💙
- Carla! Zatrzymaj się! - zawołał Shawn, najwyraźniej za mną podążając. Nie odwróciłam się jednak, wiedząc, że mogę rozkleić się jeszcze bardziej, a nie chciałam tego.
- Zostaw mnie w spokoju! - odkrzyknęłam, odgarniając włosy z twarzy. Nie przejmowałam się, że widział mnie w takim stanie, wtedy to było jakoś bez znaczenia.
- Musimy sobie to wyjaśnić! - powiedział głośno, łapiąc mnie za nadgarstek. Odwróciłam się gwałtownie w jego stronę, patrząc na jego twarz i tą zmartwioną minę.
- Nic nie musimy! Dobrze wiem, że zepsułam tym naszą...
Nie dokończyłam, bo jego usta przywarły do moich. Jego ciepłe dłonie znalazły się na moich policzkach, jeden z jego niesfornych kosmyków łaskotał mnie w czoło, a moje serce waliło niemiłosiernie mocno.
Dopiero gdy Shawn po chwili odsunął się ode mnie, zrozumiałam, co się wydarzyło.
- Już? Będziesz spokojna?
Nie odpowiedziałam od razu, wpatrując się w jego brązowe oczy, które tak kochałam. Chłopak odgarnął moje włosy i założył za ucho, przez co przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
- Dlaczego to zrobiłeś? - spytałam cicho, chcąc po prostu wiedzieć. Nie rozumiałam tego, mieszkał mi w głowie, pozostawiając po sobie mętlik. Nienawidziłam tego. Czułam się bezsilna.
- Wiedziałem od dawna. Znaczy, domyślałem się. Ten zeszyt tylko mnie w tym uświadomił.
- Ale to nie zmienia faktu, że i tak zniszczyłam naszą przyjaźń. Przecież wiem, że... - zaczęłam, jednak Shawn znów mi przerwał. A te dwa słowa przyprawiły mnie prawie o zawał. Kolejny z resztą w ciągu ostatnich kilku minut.
- Kocham cię.
Cofnęłam się nieświadomości do tyłu, czując, jakbym dostała czymś w serce. W sumie nie odbiegało to od prawdy, ale sam fakt, że to padło z jego ust, właśnie w takiej sytuacji.
- Co?
- Kocham cię. - powtórzył, podchodząc do mnie ponownie o krok. Patrzyłam na niego, jak sparaliżowana. - Nie mówiłem tego nigdy głośno i prawdziwie szczerze. Jesteś pierwszą dziewczyną, którą aż tak pokochałem.
- A Camila? - spytałam cicho, doskonale zdając sobie sprawę, że Camila również zarywała do Shawna. W jakiś dziwny sposób.
- To tylko przyjaciółka. Zawsze nią była i już zawsze będzie. - powiedział, zbliżając się do mnie jeszcze bardziej. Patrzyliśmy na siebie nawzajem, a ja czułam, jakby serce obijało się o moje żebra.
- Tak samo myślałam...
- Powinnaś przyjść i mi o tym powiedzieć już dawno. Może wtedy tak bardzo byś nie cierpiała przeze mnie. - stwierdził z lekkim smutkiem, dotykając delikatnie mojego policzka.
- Bo to takie łatwe, jak ci się wydaje. - westchnęłam, odsuwając się od niego nieznacznie. Zaraz usiadłam na krawężniku, opierając głowę na dłoniach. - Od lat jestem w tobie zakochana, ale nigdy nie miałam na tyle odwagi, by ci o tym powiedzieć wprost. - powiedziałam zgodnie z prawdą, dostrzegając, że brunet kuca przede mną, opierając dłoń na moim nagim kolanie. - Myślałam, że to przejdzie, że może spodoba mi się ktoś inny, że może zakocham się w Toby'm lub Torrance'ie, bądź innym facecie. Ale to ciebie zawsze kochałam, niezależnie od sytuacji. - dodałam cicho, unosząc na niego wzrok.
- To może...? - zaczął, wyciągając do mnie dłoń. Chwyciłam za nią, wstając z jego pomocą. Shawn jednak nie puścił mojej dłoni, a splótł nasze palce razem.
- Na pewno tego chcesz? - spytałam, zdając sobie sprawę, że nie mogłam go do niczego zmusić. Fakt, sam przyznał, że mnie kocha, to on powiedział to, jako pierwszy, ale jaką miałam pewność, że mu się nie odwidzi?
- Niczego bardziej w życiu nie pragnąłem.
Ponownie tamtego dnia złapał moje policzki w swoje dłonie i złączył nasze usta w całość. Sama tym razem wplotłam palce w jego włosy, oddając się pieszczocie w całości. W końcu mogłam to zrobić bez wyrzutów.
- Powiemy o tym komuś? - zapytałam w pewnym momencie, nie odsuwając się od jego ciała. Niby mogłam go przytulać nawet, jako przyjaciółka, ale świadomość, że byłam kimś więcej bardziej mi się podobała.
- Oni wszyscy na pewno się tego dowiedzą na dniach. Właśnie wyznaliśmy sobie miłość na ulicy.
- Fakt. - przytaknęłam, zdając sobie sprawę, że paparazzi byli wszędzie, nawet jeśli ich nie widzieliśmy. Z resztą, oboje byliśmy dość sławni, ludzie i tak by się dowiedzieli w jakiś niewyjaśniony sposób. - Chodźmy może już do środka, co?
- Jestem jak najbardziej za. - powiedział, pocałował mnie jeszcze w czoło, po czym złapał za dłoń i ruszył z powrotem do studia.
Mogliśmy tam wejść po raz pierwszy, jako para, a nie jako przyjaciele.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro