Rozdział 25
Sasuke
Usiadłem na krześle i zapaliłem mój ulubiony przedmiot.
Kiba rozłożył zrezygnowany ręce.
- Wygląda na to, że dostałem kosza.
Właśnie dowiedziałem się, że podobam się temu obrzydliwemu bachorowi, a może nawet coś więcej.
- Szkoda. Naprawdę sądziłem, że jednak coś do mnie czujesz. Ta twoja niedostępność jeszcze bardziej mnie podniecała.
Nie wyglądał na zasmuconego.
Zgasiłem papierosa w popielniczce. Wstałem i zamierzałem wrócić do gołąbeczków, gdy zatrzymał mnie głos tego pijaka.
- Czy to... ten kujon?
Uzumaki Naruto.
- Kto wie - uśmiechnąłem się.
*
Czekałem, aż sobie łaskawie pójdą, ale widocznie nie mieli zamiaru. Nie chciało mi się przebywać z Nejim oraz Tenten, więc kręciłem się bez sensu po domu, aż w końcu zdecydowałem się na mój pokój.
Gdy do niego wszedłem, zobaczyłem coś, co przyprawiło mnie o mdłości. Neji, pozbawiony koszulki całował się z również półnagą Tenten na moim łóżku. Obrzydliwe.
- Kurwa, nie było mnie góra 10 minut.
Kiedy zorientowali się, że tutaj jestem, natychmiast się od siebie oddalili, a dziewczyna zakryła się bluzką. Zanim zdążyli cokolwiek powiedzieć, usłyszeliśmy niepokojący głos Kiby.
*
- Złaź stąd, idioto! - powiedział zdenerwowany Neji.
Kretyn stał na krawędzi balkonu.
- Niee maaam już... po cooo żyć.
- Kiba, zejdź! - powiedziała przerażona szatynka.
- Zaaaabiiiję się! Kurwaaaaaa! Hahahahaha.
- To nie jest śmieszne, Kiba - oznajmił Hyuuga.
Ignorował nasze słowa i nadal mówił te głupoty.
Zaczął iść po krawędzi i rozłożył ręce, co było niebezpieczne, nie mówiąc już o tym, że był pijany.
- Zaabiję się, o tak! Sasuke mnie nie kooocha.
- Spadniesz, kretynie! - odezwałem się.
Neji ruszył, aby go stamtąd ściągnąć, a wtedy on zrobił krok w tył.
Sakura
Ino podała mi szklankę soku pomarańczowego.
- Dzięki.
Kiedy wyznałam jej prawdę o mnie i o Kakashim-senseiu, nie chciała mi wierzyć. Stwierdziłyśmy, że nie jest to temat, na który można rozmawiać w szkole, więc zaprosiła mnie, a raczej oznajmiła, że mam zjawić się dziś u niej w domu i wszystko jej wytłumaczyć tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Przez chwilę siedziałyśmy w ciszy, ponieważ nie wiedziałam, od czego mam zacząć.
- Powiedz mi, Sakura - zachęciła mnie.
- No więc... - ścisnęłam dłonie na szklance. - Jezu, nie wiem, co mam ci powiedzieć.
- Wszystko. Od początku.
Tego wieczoru wyznałam Ino to, co od dawna skrywałam głęboko w sercu. Pierwszy raz się komuś wygadałam. Powiedziałam jej o Sasuke-kunie, Kakashim-senseiu, a nawet o mojej przeszłości i o tym, że pierwszy raz poczułam się przez kogoś doceniona.
- Jeju, Sakura... Jestem... Jestem w szoku. Byłam taka samolubna, gadałam tylko o sobie i nie wiedziałam, że jest ci tak ciężko. Ja... Nie wiem, co powiedzieć.
Ulżyło mi. Nie krzyczała na mnie. Przytuliła mnie. Nie lubiłam, gdy ktoś się nade mną litował, bo to sprowadzoło mnie do płaczu. Całkowicie się rozkleiłam.
- Sakura... Kochasz go?
Przygryzłam wargę.
- Ja... Nie wiem. Nie jestem pewna, ale wiem, że coś do niego czuję.
- W takim razie... Nie uważam wasz związek za dobry, ale obiecuję, że nikomu nie wygadam.
- Dziękuję. Kocham cię.
Dwa rozdziały w jeden dzień, bo taki mam kaprys, hmm.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro