Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 35

Sakura

Idąc korytarzem, natknęłam się na Kakashiego-senseia. Gdy tylko mnie zobaczył, oblizał usta, na co uniosłam brwi w dwuznacznym geście, a następnie zachichotałam.

Jeszcze dwie lekcje i będę mogła się z nim zobaczyć.

                           *

- Sakura, ostatnio chętniej chodzisz na kółko historyczne, czy mi się wydaje? - zapytała podejrzliwie Temari, kładąc rękę na biodrze.

Dziewczyny często żartowały o mnie oraz o Kakashim-senseiu i za pewne było też tak tym razem, jednak odkąd zaczęłam się z nim spotykać, jeśli mogę tak to nazwać, jestem uważna na każde słowo o nim. W końcu, w co z resztą wątpię, mogą coś o nas podejrzewać. Kakashi-sensei jest popularny wśród uczennic tego gimnazjum, ale chyba nie powinnam być o to zazdrosna.

- Ach, no co ty - uśmiechnęłam się krzywo, drapiąc się nerwowo po karku. - Po prostu... Polubiłam te zajęcia. Panuje tam...

- Daj spokój - machnęła ręką - tylko żartuję.

Zaśmiałam się, nie wiedząc, co powinnam zrobić.

- Ee... Nie wiesz może, co z Tenten? - zapytałam.

- Źle się czuje i dlatego została dziś w domu. Pewnie ma okres.

- Aha. Muszę już lecieć, bo się spóźnię. Do jutra, Temari - pomachałam jej w biegu.

- Cześć, Sakura - odmachała mi.

Jak w każdy wtorek, udałam się do sali od historii. Znowu byłam pierwsza. Spojrzałam na siedzącego za biurkiem wychowawcę i po raz kolejny pomyślałam, że jest przystojny oraz atrakcyjny.

Hatake zerknął na mnie.

- Dzień dobry, Sakura.

Nie odpowiedziałam mu, tylko szybko stanęłam przed nim, opierając się rękami o biurko i patrząc mu prosto w oczy. Dziś zamierzałam przejąć inicjatywę. Nie chcę, żeby wciąż uważał mnie za dziecko lub pustą nastolatkę.

Ja również chciałam dać coś od siebie. Stałam się odważniejsza. Zaczęłam malować usta jasną, różową pomadką, której cień przechodził w pudrowy. Skróciłam również spódniczkę o kilka centymetrów. Z początku czułam się niekomfortowo z powodu jej niewielkiej długości, ale już po kilku dniach zdołałam się przyzwyczaić, a nawet coraz więcej chłopaków zaczęło zwracać na mnie uwagę. A to wszystko dla niego.

- Ładnie to tak podrywać uczennicę na szkolnym korytarzu?

- To przez twój wyzywający wygląd.

Całowaliśmy się. Tutaj. Teraz. Kakashi przysunął mnie bliżej siebie, a następnie błądził rękoma po moich miło zaokrąglonych, lecz wciąż szczupłych udach. Wsunął je wyżej, pod krótką spódniczkę i mocno ścisnął mój tyłek, który ostatnio tak zawzięcie starałam się wyrobić, za pomocą przysiadów.

Nagle oboje usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi i natychmiast się od siebie odsunęliśmy. W drzwiach pojawił się Uchiha Obito. Serce biło mi szybciej. Boże, o sekundę później, aby nas przyłapał.

Sasuke

Podczas przerwy wyszedłem za szkołę wraz z Kibą. Od razu zapaliłem papierosa. Wziąłem głęboki wdech, gdy poczułem jak tytoń dostaje mi się do płuc.

- Sasuke, daj zajarać - spojrzał na mnie błagającym wzrokiem.

- Od kiedy ty palisz? - zapytałem zaciekawiony.

- Przestań, każdy popala od czasu do czasu. A dzisiaj mi się chce jarać, więc stul ryj i dawaj tego szluga, bo mnie zaraz coś rozkurwi.

Parsknąłem śmiechem, na iście mądrą wypowiedź tego kretyna i podałem mu fajkę, którą natychmiast nakarmił swoje płuca. Oho, wyglądał jakby żyjący na pustyni zobaczył po raz pierwszy wodę od dwóch tygodni.

Jedna myśl nie dawała mi spokoju.

- Kiba, pamiętasz dlaczego rzuciłeś się z mojego balkonu? Tak w ogóle co to miało być, jakaś nieudana próba samobójcza? - zapytałem półżartem.

Szatyn popatrzał na mnie jak na idiotę.

- Sasuke, cholera jasna, serio myślisz, że cokolwiek pamiętam? Byłem tak najebany, że do tej pory nie wiem, która historia jest prawdziwa - twoja czy Roszpunki.

Tak jak myślałem, nic nie wie. Pamiętam, jak przed skokiem wspominał, że go nie kocham i się zabije, no i jeszcze to jego wcześniejsze wyznanie. Ponoć słowa pijanych to myśli trzeźwych.

- Dla twojej świadomości - już kogoś mam.

Kiba popatrzał na mnie zdziwiony, a później odwrócił wzrok, jakby się zawstydził.

                            *

- Sasuke-kun!

Właśnie wracałem do domu, gdy usłyszałem głos małej, wkurzającej istoty.

Czego ona do cholery chce? Jeszcze się jej nie odechciało tej głupiej miłości?

Po prostu idź dalej. Zignoruj ją.

Sakura

- Sasuke-kun, zaczekaj!

Biegłam co sił w nogach, aby go dogonić. W końcu zatrzymał się i popatrzał na mnie, wyraźnie zdenerwowany. Stanęłam przed nim i oparłam ręce na kolanach, próbując złapać oddech.

- Czego chcesz? - wycedził przez zaciśnięte zęby.

Był przerażający, jak zawsze. Wiedziałam, że znowu może mi coś zrobić. Taki był Sasuke-kun, jakiego znałam. Ale nie mogę bać. Muszę być stanowcza.

- Chcę z tobą porozmawiać.

Brunet patrzał na mnie, jakby chciał ocenić, czy mówię poważnie. Owszem, byłam poważna jak nigdy dotąd.

- O czym? Daj sobie spokój.

- Chcę wytłumaczyć naszą sytuację.

Przyglądał mi się przez chwilę, a następnie odwrócił się, najwyraźniej uznając rozmowę za zakończoną.

- Idź lepiej do domu, decho, jeśli nie chcesz znowu płakać.

Zawstydziłam się odrobinę. Nie dlatego, że oskarżył mnie o brak piersi, ale dlatego, że wypomniał mi moje łzy. Wstydziłam się ich, były oznaką słabości.

Pociągnęłam go za rękaw.

- Jeszcze nie skończyłam! - powiedziałam stanowczym głosem.

Popatrzył na mnie obojętnym wzrokiem, a ja wiedziałam, że tłumi w sobie emocje.

- Jezu, jak z tobą się ciężko gada! Jak mam do ciebie dotrzeć? Daj chociaż człowiekowi szansę! - wykrzyczałam poirytowana.

Nigdy nie mówiłam tak bezpośrednio do czarnookiego, jak teraz.

Sasuke

Gdzie się podziała ta biedna i bezbronna dziewczyna? Zaimponowała mi.

- Nie wierzę, że zakochałam się w takim palancie... - powiedziała z opuszczoną głową.

Właśnie dlatego postanowiłem dać jej szansę. I tak nie obchodzi mnie, co ma do powiedzenia.

- Masz minutę - oznajmiłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro