Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

2 LATA WCZEŚNIEJ...

Brian

Jak zwykle wróciłem do domu później,przez trening z chłopakami. Mama pewnie znów się martwi,więc rozebrałem się z kurtki i butów i skierowałem się prosto do kuchni.

Moja mama jest najwspanialszą kobietą,jaka może być na świecie. Każdy pewnie tak mówi o swojej,ale moja jest po prostu aniołem. Od dzieciństwa mam tylko ją. Tata nas zostawił,jak tylko się urodziłem. Nie wiem dlaczego tak postąpił. Musiał mnie bardzo nienawidzić...

Wychowuje mnie bezstresowo,ale oczywiście do pewnych granic. Nie odzywam się do niej jak inni,nie przychodzę zjarany,pijany i nie wiem jaki jeszcze do domu. Po prostu jest mi to niepotrzebne i nie chcę taki być. Jak na chłopaka mam bardzo dobre oceny,ale znowu nie jestem takim kujonem. Chodzę na imprezy,mam dobrych kolegów ale wszystko z umiarem.

Jesteśmy tylko my we dwoje...

Znajdując się już w pomieszczeniu,od razu do moich nozdrzy dostał się zapach obiadu,który mama dla nas gotuje. Usiadłem przy blacie i się przywitałem:

-Cześć mamo.

-No hej synku,jak tam w szkole dzisiaj poszło?-Jej twarz rozpromieniła się w uśmiechu.

Lubię ją taką widzieć.

-Nie najgorzej.-Wzruszyłem ramionami i zacząłem się jej przyglądać.

Ostatnio bardzo spadła na wadze a tydzień temu dostała strasznych bóli brzucha. Dopiero po godzinie jej przeszło,a ja już miałem zamiar dzwonić po karetkę. Do dzisiaj jest spokój,ale martwi mnie jej wygląd...

-Proszę bardzo.-Z moich myśli wyrwał mnie jej delikatny głos.

Spojrzałem na dół,gdzie już przede mną stoi pełny talerz spagetti. Ucałowałem ją w policzek i zaczęliśmy jeść w miłej atmosferze,rozmawiając.

MIESIĄC PÓŹNIEJ...

Ze snu wyrywa mnie kobiecy krzyk. Zerwałem się z łóżka i szybko pobiegłem do sypialni mamy.

Widzę ją na łóżku,jak zwija się z bólu i już nie może wytrzymać. Podbiegłem do niej i złapałem za dłoń.

-Mamo,co się dzieje?-Spytałem drżącym się głosem.

Jest cała spocona i mocno ściska moją rękę.

-N...nic kochanie. Zaraz przejdzie.-Odpowiedziała słabo,a potem znowu krzyknęła.

Ten widok bardzo mnie boli.

-Zadzwonię po karetkę.-Powiedziałem i już miałem iść po telefon,kiedy mnie zatrzymała.

-Słonko,nic mi nie jest.

-Mamo,nie możesz tego lekceważyć. Dzwonię po karetkę.-Odpowiedziałem stanowczo i szybko poszedłem po telefon.

Mamę zabrali do szpitala i zrobili masę badań.

Już z niego nie wyszła...



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro