Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4. Drastyczny krok.

/Gabriel/

Siedzę na kanapie w bazie. Spędziłem tu całą noc chodź nikt o tym nie wiedział. Nie chciałem wracać do domu. W kieszeni od spodni roboczych nadal mam schowane opakowanie hydroksyzyny i opakowanie relanium. Wziąłem do ręki telefon i wybrałem numer do mamy. Usunąłem jej numer. Nie chciałem mieć z nią nic do czynienia. Miałem nadzieję, że Marynie nic poważnego nie jest skoro źle się czuje.

-Nowy wszystko w porządku?- Spytała się Martyna wchodząc do pomieszczenia.

-Tak wszystko ok. Po prostu mam ciężkie dni.- Powiedziałem patrząc na nią.

-21 S  i 23 S zgłoś się.- Usłyszałem głos dyspozytora z radia. Wstałem z kanapy i podszedłem do stołu. Chwyciłem radio.

-21 S/ 23 S zgłaszam się.- Powiedziałem przez radio w tej samej chwili co Artur.

-Wezwanie do wypadku samochodowego. Dwa auta. Jedno osobowe oraz auto terenowe.- Usłyszałem głos dyspozytora. Od razu poszedłem do karetki. Po chwili wszedł doktor Banach i Martyna. Włączyłem silnik i ruszyliśmy. Miałem dziwne przeczucia, że chodzi o moją mamę. Na miejscu okazało się nie myliłem. Auto mojej mamy było wbite w drzewo. Zaś drugi samochód leżał na dachu.

-Nowy idziesz do osoby z tamtego auta.- Powiedział Artur gdy wysiadłem z karetki. Wziąłem plecak i niechętnie poszedłem tam. W aucie widziałem mamę i tego całego Alana. Myślałem, że nie wytrzymam. Na kilometr czułem od nich alkohol.

-Ooo... Gabryś dasz 20 złotych nam?- Spytała się moja mama.

-Nie.- Powiedziałem otwierając plecak.

-Osz ty idioto. Dawaj hajs.- Powiedział Alan. Starałem się ignorować słowa jakie do mnie mówią. Jednak to strasznie bolało. Alan i moja matka zaczęli mocniej mnie przezywać. Ich słowa bolały mnie jak cholera.

-Nie powinieneś był się urodzić.- Słowa matki sprawiły, że serce mnie rozbolało. Spojrzałem na otwarty plecak i wyjąłem z niego skalpel.

-Co ty chcesz zrobić gówniarzu?- Spytał się Alan. Spojrzałem w stronę moich kolegów z pracy. Byli zajęci i nie patrzyli na mnie. Zostawiłem na plecaku radio i mój srebrny łańcuszek. Uciekłem do lasu. Biegłem przed siebie, a po policzkach spływały mi łzy. Gdy byłem daleko od miejsca wypadku usiadłem na pniu drzewa. Podwinąłem rękawy bluzy ratownika medycznego i podciąłem sobie żyły skalpelem. Następnie wyjąłem opakowania z hydroksyzyną i relanium. Wziąłem wszystkie tabletki i połknąłem. Po chwili zacząłem się źle czuć. Zwymiotowałem po czym upadłem tracąc przytomność.

/Piotrek/

Spojrzałem w stronę drugiego auta słysząc śmiech. Nie było tam Nowego. Rozejrzałem się dokładnie. Zespół doktor Anny zabrał ranną kobietę z tego pojazdu terenowego, a jej mąż i 10-letni syn zginęli na miejscu. Przyjechał nawet zespół Potockiego. Na dodatek przyjechał radiowóz policyjny.

-Strzelecki gdzie Nowak?- Spytał się Góra.

-Nie wiem. Miał być przy tym drugim samochodzie.- Powiedziałem podchodząc tam. Na plecaku leżało radio i łańcuszek Nowego. Rozejrzałem się dokładnie. Nigdzie nie widziałem Nowego. Zmartwiło mnie to.

-Olga?- Spytał się Kuba patrząc przez otworzoną szybę.

-O hej Kubuś.- Powiedziała mama Nowego. Spojrzałem na otwarty plecak. Przeszukałem go. Nie mogłem znaleźć skalpela.

-Cholera nie ma skalpela.- Powiedziałem zamykając plecak który założyłem na plecy. Wstałem. W końcu uzgodniliśmy tak, że ja, Martynka i Wiktor poszukamy Nowego w lesie. Wzięliśmy jeszcze torbę, monitor i deskę. Następnie pobiegliśmy do lasu. Wołaliśmy go ale odpowiadała nam cisza. Bałem się, że to moja wina. Że to przez to, że ja, Kuba i Artur się z niego śmialiśmy.

-Doktorze tam jest!- Krzyknęła w pewnej chwili Martynka pokazując na Nowego. Był nie przytomny. Razem z Wiktorem obróciliśmy go na plecy. Wiktor sprawdzał czy oddychał kiedy ja i Martynka zbieraliśmy parametry.

-Ma płytki oddech.- Powiedział Wiktor gdy mierzyłem ciśnienie.

-Tętno niskie tylko 40 doktorze, a ciśnienie.- Powiedziałem spoglądając na ciśnieniomierz.- Ciśnienie 80/60.- Powiedziałem spoglądając na Martynkę.

-Saturacja 68.- Powiedziała Martyna patrząc na Wiktora.

-Cholera jasna. Zaraz będziemy mieli tu NZK.- Powiedział Wiktor. Martyna wzięła wodę utlenioną, gazy i bandaże. Zaczęła szybko opatrywać ręce Nowego. Kiedy nieśliśmy Nowego na desce do karetki Martyna pokazała nam puste opakowania po relanium i hydroksyzynie. Od razu podaliśmy 4 ampułki naloksonu. Jednak w karetce jego stan się pogorszył. Zatrzymał się. Ale po masażu serca, strzale z defibrylatoru i podaniu adrenaliny wrócił. Martyna i Wiktor go zaintubowali. Od razu pojechaliśmy szybko z nim do szpitala.

-Cześć co mamy?- Spytała się nas Górska.

-Zażył całe opakowanie relanium i hydroksyzyny oraz ma podcięte żyły. Podaliśmy 4 ampułki naloksonu, a w karetce się nam zatrzymał. Podaliśmy jedną adrenalinę. Gdy wrócił zaintubowaliśmy go.- Powiedział Wiktor podając kartę medyczną Nowego i opakowania po lekach. Górska od razu zabrała Nowego z pielęgniarkami na badania. Miałem nadzieję, że wyjdzie z tego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro