Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2. Łzy.

/Gabriel/

Codziennie rozmawiam przez telefon lub przez kamerkę z Maryną. Tęsknię za nią. Obecnie szedłem do gabinetu Kuby. Chciałem z nim pogadać. Wczoraj widziałem jak całował się z moją mamą. Usłyszałem śmiechy z gabinetu Kuby. Stanąłem pod drzwiami i zacząłem podsłuchiwać.

-Ej pamiętacie jak ostatnio Nowy był tak zamyślony, że zamiast wejść do bazy walną o drzwi?- Spytał się rozbawiony Piotrek, a po chwili usłyszałem jak dwie inne osoby się śmieją. Domyśliłem się, że to Artur i Kuba.

-Strzelecki, a pamiętasz to jak myśleliśmy, że Olga to jego dziewczyna?- Spytał się Artur po czym znowu usłyszałem śmiech.

-Artur ja się wczoraj z nią całowałem.- Powiedział dumnie Kuba,

-Uuu. Nie chce być na twoim miejscu jakby Nowy się dowiedział.- Powiedział Piotrek. Miałem ochotę tam wejść i całej trójce przywalić.

-No Kubuś brawo. Ciekawe czy uda ci się ją zaliczyć.- Powiedział Artur, a ja zacisnąłem zęby ze wściekłości. Nie miałem ochotę dalej słuchać i wyszedłem z bazy. Zacząłem nerwowo chodzić przy ławce.

-Nowy wszystko w porządku?- Usłyszałem głos doktora Banacha. Nie miałem zamiaru mówić mu o tym co usłyszałem z gabinetu Kuby.

-Tak. Jest ok.- Powiedziałem siadając na ławce. Doktor Banach usiadł obok mnie.

-Nowy na pewno wszystko w porządku? Jesteś jakiś zdenerwowany.- Powiedział zmartwiony doktor Banach.

-To nic takiego. Zły mam dziś dzień.- Powiedziałem wstając z ławki.- Przejdę się chwilę by uspokoić się.- Powiedziałem i zacząłem iść.

-Ok.- Odpowiedział doktor Banach. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem nie pewnie do mamy.

-No hej syneczku.- Usłyszałem głos mamy. Brzmiała... Dziwnie. Jakby piła alkohol.

-Mamo ty...- Ściszyłem głos.- Piłaś?- Spytałem się szeptem, a w odpowiedzi usłyszałem śmiech.

-Tylko jedno piwko syneczku. A co?- Spytała się moja mama. Było mi źle słuchać ją w takim stanie.

-A to, że w domu będziesz miała aferę.- Powiedziałem szeptem. Nie mogłem pozwolić by reszta dowiedziała się o tym wybryku mojej mamy. Następnie się rozłączyłem. Wybrałem numer do Maryny. Miałem zamiar z nią pogadać o tym jej samo poczuciu.

-Hej Gabryś co tam u ciebie.- Usłyszałem lekko wkurzony głos Maryny.

-Hej, a u mnie jak zwykle nuda. Zaś u ciebie to chyba coś źle się dzieje.- Powiedziałem opierając się o drzewo.

-A weź mam takie humory, że mogę zwariować.- Powiedziała Maryna. Martwiłem się.

-Badałaś się?- Spytałem się zaniepokojony.

-Gabryś zbadam się obiecuje. Ale jeszcze nie teraz.- Powiedziała Maryna ziewając.

-Lepiej się idź przespać.- Powiedziałem widząc Artura. Myślałem, ze zaraz wybuchnę.

-Wiesz co? Masz racje. Prześpię się. Źle się czuje. Zadzwonię wieczorem.- Powiedziała śpiącym głosem Maryna.

-Pa.- Powiedziałem po czym się rozłączyłem. Poszedłem do karetki czekając na wezwanie. Nie chciałem widzieć Artura, Kuby i Piotrka. Chodź wiedziałem, że będzie to trudne.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro