Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15

Zerkałem na skupioną Sam znad laptopa. Kończyłem czytać sprawozdanie z jednej z moich fabryk, gdy poczułem, jak aromat herbaty Sam dotarł do mojego gabinetu. Podniosłem głowę przypatrując się, jak kreśli długopisem kółka wokół wybranych ogłoszeń pracy z lokalnej gazety.  Mój wzrok przykuła dolna warga, która w zamyślaniu przygryzała.

— Obiad? — powiedziałem, usypiając laptop.

Podniosła głowę wyrwała z rozmyślań.

— Możemy coś zamówić albo spróbuję za chwilę coś ugotować co można zjeść. W sumie przynajmniej na chwilę oderwę myśli od pracy.

— Wiem, że chcesz unikać dziennikarzy, ale, prędzej czy później oni i tak nas znajdą. Masz ochotę pójść ze mną do restauracji na przeciwko? Obojgu nam się przyda wyjście z domu.

— Nie boisz się wyjść ze mną? Wiem, że odkąd z powrotem się do ciebie przeprowadziłam minęły dwa tygodnie, ale...

— Żadnych ale, wyjdźmy stąd. — wstałem i zamknąłem laptop.

Westchnęła, ale kiwnęła głową i posłała mi wymuszony uśmiech. Przez ostatnie dni widziałem jak się zamykała w sobie coraz bardziej ilekroć oglądała telewizję. Szukała pracy, ale nie wykonała żadnego telefonu. Nie mogłem dłużej patrzeć jak się poddaje.

Kwadrans później przechodziliśmy przez pasy. Sam zaciskała palce na mojej ręce rozglądając wokoło zza czarnych okularów przeciwsłonecznych. 

— Nic się nie dzieje. — potarłem jej ramię.  — Jesteśmy zwykłą parą, która zmierza do restauracji.— zatrzymałem ją, gdy tylko stanęliśmy po drugiej stronie ulicy. Pocałowałem ją szybko w usta, ale dla niej to było za mało. Nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu, gdy stanęła na palcach i zarzuciła mi ręce na szyi, by przyciągnąć mnie do siebie w głębszym pocałunku. Na języku czułem smak jej ulubionego soku pomarańczowego, który idealnie do niej pasował. — To niedaleko. — powiedziałem, gdy oderwaliśmy się od siebie. Byłem pewien, że gdybym się nie przebrał zwrócilibyśmy na siebie o wiele więcej uwagi postronnych. 

— Chodźmy. 

Ruszyliśmy do restauracji, która dosłownie gotowała cuda, a ich szczególnym talentem były desery. Zamarłem, gdy usłyszałem kliknięcie aparatu i przyśpieszone kroki. Zerknąłem za siebie i upewniłem się, że to jeden z dziennikarzy. 

— Zignoruj ich. Przy mnie nic ci nie grozi. — szepnąłem do Sam, która stała jak wryta i byłem pewien, że z przerażeniem patrzy na dziennikarza. Położyłem jej dłoń na plecach i wprowadziłem do lokalu. Nie wiedziałem jak mam sprawić, by choć na chwilę zapomniała o aparacie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro