Rozdział 5
Dojeżdżając na miejsce,mój brzuch zaczął wariować. Przecież na takich imprezach różne rzeczy się dzieją. Gwałty,picie,narkotyki i tak dalej. To nie są w ogóle moje klimaty. Wolę w spokoju posiedzieć w domu,pogadać z Georg'em,poczytać książki. Nie wiem jak mam się zachować,do tego nie mam zamiaru pić. Pomyślą,że jestem...z innego świata,że jestem odmieńcem.
-Jesteśmy.-Oznajmił Jeremi i wysiadł z samochodu.
-Będzie się działo!-Pisnęła Vanessa i również opuściła samochód.
Ja tym czasem nadal siedziałam z tyłu wbita w fotel.
Nie ma mowy. Nie pójdę.
Nagle od mojej strony otworzyły się drzwi.
-Co jest?-Pyta Jeremi.
-Ja...chyba nie mogę.
-Czemu?
-To w ogóle nie są moje klimaty Jeremi. Nie mam pojęcia co robić i na pewno nie będę pić,brać narkotyków,czy...
-Matko,Olivia nie panikuj. Nie musisz robić tych rzeczy. Zabraliśmy cię tu,abyś poznała parę ludzi i się zabawiła.
-Pomyślą,że jestem jakaś dziwna...
-Olivia,zaufaj nam. Będzie fajnie.-Uśmiechnął się i wyciągnął w moją stronę dłoń.
Po chwili wahania,przyjęłam ją i wyszłam z samochodu.
-Do tego wyglądasz pięknie i nikt ci się nie oprze.-Puścił mi oczko i owinął rękę wokół moich ramion.
-No dobra,chodźcie się w końcu zabawić!-Krzyknęła Vanessa i pociągnęła nas w stronę domu,gdzie aktualnie jest pełno ludzi.
Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam za nimi.
Po kilku minutach znaleźliśmy się przy wejściu ogromnego domu,gdzie w ogrodzie jest pełno ludzi. Zapewne z tyłu jak i w środku jest tyle samo.
Przy wejściu przywitał nas średniego wzrostu chłopak,który ma lekko kręcone włosy, ciemną karnację i oczy. Na palcach ma kilka pierścionków.
-Siema.-Przywitał się z Jeremim.-Widzę,że przyprowadziłeś koleżanki.-Uśmiechnął się.
-Jakby inaczej.-Odpowiedział Jeremi.-Vanessę już znasz,a to jest Olivia.-Przedstawił mnie a chłopak podał mi rękę,którą uścisnęłam.
-Simon.-Przedstawił się z uśmiechem,który odwzajemniłam.
-To jest jeden z tych ciasteczek,które pokazywałam ci w szkole.-Szepnęła mi na ucho Vanessa.-Przyjaźnią się z tym drugim. Pewnie tu jest,bo to impreza Simona.-Na jej słowa kiwnęłam głową.-Simon,nie wiesz może czy nasi już dotarli?-Zapytała chłopaka.
-Przyjechali jakieś 10 minut przed wami. Jestem pewien,że już okupują alkohol.
Na te słowa się zaśmiali,a ja nadal stałam zestresowana. W pewnym momencie poczułam wzrok Simona na sobie.
-Przyjezdna czy...-Zaczął,ale przerwał mu Jeremi.
-Widać jak interesujecie się,co dzieje się w szkole. Olivia jest nową uczennicą.
-Czyli będziemy widywać się codziennie.-Puścił mi oczko,a ja czuję jak lekko moje policzki przybrały koloru czerwonego.-Okej,lećcie się bawić. Później do was dołączę.-Powiedział i poszedł witać kolejnych przybywających gości.
-O mój Boże!-Pisnęła Vanessa,gdy już byliśmy w środku domu.-Spodobałaś mu się!
Spojrzałam na nią jak na wariatkę.
-Na pewno nie.
-Wiem co mówię.
-On tak pewnie robi do wszystkich poznanych dziewczyn.
-No właśnie,że nie. Myślisz,że czemu nie ma dziewczyny? Czeka na poważny związek.
Przewróciłam oczami.
-Okej,widzę że nie da się z tobą normalnie pogadać.
-Jasne,że można. Ale ja na razie nie interesuję się żadnymi chłopakami.
-O mój Boże.-Westchnęła i przeszłyśmy do kuchni.-Co ci zrobić? Drinka?
-Nie,naleję sobie colę.-Odparłam i nalałam do kubeczka napoju.
-Wow,ty serio nie będziesz pić.-Zaśmiała się.-To z kim wypiję kolejkę?
-A ta wasza paczka?-Zapytałam i pociągnęłam łyk coli.
-No właśnie ich nie widzę,a miałaś ich poznać. Do tego Jeremi gdzieś zniknął...
-Ale ty mnie nie zostawisz?-Spanikowałam.
-No jasne,że nie. Za kogo ty mnie masz... O są!-Krzyknęła i pobiegła gdzieś w tłum tańczących ludzi.
Zostawiając mnie samą na pastwę losu.
Dziękuje wam,że jesteście przy mnie.
Westchnęłam i cała w nerwach pociągałam kolejne łyki, patrząc na tańczących ludzi. Nagle obok mnie pojawił się jakiś chłopak,który tak jak ja do kubeczka nalał sobie coli.
A ze mnie się śmiali...
Odwrócił się przodem,a ja kątem oka mogę zobaczyć jak wygląda. Jest wysoki i dobrze zbudowany. Ma blond włosy,które układają mu się w gęstą grzywkę. Oczu nie widzę. Nie mam śmiałości odwrócić lekko głowę w jego stronę i wpatrywać się w niego jak wariatka.
-Jak się bawisz?-Zabrzmiał jego głos w moich uszach.
Nie patrzył na mnie,tylko prosto na tłum tańczących ludzi. Zastanawiam się przez chwilę,czy pytanie było skierowane do mnie. Chwilę odczekałam z odpowiedzią.
Tak,to było chyba do mnie.
-Nie najgorzej.-Odpowiedziałam skrępowana.
-I dobrze.-Odpowiedział nadal na mnie nie patrząc i odszedł.
Zmarszczyłam brwi.
Jak zwykle powiedziałam coś źle,jak zwykle zrobiłam coś nie tak. Nie jestem dobra w takich rzeczach.
Już miałam wychodzić i dzwonić po taksówkę,gdy zawołała mnie Vanessa:
-Olivia!Chodź,poznasz resztę!
Z wymuszonym uśmiechem podeszłam do nich,aby się zapoznać.
Brian
Z ostatniej akcji wróciłem o piątej rano. Jestem tak cholernie zmęczony,że dosłownie padam na twarz. Wróciłem do domu,wziąłem prysznic i poszedłem spać. Na trzy godziny. O 8:00 zaczął dzwonić budzik.
Czas do szkoły.
Zwlokłem się z łóżka,ubrałem pierwsze lepsze ciuchy i wsiadłem do samochodu. Po kilku minutach,znalazłem się pod budynkiem szkoły. Wysiadłem z auta i zacząłem się kierować do wejścia. Po kolei oczywiście witam się z wszystkimi,nawet których za bardzo nie znam i nie rozmawiam. Ale co zrobię,skoro sami podchodzą i podają dłoń? Nie jestem jakimś nieprzyjemnym kolesiem. Nawet jak jestem cholernie zmęczony,nie daję po sobie tego poznać.
Po kilku minutach,dotarłem do mojej szafki i oparłem na chwilę czoło na drzwiczkach.
Potrzebuję snu...
Nagle koło mnie pojawia się uśmiechnięty Simon.
-Siema stary!
Jęknąłem po ciuchu i przybrałem na twarz uśmiech.
-No siema!-Odpowiedziałem i zbiłem z przyjacielem piątkę.
-Coś ty taki zmarnowany? Miałeś kogoś na noc?-Poruszył brwiami.
-Ty pewnie tak.-Mruknąłem z uśmieszkiem.
-Co ty. Nie miałem czasu. Wiesz,co dzisiaj szykuję?
-Oświeć mnie.
-U mnie w domu. Impreza. I tym razem przychodzisz.
-Nie dam rady,przepraszam.-Podrapałem się w tył głowy.
-No weź!Ominąłeś już trzy!-Odparł z wyrzutem.
-Ostatnio jakoś nie mam ochoty...
-Brian,jesteś moim przyjacielem?
Zaczyna się...
-No jestem.-Westchnąłem.
-Więc masz być na mojej domówce.
Zastanowiłem się chwilę.
-Dobra,postaram się.
-No i prawidłowo!-Krzyknął i przyjacielsko pięścią walnął mnie w ramię.-A teraz idziemy na lekcje.
***
Stoję przed lustrem i robię ostatnie poprawki we włosach. Naprawdę nie chcę mi się iść na tą imprezę. Lubię pobyć ze znajomymi i wypić piwo,ale w małym gronie. Do tego denerwują mnie dziewczyny,które próbują zwrócić na siebie moją uwagę.
Nie mam teraz głowy do miłości.
Do tego mam straszne wyrzuty sumienia,bo nie byłem dzisiaj u mamy. Dzwoniłem i wytłumaczyłem sytuację. Jak zwykle była zadowolona,że gdzieś w końcu wychodzę,ale wolałbym pobyć z nią.
Kiedy stwierdziłem,że jestem gotowy,wziąłem kluczyki i wyszedłem z domu. Do domu przyjaciela,mam 15 minut drogi. Nim się obejrzałem,byłem już na miejscu. Zgasiłem silnik,wyszedłem z samochodu i go zamknąłem.
Muzykę słychać na całą okolicę,a ludzi przybywa coraz więcej. Wziąłem wdech i wydech i wszedłem do środka. Alkohol leje się litrami.
W mgnieniu oka,podeszli do mnie wszyscy i zaczęli wiwatować na moje przybycie. Krzyczałem razem z nimi,bo co mogę innego zrobić? Zaczęli mi proponować piwo,ale powiedziałem:
-Dzisiaj muszę być trzeźwy!
-Jeszcze cię przekonamy!-Ktoś odkrzyknął,ale ja już odszedłem od tego tłumu.
Po drodze spotykam mojego przyjaciela.
-Jesteś!-Uśmiechnął się.
-Obiecałem.
-To bardzo dobrze. Piwa?
Pokręciłem głową przecząco.
-Jeśli zmienisz zdanie,wiesz gdzie co jest. Słuchaj,jest tutaj naprawdę śliczna dziewczyna...
-Wszystkie są śliczne.-Odpowiedziałem nie za bardzo zainteresowany tematem.
-Ale ona jest...inna. Nowa,przeprowadziła się.
-Zauroczony?-Spytałem,podnosząc prawą brew.
-Stary,ja się chyba zakochałem.
Przewróciłem oczami.
-Więc...jak wygląda?
-Jest...-Zaczął,ale ktoś go zawołał:
-Ej Simon,musisz to zobaczyć!
-Zaraz wracam.-Powiedział i poszedł.
Ja tym czasem skierowałem się do kuchni. Przy blacie stoi jakaś dziewczyna,ale za bardzo nie chcę mi się jej przyglądać. Podchodzę i nalewam sobie coli do kubeczka. Odwracam się i zaczynam wpatrywać się w tłum tańczących ludzi,tak jak ona.
-Jak się bawisz?-Spytałem po chwili.
Dziewczyna nie odpowiada,więc zmarszczyłem lekko brwi.
Może nie usłyszała?
Już miałem podejść bliżej i spytać znowu,gdy usłyszałem odpowiedź:
-Nie najgorzej.-Zabrzmiało to tak,jakby się wstydziła.
Uśmiechnąłem się lekko,na jej skrępowanie i odparłem:
-No i dobrze.-Odszedłem,bo w tej chwili zobaczyłem Simona w tłumie.
Olivia
-No,więc tak. Olivia poznaj Shay,Ninę i Sierrę. Dziewczyny,to jest Olivia,przeprowadziła się do nas z rodzicami.-Przedstawiła mnie Vanessa.
Przytuliłyśmy się,a Shay zapytała:
-Poznałaś już Jeremiego?
-Tak.
-Poznała go już w szkole. Oprowadzał ją.-Dopowiedziała Vanessa.
-I jak ci się na razie podoba?-Spytała z uśmiechem Nina.
-Na razie jest dobrze.-Odpowiedziałam również z uśmiechem.
-Naszych kochanych chłopców poznasz później,bo nam się gdzieś zawieruszyli.-Zaśmiała się Sierra.
-Masz kogoś?-Padło kolejne pytanie od Shay.
-Em,nie. Tak jakoś jeszcze nie miałam okazji poznać takiego wiecie...-Powiedziałam rumieniąc się.
-Dobrze się składa,bo my jesteśmy ekspertkami od chłopców. Zaraz ci kogoś znajdziemy.-Rozpromieniła się Nina.
Już miałam powiedzieć,że na razie dam sobie spokój,ale Vanessa była szybsza:
-Mi się wydaje,że wpadła w oko Simonowi.
-Serio?!-Pisnęła Shay.-O mój Boże. Dobry wybór.
-To zdanie Vanessy,nie moje.-Odparłam.
-On i jego kolega są najprzystojniejsi w ich roczniku. Gdybym nie była z Justinem,sama bym się brała za któregoś z nich.-Powiedziała Nina.
-Simon szuka dziewczyny,która tak jak on,chce poważnego związku,a Brian nie wiem... Na razie chyba o tym nie myśli. Jego mama choruje od trzech lat na raka.-Odrzekła Sierra.
-To straszne.-Powiedziałam od razu się smucąc.
Co ja bym zrobiła,gdyby ktoś z mojej rodziny zachorował?
-Dobra,lepiej już chodźmy zatańczyć.-Zaproponowała po chwili Shay.
Stawiłam opór,ale w końcu zaciągnęły mnie w tłum tańczących ludzi i kazały się ruszać.
***
Nie zostawimy cię. Nie,nie będziemy pić. Z nami jesteś całkowicie bezpieczna.
Po 2,5 godzinach siedzę właśnie na kanapie i po kolei wszystkim zabieram kieliszki. Jeremi jest pod wpływem marihuany,gada o jakiś jednorożcach i śmieje się z...wszystkiego.
-Obiecaliście mi coś.-Powiedziałam do wszystkich z wyrzutem.
-Spokojnie,wytrzeźwieją.-Usłyszałam męski głos za sobą i powoli się odwróciłam.
-A ty nie pijany? Na swojej imprezie?-Spytałam zdziwiona.
-Postanowiliśmy,że dzisiaj nie upijemy się jak świnie.-Zaśmiał się Simon.
Mi nie było do śmiechu.
-Coś się stało?
-Nic,tylko wszyscy są pijani,zjarani a ja muszę zaraz być w domu.
-Odwiozę cię.
-To miłe,ale...
-Nie ma żadnego ale. Przy okazji poznasz mojego przyjaciela...
-To niepotrzebne,naprawdę...-Zaczęłam,ale mnie nie słuchał.
-Hej Brian! Podejdź tu na chwilę!
Zaraz potem podszedł do nas chłopak,którego widziałam wtedy w kuchni.
Czyli to te dwa "ciasteczka",jak mówiły dziewczyny.
Jeszcze lepiej.
Zaraz spalę się ze wstydu.
W życiu nie rozmawiałam aż tak długo z chłopakami.
-Cześć,Brian.-Podał mi rękę.
-Olivia.-Uścisnęłam ją.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro