Rozdział 25
Z każdym kolejnym dniem, moje życie zaczynało nabierać kolorów.
Zaczynałam czuć się coraz swobodniej w obecności Gabriele'a, bo on naprawdę pokazywał mi, że nie powinnam zamykać się na innych ludzi, bojac się, że potraktują mnie jak ci, którzy umieli jedynie dodawać mi bólu.
Trzymając jego dłoń, przytulając go, a całując, czułam, że to jest właśnie to, na co zawsze czekałam. Że wreszcie nadszedł czas wyrównania wszystkich rachunków i los za jego postacią wynagradzał mi każde cierpienie, każdą łzę, która wypalała bliznę na mojej duszy.
Miałam wrażenie, że z nim przeżyłabym wszystko. Był dla mnie ogromnym wsparciem. Czasami... naprawdę nie mogłam uwierzyć w to, jak wielkim wykazywał się zrozumieniem i cierpliwością.
Na przykład wtedy, gdy dostałam... czegoś w rodzaju ataku histerii, kiedy niechcący zmywajac naczynia stłukłam szklankę.
Choć wiedziałam, że tu nie było rodziców, którzy zawsze w takich sytuacjach, wylewali na mnie wiadro jadu, podciągając to zdarzenie do celowej szkody, braku szacunku i innych absyrdów; a też nikt nie miał do mnie z tego powodu żadnych wyrzutów, wręcz wykazali się troską oraz chcieli pomóc... to jakoś automatycznie zachciało mi się płakać.
Nie potrafiłam znieść swojej nieudolności, niezdarności... i pewnie miało to związek z dawnymi dziejami, gdy za takie sytuacje potrafiłam ostro oberwać.
Teraz było mi wstyd przez taką... głupią, dziecinną reakcję, ale Gabriele nie dość, że pomógł mi posprzątać, pomógł również zapanować nad tym niekontrolowanym przypływem rozczarowania sobą i strachem przed konsekwencjami, których... wcale nie było.
Podziwiałam go, że miał siłę, aby zajmować się tak... beznadziejną, zepsutą osobą... która ze stłuczonej szklanki robiła tragedię.
Oczywiście wbrew protestom Gabriele'a, musiałam stanąć na swoim i odkupić tę szklankę.
Ale chyba przez to... zaczynałam kochać go jeszcze bardziej... do tego stopnia, że przestałam móc wyobrazić sobie życie bez niego. Życie, w którym miałabym go nie zobaczyć, i w którym w kryzysowej sytuacji, nie mogłabym się do niego przytulić z całej siły.
Kolejnego poranka, spodziewałam się, że Gabriele pojechał załatwiać jakieś swoje sprawy, ale ku mojemu zdziwieniu, mój chłopak krzątał się po kuchni, żartując z Emi oraz Luką, a także Cristiano którzy również robili sobie śniadanie.
- Kora! - zawołała entuzjastycznie Emi, na co przywitałam się z uśmiechem, od razu przyklejając się do Gabriele'a, który kręcił się przy kuchence.
- Cześć, Bella - mruknął z uśmiechem, składając delikatny pocałunek na moim czole.
Tymi drobnymi gestami, zaczynał mnie doprowadzać do szału. To właśnie przez ni zaczynałam coraz intensywniej myśleć, jakby to było, gdybyśmy zaczęli spać w jednym łożku, a ja mogłabym tulić się do niego całą noc.
- Co robisz?
- Grzanki z jajkiem. Chcesz?
- Yhym - mruknęłam w odpowiedzi i kątem oka zobaczyłam jak zwykle uradowaną Emi.
Ona wciąż nie przestawała się szczycić i cieszyć, gdy widziała nas razem. W końcu przestało mi to przeszkadzać, bo spotkanie Gabriele'a było jedną z najlepszych rzeczy jaka mnie kiedykolwiek spotkała.
- Masz wolne prawda? Wracasz do pracy dopiero w poniedziałek? - zapytał nagle, spoglądając na moją twarz.
- Yhym. - Przytaknęłam, na co uśmiechnął się uroczo, aczkolwiek z nutką zadziorności. - Co wymyśliłeś? - Nie wytrzymałam.
- Jedziecie z nami do Aquarius Club and Longue. Ma tam być niezła imprezka. Mamy wejściówki, a szkoda, żeby się zmarnowały skoro Monika z chłopakiem nie może.
Trochę zdziwił mnie ten pomysł, bo raczej oboje nie przepadaliśmy za tego typu atrakcjami, ale z drugiej strony... Ostatnim razem podczas imprezy na plaży, naprawdę dobrze się bawiłam. Przynajmniej dopóki nie wpadł na mnie pijany mężczyzna.
***
Był późny wieczór, kiedy wystrojona w koronkową, czarną sukienkę, zeszłam na dół, gdzie czekał już Gabriele oraz Luka. Oni ubrani byli dość podobnie. W ciemne jeansy oraz koszule. Gabriele w granatową, natomiast w bordową. Obaj wyglądali przystojnie i w zasadzie jedyne co mnie niepokoiło to to, że nie opędzą się od innych kobiet. Zwłaszcza jeśli te zorientują się, że nie byli Polakami, bo to dodawało mu egzotyki, a Włosi... raczej uchodzil za romantyków, więc nie było szans, że chętnych zabraknie.
Po spojrzeniu mojego chłopaka, widziałam, że kreacja bardzo mu się spodobała. Z tym większym uśmiechem na twarzy, podeszłam do niego i dałam mu buziaka, po czym stanęłam obok niego, ale wciąż czyłam jego spojrzenie na sobie, więc wróciłam wzrokiem do jego twarzy.
W tych niezwykłych oczach błyszczało pożądanie oraz coś, co nazwałabym miłością. Zrobiło mi się gorąco, a oddech stał się płytki, co tylko wezbrało na sile, kiedy nachylił się, pocałował skórę za uchem i oznajmił, że jestem piękna.
Znów czułam się niezwykle i nie potrafiłam przestać się uśmiechać.
Oczywiście wrobili Gabriele'a w kierowania, ale plus był taki, że mieliśmy zostać na noc w hotelu, więc będzie mógł również trochę się zabawić i napić alkoholu.
Przy wejściu oczywiście już stała kolejka, ale na szczęście bramkarze dość szybko sprężali się ze sprawdzaniem wejściówek, więc nim się obejrzałam byliśmy już w środku.
I o ile na Gabriele'u, Luce ani Emi, to miejsce nie robiła przesadnego wrażenia, tak ja rozglądałam się dookoła, jakbym była w muzeum.
W końcu dopiero od niedawna zaczęłam chodzić na jakieś imprezy i to w zasadzie tylko ze względu na Emi.
Centralną część ogromnego pomieszczenia zajmował parkiet, przy ścianach stały loże, składające się z kanap o jasnym obiciu oraz stolików kawowych. Dalej znajdowały się ogromne schody, prowadzące na górne piętro, które przypominały wewnętrzny balkon.
Jak zwykle czułam się nieswojo w towarzystwie tak dużej ilości osób, ale moja ręka spleciona z ręką Gabriele'a jakoś dodawała mi otuchy. W końcu nie byłam już sama i zawsze mogłam na niego liczyć. Rozumiał mnie jak mało kto.
Ledwie usiedliśmy, a już zaraz Luka stanął nad nami, pytając na jaki drink mamy ochotę.
- Sex on the beach! - Zawołała entuzjastycznie Emi.
- To może potem, skarbie. Dopiero przyszliśmy - Uśmiechnął się figlarnie, na co Emi wywróciła oczami.
- A wy? - Wskazał na mnie i Gabriele'a.
- Whisky z lodem - rzucił, po czym przeniósł wzrok na mnie.
- Ja nie chcę.
- Rozluźnij się trochę! - Jęknęła Emi. - Weź jej jakąś pinacoladę, albo najlepiej to samo co mi! Nie pożałujesz. - Puściła do mnie oczko.
- Jak coś wypijesz raz na jakiś czas, to nic ci się nie stanie - mruknął Gabriele, muskając ustami skórę na moim policzku, po czym oznajmił, że pójdzie z Luką, aby mu pomóc przynieść wszystko za jednym razem.
I choć nie podobało mi się, że również chciał, żebym piła, zdecydowałam, że w sumie co mi szkodziło. W końcu nikt raczej nie będzie mnie zmuszał, żebym wypiła całego na raz.
Kiedy drinki trafiły w nasze ręce, Emi i Luka wypili je niemal od razu do zera, a potem poszli na parkiet.
Tymczasem ja z Gabriele'm niespiesznie sączyliśmy zamówiony alkohol, patrząc jak reszta się bawiła.
Dopiero po pewnym czasie, gdy zapewnił mnie, że każdy zajmuje się sobą, bawi się i nie będą obchodzić ich moje ruch, dałam się wyciągnąć do tańca.
Wydawało mi się to strasznie krępujące, zwłaszcza, że większość kobiet kręciło uwodzicielsko biodrami, jakby wcale nie tańczyły, tylko wykonywały jakiś taniec godowy, który miał zwabić dorodnych samców.
Z kolejną dawką alkoholu, zaczęłam rozluźniać się coraz bardziej, a tańczenie, mając na sobie dzikie spojrzenie Gabriele'a przestawało działać na mnie zawstydzająco.
Tańczyliśmy nie zważając na innych, a im dłużej to trwało, tym bardziej moje libido szalało, przez galopujące myśli.
W głowie w kółko powtarzała mi się kolejna taśma, zapamiętana z jakiegoś pseudoromantycznego filmu, w którym główna bohaterka, będąc w klubie poznawała przystojnego bruneta, który najpierw przyszpilił ją do ściany w korytarzu prowadzącym do toalet, czym rozpalił jej zmysły do granic możliwości, aby ostatecznie pojechać z nią do domu i...
Nie wiedziałam, dlaczego coraz częściej myślałam o tej intymnej strefie i jeszcze większy wstyd ogarniał mnie, gdy coraz częściej przyłapywałam się na myśleniu, jakby to było, gdybyśmy... to zrobili.
- Myślisz, że jesteś u siebie?! - Ktoś odepchnął mnie gwałtownie od Gabriele'a, a następnie chwycił go za koszulę i zaczął szarpać.
Bicie mojego serca natychmiast przyspieszyło. Bałam się, w dodatku nie wiedziałam o co chodziło, przypakowanemu, blondynowi w białej koszuli, która ledwo skrywała jego muskulaturę, grożąc w każdej chwili rozerwaniem się.
- Zabieraj łapy - warknął pod nosem z nadludzkim spokojem Gabriele i zabrał swoje ręce z rąk olbrzyma, dostrzegając chyba, że w ich kierunku zmierzała ochrona.
- Zatłukę cię jak psa! - odparł, a następnie pchnął go dość mocno, ale Gabriele zrobił jedynie mały krok w tył i prowokacyjnie otrzepał koszulę, gdy ochrona zajęła się już delikwentem.
Stałam totalnie zszokowana, czekając na jakieś wyjaśnienia, bo najwyraźniej się znali, ale Gabriele, chyba zamierzał udawać, że nic się nie stało.
- Wszystko okej? Może chcesz odpocząć?
- Kto to był?
- Nikt. Naprawdę nie myśl o tym.
- On ci groził! - Nie ustępowałam, bo to co się stało było cholernie dziwne.
Gabriele westchnął.
- Naprawdę nie wiem kto to. Zaczepiał nas już pod barem. Najwyraźniej jest wstawiony i przeszkadza mu to, że Włosi bawią się z ślicznymi Polkami - oznajmił z zadziornym uśmiechem, kładąc dłonie na moich biodrach, wprawiając mnie znów w rytm muzyki.
Jedno musiałam mu przyznać. Potrafił być niezłym czarusiem.
***
Choć wiedziałam, że Gabriele mógłby się jeszcze długo bawić wraz z Emi i Luką, ja już kompletnie padałam z nóg oraz myślałam tylko o tym, aby się położyć.
Było mi trochę z tym głupio, ponieważ wydawało mi się, że Gabriele z chęcią potańczyłby jeszcze trochę, ale nie zamierzał zostawić mnie samej.
Weszliśmy do pokoju i pierwszą rzeczą, na którą zwróciłam uwagę było łoże małżeńskie.
I choć bałam się się spania w jednym łóżku z Gabrielem, a raczej tego, do czego może to doprowadzić, zdecydowałam zdławić w sobie informowanie go, że nie będę spała z nim w jednym łóżku.
Gabriele mnie rozumiał, ale bałam się, że tego nie zdołałby. Strach, że uzna iż mu nie ufam lub po prostu boję się, że zrobi coś nieodpowiedniego, sprawi, że go stracę. A w końcu to miało być jedynie spanie w jednym łóżku.
- Jeśli chcesz, położę się na podłodze - rzucił, czym kompletnie... mnie zaskoczył.
Jakby po prostu czytał mi w myślach. Nawet nie musiałam nic mówić. Zauważył od razu, że pojedyncze łóżko wzbydzało mój niepokój.
- Daj spokój. - Chciałam pokazać, że mu ufam, zwłaszcza po tym, co zaproponował. Z resztą, powinien się wysypiać, a podłoga nie należała do najlepszych miejsc do spania.
- Kora. - Złapał moje dłonie. - Ja to rozumiem i nie musisz się bać, jeśli tego nie chcesz. To nic złego i szanuję twoje zasady - zapewnił, a przez to uzyskał zupełnie odwrotny skutek, bo tym bardziej obstałam na swoim, że zgadzam się, żebyśmy poszli spać razem.
Kiedy już przyszło co do czego, miałam trochę obaw, ale z drugiej strony byłam też tym podekscytowana. O tym również często myślałam i marzyłam jak to by było zasnąć wtuloną w swojego chłopaka, a potem obudzić się przy nim niczym w jakimś romantycznym filmie.
Zdławiłam też w sobie myśl, że nie powiniśmy spać w jednym łóżku. W końcu mieliśmy tylko pójść spać, a nie uprawiać seks. Spanie w jednym łóżku to przecież nic złego.
Przysunęłam się do Gabriele'a, który leżał na drugim końcu łóżka i niepewnie wtuliłam się w jego rękę, na co spojrzał na mnie z uśmiechem, po czym złożył pocałunek na moim czole.
- Jesteś rozczulająco słodka. Gasimy światło?
- Yhym - przytaknęłam, po czym zaraz ogarnęła nas ciemność, a ja zamknęłam oczy, wsłuchując się w spokojny oddech mojego ideału.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro