Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19

Przyrzekam, że czułam się jak w niekończącej się telenoweli z tą różnicą, że nie byłam widzem tylko uczestnikiem wrzuconą w sam środek chaosu. Drżącymi rękami wzięłam gazetę i zbliżyłam twarz. Poza Volke widziałam twarz prawnika, a w tle małe zdjęcie Nicka. Pośpiesznie czytając streszczenie artykułu na pierwszej stronie zrozumiałam, że artykuł polegał na pozwaniu wpływowej osoby o alimenty. Dziennikarz zastanawiał się o wpływie Nickolasa na sprawę  i powiązania z Volke. Czułam, jak kamień spadł mi z serca, bo zrozumiałam, że to tylko plotki i tak naprawdę nie ma z nami nic wspólnego. 

Opadłam na krzesło i spojrzałam na zatroskaną mamę. 

- Mamo, to nic takiego. Kolejna plotka, która nie ma znaczenia. 

- Na pewno? W artykule pisano, że...

Wstałam i położyłam jej uspokajająco dłoń na ramieniu. Zaczynałam ufać Nickowi i nie chciałam, by jakieś plotki to zniszczyły.

- To dlatego nas tu sprowadziliście. Mamo, wszystko jest dobrze.

- Nie, nie jest. - odsunęła się, sprawiając mi ból w sercu. Była zła, a ja nie wiedziałam dlaczego. - Płakać mi się chce jak widzę co straciłaś i tracisz odkąd ten milioner wszedł w twoje życie. Miałaś marzenia i plany na przyszłość, to były piękne ambicje i chciałam  byś się rozwijała, a teraz? Tułasz się między mieszkaniami i nie możesz pracować, bo prasa cię niszczy. Chciałam byś miała męża i dała mi wnuki, ale nie takim kosztem.

Zabrakło mi tchu słysząc co mówi i widząc, jak bardzo wierzy w te słowa. Sądziłam, że trzymając ich z dala od moich problemów ratuję ich. Dobrze,  że nie wiedzą, jak było ze mną źle.

- Sam? - odparła po chwili, ale ja mogłam jedynie pokręcić głową. Chciałam wierzyć, że kiedyś zaakceptuje moje nowe życie, ale na razie  musiałam stąd wyjść. Wybiegłam z kuchni do drzwi i nie zatrzymałam się, dopóki stanęłam na chodniku. Biegnąc słyszałam spokojną rozmowę między Nickiem a tatą. Oparłam się o drzewo próbując złapać oddech i uspokoić szalejące myśli.

- Cholera, cholera. Cholera. - mamrotałam pod nosem. - Zawiodłam wszustkich.

- Sam. Samantho!

Zignorowałam swoje imię. Odszukałam wzrokiem samochód, którym przyjechałam i obiecałam sobie, że muszę sprawić sobie własny pojazd.

- Sam, co się stało?

Poczułam wokół siebie ramiona, a po chwili ciepło i zapach, który charakteryzował Nicka.

- Nic, po prostu czy możemy wrócić do domu? Proszę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro