Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

💙

Shawn: Odbierz szybko!
Shawn: Mam do ciebie sprawę!

Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, zauważając wiadomości od chłopaka. Lubił do mnie pisać, kiedy miał chwilę wolnego, ale te esemesy nie wyglądały, jak zwykle.

Carla: Już, spokojnie, przecież wie nie pali
Carla: Co się stało?

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź zwrotną. Shawn wyjątkowo szybko mi odpisał.

Shawn: Za pół godziny w studiu
Shawn: Muszę z tobą poważnie porozmawiać

Carla: Mam się bać?

Shawn: Zobaczymy

~*~

- Hej, Lu. - przywitałam się, włączając głośnomówiący, by lepiej słyszeć dziewczynę. Nie chciałam jechać w ciszy, a że była moją przyjaciółką, to czemu nie zadzwonić do niej?

- No witam panią serdecznie. - powiedziała, a ja mogłabym przysiąc, że uśmiechnęła się przy tym szeroko. - Czy ty właśnie gdzieś jedziesz?

- Shawn kazał mi przyjechać do studia, dlatego właśnie tam jadę. Ma szczęście, że nie ma zbytnio korków na mieście. - odparłam, bo najwyraźniej słyszała cichy warkot silnika, bądź po prostu ruch uliczny. - Nie mam pojęcia, po co w ogóle mam tam przyjechać. Niedługo i tak by wrócił do domu. - dodałam, wzruszając ramionami.

- Może w końcu się opamiętał i chciał cię gdzieś zaprosić na randkę.

- Se jaja robisz. Wątpię, żeby się dowiedział. I żeby w ogóle czuł też coś do mnie. - powiedziałam zgodnie z prawdą, choć stu procentowej pewności nie miałam. Wolałam jednak odrzucić od siebie tamtą myśl, nawet jeśli bardzo chciałam, żeby nasza relacja wyglądała inaczej. - Naprawdę nie wiem, o co mu chodzi i po co jadę do tego studia.

- Zobaczysz na miejscu, kochana. - stwierdziła i prawdopodobnie wtedy dotknęłaby mojego ramienia, ale że znajdowałyśmy się w zupełnie innych krajach, to niestety nie było takiej opcji. - A na razie kończę. Wpadnę do ciebie w weekend, dobra? - dodała po chwili, na co uśmiechnęłam się szeroko. Nie widziałyśmy się już dłuższy czas, a spotkania z nią zawsze były najlepsze.

- Jasna sprawa. - przytaknęłam niemalże od razu, nie widząc innej opcji w tamtej chwili. Była dla mnie jak siostra. - Cześć.

- Hej.

To ona się rozłączyła, a ja ruszyłam dalej, widząc na swojej drodze zielone światło. Jechałam przez znane sobie ulice, nie wiedząc tak naprawdę, po co jadę i co mnie czeka w tym studiu.

- No, Mendes. Żebyś miał dobrą wymówkę.

~*~

- Wreszcie jesteś! - zawołał Shawn, wychodząc na korytarz, którym aktualnie sama szłam. Podszedł do mnie szybko, chowając jedną dłoń za plecami, co było dość dziwne. Nie wnikałam jednak.

- Też cię miło widzieć, Mendes. - odparłam, wywracając oczami. Naprawdę często się tak witał, a ja zawsze wtedy specjalnie używałam jego nazwiska. Bo czemu by nie? - Po co chciałeś, żebym przyjechała? - spytałam, bo to pytanie nurtowało mnie od samego początku. Chciałam się w końcu dowiedzieć, po co się tak tam spieszyłam.

- Szukałem w domu jakiegoś zeszytu, chciałem może coś napisać. Znalazłem to. - powiedział, wyciągając zza pleców zeszyt oprawiony w żółtą okładkę. Mój zeszyt, TEN zeszyt, którego nigdy miał nie zobaczyć. - A później zadzwonił Andrew i kazał mi przyjechać. Przeczytałem to w międzyczasie. - ciągnął dalej, otwierając na pierwszej przypadkowej stronie. Czułam jak mocno biło mi wtedy serce. - To twoje pismo. - dodał, jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie.

- Oddaj to! - zawołałam, chcąc mu wyrwać ten zeszyt, aczkolwiek on specjalnie podniósł rękę do góry, wiedząc, że nie dosięgnę. Cholerny wzrost!

- To prawda, co tam piszesz? - spytał z nieodgadnionym dla mnie wyrazem. Nie byłam wtedy racjonalnie myśleć, żałowałam, że nie schowałam tego przeklętego zeszytu gdzieś głębiej.

- Nie twój interes, Mendes!

- Carla... - odezwał się ponownie, chcąc się do mnie zbliżyć. Czułam, jak do oczu napływają mi łzy i gwałtownie się odsunęłam.

Spojrzałam jeszcze w jego ciemne oczy, wiedząc, że dłużej nie dam rady. Po chwili wręcz biegiem skierowałam się do wyjścia ze studia, nie przejmując się jego nawoływaniami.

- Ej! Zaczekaj!

Pchnęłam drzwi i wyszłam na zewnątrz, wycierając oczy, by mieć lepszą widoczność.

Coś ty zrobiła, idiotko!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro