Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9 - [Scorpius]

Chciałem komuś opowiedzieć o Rose, ale cudem się powstrzymywałem. Wszyscy kandydaci do wysłuchania tej historii pewnie by ześwirowali, szczególnie ojciec i Matt. Jednak "mały, słodki sekret" nie był wcale taki przyjemny - albo to ja nie potrafiłem utrzymać języka za zębami. Cóż, skłaniam się ku pierwszej opcji.

- Hej, Sco, co się tak gapisz? - zagadał mnie Matt. - To tylko pięć punktów, szybko zdobędziemy dwa razy tyle.

- Co? A, tak, wiem - mruknąłem. Profesor Carvey właśnie przyznał Rose Weasley punkty za prawidłową odpowiedź, a mój przyjaciel myślał, że dlatego na nią patrzę.

Z Gryfonami mieliśmy zajęcia trzy razy w tygodniu (raz obronę przed czarną magią i i dwa razy zaklęcia). Wcześniej uznałem to za okoliczność wyjątkowo niesprzyjającą, skoro w zeszłym roku widywaliśmy się na lekcjach tylko raz, ale powoli zmieniałem zdanie.

Miałem nadzieję, że Rose da mi jakiś znak, nawiąże kontakt wzrokowy, albo telepatyczny, czy Merlin raczy wiedzieć co. Ale ona siedziała sztywna i wyprostowana, jak zwykle. Była świetną aktorką - no, chyba, że teraz nie udawała, a ja jestem idiotą.  

Wysłanie do niej liściku wymagało postępowania zgodnie z następującymi krokami:

1. Upewnij się, że Matt nie patrzy.

2. Upewnij się, że ta ładna czarnowłosa, która jest ciągle przy Rose, nie patrzy.

3. Upewnij się, że profe... no dobra, po prostu nikt ma nie widzieć.

Oderwałem kawałek pergaminu od mojego wypracowania, które mieliśmy oddać pod koniec lekcji, naskrobałem wiadomość, a potem, jak prawdziwy ninja (ej, naprawdę!), w ułamku sekundy rzuciłem karteczkę na jej blat. Musiało to wyglądać przekomicznie, jak się zamachnąłem, a milisekundę później siedziałem tak, jak siedzę, grzeczny i posłuszny Scorpius, notujący to, co pan profesor pisał. Dobra, i tak nikt by się na to nie nabrał. Drgnęła, rozwinęła wiadomość, po czym, przysięgam, odwróciła się, nie zwracając na nikogo uwagi i uśmiechnęła się do mnie. Przyszła odpowiedź:

Okej. Tym razem nie mam zamiaru na ciebie czekać.

Zasalutowałem, a przynajmniej zrobiłem taki ruch, żeby tylko ona mogła domyśleć się, o co chodzi. Zaśmiała się bezgłośnie. Niby był to koniec listowej korespondencji, ale nie. Dopisałem jeszcze coś.

Nie boisz się, że zszargasz sobie opinię, szczerząc się do śmierciożercy?

Tym razem nie odpisała od razu. Odnotowałem punkt dla mnie - nie tak łatwo było wygrać z nią potyczki słowne. Podrapała się piórem po brodzie.

- Panno Weasley, naprawdę, proszę się zająć lekcją - zrugał ją profesor Carvey. Widziałem tylko tył jej rudej głowy, ale uszy lekko jej poczerwieniały.

- O-oczywiście, panie profesorze. Przepraszam - wyjąkała, a ja stwierdziłem, że to nawet urocze. Rose Weasley, przykładna pani Prefekt.

Teraz już ostrożnie, żeby Carvey nie patrzył, posłała swoją kartkę. Wzruszyłem się, widząc odpowiedź.

Zamknij się, Malfoy.

W tamtym momencie mógłbym ją po prostu uściaskać (czego, oczywiście, bym nie zrobił). Chyba ten mały sekret jednak był miły. Nie mogę się doczekać wieczoru.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro