Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24

Wolałam nie myśleć o tym, co musiał sądzić o mnie Gabriele po tych wyznaniach, ale sądząc po tym, że nie uciekł z krzykiem, ani nie pozwolił mi samej wrócić do domu... nie było tak źle.

Wewnętrznie czułam, że muszę wyznać mu prawdę, że jeżeli nie chcę żyć w kłamstwie i ranić nas w tym związku, to Gabriele musi wiedzieć jaki bagaż nosiłam każdego dnia na plecach oraz z czym będzie musiał się liczyć.

Chciałam zmienić swoje myślenie, a on był gotowy mi pomóc. Wykazał się zrozumieniem, które kompletnie mnie zdziwiło.

To jego opanowanie, upór... działały kojąco. Do cholery zależało mu... zależało mu na beznadziejnej Kornelii, która przyznała się, że boi się być skrzywdzona.

Poniekąd otworzyłam się przed nim bardziej niż chciałam, ale ani trochę tego nie żałowałam. Strach, że mnie wyśmieje, czy zwyzyea minął, a ciepło rosnące w sercy sprawiało, że w myślach wciąż powtarzałam błagania, żeby ta bajka się nie skończyła, a on nie wypuścił mnie z ramion.

Straciłam poczucie czasu. Wtulałam głowę w jego silne ramiona i byłam gotowa tkwić w nich całą noc, ale kiedy tylko trochę się odsunął, szybko zjawiło się rozczarowanie, że tak szybko to kończył.

- Pokażę ci, że na świecie nie ma jedynie mężczyzn, którzy chcą cię skrzywdzić, ale tak jak wspomniałem, wymaga to twojej dobrej woli. Jeśli będziesz skupiała się jedynie na złu, które cię spotkało, zamkniesz się na szczęście, jakie mogę ci dać. Zacznijmy może od czegoś drobnego, a mianowicie, że moim celem nigdy nie jest twoja krzywda. Miej to zawsze na uwadze, okej?

- Okej. - Przytaknęłam ochoczo.

- Świetnie. - Uśmiechnął się uroczo, po czym otarł moje policzki z łez, a następnie wróciliśmy do patrzenia w niebo, nadal tuląc się do siebie.

***
Następnego dnia, z racji, że Gabriele znów pojechał do pracy, zdecydowałam się zrobić mu kulinarną niespodziankę. Z samego rana poszłam do sklepu, by przed południem już babrać się w cieście oraz farszu do kilku rodzajów pierogów. Z racji, że nie wiedziałam, jakie mogłyby mu posmakować zdecydowałam się na kilka najpopularniejszych wariantów, a mianowicie: z kapustą i grzybami, mięsem, ruskie, oraz kaszą i serem.

- Ktoś tu bawi się w babcie Celinkę! - Zaśmiała się Emi, widząc jak z całych sił starałam się zrobić najlepsze pierogi na świecie. - Czyżbyś już bawiła się w robienie obiadków Gabrielowi? - Usiadła naprzeciwko mnie z szerokim uśmiechem.

W jej oczach tańczyły ogniki, a ja sama nie potrafiłam przestać się szczerzyć.

- Miałaś się nie znęcać - mruknęłam, bo wiedziałam doskonale do czego zmierzała.

Wciąż nabijała się, że tak szybko sprawdziły się jej słowa.

- Nie mogę, kiedy widzę jak nabrałaś dzięki niemu kolorków. Bzyknęliście się już?

- Emi! - powiedziałam, udając zgorszenie, ale sama się zarumieniłam.

Wstyd było mi przyznać przed samą sobą, że coraz częściej o tym myślałam. Zwłaszcza, gdy przypominałam sobie ciepło w podbrzuszu, kiedy po naszych trudnych rozmowach, rozluźniona przez alkohol dałam się posadzić na jego kolanach i całować po szyi.

Może to i lepiej, że rano było mi chłodno i założyłam polar, bo gdyby Emi zobaczyła malinkę na obojczyku, zapewne nie dałaby mi spokoju.

Im częściej o tym myślałam, tym dalej szły moje wyobrażenia. A mianowicie... do sypialni... sam na sam z Gabriele'm.

- No co!? To normalna, ludzka rzecz! Może odrobinę niebezpieczna, bo nieopatrznie można dorobić się przedwcześnie dziecka, albo uzależnić... choć to drugie nie jest taką wadą, zwłaszcza, gdy ma się tak przystojnych chłopaków. - Oparła głowę na ręce, obserwując jak wyławiałam kolejne pierogi i wrzucałam do wody nowe.

- Wiesz jakie jest moje zdanie o seksie...

- Że nie istnieje?

- Że tylko z tym jedynym.

- Nikt nie każe ci uprawiać seksu z kimś innym niż Gabriele. Myślę, że też nie chciałby się tobą z kimś dzielić...

- Bardzo śmieszne. - Wywróciłam oczami.

- Co to tak pachnie?! - Do naszych uszu dotarł angielski przesiąknięty włoskim akcentem.

- Pierogi. Chcesz? - zapytała Emi, nadziewając jednego na widelec, po czym nadgryzła go i wyciągnęła w kierunku Luki.

Ten podszedł nachylając się, dzięki czemu zaraz pozostała część znalazła się w jego ustach.

- I jak? - zapytałam z napięciem, gdy chłopak jadł, skupiając się bardzo na smaku.

- Całkiem niezłe. Ty je zrobiłaś? - Usiadł obok Emi.

- Zrobiła je dla Gabriele'a.

- Zrobiłam dla wszystkich. Chociaż tak w pewnym stopniu mogę wam się odwdzieczyć - rzuciłam, a wtedy rozległ się dźwięk mojego telefonu.

Od Gabriele:
Coś mi wypadło. Wrócę późno :*

Westchnęłam pod nosem i trochę zrobiło mi się przykro, że znów nie mógł wrócić o czasie, a tym samym... nie było szans, żeby skosztował świeżych pierogów.

- Co tam?

- Nic. Tylko Gabriele pisał, że wróci późno - odparłam.

- Jego strata! - Zaśmiała się Emi, nadziewając na widelec kolejnego pieroga.

***
Obudziło mnie skrzypnięcie drzwi oraz kroki. Kompletnie zaspana podniosłam się z kanapy i przetarłam oczy, żeby szybciej się obudzić.

- Hej, jeszcze nie śpisz? - Zdziwił się.

Wrzucił klucze do drewnianej misy w przedpokoju, a następnie podszedł do mnie i złożył delikatny pocałunek na moim czole.

- Cześć Gabriele - powiedziałam cicho, przytulając się do niego.

Pachniał intensywnie papierosami, perfumami, ale także alkoholem.

W mojej głowie od razu włączyła się czerwona lampka, że wcale nie pracował do tak późna, ale stłamsiłam w sobie te podejrzenia, bo w końcu chciałam mu zaufać i nie zakładać z góry, że był kolejnym zakłamanym mężczyzną.

- Jestes głodny? Może coś zjesz? - Odsunęłam się trochę, żeby spojrzeć w jego oczy.

- W zasadzie...

- Zrobiłam pierogi.

- Pierogi?

- Myślałam, że wrócisz koło szesnastej, ale nawet odsmażone są całkiem dobre.

- Naprawdę? Zrobiłaś dla mnie pierogi? - Wyglądał na naprawdę zaskoczonego, więc przytaknęłam z ogromną dumą. - Pewnie, że zjem - powiedział, a zatem zaraz pobiegłam do kuchni, żeby wszystko przygotować.

Gabriele tymczasem usiadł przy stole i przyglądał mi się.

- A jak minął ci dzień?

- Był dość ciężki, ale nie ma o czym mówić - rzucił.

Zawsze mało mówił o tym, czym się zajmował. A to co wyczułam oraz te zdawkowe odpowiedzi, zaczynały mnie niepokoić coraz bardziej. Jednak usilnie dusiłam w sobie chęć wypytania go o wszystko. Przynajmniej dziś.

Gdy postawiłam przed nim talerz, z ekscytacją czekałam na jego reakcję. Bardzo chciałam, żeby mu posmakowało, choć wiedziałam, że gusta bywały różne i nie koniecznie musiał je polubić.

Dopiero tak obserwując każdy jego ruch, zauważyłam, że miał poobijane knykcie prawej dłoni. Czy... Gabriele z kimś się... bił?

- To jest niesamowite - oznajmił, gdy tylko przełknął, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam. Wziął kolejnego. - A ten jest jeszcze lepszy!

- Zrobiłam kilka rodzajów, bo nie miałam pewności, które najbardziej ci zasmakują.

- Naprawdę? Zrobiłaś sobie tyle fatygi, żeby dla mnie ugotować?

- To żadna fatyga i w zasadzie zrobiłam dla wszystkich, choć jakby nie patrzeć to głównie zrobiłam je dla ciebie, bo tak jak ty obiecałeś mi, że poznam włoską kuchnię, tak ja obiecałam ci, że poznasz polską. Chociaż tyle ze mnie pożytku.

- Zastanawiam się, kiedy wybije ci z głowy te bzdury. - Przyciągnął mnie do siebie, a następnie złożył czuły pocałunekna ustach. - Teraz, gdy wiem, że robisz dobre pierogi, będziesz musiała robić mi je częściej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro