Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🌺

Twarz miałam schowaną w poduszce, a kołdra zakrywała mnie aż po brodę. Łóżko było wielkie, że zmieściłyby się ze trzy osoby - Shawn naprawdę zaszalał, kupując mi je. Sam miał o wiele mniejsze, ale zdawał się tym nie przejmować.

Tą przyjemną ciszę przerwał jednak dźwięk przychodzącego połączenia. Zakryłam twarz rękoma, ale sygnał nadal szedł. W końcu jednak zrobiła się cisza, lecz nie na długo.

- Kur...

Zerwałam się z łóżka i podeszłam do szafki, na której leżał mój telefon. Od razu zauważyłam na wyświetlaczu numer, nazwisko i zdjęcie menadżera Shawna - Andrew. Wiedziałam, że miał mój numer, wszyscy się nim wymieniliśmy.

- Cześć, Carla. Nie wiesz, co się dzieje z Shawnem? Dzwonię do niego od pół godziny, a nie odbiera. - powiedział na przywitanie mężczyzna, kiedy ledwo przyłożyłam telefon do ucha.

- Dobry, Andrew. - przywitałam się, ziewając potężnie. - Kąpał się, a jakieś dziesięć minut temu poszedł do sklepu, bo mamy lekkie pustki w lodówce. A telefon mu się rozładował, pewnie go nie brał ze sobą, bo się ładuje, znając życie. - powiedziałam w ramach wyjaśnienia, przecierając twarz wolną ręką. Mimo że nie spałam od kilku minut, nie byłam jeszcze w pełni rozbudzona. - A co się stało?

- Potrzebny mi jest w studiu. - odparł Andrew od razu, nie owijając nawet w bawełnę. Miał swoją robotę do wykonania i naprawdę dobrze to robił. - Przekaż mu, jak wróci, żeby szybko przyjechał.

- Nie ma sprawy. Powinien niedługo być z powrotem.

- Dzięki wielkie.

Czułam, że się uśmiechnął. Jeśli nie mógł się dodzwonić do Shawna, to dzwonił do mnie - kiedyś stwierdził, że powinnam robić za jego sekretarkę, bo zawsze wiedziałam, gdzie był i co robił. Trudno było nie wiedzieć, kiedy się z nim mieszkało od kilku lat i znało, praktycznie, od dzieciaka.

- Aa, zanim skończymy. - odezwał się ponownie mężczyzna, jakby coś sobie przypominając.

- Co jest? - spytałam,ciekawa, co takiego miał mi jeszcze do powiedzenia. Zazwyczaj Andrew nie gadał ze mną za długo, ale to tylko ze względu na brak czasu i ogarnianie wszystkiego do perfekcji.

- Menadżer Taylor dzwonił. Podobno miałaś dla niej jakiś obraz.

- Aa, tak, tak. Już jest skończony, podam go Shawnowi, jak będzie do was jechał. - powiedziałam, odruchowo spoglądając na stojący w kącie, dobrze zapakowany, obraz, który specjalnie malowałam dla Taylor.

- Kazał, żebyś też była. - powiadomił mężczyzna, a ja uniosłam brew, czego jednak nie był w stanie zobaczyć. Zaraz przetarłam twarz ręką ponownie, wiedząc, że to był koniec mojego wolnego dnia.

A miałam se odpocząć.

- Dobra, będę, jeśli tak bardzo chce. - odpowiedziałam w końcu. Wolałam się nie sprzeciwiać, wiedziałam, że jeśli coś byłoby źle, to poszłoby na Shawna, bo to on byłby wtedy odpowiedzialny za dowiezienie. A wolałabym tego uniknąć. - Ale teraz naprawdę będę już kończyć, Andrew. Muszę się jeszcze ogarnąć ze wszystkim.

- Widzimy się później, Carla. - powiedział jedynie, po czym bez ostrzeżenia się rozłączył.

Prędko wróciłam na swoje łóżko i opadłam na nie plecami, wzdychając głośno.

- A mogłam se jeszcze spać. Dzięki, Gertler.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro