Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 43

Sasuke

Łazienka była zaskakująco duża. Jej rozmiary były zbliżone do pokoju blondyna.

Malec stał przy umywalce i kiedy zobaczył mnie, jego twarz wykrzywiła się w niezrozumiałym dla mnie grymasie zdziwienia.

- Sasuke?

- A kogo ty się spodziewałeś?  Oczywiście, że to ja, twój osobisty książę na białym koniu.

- Jasne, bo życie jest jak bajka, wielce narcystyczny książę dostaje to co chce i w ten oto magiczny sposób zdobył serce złotowłosej księżniczki.

- Dokładnie tak.

Przycisnąłem chłopaka do ściany, znacznie zmniejszając naszą odległość i prawą rękę położyłem na kafelkach. Musiałem lekko się pochylić, aby móc spojrzeć na malinowe usta okularnika, z kolei on skierował wzrok ku górze.

- A moją księżniczką jest U-zu-ma-ki.

Nie dałem mu czasu na odpowiedź,  ponieważ wpiłem się w jego usta. Moje pożądanie wzrosło. Tak bardzo go pragnąłem, co przekazałem w zachłannym pocałunku. Całowałem z pasją, coraz to bardziej podniecając Uzumakiego.

- Wiesz, to, że mnie tak nazywasz uwłaszcza mojej męskiej godności.

- To ty masz w sobie coś męskiego?

Malec poczerwieniał. Jak ja lubię go zawstydzać i denerwować.

Nie mogłem się już dłużej powstrzymywać. To wszystko jego wina, że jest tak kurewsko uroczy i sprawia, że w mojej głowie błądzą brudne myśli. Znów chciałem ujrzeć jego podnieconą twarz.

Złapałem za jego czerwony krawat i szybkim ruchem rozwiązałem go, po czym rzuciłem na podłogę.

- Ee...

Wyglądał tak seksownie w tym eleganckim wdzianku, że doprowadzał mnie do szaleństwa. Po kolei zacząłem rozpinać guziki jego koszuli.

- E-ej! C-co ty ro... - spanikował.

Zamknąłem mu usta pocałunkiem,  po czym powróciłem do wykonywanej wcześniej czynności. Pogładziłem jego klatkę piersiową i złożyłem kilka pocałunków na szyi.

- Sasuke... Nie powinniśmy...

- To twoja wina, że mnie tak podniecasz, usuratonkachi.

Naruto spuścił wzrok, jak zwykle czerwony na twarzy.

Zabrałem się za rozpinanie paska od spodni tego chudzielca. Następnie rozpiąłem guziki i ściągnąłem z niego spodnie.

- Sasuke, nie te... Aaach! - jęknął głośno, kiedy wziąłem jego męskość do ust, uprzednio pozbawiając blondyna bokserek.

Przejechałem kilka razy ręką po jego członku, następnie ssałem po całej długości, a jego właściciel jęczał z przyjemności. Oddychał szybciej i z trudem stał na nogach,  ponieważ zauważyłem, że kolana uginają się pod nim.

- N-nie... Moja mama...

Próbował protestować, ale miejsce,  które ssałem mówiło co innego.

- Naruto, dobrze się czujesz?

Głos rodzicielki blondyna dobiegał zza drzwi. Wykrzywiłem usta w złowieszczym uśmiechu.

Naruto

Ten głupi Sasuke, nigdy nie wie,  kiedy jest odpowiedni czas i miejsce na pewne rzeczy. Achh, co ja z nim mam?!

Przejechałem paznokciami po zimnych kafelkach, a usta bruneta sprawiły, że po moich plecach przeszedł dreszcz. Zacisnąłem dłonie w pięści.

- T-tak, tylko...

Próbowałem odpowiedzieć, ale ktoś nie pozwalał mi na to. Zaczął szybciej poruszać głową, a ja zasłoniłem usta dłonią.

- Naruto? - odezwała się ponownie.

- Chcę cię usłyszeć.

Sasuke odciągnął moją rękę.

- A-ale...

- Naruto?!

- Wszystko... Dobrze...

Usłyszałem oddalające się kroki i odetchnąłem z ulgą, a Sasuke wciąż nie dawał mi spokoju. Moje ciało czuło się tak dobrze, a po czole spływały kropelki potu. Robił to coraz szybciej i szybciej. Czułem że,  już długo nie wytrzymam. Cholerny zbok. Dyszałem i jęczałem, w kółko powtarzając jego imię. Pewnie jak zwykle robił to nie pierwszy raz, był zbyt dobry. Ogarniało mnie szaleństwo. Wkrótce wypiąłem się w łuk i doszedłem z głośnym krzykiem.

Sasuke

- Och, czyżbyś już się nie obawiał, że usłyszy nas twoja mama?

- T-t-t-yyy...!! - chłopak oblał się rumieńcem, jakby dopiero teraz zorientował się, co się wydarzyło.

Oblizałem usta i poczułem słony smak. Naruto szybko pozbierał swoje rzeczy i zaczął się ubierać. Zlizałem jego spermę z dłoni, wkładając palce do ust. Gdy już skończyłem, obserwowałem jak Uzumaki męczy się z guzikami koszuli, nieco rozbawiony jego brakiem zaradności.

Podszedłem do niego, aby pomóc mu w ich zapięciu, ale on odtrącił moją dłoń.

- N-nie j-jestem dzieckiem. Sam sobie poradzę.

Choć próbował brzmieć groźnie, jego ciało go zdradzało. Drżące dłonie, nierówny oddech, poczerwieniałe poliki. A to tylko lodzik, Naruto.

Gdy z trudem skończył zapinać odzież, przeszedł do krawatu. W ogóle nie wiedział, jak go zawiązać, co wzbudziło we mnie niezrozumiałą irytację.

- Daj to - powiedziałem głosem nieznoszącym sprzeciwu. - Serio jesteś dzieckiem, Uzumaki.

Gdy skończyłem, błękitne oczy za czerwonymi oprawkami wbiły wzrok w podłogę, a małe, urocze, malinowe usta powiedziały cicho "dzięki" tym niewinnym i nieśmiałym głosem.

- Powiedz to.

- Co?

- To, co powiedziałeś tamtego dnia. To, co do mnie czujesz.

Tak bardzo pragnąłem usłyszeć z jego ust te dwa, proste słowa. Chciałem, aby uświadomił mnie o rzeczywistości. On jest mój.

Już nawet jego uszy były czerwone.

- N-n-nie ma m-mowy!

Odwrócił się natychmiast, poprawił krawat przy szyi i wyszedł z pomieszczenia.

Naruto

- Coś długo wam to zajęło.

Serce zabiło mi szybciej. Spojrzałem na czarnookiego z wyrzutem, a on posłał mi łobuzerski uśmiech.

- Naruto poczuł się naprawdę źle. Ale już jest w porządku.

Siedzieliśmy tak jeszcze około pół godziny. Rozmawialiśmy ze sobą, ale miałem wrażenie, że atmosfera była wciąż napięta.

- Cóż, pora na mnie.

- Idziesz już, Sasuke?

O dziwo pytanie nie padło z moich ust, lecz matki.

- Tak, pewnie... Nii-san się martwi.

Brzmiało mi to na kłamstwo, ale rozumiałem go.

- Naruto - posłała mi spojrzenie tak poważne, jak nigdy dotąd.

- T-tak?!

- Kochasz go?

- C-co tak nagle z tym wyskakujesz?!

- Tak - odpowiedział za mnie Uchiha.

- Skąd możesz to wiedzieć? - zapytała.

Mogłem sądzić, że zabrzmiało to wręcz wrednie.

Sasuke wstał i podszedł do mnie, a ja otworzyłem szerzej oczy.

- Odpowiedź jest prosta. Ponieważ ja go kocham, a mnie się nie odmawia.

Nie tylko jego słowa były odważne, ale i gest.

Gdy tylko nasze usta się odkleiły, nie wiedziałem, co mam zrobić. Zrobiło mi się tak bardzo wstyd, że położyłem głowę na stole.

Cisza.

- Zaakceptowałam was.

Co?

Podniosłem się.

- Jesteś moim synem. Jeśli czujesz się szczęśliwy z tym mężczyzną, pozostaje mi dzielić z tobą twoje szczęście.

Nie wierzyłem, że naprawdę to powiedziała. Po chwili wstała i przytuliła nas obojga.

- Kocham cię, mamo - powiedziałem wzruszony.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro