💙
Shawn: Odbierz szybko!
Shawn: Mam do ciebie sprawę!
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, zauważając wiadomości od chłopaka. Lubił do mnie pisać, kiedy miał chwilę wolnego, ale te esemesy nie wyglądały, jak zwykle.
Carla: Już, spokojnie, przecież wie nie pali
Carla: Co się stało?
Nie musiałam długo czekać na odpowiedź zwrotną. Shawn wyjątkowo szybko mi odpisał.
Shawn: Za pół godziny w studiu
Shawn: Muszę z tobą poważnie porozmawiać
Carla: Mam się bać?
Shawn: Zobaczymy
~*~
- Hej, Lu. - przywitałam się, włączając głośnomówiący, by lepiej słyszeć dziewczynę. Nie chciałam jechać w ciszy, a że była moją przyjaciółką, to czemu nie zadzwonić do niej?
- No witam panią serdecznie. - powiedziała, a ja mogłabym przysiąc, że uśmiechnęła się przy tym szeroko. - Czy ty właśnie gdzieś jedziesz?
- Shawn kazał mi przyjechać do studia, dlatego właśnie tam jadę. Ma szczęście, że nie ma zbytnio korków na mieście. - odparłam, bo najwyraźniej słyszała cichy warkot silnika, bądź po prostu ruch uliczny. - Nie mam pojęcia, po co w ogóle mam tam przyjechać. Niedługo i tak by wrócił do domu. - dodałam, wzruszając ramionami.
- Może w końcu się opamiętał i chciał cię gdzieś zaprosić na randkę.
- Se jaja robisz. Wątpię, żeby się dowiedział. I żeby w ogóle czuł też coś do mnie. - powiedziałam zgodnie z prawdą, choć stu procentowej pewności nie miałam. Wolałam jednak odrzucić od siebie tamtą myśl, nawet jeśli bardzo chciałam, żeby nasza relacja wyglądała inaczej. - Naprawdę nie wiem, o co mu chodzi i po co jadę do tego studia.
- Zobaczysz na miejscu, kochana. - stwierdziła i prawdopodobnie wtedy dotknęłaby mojego ramienia, ale że znajdowałyśmy się w zupełnie innych krajach, to niestety nie było takiej opcji. - A na razie kończę. Wpadnę do ciebie w weekend, dobra? - dodała po chwili, na co uśmiechnęłam się szeroko. Nie widziałyśmy się już dłuższy czas, a spotkania z nią zawsze były najlepsze.
- Jasna sprawa. - przytaknęłam niemalże od razu, nie widząc innej opcji w tamtej chwili. Była dla mnie jak siostra. - Cześć.
- Hej.
To ona się rozłączyła, a ja ruszyłam dalej, widząc na swojej drodze zielone światło. Jechałam przez znane sobie ulice, nie wiedząc tak naprawdę, po co jadę i co mnie czeka w tym studiu.
- No, Mendes. Żebyś miał dobrą wymówkę.
~*~
- Wreszcie jesteś! - zawołał Shawn, wychodząc na korytarz, którym aktualnie sama szłam. Podszedł do mnie szybko, chowając jedną dłoń za plecami, co było dość dziwne. Nie wnikałam jednak.
- Też cię miło widzieć, Mendes. - odparłam, wywracając oczami. Naprawdę często się tak witał, a ja zawsze wtedy specjalnie używałam jego nazwiska. Bo czemu by nie? - Po co chciałeś, żebym przyjechała? - spytałam, bo to pytanie nurtowało mnie od samego początku. Chciałam się w końcu dowiedzieć, po co się tak tam spieszyłam.
- Szukałem w domu jakiegoś zeszytu, chciałem może coś napisać. Znalazłem to. - powiedział, wyciągając zza pleców zeszyt oprawiony w żółtą okładkę. Mój zeszyt, TEN zeszyt, którego nigdy miał nie zobaczyć. - A później zadzwonił Andrew i kazał mi przyjechać. Przeczytałem to w międzyczasie. - ciągnął dalej, otwierając na pierwszej przypadkowej stronie. Czułam jak mocno biło mi wtedy serce. - To twoje pismo. - dodał, jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie.
- Oddaj to! - zawołałam, chcąc mu wyrwać ten zeszyt, aczkolwiek on specjalnie podniósł rękę do góry, wiedząc, że nie dosięgnę. Cholerny wzrost!
- To prawda, co tam piszesz? - spytał z nieodgadnionym dla mnie wyrazem. Nie byłam wtedy racjonalnie myśleć, żałowałam, że nie schowałam tego przeklętego zeszytu gdzieś głębiej.
- Nie twój interes, Mendes!
- Carla... - odezwał się ponownie, chcąc się do mnie zbliżyć. Czułam, jak do oczu napływają mi łzy i gwałtownie się odsunęłam.
Spojrzałam jeszcze w jego ciemne oczy, wiedząc, że dłużej nie dam rady. Po chwili wręcz biegiem skierowałam się do wyjścia ze studia, nie przejmując się jego nawoływaniami.
- Ej! Zaczekaj!
Pchnęłam drzwi i wyszłam na zewnątrz, wycierając oczy, by mieć lepszą widoczność.
Coś ty zrobiła, idiotko!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro