19
Przyrzekam, że czułam się jak w niekończącej się telenoweli z tą różnicą, że nie byłam widzem tylko uczestnikiem wrzuconą w sam środek chaosu. Drżącymi rękami wzięłam gazetę i zbliżyłam twarz. Poza Volke widziałam twarz prawnika, a w tle małe zdjęcie Nicka. Pośpiesznie czytając streszczenie artykułu na pierwszej stronie zrozumiałam, że artykuł polegał na pozwaniu wpływowej osoby o alimenty. Dziennikarz zastanawiał się o wpływie Nickolasa na sprawę i powiązania z Volke. Czułam, jak kamień spadł mi z serca, bo zrozumiałam, że to tylko plotki i tak naprawdę nie ma z nami nic wspólnego.
Opadłam na krzesło i spojrzałam na zatroskaną mamę.
- Mamo, to nic takiego. Kolejna plotka, która nie ma znaczenia.
- Na pewno? W artykule pisano, że...
Wstałam i położyłam jej uspokajająco dłoń na ramieniu. Zaczynałam ufać Nickowi i nie chciałam, by jakieś plotki to zniszczyły.
- To dlatego nas tu sprowadziliście. Mamo, wszystko jest dobrze.
- Nie, nie jest. - odsunęła się, sprawiając mi ból w sercu. Była zła, a ja nie wiedziałam dlaczego. - Płakać mi się chce jak widzę co straciłaś i tracisz odkąd ten milioner wszedł w twoje życie. Miałaś marzenia i plany na przyszłość, to były piękne ambicje i chciałam byś się rozwijała, a teraz? Tułasz się między mieszkaniami i nie możesz pracować, bo prasa cię niszczy. Chciałam byś miała męża i dała mi wnuki, ale nie takim kosztem.
Zabrakło mi tchu słysząc co mówi i widząc, jak bardzo wierzy w te słowa. Sądziłam, że trzymając ich z dala od moich problemów ratuję ich. Dobrze, że nie wiedzą, jak było ze mną źle.
- Sam? - odparła po chwili, ale ja mogłam jedynie pokręcić głową. Chciałam wierzyć, że kiedyś zaakceptuje moje nowe życie, ale na razie musiałam stąd wyjść. Wybiegłam z kuchni do drzwi i nie zatrzymałam się, dopóki stanęłam na chodniku. Biegnąc słyszałam spokojną rozmowę między Nickiem a tatą. Oparłam się o drzewo próbując złapać oddech i uspokoić szalejące myśli.
- Cholera, cholera. Cholera. - mamrotałam pod nosem. - Zawiodłam wszustkich.
- Sam. Samantho!
Zignorowałam swoje imię. Odszukałam wzrokiem samochód, którym przyjechałam i obiecałam sobie, że muszę sprawić sobie własny pojazd.
- Sam, co się stało?
Poczułam wokół siebie ramiona, a po chwili ciepło i zapach, który charakteryzował Nicka.
- Nic, po prostu czy możemy wrócić do domu? Proszę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro