6 - [Rose]
- Byłam na waszym meczu! - oznajmiła zadowolona z siebie Ruthie. Wiedziałam, jak bardzo nie znosiła wszelkiego rodzaju aktywności fizycznej, w tym oglądania sportu.
- Gratulacje! - zaśmiałam się.
- James skopał temu Malfoy'owi tyłek.
- Co ja? - mój kochany kuzyn stanął tuż za dziewczyną, przyprawiając ją o zawał serca i rumieniec. Od dawna tak się zachowywała w obecności Potter'a, ale perspektywa Ruthie Folth zakochanej w Jamesie była... po prostu nie.
- Byłeś fantastyczny wczoraj - powiedziałam wywracając oczami, a moja przyjaciółka przytaknęła mi ochoczo, nie wyczuwając sarkazmu. James potargał sobie włosy i błysnął białymi zębami w uśmiechu.
- Kiedy konkretnie? Wczoraj bardzo dużo razy byłem fantastyczny, szczególnie podczas nocy z tą...
- Spadaj na transmutację - przerwałam mu, żeby przypadkiem nie zwymiotować podczas słuchania tej wspaniałej opowieści. Pokazał mi język, ale oddalił się posłusznie. Ruthie westchnęła tęsknie.
- Fuj, Ruth, to jest mój kuzyn! - wzdrygnęłam się.
- Ale mój nie! - zrobiła triumfalną minę. Nie miałam pojęcia, co ona, i ogólnie wszystkie dziewczyny ze szkoły widziały w tym pajacu. No dobra, może miał trochę urody po ojcu i dziadku, a do tego czekoladowe oczy ciotki Ginny, ale był idiotą do kwadratu.
- Nie żebym w ciebie nie wierzyła, ale on jest dwa lata starszy i nigdy na ciebie nie spojrzy, jeśli nie dołączysz do wianuszka karmiących go winogronami dziewczyn. A to straszny los, straszny, nie życzyłabym go nawet największym wrogom...
Ruthie zaśmiała się, mimo, że to była szczera prawda. Może go nie karmiły, ale otaczały ze wszystkich stron, chyba, że karze im odejść. Jak jakaś armia robotów.
- Zobaczymy - powiedziała tylko i uśmiechnęła się tajemniczo. Czasem się jej bałam. Nie skomentowałam tego, bo profesor Flitwick, niziutki, stary człowieczek, zastępca dyrektorki, właśnie wszedł do sali.
- Wyciągamy różdżki, chowamy książki! - zawołał na wstępie. - Dzisiaj zajmujemy się zaklęciem Incendio. Czy ktoś wie, co ono powoduje? Ah, panna Weasley, no tak!
- Pomaga zapalić ogień, panie profesorze - wyrecytowałam.
- Dokładnie! Pięć punktów dla Gryffindoru!
Przybiłam z Ruthie piątkę.
- Powtórzcie, najpierw bez różdżek: Incendio.
Nagle zauważyłam kawałek zmiętego pergaminu nadlatującego z tyłu. Rozejrzałam się w poszukiwaniu osoby, która swoim zachowaniem zdradzałaby autora liściku, ale takiej nie znalazłam. Rozwinęłam więc wiadomość. Niestarannym pismem nagryzmolone było:
Dziewczyno-Która-Nie-Chce-Się-Przedstawić!
20:00, sowiarnia?
Dopisałam pod spodem:
Czemu miałbyś chcieć się ze mną spotkać, Malfoy? Przegrałeś zakład?
Uważając, żeby nikt, nie tylko Flitwick, nic nie zauważył, rzuciłam karteczkę na ławkę Scorpiusa. Uśmiechnął się i po chwili otrzymałam odpowiedź.
To nie randka, nie zakładam się o takie rzeczy. Wiem, że u rodziny żadnego z nas rozmowa na oczach wszystkich nie byłaby mile widziana. To co, 20, Rosey?
Słyszałam już wiele wersji mojego imienia oprócz Rose, jak Rosie, Rosa czy Rossa, niektóży myśleli nawet, że jest ono skrótem od Rosemary lub Rosaline, ale nikt nigdy nie nazwał mnie Rosey.
Nie spóźnij się,
odpisałam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro