieszę.-Odpowiedziałam z uśmiechem.

-Teraz wybaczcie,ale udamy się na górę żeby nadrobić stracony siostrzany czas.-Ogłosiła Emily i ciągnąc mnie za rękę poprowadziła do mojego pokoju.

-Za niedługo będzie obiad!-Krzyknęła jeszcze za nami mama.

Po kilku minutach siedziałyśmy u mnie na łóżku.

-No siostrzyczko opowiadaj co tam u ciebie.-Posłała mi szeroki uśmiech.

-Po staremu.-Wzruszyłam ramionami.

Bardziej mnie interesuje jak tam u Emily. Ona ma zawsze jakieś ciekawe przygody. W końcu jest modelką i podróżuje gdzie chce.

-A mi się wydaję,że nie jest po staremu.

-Lepiej mów co u ciebie.-Odpowiedziałam.

-Nie Olivia. Mama mi już wszystko powiedziała.

-Niby co takiego?

-A na przykład to,że w drugim dniu poszłaś na imprezę a potem na randkę z jakimś przystojniaczkiem.-Poruszyła zabawnie brwiami.

-To nie była randka,tylko przyjacielskie spotkanie.

-Wątpię kochana. To gdzie cię zabrał?

-Nad wodę i tam zrobiliśmy piknik.

-Jak romantycznie!-Klasnęła dłońmi.-Jesteście razem?

-Emily,mówiłam że to przyjacielskie spotkanie.

-Dla niego to pewnie nie było przyjacielskie spotkanie. Pewnie poznaliście się na tej imprezie. No,dawaj siostra. Opowiadaj,nie bądź już taka skromna.

Oczywiście opowiedziałam jej od początku jak to wszystko było. Zaczynając od zwiedzania szkoły,kończąc na dniu dzisiejszym. Ominęłam tylko włamanie. Powiem jej o tym ale nie wiem, jak zacząć ten temat. Boję się że powie rodzicom,to przecież było włamanie. Ale z drugiej strony wiem,że mogę jej ufać.

-No no siostrzyczko. Wychodzi na to że wreszcie trochę się rozerwałaś.-Posłała mi szeroki uśmiech.

-Ja nie widzę różnicy oprócz tego, że w końcu mam znajomych.-Uśmiechnęłam się.

-Nie znam ich ale z twoich opowieści mogę wywnioskować, że są bardzo zabawowi i raczej spoko. Dobrze mówię?

-Jak najbardziej.

-A pogrzeb mamy tego...Briana jest kiedy?

-Jutro.

-Wybierasz się?-Podniosła brwi do góry.

-Tak. Nawet dzisiaj mi powiedział że na moją obecność też liczy.

-Strasznie mi go szkoda. A ma ojca?

-Ma ale nigdy go nie poznał i nie wiadomo gdzie teraz jest.

-Czyli zostali mu sami dziadkowie?

-Zgadza się.

-No nic no. Musi sobie jakoś z tym poradzić. Ja nie wiem czy bym dała radę,naprawdę...

Nagle słyszymy głos mamy z dołu:

-Kochane moje,obiad!

-Chodźmy na ten obiad. Stęskniłam się za rewelacyjnymi daniami Georga.-Powiedziała Emily.

-Zaraz zejdziemy tylko muszę ci jeszcze o czymś powiedzieć...-Zaczęłam.

-Słucham cię.

-Pierwszego dnia tutaj mieliśmy włamanie.-Powiedziałam wstrzymując oddech.

***

Emily milczała. Wpatrywała się we mnie z wielkimi oczami.

-Powiedz coś.-Odezwałam się po dłuższej chwili.

-Rodzice nie wiedzą,prawda?-Zapytała.

-Oczywiście że nie. Jakby się dowiedzieli wpadli by w szał,zawiadomili policję a tamci by mnie znaleźli i zrobili ze mną to,co zwykle tacy ludzie robią.

-Ale jakim cudem...jak...i ty...

-Zapomniałam zamknąć drzwi i mieli jeszcze łatwiej,to raz. Dwa, znajdywałam się przy nich w samym ręczniku. Trzy,ukradli jedynie ten drogi wazon.

-I mama nie zauważyła że zniknął?

-Oczywiście że zauważyła ale wymyśliłam historyjkę,żeby nie nabrała podejrzeń.

-Olivia do cholery! Wiesz co ci mogli zrobić?!-Podniosła głos.

-Tak wiem ale nie zrobili. Bałam się ich,więc nic nie zrobiłam. Jeśli powiem o tym policji oni się dowiedzą a dalej chyba nie muszę mówić co może się stać...

-Ale nie możemy tego tak zostawić!

-Emily proszę,nie mów nikomu. Jesteś jedyną osobą której o tym powiedziałam.

-Dobrze,nie powiem. Czy oni nękają cię jeszcze? Wysyłają wiadomości?

-Nic z tych rzeczy.-Odpowiedziałam.

Bez słowa wyszła z pokoju a ja chwilę po niej.

***

Jak zwykle George przygotował przepyszny obiad a my wszyscy chwaliliśmy jego dania bez końca. Na koniec obiadu podano nam deser czekoladowo cytrynowy,który był po prostu boski. Podczas tego wszystkiego Emily i Rugerro opowiadali nam jak im się układa. Oznajmili też,że postanawiają się pobrać i że Rugerro oświadczył się przy kolacji.

-Nawet nie mogłaś zadzwonić do swoich rodziców i powiadomić nas o tym wszystkim?-Zapytała z wyrzutem mama.

-Oj mamo,nie przesadzaj. Nie chciałam was o tym powiadamiać przez telefon.

-Emily,mi po prostu brakuje sił do ciebie.-Odparła mama żartobliwie.

-To ustaliliście już datę ślubu?-Spytał tata.

-Oczywiście. Wiosna przyszłego roku.-Odpowiedziała Emily,uśmiechając się do Rugerro.

Patrząc na nich uśmiech sam wkrada się na usta. Są ze sobą już naprawdę długo i tak bardzo się cieszę,że postanowili się pobrać. Pasują do siebie jak dwie krople wody i podziwiam Rugerro,że wytrzymuje z moją siostrą. W końcu wyjechała też bez jego wiedzy. Zadzwoniła do niego na drugi dzień informując go gdzie jest. Całe szczęście,że chociaż do niego zadzwoniła. Pewnie odchodził od zmysłów.

Czyż nie taka jest miłość? Zaskakująca a jednocześnie tak piękna i prawdziwa?

Resztę dnia spędziliśmy wszyscy razem,robiąc to co każda rodzina. Oglądając telewizję czy po prostu rozmawiając.

***

Następnego dnia obudziłam się bardzo wcześnie rano.

To dziś jest ten dzień.

Dziś Brian pożegna swoją mamę.

Ubrałam na siebie szlafrok i zeszłam na dół do kuchni zjeść śniadanie. Jak zwykle George już królował od samego rana w kuchni.

-Dzień dobry George.

-Witam panienkę. Cóż to dzisiaj tak wcześnie?

-Tak jakoś wyszło.-Wzruszyłam ramionami.

-Na co ma panienka dzisiaj ochotę?

-Szczerze to na nic specjalnego. Zrobię sobie płatki z mlekiem.

-Czyżby dzisiaj był ten pogrzeb?-Spytał, od razu robiąc poważną minę.

-Tak. Nie można mieć dobrego humoru w taki dzień. Nie znałam jego mamy,ale czuję że była naprawdę wspaniałą kobietą i czuję, że Brian nie da sobie z tym wszystkim rady. Znam ich bardzo krótko ale wiesz George jaka jestem...

-Jest panienka tak wrażliwą osóbką,że sam nie jestem pewien,czy panienka powinna iść na ten pogrzeb.

-Brian ma nadzieję że przyjdę i chcę go w tym dniu chociaż trochę wesprzeć.-Odpowiedziałam i zaczęłam jeść płatki,które w czasie tej rozmowy przygotowałam.

Kilka minut później dołączyła do nas Emily.

-Witam wszystkich.-Przywitała się z uśmiechem i podeszła do ekspresu z kawą.-Olivia,a co ty tak wcześnie wstałaś?

-No tak dzisiaj wyszło...

-Ach no przecież,zapomniałam. Dzisiaj ten pogrzeb tak?-Również zrobiła się od razu poważna.

-Właśnie o tym z Georgem rozmawialiśmy.

-Zawieźć cię tam?

-A mogłabyś?

-Oczywiście. Jeśli chcesz poczekam na ciebie w aucie.

-Byłabym wdzięczna.-Uśmiechnęłam się lekko.







Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro