💛
Drogi pamiętniczku,
Zacznijmy może od początku...
Pamiętam, jakby to było wczoraj - siedziałam sobie spokojnie w szkolnej ławce, było już po dzwonku, niektórzy wciąż się schodzili. Rysowałam coś ( akurat mieliśmy mieć plastykę ), gdy ktoś podszedł do mojej ławki. Wystraszyłam się, kartka i ołówek spadły na ziemię...
A później usłyszałam jego cichy śmiech - uroczy i nie szyderczy śmiech.
Spytał, czy może się dosiąść - zaraz po tym jak podniósł mój ołówek - a ja bez zastanowienia pokiwałam głową. Nie byłam w stanie się wtedy odezwać, coś mnie sparaliżowało, sama nie wiem co dokładnie.
Nie odezwał się do mnie słowem przez całą lekcję, ale kiedy wychodziliśmy z klasy, nachylił się ukradkiem w moją kochana i powiedział, że ładnie rysuję. Spaliłam buraka, co prędko ukryłam pod wachlarzem ciemnych włosów. Bogu niech będą dzięki, że mama nie pozwoliła mi ich obciąć.
Widywałam go później na przerwach, no i oczywiście na lekcjach, bo byliśmy w tej samej klasie. Shawn, bo właśnie tak miał na imię, już do końca roku szkolnego siedział ze mną w ławce na plastyce. A ja nie zamierzałam protestować.
Carla Marika Hernandez
PS. Nie mam pojęcia, dlaczego się podpisuję, ale nie wygląda to wcale tak źle.
Mam nadzieję.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro