Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 21

Chyba po raz pierwszy w życiu, poczułam czym naprawdę były motylki w brzuchu. Zrobiło mi się gorąco i kompletnie nie wiedziałam, co powinnam była zrobić, więc czekałam na rozwinięcie sytuacji, z nadzieją, że wszystkim jak zwykle zajmie się Gabriele.

Ale kiedy przysunął się i spróbował pogłębić pocałunek, spanikowałam. Odsunęliśmy się od siebie, patrząc po kątach pokoju w niezręcznej ciszy, aż mężczyzna wstał, jakby kompletnie zamierzał się wycofać. A przecież nie tego chciałam.

- Przepraszam... - wymamrotałam zaraz.

- Nie, to ja przepraszam. Poniosło mnie... - oznajmił, na co na moment zapomniałam jak się mówi.

Sugerował, że... nie chciał tego pocałunku? Że nie powinien mnie całować?

- Nie to miałam na myśli - szepnęłam, na co jego niezwykłe oczy spojrzały na mnie wyczekująco. - Bo... - Westchnęłam ciężko, szukając sił na powiedzenie tak błachej rzeczy. - To był mój pierwszy pocałunek z facetem. - Wyznałam, uważnie mu się przyglądając.

Przez chwilę wyglądało, jakby myślał, że się nabijam, ale w końcu zaśmiał się i pokręcił głową.

- Naprawdę nie wiem, gdzieś ty się uchowała - stwierdził z tym swoim seksownym uśmiechem, który od razu mnie uspokoił. - Czyli nie jesteś zła, że cię pocałowałem? - Usiadł znów na skraju łóżka, kreśląc kółeczka na mojej łydce.

Pokręciłam głową.

- Czyli nie miałabyś nic przeciwko, gdybym znów to zrobił?

Musiałam zrobić się cała czerwona na twarzy, bo dosłownie skóra mi wręcz płonęła z gorąca. Przytaknęłam i nie trzeba było długo czekać, aby nasze usta znów się zetknęły. Najpierw tak po prostu, a potem Gabriele lekko skubną moją dolną wargę, by zaraz potem przytulić mnie do siebie.

Miałam ochotę płakać ze szczęścia, ale starałam się to powstrzymać, żeby... nie musieć mu tłumaczyć powodu takich reakcji.

- Czy... to znaczy, że... zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał nagle, a wtedy moje próby spełzły na niczym.

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem oraz podejrzliwością, a kiedy upewniłam się, że wszystko wskazywało na to, że mówił absolutnie serio, rozpłakałam się na dobre i znów mocno go ścisnęłam, wprawiając go w niemałe zakłopotanie oraz zdziwienie.

Dosłownie nie mogłam w to uwierzyć, nawet przez chwilę myślałam, że po prostu śnię. Przecież taki facet jak Gabriele nie mógł zakochać się w zwykłej Kornelii z Polski! A jednak teraz proponował mi związek.

- Mam nadzieję, że płaczesz ze szczęścia. - Zaśmiał się, masując moje plecy.

Potem leżeliśmy razem w łóżku i długo rozmawialiśmy, decydując ostatecznie, że wolimy zostać w domu.

I choć starałam się dotrwać do momentu aż pojedzie odebrać z imprezy Emi oraz Lucę, nie zdołałam się oprzeć i zasnęłam ciężkim snem.

***
Następnego poranka, nie byłam pewna, czy to wszystko jedynie mi się nie przyśniło, ale kiedy w sypialni zjawił się Gabriele ze śniadaniem i pocałował mnie na przywitanie, zrozumiałam, że los się wreszcie uśmiechnął, do beznadziejnej, wiecznie nieszczęśliwej Kornelii.

Obdarzając ją facetem, o którym nie jedna śniła.

Pozostawało tylko... jakoś powiedzieć o tym Emi, żeby... za bardzo nie świętowała swojego zwycięstwa. Zwłaszcza przy Gabrielu.

- Jak spałaś? Bardzo boli? - Usiadł koło mnie, wskazując na plastry, przez które prześwitywała krew.

- Spałam doskonale. - Oparłam głowę na jego ramieniu. - Choć przyznam, że jeszcze bym się zdrzemnęła, ale żal mi tych pyszności. - Ziewnęłam, przyglądając się tacy pełnej pyszności.

Nie dość, że zrobił jajecznicę to jeszcze tosty oraz kilka naleśników. W jednej filiżance znajdowała się parująca herbata, a w drugiej kawa, a całość dopełniała, mała różyczka zawinięta w serwetkę.

Naprawdę nigdy nie powiedziałabym, że będę z takim facetem. Choć nie ma co chwalić dnia przed zachodem słońca. Dopiero co zaczęliśmy chodzić.

Kiedy tylko sięgnęłam po tosta, Gabriele również zabrał się za jedzenie, a jak dotąd nigdy nie czerpałam aż takiej radości z tak zwykłej czynności robionej z drugą osobą.

- Masz jakieś plany na dziś? - zapytał nagle.

- Raczej nie. Chyba, że Emi...

- Oni raczej będą odsypiać i leczyć kaca - oznajmił z lekkim uśmiechem. - Mam kilka spraw do załatwienia, ale od piętnastej powinienem być wolny.

- Czyli na piętnastą mam być gotowa na...?

- Na wycieczkę ze swoim chłopakiem. - Uśmiechnął się łobuzersko, podkreślając ostatnie słowo.

- Dostanę chociaż jakieś wskazówki w co się ubrać?

- W coś wygodnego. Na wszelki wypadek weź też strój kąpielowy.

- Strój kąpielowy... - Zmarszczyłam podejrzliwie brwi. - To chyba będzie niesamowita wycieczka.

- Jak każda ze mną. - Mrugnął do mnie, po czym znów dostałam buziaka, tym razem w skroń. - Postaram się wrócić przed 15. Pilnuj telefonu. Dam znać, gdyby coś się zmieniło. - Wstał z łóżka, a następnie pomachał mi na pożegnanie i wyszedł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro