Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 31

Naruto

Tej nocy nie mogłem spać. Przewracałem się z boku na bok, ale sen nie nadchodził. Moje myśli krążyły wokół jednej osoby. Idź z mojej głowy, sio.

Jego oczy są niesamowite. Ich czerń jest tak nienaturalna, że gdy na nie patrzę, przez moje plecy przechodzą dreszcze. Jestem dosyć opalony, a on blady jak ściana. Gdyby kiedykolwiek nasze ręce się połączyły, różnica w karnacjach byłaby komiczna. Bardzo lubię jego głos. Jest taki... dorosły, niski, miękki. Przyjemnie się go słucha.

Wziąłem telefon do ręki, który leżał na szafce obok łóżka i wykręciłem numer bruneta. Nie wiem, co sobie myślałem, dzwoniąc do niego o drugiej w nocy. Może miała być to swego rodzaju kara, budząc go? Nie wiem.

- Co chcesz, młotku? - usłyszałem jego głos.

- Eee... Yyy...

Nie miałem pojęcia, co mam mu powiedzieć. W końcu sam tak naprawdę nie wiedziałem, w jakim celu do niego dzwonię.

- Śpisz? - zapytałem.

- Tak, śpię, a raczej lunatykuję.

Zadałem mu najgłupsze pytanie, na jakie mogłem wpaść i otrzymałem równie inteligentną odpowiedź.

- Yy... - próbowałem coś wymyślić, ale miałem pustkę w głowie.

- Po co dzwonisz do mnie o drugiej w nocy?

- Nie wiem.

- Nie możesz spać?

- Nie. A ty?

- Rzadko śpię.

- Sasuke, może...

Ręka zaczęła mi drżeć. Przełknąłem ślinę.

- Ja... - poczułem, jak moje policzki się czerwienią. - Mogę spać z... tobą?

Cisza.

- Z-znaczy, chodzi o to, że... Czuję się trochę s-samotny... Nie mam na myśli niczego dziwnego! P-po prostu b-b-brakuje mi czyjegoś ciepła... I... Nigdy nie byłem u c-ciebie... No i...

- Tak.

- Hę?

- Możesz. Będę za dwadzieścia minut.

Otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć, ale nie potrafiłem. Sasuke się rozłączył, a ja leżałem przez dłuższą chwilę, niezdolny do jakiegokolwiek ruchu.

Nie wiem, co mi odbiło. Co ja w ogóle robię? To nie tak, że chcę spać akurat z nim... Tylko... Ach, jestem głupi!

*

Starałem się zachowywać jak najciszej, bo matka spała na kanapie. Gdyby dowiedziała się, że wymykam się w nocy, miałbym niemałe kłopoty. Byłem w piżamie, więc wziąłem ze sobą tylko szczoteczkę do zębów z łazienki, klucz do domu, a potem założyłem buty oraz kurtkę.

Brunet powiedział mi, że będzie za dwadzieścia minut, a więc muszę jeszcze poczekać połowę tego czasu.

*

- Sasuke! - ucieszyłem się.

- Tak, to ja. A ty lepiej zapnij kurtkę, bo się rozchorujesz - zgasił mój entuzjazm.

Niechętnie wykonałem jego polecenie.

- Chodź - powiedział.

Oczywiście jak zwykle pędził, a ja już po kilku minutach poczułem się zmęczony. W końcu zwolnił tempo i do jego domu trafiliśmy w pół godziny.

Jego pokój nie był zbyt duży, za to większy od mojego. Mogłem rzec, że był idealnego rozmiaru. Ściany były jasnego koloru. Miał średniej wielkości łóżko, obok niego dwa regały zapełnione po brzegi książkami. Na środku pokoju leżał dywan. Po prawej stronie miał białą szafę, a pod dużym oknem znajdowało się biurko.

- Jest ktoś w domu? - zapytałem.

- Tylko mój brat.

- Aha.

Bez namysłu rzuciłem się na jego ciepłe i miękkie łóżko. Było takie wygodne...

- Jestem taki zmęczony... - powiedziałem, zamykając oczy.

Po chwili, gdy już prawie zasnąłem, poczułem czyjś dotyk. Oczywiście, był to Sasuke. Otworzyłem oczy. Leżał obok mnie, od strony ściany i niemalże się do mnie tulił. Szybko od niego odskoczyłem.

- J-ja... Gdzie będę spał? - zapytałem.

- Jak to gdzie? Ze mną.

Znowu się zawstydziłem. Poprawiłem spadające okulary. Racja, mówiłem, że chcę spać z nim, ale nie tak dosłownie...

- A n-na-na przykład na materacu...

- Nie - powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu.

Skrzywiłem się, ale nie miałem co protestować. W końcu to był mój głupi pomysł...

Ściągnąłem okulary i odłożyłem je na biurku. Wlazłem pod kołdrę. Poczułem, jak Sasuke mnie obejmuje i mocno do siebie tuli, jak pluszowego misia.

- Musisz się tak do mnie kleić? - Zapytałem, jak zwykle zarumieniony. Nienawidzę tego, że tak łatwo można mnie zawstydzić.

- Zaiste.

- Co? Gadasz jak jakiś stary dziadek.

Niemalże poczułem jego ciepły uśmiech, jaki posłał mi kiedyś, mimo, że nie widziałem jego twarzy. Dobra, koniec. On taki jest i muszę do tego przywyknąć. Mocno zamknąłem oczy i starałem się zapaść w sen, ale po chwili znowu poczułem ten jego cholerny dotyk. Głaskał mnie po głowie jak małe dziecko i na zmianę przeczesywał włosy.

Odwróciłem się w jego stronę, a moje serce zabiło szybciej. Był blisko. Tak jak myślalem, uśmiechał się. Mimo, że nie miałem okularów, był to piękny widok dla moich oczu.

- Wiesz, teraz to już naprawdę czuję się jak dzieciak - oznajmiłem.

- A ja kim jestem? Twoim ojcem?

- Jesteś dla mnie jak starszy brat - wyszczerzyłem się.

Jego twarz zmieniła się w grymas bólu.

- S-starszy brat...

- Coś się stało? - zapytałem zaniepokojony.

Sasuke

A więc traktuje mnie jak brata? A już się łudziłem, że coś z tego będzie. No, chyba, że kazirodztwo.

Znów się uśmiechałem, a malec przewrócił się na drugą stronę. Był tak cholernie uroczy. Założy się, że nie miał pojęcia o związkach. Jest taki delikatny i wrażliwy, w dodatku łatwo go zawstydzić. Pewnie jest jeszcze prawiczkiem, zważając na jego wiek i osobowość.

Wiem, że obiecałem, iż nie będę robił mu nic bez jego zgody, ale nie potrafiłem się powstrzymać. Polizałem go za uchem, a następnie przygryzłem jego płatek.

- Aaaa! - usłyszałem jego krzyk.

Natychmiast podniósł się do pozycji siedzącej. Zauważyłem, że rozpięły się dwa górne guziki od jego koszuli, sprawiając, że widziałem kawałek jego chudego oraz drobnego ciała i wystające obojczyki.

- Co ty robisz, głupku?! - zapytał mnie.

Oblizałem usta. Złapałem go za nadgarstki.

- Podniecasz mnie - powiedziałem.

Tak kurewsko pragnąłem jego małych, malinowych ust. Na pewno nigdy się nie całował. Chciałem skraść jego pierwszy pocałunek, tak, żeby poznał moje uczucia. Kurwa, on nic nie wie. Nie zna się na miłości ani na seksie. To wcale nie jest tak, jak myśli sobie każda dziewczyna. Książę nie spadnie z nieba jak gwiazda i przeżyją razem romantyczną przygodę. Miłość jest pokurwiona, nienormalna, pijana, chora, raniąca, przeszywająca jak nóż, całkowita jak wieczność, dobitna jak przemoc słowna. Umierasz od niej, a jednocześnie chcesz, kurwa, więcej. Uzależniasz się od niej, popadasz w pieprzone szaleństwo i wciąż się zmieniasz. Jeśli mam się z tobą kochać, nie będzie to romantyczna noc przy świecach i pokoju usłanymi różami. Moja miłość będzie brutalna i raniąca, a i tak będziesz błagał o więcej. Będziesz chciał mojego dotyku, zapachu, uwagi.

Taka jest ta cholerna miłość, której nigdy nie znałeś.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro