Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Przyjechałem do domu godzinę później cały w nerwach. Wyszedłem z samochodu trzaskając drzwiami i pobiegłem do środka budynku. Rozebrałem się z kurtki i butów i pokierowałem się do salonu,gdzie usiadłem na kanapie. Schowałem głowę w dłoniach i zacząłem intensywnie myśleć.

Brian w coś ty się wpakował.

Nie dość,że tracisz najważniejszą osobę w twoim życiu to jeszcze możesz stracić dom.

Co za bagno.

Westchnąłem i wstałem z kanapy,kierując się na górę i przygotować się na ich ewentualną wizytę.

Wszedłem do swojego pokoju i wyciągnąłem broń ze swojej skrytki. Nie musiałem jej używać...aż do dzisiaj. Usiadłem na swoim łóżku i spokojnie wyczekiwałem ich przybycia, przy okazji myśląc nad dalszym sensem mojego popieprzonego życia.

Po dziesięciu minutach słyszę z dołu jakieś kroki i szepty.

Wiedziałem że ten dziad nie odpuści...

Załadowałem magazynek i czekałem aż wejdą na górę. Kilka sekund później zobaczyłem jak ktoś naciska klamkę. Nie czekając ani chwili dłużej wyszedłem przed nich krzycząc:

-Jeśli wam życie miłe,lepiej stąd spieprzajcie!

Usłyszałem dziewczęcy pisk,więc przyjrzałem się ludziom mojego szefa którzy...nimi nie byli. Przede mną stali Simon i Olivia.

A ja mam przerąbane.

-Co ty do kurwy nędzy odwalasz?!-Zaczął wrzeszczeć Simon a ja w kompletnym szoku schowałem pistolet jak gdyby nigdy nic i odpowiedziałem:

-A to wy.-I wszedłem do pokoju.

Cholera co robić,co robić?

Chwilę potem widzę ich w pomieszczeniu.

-Mogę wiedzieć co się przed chwilą stało?-Zaczął Simon.

Siedzę z opartymi łokciami o kolana a twarz schowałem w dłoniach.

-Nic się nie stało.-Odpowiedziałem próbując być spokojnym.

-Jak to nic się nie stało?! O mało na zawał nie padliśmy! A gdybyś tak strzelił? W ogóle masz pozwolenie na broń?!

-Strzeliłbym jak by to był ktoś inny i tak,mam pozwolenie.-Nadal mówię spokojnie.

Może da mi spokój.

-Niby kto? W coś ty się wpakował?

-W nic się nie wpakowałem.-Powiedziałem w końcu na nich patrząc.

Zerknąłem chwilę na Olivię która jest zdezorientowana i zmartwiona.

-Coś ci nie wierzę.-Odparł mój przyjaciel i zwrócił się do Olivii.-Olivia,mogłabyś na chwilę zostawić nas samych?

Spojrzałem jej głęboko w oczy,uśmiechnąłem się do niej lekko i powiedziałem:

-Za domem jest huśtawka.

Odwzajemniła uśmiech i wyszła z pokoju zostawiając nas samych. Gdy tylko zamknęła drzwi,Simon zaczął się na mnie wydzierać abym mu wszystko wyjaśnił.

-Człowieku,czy ty masz pojęcie o tym co zrobiłeś?! Kto normalny wita przyjaciół w taki sposób?-Patrzy na mnie unosząc prawą brew do góry.

Westchnąłem.

-Pewnie jakiś wariat.-Nie mogę powiedzieć mu o tym czym się zajmuję.

Kilka sekund bacznie mi się przyglądał i westchnął.

-Brian,jeśli masz kłopoty wiesz że ci pomogę...

-Nic się nie dzieje.-Uparcie stawiam na swoim.

Jesteśmy przyjaciółmi odkąd pamiętam i zawsze mówię mu wszystko,ale gdyby dowiedział się o mojej "pracy" jestem pewny,że zawiadomił by policję.

-Potrzebujesz pieniędzy? Wiesz,że zawsze mogę ci pożyczyć. To nie problem stary.

-Nie chodzi o pieniądze...

-W takim razie o co?

-Nie mogę ci powiedzieć. To nic ważnego,serio.

-Słuchaj,wiem że przechodzisz przez trudny okres bo z twoją mamą nie jest najlepiej...

-Nie zaczynajmy tego tematu.-Przerwałem mu dosyć stanowczo.

-Dobra,tylko mi powiedz o co chodziło z tą bronią. Na kogo czekałeś?

Jakaś zmyślona historyjka,szybko.

-Ee...musiałem się przejść na spacer i w parku zaszedł mi za skórę taki gość i wiesz...

Chwila ciszy.

-Dlaczego ci nie wierzę?

-Możemy po prostu odpuścić temat?-Spytałem zrezygnowany.

-Dobra,ale wiec że będę cię miał na oku.

-Jasna sprawa.-Odpowiedziałem.-Więc,ty i Olivia?-Zmieniłem temat.

Simon uśmiechnął się.

-Stary,czuję że to ta jedyna. Jesteśmy umówieni na piątek. Stawiała opory ale przecież mnie się nie można oprzeć.

Przewróciłem oczami na jego słowa.

-Co jest w niej takiego że nie odpuszczasz?

-No nie wiem. Jest śliczna,niewinna i skromna. Zupełnie się różni od tych wszystkich lasek.

W duchu się z nim zgodziłem.

Oczy też ma niczego sobie.

Gdy w nie spojrzysz głęboko,możesz dostrzec prawdziwego siebie. W jej oczach możesz ujrzeć odzwierciedlenie twojej skrytej duszy. Są trochę też tajemnicze...

Stop.

-Myślisz że to wypali?-Zapytałem nagle.

-Dla niej trzeba się postarać i to mnie w niej pociąga.

Olivia

Siedzę na tej huśtawce już dobre pół godziny. Nie słyszę żadnych krzyków i na szczęście szczelaniny.

Nie mam pojęcia po co Brian ma pistolet i dlaczego tak nas przywitał.

Może się w coś wpakował i komuś jest winny pieniądze?

A co jeśli chodzi o narkotyki?

Nie,Brian taki nie jest. Jak mógłby brać narkotyki,skoro jego mama umiera? Nawet nie wygląda jakby brał.

Po kilku minutach zebrałam się i postanowiłam do nich zajrzeć.

Weszłam do środka domu i po cichu kieruję się w stronę pokoju,w którym się znajdują. Przystaję chwilę pod drzwiami i nasłuchuję o czym rozmawiają.

Jednak nic nie słyszę,więc na tym kończę moje amatorskie szpiegowanie i po prostu wchodzę do środka.

-I jak? Wyjaśniło się już wszystko?-Pytam ich,bo tylko się we mnie wpatrują.

A to mnie krępuje.

-Brian jest uparty i nic nie powie,ale będę go miał na oku.-Odpowiedział Simon.

Aha,rozumiem. Czyli temat, dlaczego Brian czekał na kogoś z bronią zostaje bez wytłumaczenia i to jest normalne.

-Ale na pewno wszystko w porządku?-Pytam i zerkam na Briana.

Może i znam go krótko i w ogóle,ale martwię się o niego. Na pewno wpakował się w jakieś kłopoty.

-Tak,nie przejmujcie się mną.-Odpowiedział, ale to nie brzmiało przekonująco.

Jednak daje sobie spokój z kolejnymi pytaniami,bo i tak nic nie powie. Może się otworzy jak będzie już naprawdę źle.

-W takim razie trzymaj się stary.-Powiedział Simon i zbił z nim piątkę.-Czekam na ciebie w samochodzie.-Zwrócił się do mnie a ja kiwnęłam głową.

Chwilę potem Simon wyszedł i zostałam sama z Brianem w pokoju. Nie wiem czemu,ale chciałam się dowiedzieć jak z jego mamą.

Tylko jak mam go o to zapytać? To nie moja sprawa ale wzruszyło mnie to,jak on o nią dba.

-Słyszałem,że jesteś umówiona na randkę.-Zaczął rozmowę z lekkim uśmiechem.

-Tak,ale spokojnie. To nie wyjdzie.-Odpowiedziałam wzruszając ramionami.

-Czemu?-Zmarszczył brwi.

Czuję jak czerwienieją mi policzki.

-Bo,nie jestem za ciekawą osobą,no wiesz...

-Uwierz mi że Simon jest tobą zachwycony. To świetny materiał na chłopaka.

-W swatkę się bawisz?-Spytałam z rozbawieniem.

Uśmiechnął się.

-Może trochę.

-Czyli nie powiesz mi o co chodzi z tą bronią?

-Nie ma potrzeby żebyście się martwili. Po prostu to...wiem że to dziwne, ale nie mogę wam powiedzieć.

Westchnęłam.

Nie będę go naciskać. Może po prostu chciał kogoś nastraszyć żeby się od niego odczepili.

-Dobrze,a jak z twoją mamą?-Wzięłam głęboki oddech.

Brian od razu posmutniał.

-Chyba muszę zacząć myśleć o organizacji pogrzebu.

Zakryłam usta dłońmi.

-Przykro mi Brian.-Powiedziałam a nogi same poniosły mnie ku niemu i chwilę potem staliśmy do siebie przytuleni.-Mówiłeś Simonowi?

-Wiesz tylko ty.-Szepnął.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro