Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 37

Naruto

- Jak ci poszedł sprawdzian, Naruto? - zapytał mnie Shikamaru.

- Dostałem piątkę - uśmiechnąłem się.

- Taa, głupie pytanie - zaśmiał się.

- A ty?

- Cóż, chyba przespałem wszystkie zajęcia, ale też dostałem pięć.

- Woow, jesteś prawdziwym geniuszem, Shikamaru! - wyznałem ze szczerym podziwem.

- I kto to mówi? - zaśmiał się ponownie.

- Ano...

Nasze oczy skierowały się ku zarumienionej dziewczynie, która trzymała ręce przy piersiach.

- G-gratulacje, Naruto-kun... I-i tobie też Shikamaru-kun! - dodała po chwili lekko przestraszona.

- Dzięki, Hinata - posłałem jej uśmiech.

Hyuuga zawstydziła się jeszcze bardziej i uciekła.

Dzisiejszego dnia nie było Sasuke w szkole, więc postanowiłem wracać sam. Pewnie zrobił sobie wolne, jak to miał w zwyczaju.

Kiedy wychodziłem ze szkoły, poprawiłem plecak, aby było mi wygodniej i już miałem ruszyć przed siebie, gdy nagle zatrzymał mnie męski głos.

- Zaczekaj, smarku.

Otworzyłem szerzej oczy ze zdziwienia i strachu, a po chwili mocno je zamknąłem, gotowy na bolesny cios.

- Co ty odpierniczasz?

Spojrzałem na niego. A więc nie będzie mnie bił?

- Etto... Bo ja... Ano...

- Daj spokój. Chciałem cię tylko o coś zapytać.

- C-co takiego? - zapytałem zaniepokojony.

- O coś bardzo dla mnie ważnego - powiedział, podchodząc do mnie. -Ta odpowiedź będzie decydowała o twoim życiu.

Dotknąłem plecami ściany, naprawdę już przestraszony. Chciałem uciec, ale Kiba zablokował mi drogę z oby dwóch stron własnymi rękami.

- Co czujesz do Sasuke?

Nie wiedziałem, jak mam odpowiedzieć na to pytanie.

- Nie, zapytam inaczej. Kochasz go?

Jego wzrok był tak intensywny i przerażający. Poczułem, jak kolana mi drżą i uginają się pode mną.

- J-ja nie... - machałem rękoma. - T-to znaczy... My...

- Określ się wreszcie!

Kiba uderzył pięścią w ścianę tuż obok mnie, a ja szybko zamknąłem oczy z przerażenia.

- Nie wiem, czy wiesz, ale on cię kocha. A co z tobą? Co do niego czujesz?

Opuściłem głowę i wbiłem wzrok w ziemię. Chciało mi się płakać. Chłopak najwyraźniej uznał to za jednoznaczną odpowiedź.

- Serio myślisz, że będzie z kimś takim? Jesteś słaby, Uzumaki. On nie potrzebuje takiej pizdy jak ty. To się skończy szybciej, niż myślisz. Tylko cię wykorzysta, a potem będzie patrzał jak ryczysz w kącie!

Kiba kopnął mnie, a z moich oczu spływały łzy.

On miał rację. Ta prawda była tak okrutna, że pękało mi serce. Czułem, jak zamykam się w swojej własnej klatce bólu, do której nikt nigdy nie będzie miał dostępu.

Wiedziałem już o tym od dawna, ale nie chciałem przyznać się przed samym sobą. Jesteśmy z dwóch różnych światów. On jest idealny i nieziemsko przystojny, każda dziewczyna chciałaby z nim być. Ja jestem zerem, na którego nikt nigdy nie zwróci uwagi. Nie pasujemy do siebie.

- Ej! Co tam się dzieje? - zareagował nauczyciel.

Izunuka zazgrzytał zębami, po czym się oddalił.

- To nie koniec, Uzumaki.

                          *

- Cześć, kochanie.

Sasuke oparł się łokciem o szafkę szkolną i posłał mi ten swój złośliwy uśmiech. Wiedział, jak łatwo mnie zawstydzić, nawet przez takie słowa.

Tym razem posmutniałem. Otworzyłem w pamięci słowa Kiby. Nie byłem w stanie spojrzeć mu w oczy, więc mój wzrok powędrował gdzieś obok niego.

- Co się stało? - spytał obojętnym tonem. Takim, jak jego twarz.

Ciemnooki skrzyżował ręce i podkulił nogę.

Biłem się z własnymi myślami. Tak bardzo nie chciałem go ranić, ale czułem, że po prostu nie potrafię.

- M-muszę iść...

Ruszyłem szybkim krokiem wprost do mojej klasy.

Sasuke

Podczas przerwy Uzumakiego nie było w klasie. Zastanowiłem się przez chwilę. Wiedziałem, gdzie go znajdę.

                          *

Tak jak sądziłem, siedział na dachu szkoły. Opierał się czołem o kolana, które obejmował rękami. Gdy do niego podszedłem, od razu spojrzał na mnie. Niemal czułem jego przyspieszone bicie serca. Oczy miał lekko czerwone od łez.

- Sasuke - uśmiechnął się blado.

Wstał i patrzył mi prosto w oczy. Nie uciekał wzrokiem, jak dziś rano. Chciałem go przytulić.

Naruto

Prawdopodobnie ostatni raz mogę się nacieszyć tą głęboką czernią.

Dziś rano, jeszcze przed szkołą, znowu napadł na mnie Kiba.

- Wiesz, Sasuke...

"Nie sądzisz, że lepiej mu będzie bez ciebie? Ciągle tylko musi cię ratować."

- Zrozumiałem coś...

"Jesteś tylko nic niewartym gównem. Robię to tylko dla twojego dobra. Przestań ryczeć! Jesteś tak żałosny, że rzygać mi się chce."

- Było naprawdę miło, nie uważasz? - uśmiechnąłem się, czując jak łamie się mój głos.

Obiecałem sobie, że zrobię to z uśmiechem na twarzy. I bez łez. Powiedziałem, bez łez...

"Nie jestem zły. Ja ci pomagam. To inni ludzie są źli. Będą cię wytykać palcami, zgniotą cię jak robaka, gdy tylko dowiedzą się, że taki zasrany kretyn... Zakochał się w Uchiha! Hahahahah!"

- To pożegnanie.

Zalałem się łzami. Uciekłem.

Drugi raz w życiu się zakochałem i drugi raz odniosłem porażkę.

Jeśli coś kochasz, pozwól temu odejść.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro