3
Nickolas
Zatrzymałem się na parkingu i ze złością uderzałem pięścią w kierownicę klnąc przy każdym ciosie. Spojrzałem przed siebie na kłębiących się dziennikarzy przed wejściem do lokalnej restauracji zastanawiając się, czy ona tam teraz jest. Nie wiedziałem, że tu pracuje, dopóki mój asystent nie wszedł do mojego biura i nie oznajmił mi ze spokojem, że pod wpływem popołudniowych wiadomości, w których cały kraj się dowiedział, że spodziewam się dziecka z inną kobietą. Gdy zadzwoniłem do Victorii, nie zaprzeczyła, że mógł być w to wplątany Shawn McJames. Ta suka próbowała wplątać mnie w życie swojego dziecka, każdego dnia wysyłając mi kilkanaście zdjęć ubrań dla niemowląt lub akcesoriów. Coraz częściej zaczynałem wierzyć, że to nie jest moje dziecko. Przez tą wariatkę czułem, że wariuję jednak prawnik doradził mi bym to ciągnął, a zebrane dowody oraz świadkowie mają pomóc mi dożywotnio zamknąć ją w szpitalu psychiatrycznym. Jak na razie mam mocne dowody, ale muszę pewnym, że to będzie koniec.
Odkąd Sam opuściła nasze mieszkanie nie odwracając się za siebie, zatrudniłem ochroniarzy, którzy nikogo poza mną i nią nie mają nikogo tu wpuszczać, ale wątpiłem, by wróciła. Każdego dnia nakazuję sobie, by nie próbować jej szukać. Przynajmniej dopóki sytuacja nie będzie bezpieczna i jasna. Pokusa była jednak zbyt duża, ale teraz wszystko się zmieniło. Wyszukałem numer asystenta i nakazałem mu, by sprowadził jeszcze dziś do biura najlepszego detektywa w mieście.
Sam nie była gotowa na kolejne spotkanie, ale nie znaczyło to, że nie mogłem jej chronić z daleka.
Schowałem telefon i wyjechałem z parkingu widząc, jak dziennikarze powoli obracali się w moją stronę.
* **
Kilka godzin. Tyle zajęło detektywowi znaleźć adres zamieszkania Sam. W teczce, którą trzymałem była jej umowa najmu, gdzie podpisywała się nazwiskiem panieńskim. W internecie znalazłem starą ofertę tego mieszkania i poczułem się jeszcze gorzej. Zacisnąłem zęby i wyłączyłem laptop, wiedząc, że do końca dnia nie skupię się na niczym. Z resztą przez ostatnie tygodnie pracowałem, jak wariat załatwiając sprawy już kilka miesięcy na przód.
Przeczesałem włosy i wróciłem do salonu, gdy usłyszałem, jak ktoś dzowni na telefon stacjonarny.
— Słucham. — powiedziałem odbierając połączenie.
— Przepraszam, że przeszkadzam Panu, ale przy recepcji jest pani Volke, która żąda natychmiastowego spotkania się z Panem. Powiedziała, że ma coś co należy do Pana i chce to oddać.
Zamknąłem oczy, czując, jak ból głowy zaczyna kiełkować w skroni.
— Proszę podać jej telefon. — powiedziałem po czym usłyszałem krótkie trzaski.— Nie przychodź tu więcej, nie dzwoń do mnie i nie posyłaj mi zdjęć. Zostaw mnie. Odpieprz się ode mnie.
— Noszę twoje dziecko! — syknęła, ale nie robiło to na mnie żadnego wrażenia.
— Proszę cię, przespałaś się z Shawnem i próbujesz mnie w to wrobić.
— Nieprawda! — musiałem odsunąć telefon od ucha.
— W takim razie dlaczego nadal nie chcesz zrobić testu na ojcostwo? — dałem jej chwilę na odpowiedź, a gdy ta nie nadeszła rozłączyłem się.
Byłem wkurzony, czułem, że lada moment mogę wybuchnąć. Przebrałem się w swobodny strój i zjechałem na parter, by pobiegać. Nie wiem, jak długo biegłem, ale poczułem się o wiele lepiej. Zamknąłem oczy wsłuchując się w stały rytm uderzeń o chodnik. Przez założony kaptur miałem chwilę spokoju, który uzupełniał zarost, który tak bardzo zmienił mnie w człowieka nieprzypominającego prezesa firmy wartej miliony dolarów.
— Przepraszam, zagapiłam się. — moje serce na moment zamarło, gdy poczułem, że z kimś się zderzyłem, a po chwili usłyszałem jej głos, który wydawał się zmęczony. Spuściłem wzrok i poprawiłem kaptur wymijając ją bez słowa. Chciałem zobaczyć jej twarz i sprawdzić, czy jej usta nadal są tak miękkie, jak dawniej , ale się powstrzymałem.
Tak będzie lepiej dla niej. Spojrzałem na nią, dopiero kilka minut później, gdy miałem pewność, że się nie odwróci. Widziałem jedynie jej oddalające się plecy, które zniknęły, gdy skręciła w prawo na najbliższym skrzyżowaniu.
Wraz ze "Słodkim krzykiem" postanowiłam opublikować i tu nowy rozdział.
Nick chyba już nie uratuje tego małżeństwa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro