Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 21

Sakura

Lało jak z cebra, a ja nie pomyślałam o tym, żeby wziąć ze sobą parasolkę. Chyba pobiegnę szybko do domu, osłaniając się bluzą. Wyszłam ze szkoły i wzięłam głęboki wdech. Pachniało deszczem. Padał tak, jakby nigdy nie miał końca, a gdzieniegdzie porobiły się już kałuże. Cholera, będę cała mokra, ale nie chce mi się tyle czekać. Przykryłam się moją bluzą i już miałam zrobić krok do przodu, gdy ktoś nagle złapał mnie za rękę i zaczął biec przed siebie, zmuszając również mnie do ruchu.

Dobrze wiedziałam, do kogo należy ta przeraźliwie blada dłoń. Pierwszy raz nie cieszyłam się, że go widzę. Chociaż nie, to nie to. Mimo, że czułam taki wstręt do niego, moje serce nie potrafiło bić w normalnym tempie, kiedy mnie dotykał. To takie dziwne, nie chciałam go i zarazem pragnęłam. Wykrzyczeć mu wszystko w twarz, co o nim myślę, a potem przytulić i powiedzieć, żeby już nigdy mnie nie opuszczał.

Deszcz był głośny i jeżeli cokolwiek teraz do mnie mówił, nie słyszałam tego, ale byłam pewna, że jego usta były cały czas zamknięte. No tak, nie ma nic do powiedzenia. Moknęliśmy razem. Dostałam gęsiej skórki od zimnej wody z nieba. Jego włosy oklapły, ale nadal był taki boski. W kroplach deszczu wyglądał niesamowicie, a ja złościłam się sama na siebie, że mimo tego, co zrobił, nadal myślę o nim w ten sposób.

W końcu się zatrzymał i puścił moją dłoń. Patrzał wprost na mnie. Nie wiedziałam, czego się mogę spodziewać. Nagle zamachnął się i z całej siły uderzył mnie w twarz. Spoliczkował mnie. Bolało. Złapałam się za piekący policzek.

- To kara - powiedział.

- Za co? - zapytałam łamiącym się głosem.

Jego wargi drgnęły, w geście zdenerwowania.

- Za to, że jesteś taką jebaną suką!

Znowu mnie uderzył, tym razem mocniej. Upadłam na ziemię.

To wcale nie była romantyczna scena z filmu, gdzie dwojga zakochanych wybacza sobie nawzajem i całuje się podczas deszczu. To było piekło. Prawdziwe piekło. Byłam obolała, ale nie chciałam dać mu za wygraną. Nie jest jedynym cholernym pępkiem świata!

- To ja wygrałam! No dalej, uderz mnie! Możesz mnie bić, wyzywać, ranić, ale to ja wygrałam! To ty jesteś słaby, nie ja.

Podniosłam się.

- Co byś zrobił beze mnie, Sasuke? Na kim byś się wyżywał? Jesteś tak słaby, że nie mógłbyś żyć beze mnie! Taka jest prawda, ty pokurwiony psycholu! Nie możesz żyć beze mnie! Gdyby nie ja, już dawno byś zdychał z bólu! Zatraciłbyś się w tej swojej pierdolonej bezsilności! A ja to będę wszystko znosić. Tak, będę to znosić, znosić, znosić...

Zamachnęłam się, aby go spoliczkować, ale on zatrzymał moją rękę. Patrzył głęboko w moje oczy, jakby chciał znaleźć w nich odpowiedzieć, gdzie popełnił błąd. Jego całe życie było błędem. Nie ma dla niego pierdolonej nadziei. Nawet niech nie udaje, że moje słowa nie ruszyły go chociaż trochę.
Przeszywał mnie swoim wzrokiem. Oczy czarne jak noc, pełne nienawiści, tłumiące w sobie milion emocji, których na codzień nie ukazywał. To było jego słabością. Byłam pewna, że zazdrościł innym ludziom. Rozgryzłam go. Zazdrościł im tego nudnego życia, o którym zawsze marzył. Nie potrafił żyć jak oni. Świat był dla niego daleką granicą, której za żadne skarby nie potrafił przekroczyć.

Puścił moją rękę. Zrobił kilka kroków przed siebie i zatrzymał się.

- Jesteś żałosna. Brzydzę się tobą.

To ja się tobą brzydzę, Sasuke.

Sasuke

Zacisnąłem mocno zęby i zazgrzytałem nimi boleśnie. Zacisnąłem lewą rękę w pięść i z całej siły uderzyłem nią o ścianę.

- Co ty robisz, idioto? - zapytał inteligentnie Neji.

Starałem ignorować ból. Z mojej dłoni płynęła krew.

- Gówno.

Odciągnął moją poranioną dłoń i dokładnie jej się przyjrzał. Wyglądał na dziwnie spokojnego, za to w mojej głowie panował chaos. Nie mogłem poukładać swoich myśli. Byłem wkurzony, smutny i z jakiegoś powodu chciałem się śmiać. Może zabawne wydawało mi się to, w jakiej sytuacji się znalazłem? Czułem się rozbity od środka. Gówno. To jedyne słowo, jakie mogło opisać mój stan, jedyne, co ten durny szatyn ma do tego i jedyne, jakie przychodziło mi do głowy.

- Myślisz, że jak się poobijasz, to wszystkie problemy znikną?

Próbowałem uspokoić przyspieszony oddech, spowodowany nadmiarem emocji. Patrzyłem na niego. Nie wiem nawet, po co on tu za mną przylazł. Tylko mnie irytował. Wolałem samotność.

- Co ty możesz wiedzieć? - zapytałem.

Krew z poranionej dłoni opadała kroplami na ziemię i w ten czas, zdążyła już się utworzyć niewielka plama.

- Chodź ze mną. Trzeba to opatrzyć.

- Niby gdzie?! - warknąłem.

- Nie wiem. Do mojego domu.

Prychnąłem. Jeszcze czego, żeby ten małolat mnie niańczył? Szedł przed siebie, aż w końcu się zatrzymał, gdy zauważył, że nie podążam za nim.

- Rusz się, Sasuke. Nie tylko ty masz tego dosyć - powiedział z dziwną irytacją w głosie.

*

Ręka mnie piekła. Krzywiłem się z bólu. Sam byłem sobie winien, ale byłem tak wkurzony, że nie mogłem się powstrzymać. Musiałem wyładować na czymś napięcie, a miałem już dość obijania kolejnej mordy.

W domu Hyuuga wyczułem specyficzny, przyjemny zapach. Już na wejściu zauważyłem, że jest tutaj idealnie czysto, w przeciwieństwie do mojego. Pospiesznie zdjąłem przemoczone już trampki i podążyłem za białookim. Dom był duży i dwupiętrowy, za to kuchnię miał połączoną z salonem. Nie dość, że nie dało się tu zauważyć żadnego brudu, to jeszcze nieźle urządzone. Co to za idealna, sztywna rodzina?

- Witaj w domu, nii-san - odezwała się ciemnowłosa dziewczyna, którą zauważyłem dopiero teraz.

Miała długie, granatowe włosy z grzywką, jasną cerę, jak również oczy, podobne do Nejiego. No i posiadała również przyjemne zaokrąglenia. Zgaduję, że musi być jego siostrą, czy coś w ten deseń.

- Cześć Hinata - przywitał się Neji.

- Upiekłam ciasto - pochwaliła się.

Posłał jej ciepły uśmiech. Miałem wrażenie, że robi to na przymus. Ilość razy, kiedy się uśmiechał, mogłem policzyć na palcach jednej ręki. Robił to nawet rzadziej ode mnie.

- To mój kolega, Sasuke - spoważniał.

Zachowała się, jakby dopiero teraz zauważyła moją obecność.

- U-uchiha Sa-sasuke-kun? - zapytała nieśmiało.

- Ta - burknąłem.

- Jestem Hyuuga Hinata. Miło mi c-cię poznać - ukłoniła się.

Nie odpowiedziałem nic, bo tekst typu "mi ciebie również" nie był w moim stylu, a nic innego nie przychodziło mi do głowy.

- To moja kuzynka. Mieszkamy razem - wyjaśnił Neji. - Pokaż rękę - wykonałem jego polecenie. - Nadal krwawisz.

Hinata spanikowała. Nie wiedziałem, czy ma hemofobię, ale wyraźnie widziałem, że jej twarz zbladła.

- Za-zaraz przyniosę bandaż i-i-i wodę utlenioną! - powiedziała pośpiesznie i pobiegła na górne piętro.

Wróciła po dwóch minutach. Neji wziął moją dłoń i po odkażeniu, chciał opatrzyć, gdy nagle mu się wyrwałem.

- Sam mogę to zrobić - warknąłem zażenowany.

Neji

Jak zwykle musi się buntować. Już dawno przyzwyczaiłem się do jego niezależnego zachowania i tolerowałem je. Już taki był. Zawsze wszystko sam, oddalony od wszystkich.

Mimowolnie westchnąłem.

- Przestań marudzić i daj tą rękę - rozkazałem tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Burknął coś pod nosem, ale i tak się mnie posłuchał. Kiedy skończyłem, wydawało mi się, że chce powiedzieć "dzięki", jednak w ostateczności odwrócił wzrok. Zapewne jego duma mu na to nie pozwalała.

Hinata poczęstowała nas szarlotką i musiałem przyznać, że wyszła jej naprawdę dobra. Pochwaliłem ją, na co szczerze się ucieszyła i podziękowała mi. Ciemnowłosa była moją kuzynką, choć traktowałem ją jak młodszą siostrę. Dobrze znałem jej delikatny charakter. Wiedziałem, że brakuje jej odwagi, wiary w siebie i bardzo łatwo ją zranić, dlatego starałem się jej pomagać na każdym kroku. Choćby poprzez najmniejsze gesty, które sprawiały jej radość.

Sasuke został u mnie do późna. Oglądaliśmy telewizję i prowadziliśmy nie do końca klejącą się rozmowę. Łatwo było mi rozszyfrowywać ludzi i miałem wrażenie, że on nie chce wracać do domu.

- Nie masz mnie czasem dosyć? - zapytał tym swoim złośliwym uśmieszkiem.

- Miałem cię już dosyć jakieś kilka miesięcy temu - odpowiedziałem.

Wstał i bez słowa udał się ku korytarzowi.

- Idziesz już? - zapytałem.

- Tak.

Założył buty, marynarkę (część szkolnego mundurka) i poszedł do domu. Przynajmniej mam taką nadzieję.

Tadam, oto nowy rozdział, znajcie moją dobroć. Nehh i nie bijcie za brak Naruto w tym rozdziale, pojawi się w następnym.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro