Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3. Załamanie.

/Gabriel/

Minęły dwa tygodnie od kąt słyszałem jak Kuba, Artur i Piotrek się ze nie wyśmiewają. Maryna dalej jest w trasie koncertowej. Obecnie siedziałem w domu. W swoim pokoju i czytałem książki. Moja mama była na mieście. Miałem nadzieję, że nie przyjdzie tu z Arturem. Poza tym musiałem jeszcze posprzątać dom. W pewnej chwili usłyszałem jak ktoś wszedł do domu. Jeszcze słyszałem śmiech mojej mamy i jakiegoś faceta. Wstałem z łóżka i odłożyłem książkę którą czytałem na biurko. Podszedłem do drzwi i otworzyłem je. Zauważyłem na korytarzu moją mamę z butelką wina w ręku oraz jakiegoś faceta.

-Ooo... Gabryś. A ty nie w pracy?- Spytała się moja mama. Czułem od niej zapach alkoholu. Aż mi się niedobrze zrobiło.

-Wróciłem wcześniejszej, zapomniałaś? Po raz. Co ty robisz? Po dwa. Kto to jest?- Spytałem się patrząc na nią.

-To Alan. Mój przyjaciel. A pijemy winko.- Powiedziała rozbawiona czymś moja mama.

-A teraz do pokoju dzieciaku bo ja i Olgusia będziemy się bawić.- Powiedział ten cały Alan i wepchnął mnie do mojego pokoju. Uderzyłem głową o łóżko. Na szczęście krew nie leciała. Ale ten Alan zamknął moje drzwi od pokoju. Po chwili ból miną. Włożyłem sobie słuchawki do uszu i włączyłem muzykę. Poszedłem spać. Następnego dnia przebrałem się i poszedłem do kuchni. Ten Alan tam był z moją mamą. Pili chyba kawę. Wziąłem kilka kromek chleba i zrobiłem kanapki.

-Ej mały. Jak skończysz robotę to kup piwo.- Powiedział Alan kiedy pakowałem do torby kanapki.

-Sorry ale nie pije alkoholu. I nie mam kasy.- Powiedziałem kłamiąc. Nie miałem zamiaru dzielić się z nimi pieniędzmi. Szczególnie jeśli są na alkohol.

-Oj synku prosimy.- Powiedziała moja matka robiąc maślane oczy.

-Powiedziałem nie.- Powiedziałem, a po chwili poczułem piekące uczucie na policzku. Ten cały Alan mnie uderzył, a moja matka nawet nie zareagowała.

-Masz nam dać kasę na alkohol!- Krzyknął Alan popychając mnie na ścianę. Pochylił się nade mną.- Inaczej znajdę na ciebie haka gówniarzu.- Dodał.

-Wypchaj się.- Powiedziałem kiedy moja własna matka mnie popchała tak, że uderzyłem nosem o framugę drzwi. Strasznie bolało. Kiedy wstałem chwyciłem torbę i wybiegłem z domu. Wyjąłem chusteczkę i wytarłem krew która spływała mi z nosa. Gdy krew przestała mi lecieć wyrzuciłem chusteczkę i poszedłem do pracy. Musiałem udawać, że wszystko w porządku.

-Ej Nowy wszystko w porządku?- Usłyszałem głos Kuby. Nie odpowiedziałem mu. Nadal byłem na niego, Piotrka i Artura wściekły.- Nowy?- Spytał się po chwili.

-Odwal się.- Warknąłem i poszedłem do bazy. Wziąłem z szafki strój roboczy i poszedłem się przebrać.

-Ej Nowak? A kiedy twoja mama nas odwiedzi?- Gdy tylko usłyszałem pytanie Artura nie wytrzymałem. Dałem mu z pięści w pysk. Z jego nosa płynęła krew. Oczywiście nasz szef zaczął się na mnie za to wydzierać. Wkurzony poszedłem do pomieszczenia gdzie mieliśmy leki. Upewniłem się, że nikt nie patrzy i wziąłem opakowanie hydroksyzyny i opakowanie relanium. schowałem je do kieszeni spodni roboczych i wyszedłem z pomieszczenia. Oczywiście doktor Reiter zawołała mnie bo mieliśmy wezwanie.

/Piotrek/

Sprawdzałem leki. Zaczęło mi się coś nie podobać.

-Ej Kuba? Dwóch opakowań leków nie ma.- Powiedziałem, a ten na mnie spojrzał.

-Jakich leków?- Spytał się Kuba.

-Opakowanie hydroksyzyny i opakowanie relanium.- Powiedziałem patrząc na Kubę.

-Dobra jak wróci załoga Anny to trzeba popytać może ktoś wziął i nie wpisał.- Powiedział Kuba. Gdy załoga Anny wróciła nikt nie mówił, że brali opakowania leków. Wydawało mi się to podejrzane.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro