Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

💙

- Carla? - odezwał się Shawn, kiedy niemalże zahipnotyzowana skierowałam się w stronę plaży, na którą specjalnie przyjechaliśmy w wolny dzień. - Ej! Poczekaj!

Nie zatrzymałam się, aczkolwiek chłopak i tak zdążył mnie dogonić. Cholerne długie nogi! Ściągnęłam buty gdzieś po drodze i bosymi stopami weszłam na ciepły piasek, który zaczął sypać mi się między palcami.

- Uwielbiałam tu przychodzić. To miejsce... Zawsze dobrze mi się kojarzyło. - powiedziałam, stając przy brzegu. Praktycznie wychowałam się na plaży, o czym Shawn doskonale zdawał sobie sprawę. - Tak samo, jak teraz. - dodałam, zaciągając się świeżym i zupełnie innym powietrzem, niż ten, którym oddychało się w mieście. Taki lubiłam o wiele bardziej. - Szum wody, fale podmywające nogi, ciepły piasek pod stopami. Mogłabym tu mieszkać.

- Może kiedyś się to spełni. - stwierdził, odstawiając wszystkie nasze rzeczy kawałek dalej na piasku. Przed tym oczywiście rozłożył koc, na którym prędko usiedliśmy.

- O ile mój przyszły facet będzie lubił takie klimaty.

Albo ty w końcu mnie zauważysz.

- Zawsze możesz go zmusić. - powiedział, jak gdyby nigdy nic, wzruszając ramionami. Spojrzałam na niego nieco zdziwiona, ale zaraz parsknęłam cicho śmiechem. - Albo zamieszkać tu sama. Bądź ze mną. - dodał, szturchając mnie lekko w ramię. Jego piękny uśmiech sprawiał, że sama się uśmiechnęłam.

- Zgodziłbyś się w ogóle? - spytałam cicho, w nadziei, że odpowiedź będzie twierdząca. Marzyłam, by mieszkać nieopodal jakiejkolwiek wody. Moi dziadkowie przecież sami mieszkali w takim miejscu.

- Z tobą zawsze.

Gdybym wtedy stała, z całą pewnością dawno bym już upadła. Spojrzałam na chłopaka z uśmiechem i szybko bijącym sercem, po czym oparłam głowę na jego ramieniu, wpatrując się w spokojne tamtego dnia fale.

- Mam ochotę popływać. - odezwałam się nagle, podnosząc się na równe nogi. Nie byliśmy tam przecież bez powodu, a ja nie zamierzałam się tylko opalać.

- Możesz śmiało iść. Ja posiedzę na plaży i popatrzę. - powiedział, ściągając swoją koszulkę i układając się chwilę później na plecach. Uniosłam brew do góry, rozbierając się do samego stroju kąpielowego, który miałam na sobie.

- Luzer! - zawołałam, rzucając w niego koszulką. Chłopak uniósł się, nieco zdezorientowany nagłym atakiem. - Powiedz, że nie chce ci się moczyć, a później suszyć, a nie wymyślasz jakieś wymówki.

- Utopię cię w tej wodzie, jeśli tak bardzo chcesz.

~*~

Pływałam już od kilkunastu minut, trochę się tam nudząc. Gdyby były jeszcze fale, to byłoby lepiej, ale tamtego dnia było nad wyraz spokojnie. No i w dodatku nie było też zbytnio ludzi.

- Ej! Shawn! Patrz na to! - zawołałam, chcąc mu coś bardzo pokazać. Był blisko, więc komunikacja z nim była ulepszona.

- Nie utop się! - odkrzyknął, jednak ja już nie przejmowałam się jego słowami. Uśmiechnęłam się jedynie, pomachałam mu, a później zanurzyłam się pod wodę.

Siedziała tam dobre kilka minut - bynajmniej tak to odczuwałam. Spojrzałam w górę, zdając sobie sprawę, że coraz bardziej mi słabo. Otworzyłam usta, a całe powietrze z mojego ciała wyleciało bąbelkami do góry. Ale ja nawet mimo to wciąż pozostawałam w tej wodzie.

- O mój boże! - usłyszałam, gdzieś nieopodal, jednak głos był naprawdę stłumiony. Zamknęłam oczy, powieki stały się strasznie ciężkie. I nagle poczułam czyjeś ramiona oplatające moje ciało, a chwilę później zaciągnęłam się powietrzem, kaszląc. - Nic ci nie jest? Żyjesz? - spytał Shawn, odgarniając włosy z mojej twarzy. Oparłam głowę na jego ramieniu, dając się mi nieść z powrotem na plażę. - Coś ty zrobiła, dziewczyno?! Do zawału chcesz mnie doprowadzić?

Nie odpowiedziałam mu od razu, więc chłopak odstawił mnie na koc, a sam usiadł tuż obok, nieustannie na mnie patrząc. Po raz pierwszy wtedy poczułam wyrzuty sumienia, że go tak nastraszyłam. Nie chciałam źle.

- Muchísimas gracias. - mruknęłam, kiedy okrył mnie ręcznikiem. Był zły, widziałam to, ale nawet mimo tego się o mnie troszczył, co naprawdę ceniłam.

- Dobrze wiesz, że nie do końca ogarniam hiszpański. - mruknął, z czego naprawdę zdawałam sobie sprawę. Ale to nie powstrzymało mnie przed ponownym użyciem hiszpańskiego.

- Y por eso hablo este idioma.

- Przestań. - powiedział z pretensją, na co tylko się zaśmiałam. Lubiłam go denerwować przy każdej możliwej okazji. - Co powiedziałaś?

- Dzięki wielkie. A później: i dlatego mówię w tym języku. - wytłumaczyłam, odwracając się do niego przodem. Czułam, jak włosy kleiły się do moich pleców, co za wszelką cenę starałam się ignorować.

- A mówiłem, żebyś się nie utopiła. Ale ty i tak swoje. - oznajmił, krzyżując ręce na piersi. Jego oczy jednak świeciły lekko, co uwielbiałam. Ten błysk od zawsze był zarezerwowany tylko dla mnie.

- Dzięki za dobre rady, Mendes. Ale chyba nie skorzystam. - powiedziałam, klepiąc go po piersi. Widziałam jego oburzoną minę, z czego śmiałam się wewnętrznie, opierając głowę na jego ramieniu. Ponownie tamtego dnia.

- Powinnaś mi dziękować za uratowanie życia, Hernandez.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro