🌺
Twarz miałam schowaną w poduszce, a kołdra zakrywała mnie aż po brodę. Łóżko było wielkie, że zmieściłyby się ze trzy osoby - Shawn naprawdę zaszalał, kupując mi je. Sam miał o wiele mniejsze, ale zdawał się tym nie przejmować.
Tą przyjemną ciszę przerwał jednak dźwięk przychodzącego połączenia. Zakryłam twarz rękoma, ale sygnał nadal szedł. W końcu jednak zrobiła się cisza, lecz nie na długo.
- Kur...
Zerwałam się z łóżka i podeszłam do szafki, na której leżał mój telefon. Od razu zauważyłam na wyświetlaczu numer, nazwisko i zdjęcie menadżera Shawna - Andrew. Wiedziałam, że miał mój numer, wszyscy się nim wymieniliśmy.
- Cześć, Carla. Nie wiesz, co się dzieje z Shawnem? Dzwonię do niego od pół godziny, a nie odbiera. - powiedział na przywitanie mężczyzna, kiedy ledwo przyłożyłam telefon do ucha.
- Dobry, Andrew. - przywitałam się, ziewając potężnie. - Kąpał się, a jakieś dziesięć minut temu poszedł do sklepu, bo mamy lekkie pustki w lodówce. A telefon mu się rozładował, pewnie go nie brał ze sobą, bo się ładuje, znając życie. - powiedziałam w ramach wyjaśnienia, przecierając twarz wolną ręką. Mimo że nie spałam od kilku minut, nie byłam jeszcze w pełni rozbudzona. - A co się stało?
- Potrzebny mi jest w studiu. - odparł Andrew od razu, nie owijając nawet w bawełnę. Miał swoją robotę do wykonania i naprawdę dobrze to robił. - Przekaż mu, jak wróci, żeby szybko przyjechał.
- Nie ma sprawy. Powinien niedługo być z powrotem.
- Dzięki wielkie.
Czułam, że się uśmiechnął. Jeśli nie mógł się dodzwonić do Shawna, to dzwonił do mnie - kiedyś stwierdził, że powinnam robić za jego sekretarkę, bo zawsze wiedziałam, gdzie był i co robił. Trudno było nie wiedzieć, kiedy się z nim mieszkało od kilku lat i znało, praktycznie, od dzieciaka.
- Aa, zanim skończymy. - odezwał się ponownie mężczyzna, jakby coś sobie przypominając.
- Co jest? - spytałam,ciekawa, co takiego miał mi jeszcze do powiedzenia. Zazwyczaj Andrew nie gadał ze mną za długo, ale to tylko ze względu na brak czasu i ogarnianie wszystkiego do perfekcji.
- Menadżer Taylor dzwonił. Podobno miałaś dla niej jakiś obraz.
- Aa, tak, tak. Już jest skończony, podam go Shawnowi, jak będzie do was jechał. - powiedziałam, odruchowo spoglądając na stojący w kącie, dobrze zapakowany, obraz, który specjalnie malowałam dla Taylor.
- Kazał, żebyś też była. - powiadomił mężczyzna, a ja uniosłam brew, czego jednak nie był w stanie zobaczyć. Zaraz przetarłam twarz ręką ponownie, wiedząc, że to był koniec mojego wolnego dnia.
A miałam se odpocząć.
- Dobra, będę, jeśli tak bardzo chce. - odpowiedziałam w końcu. Wolałam się nie sprzeciwiać, wiedziałam, że jeśli coś byłoby źle, to poszłoby na Shawna, bo to on byłby wtedy odpowiedzialny za dowiezienie. A wolałabym tego uniknąć. - Ale teraz naprawdę będę już kończyć, Andrew. Muszę się jeszcze ogarnąć ze wszystkim.
- Widzimy się później, Carla. - powiedział jedynie, po czym bez ostrzeżenia się rozłączył.
Prędko wróciłam na swoje łóżko i opadłam na nie plecami, wzdychając głośno.
- A mogłam se jeszcze spać. Dzięki, Gertler.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro