Rozdział 12
-Idzie ci coraz lepiej.-Pochwalił mnie kiedy minimalnie zaczęłam lepiej poruszać się w wodzie.
-Wiesz,nie spodziewałam się że kiedykolwiek będę próbowała nauczyć się pływać.
-Ze mną wszystko jest możliwe.-Uśmiechnął się cwaniacko.
Podpłynęłam bliżej brzegu i wyszłam z wody.
-Może zaczniemy już powoli się zbierać?-Zapytałam i wzięłam od Simona ręcznik,który mi podał.
-Jeśli chcesz,w sumie zaczyna się ściemniać a ja nie chcę podpaść twojemu tacie.
-Nie podpadniesz mu.-Uśmiechnęłam się.-Przecież wie że to koleżeńskie spotkanie.-Odpowiedziałam i nałożyłam na siebie sukienkę i trampki a potem zabrałam się za sprzątanie koca i smakołyków.
-Dla mnie to randka,ale nazywaj to jak chcesz.-Powiedział i uśmiechnął się szeroko a ja tylko przewróciłam oczami.
Nagle rozdzwoniła się komórka Simona. Spojrzał na wyświetlacz i od razu odebrał.
-No co tam stary?
Gdy zapakowałam wszystko do samochodu,podeszłam do Simona który kończył rozmawiać.
-Rozumiem. Zaraz tam będę.-Odpowiedział do telefonu i się rozłączył.
Spojrzałam w jego oczy które były pełne łez.
-Co się stało?-Zapytałam z niepokojem.
-Mama Briana...ona...
Nie musiał kończyć. Kilka minut później byliśmy już w drodze do szpitala,gdzie przebywała i gdzie zmarła mama Briana.
***
Brian
Ten dzień od początku nie był dla mnie łaskawy.
Nie mogę odejść od tego gangu złodziei bo albo rozwalą mnie,albo wpakują do więzienia.
Cały dzień chodzę nabuzowany od tych wszystkich emocji,które mną wnet targają.
Ale nie to jest w tym wszystkim najgorsze...
Jedyną rzeczą,która zawsze poprawiała mój kiepski dzień był uśmiech mojej mamy,która mimo tego że jest przyszpilona do łóżka zawsze trzymała dla mnie jej jeden jedyny uśmiech. Tylko dla mnie.
Dlatego kiedy skończyły się lekcje od razu wsiadłem w auto i pojechałem prosto do niej.
Wiem że jest z nią coraz gorzej,ja to wiem. Tylko nie przyjmuje do wiadomości tego,że mogę stracić jedyną osobę którą kocham i która jest mi najbliższa.
Wtedy,gdy Olivia mnie przytuliła po prostu emocje które w tamtej chwili trzymały się we mnie- puściły. Wiem,że będę musiał się jakoś wziąć za organizacje pogrzebu i tego wszystkiego. Wiem też,że będzie mi ciężko pogodzić się ze stratą mamy. Ale również wiem że będę walczył do końca o to,aby chociaż jeszcze te parę dni utrzymać ją przy życiu.
Kiedy wszedłem i zobaczyłem jak lekarz do mnie podchodzi witając się słowami:
"Brian,bardzo mi przykro..."
Świat wokół zaczął nagle wirować. Gula stanęła mi w gardle i nie mogłem wydusić z siebie ani słowa. Zaczęło mi się kręcić w głowie,więc usiadłem i schowałem twarz w dłoniach.
-Kiedy?-Spytałem po chwili kiedy udało mi się zapanować nad drżącym głosem.
-Jakieś 15 minut temu kiedy jak zwykle sprawdzaliśmy jak się czuje...-Odpowiedział ze współczuciem.
-Czy... czy mogę się z nią jeszcze pożegnać?
-Oczywiście.
Kiedy podszedłem do drzwi dobrze znanego mi pokoju,nogi zrobiły się jak z waty. Drżącą ręką otworzyłem drzwi i powolnymi krokami wszedłem do środka.
I wtedy ją ujrzałem.
Jeszcze bledsza niż była. Nieruchoma,dosłownie całe życie z niej upłynęło. Leży bezwładnie na łóżku przykryta do połowy białą kołdrą z lekko uchylonymi ustami i zamkniętymi oczami.
Podchodzę do niej,łapię za dłoń która już jest zimna i zaczynam płakać.
Dzisiaj nie przywitała mnie swoim promiennym uśmiechem. Nigdy nie przywita. Już nigdy nie zobaczę jej wesołych oczu,które zawsze rozpromieniały się na mój widok. Już nigdy z nią o niczym nie porozmawiam.
Nigdy nie powiem do niej po prostu "mamo"
Przesiedziałem i żegnałem się z dobre 30 minut,aż nie przyszli i zakryli ją białym prześcieradłem a potem zabrali.
Zadzwoniłem do Simona i po skończonej z nim rozmowie,postanowiłem usiąść na zewnątrz na schodach i na niego poczekać.
***
Po 20 minutach usłyszałem jak podjeżdża samochód a chwilę potem poczułem na ramieniu dłoń przyjaciela. Podniosłem głowę i zobaczyłem również Olivię. Obydwoje mają współczującą minę i łzy w oczach.
Nic nie mówiąc,po prostu usiedli koło mnie a ja znalazłem się pomiędzy nimi.
-Brian,potrzebujesz czegoś w tej chwili?-Spytała cichutkim głosem Olivia.
Właśnie w tej chwili przypomniałem sobie,że przecież mają randkę. Pewnie im przeszkodziłem.
-W tej chwili nic.-Odpowiedziałem tylko.-Przeszkodziłem wam,przepraszam...
-Nie stary,w sumie zbieraliśmy się do domu ale wiesz że w innej sytuacji też bym od razu przyjechał.-Odpowiedział Simon.
-Dzięki.-Uśmiechnąłem się blado w jego stronę.
-I co teraz?
-Teraz? Muszę powiadomić najbliższą rodzinę i wszystkim się zająć.-Odpowiedziałem.
Już nie płaczę,myślę że wszystko już ze mnie uleciało. Muszę być twardy i podjąć się organizacji pogrzebu. Moja mama była świetną kobietą i zasługuje na dogodne pożegnanie.
-Pomożemy ci Brian.-Odezwała się Olivia.
-Wiem że z chęcią mi pomożecie,ale nie mogę was o to prosić.-Uśmiechnąłem się do niej smutno.
-Nie zostawię cię z tym sam stary. Choćby nie wiem co,pomogę ci.
-Ja też.-Dodała Olivia.
Nic mi nie pozostało,jak tylko ich mocno uściskać. Może to w jakiś sposób podniesie mnie na duchu i doda mi siły do organizacji tego wszystkiego.
***
-Kochanie,przylecimy z dziadkiem jutro po południu. Trzymasz się jakoś?
-Tak babciu,jakoś się trzymam.
-Przygotuje ci przepyszny obiad,porozmawiamy i zajmiemy się wszystkim co trzeba. Do zobaczenia.
-Na razie babciu.-Odpowiedziałem i zakończyłem połączenie.
Nie mam siły iść ani do szkoły ani do "pracy". Mam ochotę po prostu iść spać. Do tego Olivia się uparła,że też mi pomoże w tym wszystkim. To bardzo miłe z jej strony,ale jak ja mam dalej patrzeć jej w oczy kiedy to właśnie ja ją okradłem i nastraszyłem?
No jak?
Olivia
Dzień w szkole mija jak zwykle. Lekcje lekcjami,przerwy przerwami. Jedynie moje myśli są skupione wokół tego, co stało się wczoraj. I nie chodzi mi o spotkanie z Simonem,choć było mi z nim dobrze. Chodzi o to że mama Briana zmarła. Myślę cały czas o tym jak on się musi czuć że jego rodzic,że już jej po prostu nie będzie. Jak to jest mieć świadomość że niedługo pożegnasz swoją ukochaną osobę na zawsze?
-Ktoś się chyba zakochał...-Wyrwał mnie z zamyślenia melodyjny głos Shay.
-Tym razem nie zgadłaś.-Odpowiadam smutno się uśmiechając
-Nie poszło za dobrze co?-Spytał Jeremi.
-Było świetnie.-Odpowiadam.
-W takim razie w czym problem?-Pyta Sierra.
-W niczym...
-Cześć ludzie,nie uwierzycie mi co się stało.-Nagle podbiega do nas Vanessa próbując złapać oddech.
-Co się stało?-Pytam zaniepokojona.
Vanessa przysuwa się do nas i zaczyna szeptać:
-Mama Briana zmarła wczoraj wieczorem.
Wszystkim powiększyły się oczy i nagle między nami zrobiła się ciężka cisza.
-Skąd wiesz?-Odzywa się po chwili Nina.
-Wszyscy już wiedzą. Akurat tego dowiedziałam się od mojej mamy. Podobno jutro przylatują dziadkowie Briana pomóc mu w tym wszystkim.
-Dobrze że ma tych dziadków. W innym razie sam by sobie na pewno nie poradził.-Dodała Shay.
-Też tak myślę. Matko,nie wyobrażam sobie co on musi czuć. Mi jest strasznie smutno i łzy same cisną się do oczu,a co on ma to wszystko powiedzieć?
-Był na to gotowy. Ale w sumie na takie sytuacje nikt nie jest gotowy.-Odpowiada Jeremi.
Ja nie włączam się do dyskusji. Nawet nie wyobrażam sobie co Brian musi czuć w tej chwili.
Po powrocie do domu jak zwykle kieruję się do kuchni. W dużej mierze jest to spowodowane zapachem,jaki unosi się po całym domu.
-Dzień dobry George.
-Witaj panienko.-Uśmiecha się.-Jak minął dzień?
-Nie najgorzej.-Odpowiadam.-Rodzice są w domu?
-Pani Karen jest w salonie a pan James w pracy.
-Pachnie niesamowicie.
-I myślę że tak będzie smakowało. Będzie gotowe za 15 minut.
-Dobrze,więc za 15 minut pomogę ci wszystko przygotować.-Uśmiecham się i kieruję się do salonu.
Widzę moją mamę,która z uśmiechem na ustach rozmawia przez telefon.
-Nawet nie wiesz jak bardzo cieszymy się na twój powrót. Do zobaczenia!
-Hej mamo.-Witam się widząc że już skończyła rozmawiać.
-Witaj kochanie. Mam dla ciebie ważną wiadomość.
-Słucham?-Odpowiadam i razem siadamy na kanapie.
-Za trzy dni przyjeżdża twoja siostra z chłopakiem. Będą u nas przez tydzień.-Mówi uradowana.
-No nareszcie.-Mówię również się przy tym uśmiechając.
-Nareszcie powiem twojej kochanej siostrze,co ja myślę o tych jej nagłych podróżach bez słowa...
-Ja też dodam coś od siebie.-Odpowiadam lekko się uśmiechając.
Cały czas myślę o tym,jak czuje się Brian.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro