Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

💙

- Kiedy ostatni raz robiliśmy nocowanie? Tylko we dwójkę? - zagadnął Shawn, stając w progu drzwi do mojego pokoju. Zerknęłam na niego, składając jedną z bluzek, którą aktualnie prasowałam.

- Teoretycznie codziennie. Mieszkamy razem, gdyby nie patrzeć. - odparłam zgodnie z prawdą, odkładając ładnie złożoną koszulkę na łóżko. Od razu też wzięłam kolejną rzecz, którą okazały się spodnie. - Ale tak ogólnie, to już dawno. Nie pamiętam, kiedy dokładnie.

- To może dzisiaj drobiny sobie taki dzień, co? Nie daj się prosić. - powiedział, podchodząc do mnie bliżej. Stanął tuż przede mną i zrobił minę szczeniaka. A ja nigdy nie potrafiłam się temu oprzeć.

- Idiota. - mruknęłam, śmiejąc się cicho. - Masz w ogóle potrzebne rzeczy, żeby to nocowanie robić? I nie chodzi mi tu o koce i poduszki, bo tych mamy pod dostatkiem.

- A tu cię mam, droga Carlo. - odparł, dotykając mnie w nos. Było to przyjemne, a mimo to dotknęłam się za niego, odruchowo.

- Taa? - spytałam, unosząc brew do góry. Jakoś nie chciało mi się w to wierzyć, a jednak po nim mogłam się spodziewać wszystkiego. Dosłownie wszystkiego. - To mnie oświeć, drogi Shawnie. - dodałam z delikatnym uśmiechem, zaprzestając swoich czynności, by spojrzeć w jego brązowe tęczówki, które zawsze mnie rozbrajały.

- Wiedziałem, że się zgodzisz, bo czemu miałabyś nie, i załatwiłem dla nas jakieś przekąski. A jak się skończą, to zawsze można do sklepu pójść albo zamówić coś do domu.

- Przemyślane, rzeczywiście. - stwierdziłam, kiwając głową z uznaniem. Naprawdę się postarał, nie miałam podstaw, by mu nie wierzyć, szczególnie że nigdy mnie nie okłamał. - Dobra, ja kończę tu prasować, zadzwonię jeszcze do rodziców i możemy się zabrać za szykowanie wszystkiego.

- Jesteś kochana.

Brunet podszedł do mnie od tyłu i przytulił do swojej piersi. Poczułam przyjemne ciepło, które dawało jego ciało i mimowolnie się uśmiechnęłam. Kochałam, gdy mnie tak przytulał.

- Wiem. - odparłam, odrzucając swoje ciemne włosy na plecy, kiedy już się ode mnie odsunął. - Idź już rób, co tam chcesz. I mi nie przeszkadzaj. - dodałam, ponownie wracając do prasowania. Chciałam mieć to już za sobą.

- Uwielbiam cię, dziewczyno.

Cmoknąl jeszcze do mnie w powietrzu i wyszedł z mojego pokoju. Uśmiech prędko zniknął z mojej twarzy, a z ust wydobyło się westchnienie. To niby było zwykłe słowo - dziewczyno - a jednak mnie raniło.

- Gdybym tylko była tą dziewczyną. A nie tylko przyjaciółką. - wyszeptałam cicho, przymykając na moment oczy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro