Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

Po tym jak tylko Emilii pokazała mi mój pokój, obiecywałam sobie, że położę się tylko na moment, ale nie minęła chwila, gdy ogarnął mnie błogi sen.

Obudziłam się, gdy słońce chyliło się ku zachodowi. Westchnęłam cicho, patrząc na zegarek, który wskazywał godzinę dziewiętnastą trzydzieści. Nic dziwnego w tym, że urządziłam sobie drzemkę, po prawie kompletnie nieprzespanej nocy i tylu emocjach. Potrzebowałam tego odpoczynku.

Podniosłam się i udałam do łazienki. Kompletnie zaspana, przejrzałam się w dużym lustrze, wiszącym nad umywalką, po czym zaczęłam doprowadzać do ładu swoją twarz oraz sterczące włosy. Zapewne nie starałabym się tak bardzo, by wyglądać nienagannie, gdyby nie to, że gdzieś po tym nowocześnie urządzonym domu, kręcił się Gabriele. 

Zakręciłam kran, a następnie wytarłam twarz oraz zebrałam swoje kosmetyki z umywalki i ciemnego blatu, aby zaraz zejść na dół do kuchni, skąd dochodziły dźwięki krzątaniny. Niepokoiło mnie jedynie to, że do moich uszu nie dochodziły żadne śmiechy, ani nawet cicha wymiana zdań, więc szłam niepewnie, nie wiedząc, czy nie natknę się na przykład na Cristiano.

Ostrożnie wyjrzałam zza rogu klatki schodowej, aby sprawdzić kto znajdował się w kuchni. Za wyspą kuchenną krzątał się nikt inny jak Gabriele, pichcąc coś w kompletnej ciszy i skupieniu.

Nie wiedziałam dlaczego ten widok, wywoływał we mnie takie zdziwienie oraz podziw. Może dlatego, że w moim domu rodzinnym było wręcz nie do pomyślenia, aby mężczyzna dotykał garnka? A może po prostu sam fakt, że to był ten cholernie przystojny mężczyzna, działało na mnie skutecznie.

Dodatkowo ten niesamowity zapach, który roznosił się po całym domu, sprawiał, że dosłownie ciekła mi ślinka, a język i żołądek domagały się posiłku.

W pewnym momencie, chyba czując się obserwowanym, Gabriele podniósł wzrok znad drewnianego blatu wyspy kuchennej, a nasze spojrzenia skrzyżowały się. 

Instynktownie od razu schowałam się za ścianą i poczułam niewyobrażalne ciepło na policzkach. Karciłam się w myślach za ten głupi ruch! Jaki sens miało chowanie się, skoro zostałam zauważona?

Wyłoniłam się ostrożnie z zza rogu. Starałam się ignorować rumieńce, które chyba musiały stać się dosłownie bordowe, ale jego seksowny uśmiech w jakiś sposób działał uspokajająco, choć nadal czułam wstyd i zażenowanie tym, że przyłapał mnie na wpatrywaniu się w niego.

- Hej! - Przywitałam się.

- Witaj! - odparł rozbawiony.

- Gdzie są wszyscy? - zapytałam niepewnie.

Gabriele sprawiał, że byłam onieśmielona i zapominałam jak się mówi, a przy Emi... Ona zawsze jakoś ratowałaby atmosferę lub ciągnęła jakiś wątek.

- Poszli na plażę, podziwiać zachód słońca. Zamierzali zabrać cię ze sobą, ale spałaś jak niemowlę i nie mieli do tego serca - odparł, po czym ewidentnie zabrał się do sprzątania.

- Co przyrządzasz? - zapytałam, po czym podeszłam bliżej, żeby mu pomóc.

- Lasagne. Mam nadzieję, że lubisz - stwierdził, przyglądając mi się uważnie, a jego spojrzenie jedynie bardziej wprawiało mnie w zakłopotanie.

- Bardzo. Pachnie ślicznie. - Uśmiechnęłam się do niego szeroko i szybko podeszłam do zlewu, aby mieć pretekst do odwrócenia się, a tym samym skrycia moich czerwonych policzków przed jego czujnym wzrokiem.

- Cieszę się - mruknął.

- Podoba ci się w Polsce? - zagadałam, gdy zapanowała cisza.

- Jest w porządku. Nawet lepiej niż się spodziewałem. Choć ciężko mi się przyzwyczaić, że jeśli zamierzam kierować samochodem, to nie mogę wypić nawet kieliszka wina do obiadu.

- U was tak można? - zapytałam zdziwiona.

- Można, ale nie wolno przesadzić, bo za przekroczenie 0,5 promila alkoholu we krwi są spore kary - odparł, po czym zabrał się za wyciąganie talerzy.

Ledwie zdążyliśmy wszystko rozłożyć, gdy do domu wróciła zarówno Emilia wraz z Luką, jak i Ewelina z Cristiano, który był odrobinę masywniejszą oraz oczywiście nieco starszą wersją Gabriela. Z kilometra widać było niezwykłe podobieństwo.

- Cześć! - zawołali na mój widok niemal jednocześnie, po czym zostałam uściskana przez mamę mojej przyjaciółki.

- To Cristiano - przedstawiła go.

- Dobry wieczór - powiedziałam, lekko speszona obecnością tylu prawie obcych mi osób.

- Witaj. Miło mi cię poznać - odparł z szerokim uśmiechem.

- Co tak ślicznie pachnie? - zapytała Ewelina, podchodząc do Gabriela, który właśnie wyciągał lasagne z piekarnika.

- Zrobiłem lasagne.

- Jesteś kochany. - Pogłaskała go po plecach, a gdy tylko postawił naczynie na stole, zabrała się za pomaganie w przygotowaniu nakryć dla każdego.

W zasadzie wszyscy mieli swój choć częściowy udział w przygotowaniu kolacji. Ktoś wyciągnął kieliszki, szklanki, ktoś inny sztućce... Nie było tak jak u mnie, że to kobiety miały zajmować się przygotowywaniem posiłków.

Kiedy wszystko było już gotowe, usiedliśmy przy dużym, dębowym, zastawionym stole, na którym leżała beżowa, szydełkowa serwetka oraz stał kryształowy wazon pełen ślicznych, różowych róż.

Z przyzwyczajenia, siedziałam jak zwykle prosto, z rękami na kolanach i czekałam aż "głowa rodziny" zacznie jeść, ale on z uśmiechem na twarzy polewał wszystkim wino, a nawet dołożył Ewelinie dodatkową porcję, mówiąc z troską, że mało zjadła na obiad, a tym samym powinna nadrobić to sytą, pyszną kolacją.

Według mnie było to niezwykle urocze, ale chyba tylko ja zwróciłam na to uwagę, bo reszta śmiejąc się i prowadząc jakieś ożywione rozmowy, zajadała się posiłkiem przygotowanym przez Gabriela.

W moim domu coś takiego było w ogóle nie do pomyślenia. Nawet rozmawiać nie mogliśmy przy posiłku. A raczej... my nie mogłyśmy. Chyba, że zostałyśmy o coś zapytane.

- Dlaczego nie jesz, skarbie? - zapytała nagle Ewelina, a ja cała się spięłam. - Nie lubisz tego? 

Momentalnie wszyscy przenieśli spojrzenie na mnie i zapanowała niezręczna cisza. Cała się spięłam. Przez chwilę nie potrafiłam wydusić z siebie nawet słowa. Czułam, że sprawiałam im przykrość.

- Nie. Nie. Ja po prostu czekam, aż wszyscy zaczną jeść - wykrztusiłam z siebie w końcu wyjaśnienia.

- Ah! - Zaśmiała się Ewelina. - Nie musisz. To zwykły obiad. Częstuj się póki wszystko jest ciepłe i nim wszystko zjemy. Gabriele naprawdę świetnie gotuje - powiedziała, więc nałożyłam sobie porcję, a następnie zaczęłam jeść.

Już pierwszy kęs, przekonał mnie, że mama Emilii, nie kłamała. Lasagne smakowała dosłownie wyśmienicie. Była perfekcyjnie doprawiona, a moje kubki smakowe dosłownie szalały od doznań.

- Gabriele? - odezwała się nagle moja przyjaciółka, a jej szyderczy uśmiech oraz przelotne spojrzenia w moim kierunku, przekonały mnie, że zamierzała realizować swój plan.

Pokręciłam głową, modląc się, aby tylko nie wpadła na jakiś głupi pomysł, albo wprost nie zmuszała go do tego, żeby spędzał ze mną czas, ale nic sobie nie robiła z moich sygnałów.

- Yym? - mruknął pytająco, popijając wino.

- Pewnie Kornelia chciałaby przywitać się z morzem, a ty dziś też jeszcze nie odwiedziłeś tej części Bałtyku, więc może poszlibyście razem?

Gabriele wyraźnie się spiął, po czym przeniósł spojrzenie na mnie, przez co musiałam na moment przestać piorunować ją wzrokiem.

Znaczy... Bardzo chciałam lepiej poznać Gabriela. W zasadzie... mogłabym tylko słuchać go i patrzeć na to męskie, muskularne ciało, które ledwie opinała koszula, na tę przystojną twarz z wyraźnie zarysowanymi kościami policzkowymi. Dlaczego musiał być tak cholernie w moim typie? Przynajmniej pod względem wyglądu.

- Jeśli chcesz... - przerwał na moment. - Możemy spróbować zdążyć nim słońce zajdzie - powiedział, po czym wpatrzył się we mnie z wyczekiwaniem.

Znów całe moje ciało ogarnął gorąc, gdy zrozumiałam, że znów będziemy sam na sam. Serce biło mi tak szybko, że prawie nie słyszałam swoich myśli, tylko jego dudnienie.

Pokiwałam energicznie głową i dopiero po chwili dodałam:

- Z chęcią.

Po czym poczułam rumieńce wstępujące na twarz, kiedy zobaczyłam rozbawioną moimi reakcjami Emilię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro