Rozdział 9. Nie pozwolę skrzywdzić moich przyjaciół i rodziny.
/Gabriel/
Już 4 tygodnie minęły od mojego wyjścia ze szpitala. Od tamtego czasu dużo się wydarzyło. Moja mama dostała kilka lat więzienia. Tak samo jak ten Alan. Z mieszkania mamy zabrałem wszystkie moje rzeczy. Kupiłem z Maryną dom z ogrodem. Zrobiłem prawo jazdy na samochód. Na dodatek ja i Maryna się pobraliśmy. Oczywiś. Co do Kuby, Piotrka i doktora Góry pogodziliśmy się. Szczególnie, że Kuba zaproponował mi bym go zastępował jak go nie będzie. Ale w tajemnicy przed żoną i przyjaciółmi chodzę na treningi taekwondo. Samoobrona i takie tam. Obecnie jechałem z doktorem Banachem i Kubą na wezwanie.
-Nowy, a co ty taki ostatnio dziwny?- Spytał Kuba kiedy zaparkował na miejscu.
-Po prostu więcej rzeczy mam na głowie.- Powiedziałem biorąc torbę. Następnie wysiadłem z karetki kiedy doktor Banach poszedł do pobitego mężczyzny. Był dziś ważny mecz więc kibice bili się czasem. Podszedłem z Kubą razem ze sprzętem do doktora Banacha.
-Kuba, Nowy parametry.- Powiedział doktor Banach. Już miałem mierzyć ciśnienie poszkodowanego ale zauważyłem jak... Alan chce uderzyć doktora Banacha łomem w głowę.
-Uwaga!- Krzyknąłem odpychając doktora Banacha i łapiąc nadgarstek Alana.-Nigdy więcej nie waż się skrzywdzić moich przyjaciół.- Powiedziałem trzymając jego nadgarstek. Odeszliśmy na kilka metrów.
-Nowy nawet nie próbuj się z nim bić.- Usłyszałem głos Kuby. Alan miał mnie już zaatakować kiedy ja zablokowałem jego cios. Przestaliśmy walczyć kiedy związałem jego ręce zza plecami. Usiadłem pod drzewem łapiąc się za rany po nożu po stronie żeber z prawej strony. Wtedy przyjechała policja która zabrała Alana. Podbiegł do mnie doktor Banach. Zabrał mnie do karetki gdzie podpiął mi kroplówkę i podał leki przeciw bólowe, a następnie opatrzył mi ranę. Razem z Kubą i naszym poszkodowanym do szpitala. W szpitalu zabrali mnie na badania. Na szczęście nóż nie uszkodził mi organów wewnętrznych ale musiałem zostać na obserwacji. W dodatku Kuba chciał bym po wyjściu ze szpitala siedział w domu na zwolnieniu. A ja głupi musiałem się zgodzić. Ale no cóż trudno. Lecz dla mojej rodziny i przyjaciół zrobię wszystko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro