Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18

Kiedy dotarliśmy do domu od razu zwróciłam uwagę na szeroki uśmiech Emi, która patrzyła na mnie znacząco.

Nie powinnam się temu dziwić, bo w końcu wróciłam z Gabirelem po dobrych kilku godzinach, ale mogła przynajmniej nie eksponować swojej radości zwycięstwa.

- Chodź. Wyszykuję cię jak księżniczkę na bal. - Zaśmiała się, ciągnąc mnie zaraz za rękę do pokoju.

W rzeczywistości domyślałam się, że nie mogła się powstrzymać przed wypytaniem, co robiliśmy tyle czasu. Nie była głupia, wiedziała, że choćby nie wiem co, tyle nie mogło trwać wybieranie zwykłej koszuli.

- No nie trzymaj mnie już w niepewności! Całowaliście się?! - Bardziej stwierdziła, niż zapytała, a w jej oczach zabłysły ogniki podekscytowania.

- Nie... - Westchnęłam, siadając na łóżku i uśmiechnęłam się lekko, gdy tylko sobie to wyobraziłam.

Gabriele na pewno cudownie całował.

- Żartujesz? - zapytała z niedowierzaniem, a na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. - W ogóle się nie starasz! - Trąciła mnie pięścią w ramię. - To co robiliście tyle czasu? Tylko błagam, nie mów mi, że naprawdę chodziliście kilka godzin po jakichś sklepach i szukaliście koszuli.

- Nie - mruknęłam z uśmiechem i rzuciłam się na łóżko, przypominając sobie chwile, gdy byliśmy razem. - Zabrał mnie na plaże, potem jedliśmy krewetki, jeszcze potem poszliśmy do wesołego miasteczka i na końcu pojechaliśmy po koszule.

- Uuu... To znaczy, że jednak to była randka! - Zaczęła podskakiwać, patrząc na mnie wyczekująco. - Tylko dlaczego do cholery się nie pocałowaliście?

- Jakoś... nie było okazji. - Wzruszyłam ramionami.

- Okazji? Koruś, ja nie potrzebuję okazji, żeby całować się z Luką.

- Wy jesteście parą. Poza tym... chyba dobrze, że tego nie robiliśmy.

- Bo?!

- Ja... - Przekręciłam w bok głowę.

- O kur... - Przerwała. - No tak! Żadnego chłopaka, żadnego całowania. - Olśniło ją.

- Tak. - Posmutniałam. - Pewnie nie wiedziałabym co zrobić. Zwłaszcza jeśli chciałby mi wepchnąć język do ust.

- Koruś. - Położyła się obok mnie. - To nic. Gabriele zrozumiałby to, tylko obiecaj mi, że do cholerci, nie stchórzysz, jeśli spróbuje cię pocałować. Jest człowiekem. W dodatku romantycznym i niesamowicie seksownym. Najwyżej powiedz mu wprost, że to twój pierwszy pocałunek i nie potrafisz się w tym jeszcze odnaleźć.

- W ogóle skąd pomysł, że będzie chciał mnie całować. - Uniosłam się na łokciach, żeby trochę zmienić temat.

- Błagam. - Prychnęła. - Nadal zamierzasz udawać, że Gabriele na ciebie nie działa? Rozumiałabym to wyparcie, gdyby na ciebie nie leciał, ale w tej sytuacji...?

- On raczej traktuje mnie jak przyjaciółkę domu, a nie dziewczynę, z którą mógłby być.

- Przyjaciółkę... domu? - Zaśmiała się, unosząc brew.

- Wiesz o czym mówię. - Wywróciłam oczami.

- Kora! - Chwyciła moje ramiona. - Wywal z głowy te wszystkie durne myśli i pozwól mu się kochać! Zaufaj mu!

- A czy ja mu nie pozwalam? Poza tym... mam wrażenie, że sobie nie odpuściłaś i nadal go męczysz. Tylko pilnujesz, żebym się nie dowiedziała...

- Po pierwsze, ja dotrzymuję słowa, a po drugie owszem. Mam wrażenie, że nie wypierasz tego, że Gabriele może cię kochać jedynie dla droczenia się ze mną, ale w głębi wmawiasz sobie, że to jest niemożliwe. A to mnie już martwi.

- Bądźmy szczerzy. - Wstałam. - To jest niemożliwe. - Podeszłam do szafy i zaczęłam szukać czegoś, co pasowałoby na wieczór.

- Zabrał cię na randkę. Myślisz, że zrobiłby to, gdybyś mu się nie podobała?

- Dopuszczam myśl, że naopowiadałaś mu cudów, jaka to jestem biedna, a on się lituje, żeby podnieść mi samoocenę - rzuciłam.

- Poważnie tak myślisz? - Spoważniała.

- Emi. Ja się boję, rozumiesz? Mówiłam ci, że nie chcę bać się z tobą widywać, w obawie, że go spotkam i spalę się ze wstydu.

- Dlaczego ty zawsze jesteś taką pesymistką? I niby czemu miałabyś palić się ze wstydu? Bo nie umiesz całować? O to chodzi? Zapewniam cię, że Gabriel, z resztą jak większość facetów cieszyłby się jak dziecko, że może ci udzielić w tej kwestii lekcji.

- Co myślisz o tej? - Wydobyłam z szafy granatową, koronkowa sukienkę z delikatnym dekoltem i rękawkiem trzy czwarte.

- Będzie dobra. - Przyznała, po czym wstała i zaczęła przeglądać dodatki.

***
Kiedy zeszły na dół, Gabriele czekał już w jadalni, bawiąc się kluczykiem od swojego samochodu.

Miał na sobie czarną, lekko rozpiętą koszule, dzięki czemu wyglądał dość luźno, ale wciąż niezwykle elegancko.

Na widok dziewczyn, zatrzymał się w miejscu i bez skrępowania zlustrował je obie wzrokiem, więcej czasu poświęcając Korze.

- No ileż można na was czekać! - Z fotela zerwał się Luka, który zaraz zaczął przyglądać się swojej dziewczynie. - Nie za krótka ta sukienka? - Zmarszczył nos, próbując trochę obciągnąć pudrowo różową, obcisłą kieckę Emi.

- Nie przesadzaj. - Zaśmiała się żartobliwie, odtrącając jego ręce, po czym pocałowała go, tak jakby chciała go uspokoić, że jest tylko jego.

W tym czasie Gabriele i Kornelia, patrzyli na siebie, starając się zignorować okazywane przez ich przyjaciół uczucia.

- Jeśli nie chcemy się spóźnić, to chyba  lepiej, żebyście przełożyli czułości na później - stwierdził nagle, na co  wyraźnie zniesmaczona para, odstąpiła od siebie.

- Już idziemy, panie Sztywny - wymamrotała Emilia, ale Gabriele nic sobie z tego nie zrobił. Tylko uśmiechnął się lekko, puszczając ich przodem.

- Wyglądasz prześlicznie, mia Bella - mruknął, gdy Kornelia przeszła obok niego, na co odwróciła się na moment i speszyła jeszcze bardziej, widząc jak jego uśmiech stał się zadziorny i figlarny, a serce zaczęło walić jej tak mocno, że aż czuła je w całym ciele.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro