Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 32

Sasuke

Miałem niezmierną ochotę go pocałować, ale... powstrzymałem się. Zrobię to dopiero wtedy, gdy on odwzajemni moje uczucia.

Położyłem go na łóżku. Jedną ręką go powstrzymywałem od ucieczki, a drugą rozpinałem guziki jego koszuli.

- Sa-sasuke... C-co...

- Ćśś... - położyłem mu palec na ustach.

Przejechałem ręką po jego klatce piersiowej. Wciągnął powietrze, a po jego ciele przebiegły dreszcze pod wpływem zimnego dotyku mojej dłoni. Naruto był tak chudy, że mogłem policzyć jego żebra. Po chwili przyssałem się do jednego z jego sutków. Oczywiście ten cholerny prawiczek jak zwykle cały czerwony. Dobrze, że przynajmniej ja jestem doświadczony. Nie to, że jestem jakąś dziwką, ale już kilka razy wskoczyłem paru chłopakom do łóżka lub raczej oni do mojego.

Zacząłem lizać jego jakże wrażliwe miejsce, na co odpowiedział mi cichymi jękami, a ja zamruczałem zadowolony.

Naruto

Znowu mnie dotykał, ale tym razem w inny sposób. Obiecywał mi, że nie zrobi nic takiego bez mojej zgody. Byłem pewien, że wystarczy tylko jedno słowo, a przestanie. W końcu ufałem mu. Musiałem mu zaufać ponownie, inaczej nie byłbym w stanie spojrzeć mu w oczy, przez te wszystkie krzywdy, jakie mi wyrządził. Mimo to, ja... Nie protestowałem. On robił mi coś takiego, a ja nic nie powiedziałem. Jedynie z moich ust wydawały się dźwięki przyjemności, bo nie mogę ukrywać, ale było mi dobrze.

Zatrzymał się gdzieś przy obojczyku i cholera jedna z niego, zrobił mi malinkę.

Nagle Sasuke przestał i popatrzył mi prosto w oczy.

Sasuke

Zastanawiam się, w którym momencie się w tobie zakochałem. To nawet śmieszne, że taki ktoś jak ja jest zdolny do odczuwania takiego rodzaju uczuć. Cóż poradzić, jesteś w moim typie.

Szukałem odpowiedzi, głęboko w twoich oczach. Właśnie, to one mnie tak zafascynowały. Czyżbym już po pierwszym spotkaniu zakochał się w twoich oczach?

- Naruto. Kocham cię.

Patrzał przez chwilę na mnie, a następnie szybko odwrócił wzrok, gdy spalił buraka.

- Cz-czemu tak nagle... W-wyskakujesz... Z takimi rzeczami?

- Bo to prawda - wyszeptałem mu do ucha, które po chwili polizałem.

Blondyn natychmiast zakrył się kołdrą.

- I-idź już lepiej spać, głupku - powiedział.

Położyłem się obok niego.

Dobranoc, Uzumaki.

Czuwałem przy nim przez całą noc.

Naruto

Otworzyłem oczy i po chwili je przetarłem. Trwało to chwilę, zanim mój słaby wzrok wyostrzył obraz. Właśnie przypomniałem sobie, że jestem w domu Uchihy... I w dodatku dzielę z nim łóżko...

- Dzień dobry, księżniczko - przywitał się.

Od kiedy on jest taki miły?

- K-która.. Jest godzina?

Brunet spojrzał na zegar wiszący na ścianie.

- Gdzieś koło dwunastej.

Zazwyczaj wstaję wcześnie, nawet w weekendy. Pewnie spałem tak długo, bo zasnąłem o trzeciej...

- Co?! Dlaczego mnie nie obudziłeś wcześniej? Wstałeś pierwszy.

- W ogóle nie spałem - odpowiedział obojętnie wzruszając ramionami.

- Słucham? Ty w ogóle jesteś człowiekiem?

Położył się i splótł ręce na karku.

- Jestem twoim wybawcą. Zapomniałeś?

Przewróciłem oczami na ten jego nieśmieszny żarcik. Sięgnął po paczkę papierosów i zapalił jednego z nich. Serio Sasuke? Palisz nawet w domu?

Zawstydziłem się, gdy zaburczało mi w brzuchu.

- Widzę, że księżniczka jest głodna. Na dole jest lodówka.

- A ty nie idziesz ze mną?

- Nie jestem głodny.

Nie śpi, nie je. Serio zaczynam podejrzewać, czy on aby nie jest kosmitą. Uchiha jakby odczytał moje myśli i dmuchnął mi w twarz. Ręką odpędzałem śmierdzący dym, kaszląc przy tym.

- To jedyne, czego potrzebuję.

- Wiesz, jak palenie szkodzi zdrowiu? Zatruwasz swój organizm.

Sasuke spojrzał na mnie, dając mi do zrozumienia, że powinienem się zamknąć.

- Nie będziesz mi mówił, co mam robić, usuratonkachi - powiedział ostrym i podniesionym głosem.

Czasami naprawdę mnie przeraża.

Wstałem i wyszedłem z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Szedłem po schodach, gdy nagle zorientowałem się, że wciąż nie zapiąłem swojej koszuli i świecę gołą klatą. Pośpiesznie się tym zająłem, oblewając się przy tym rumieńcem, gdy w mojej głowie pojawiły się wspomnienia z zeszłej nocy...

- Coś ci się nie pomyliło, kolego?

Ujrzałem przed sobą młodego mężczyznę o jasnej cerze i ciemnych, długich włosach związanych w niską kitkę. Jego oczy również były nienaturalnie czarne, a pod nimi znajdowały się dwie, niewielkie zmarszczki, mimo młodego wieku. Miał na sobie bluzkę z długim rękawem, jeansy i fartuszek, ponieważ aktualnie smażył coś na patelni.

Gapiłem się tak na niego, zastanawiając się, kim on jest.

- Nie, że coś, ale jakoś nie uśmiecha mi się niańczyć kolejnego młodszego brata.

Nagle dotarło do mnie. Sasuke wspominał, że w jego domu jest starsze rodzeństwo. Mężczyzna przypominał nawet Uchihę.

- Ach, nie, ja... J-jestem kolegą Sasuke... - wyjaśniłem, gestykulując rękami.

Brunet przekrzywił głowę i patrzył na mnie dziwnym wzrokiem, co mnie trochę skrępowało.

- Ach, trzeba było tak od razu.

Posłał mi uśmiech, ale miałem wrażenie, że był on nieszczery, wymuszony.

- Jestem Itachi, onii-san Sasuke. A ty?

- Yy... U-uzumaki Naruto.

- Naruto, jak miło. Masz może ochotę na naleśniki?

- Tak - kiwnąłem głową.

Bardzo lubiłem naleśniki, a mój żołądek głośno domagał się jedzenia.

Usiadłem przy stole i grzecznie czekałem na posiłek.

- Gdyby tak Sasuke przyprowadzał dziewczyny na noc... - powiedział chyba sam do siebie.

Nie rozumiałem jego "zmartwienia". Co miał na myśli? Przyprowadzać dziewczyny? Zaraz, czyżby Itachi nie wiedział, że Sasuke jest... homo?

Nii-san podszedł do mnie z patelnią, a ja nadstawiłem talerz. Gdy już miał nałożyć naleśnika, spojrzał na mnie, marszcząc przy tym brwi. Chyba zamyślił się na dłuższą chwilę...

- Ano...

- A, tak, już...

Nałożył naleśnika na talerz, a ja posmarowałem go czekoladą, zawinąłem i zabrałem się za moje śniadanie. Itachi podał mi kubek z herbatą, po czym wrócił do smażenia. Nałożył ciasto na patelnię i oparł się o blat. Upiłem łyka napoju.

- Powiedz, Naruto... Heh, to trochę głupie pytanie. Jakie relacje łączą cię z Sasuke?

Wyplułem całą zawartość mojej jamy ustnej, oblewając się przy tym i krztusząc.

- Etto... My jesteśmy... kolegami.

- Tylko koledzy? Liczyłem na coś więcej. Nii-san, patelnia.

Odwróciłem się i zobaczyłem Sasuke opierającego się o poręcz schodów.

- O cholera! Przypaliły się - powiedział Itachi, wracając do smażenia.

Szybko skończyłem moją porcję i zamierzałem opuścić ten pokój. Dwóch Uchiha w jednym pomieszczeniu to stanowczo za dużo na moją psychikę.

Gdy już zamierzałem udać się na drugie piętro za pomocą schodów, Sasuke zatrzymał mnie.

- Zapnij się - wyszeptał mi do ucha.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro