XXIV
Minęły dwa tygodnie. Hisoka już pożegnał się z Tomatsu i wszystkimi domownikami. Oczywiście nie obeszło się bez wylewu łez, błagań o to, by Soka został, i również próśb rudzielca, by rodzice zmienili jednak zdanie, lecz oni byli nie ugięci.
Hisoka siedział razem z blondynem w salonie. Byli przytuleni do siebie i czekali na Akira oraz Sakurę. Mijały kolejne minuty, godziny, aż w końcu nastała noc, a rodzice chłopaka nie dotarli. Nie było też taty Tomatsu, który mógłby się z nimi skontaktować. Soka, chociaż nie chciał nigdzie wyjeżdżać, z każdą chwilą coraz bardziej się denerwował tym, że ich jeszcze nie ma.
- A co jeśli coś im się stało? - zapytał w pewnym momencie, spoglądając na przysypiającego już Tomatsu, nic dziwnego, kiedy zegar wskazywał trzecią w nocy...
- Nie myśl tak... na pewno wszystko dobrze, pewnie jakieś korki albo po prostu coś ich zatrzymało... - starał się go pocieszyć, jednak marnie mu to wychodziło. Podniósł się, przeciągnął i wyciągnął rękę w stronę rudzielca. - Chodźmy spać, a jutro jak wróci tata, to zadzwoni do nich. - Tomatsu posłał chłopakowi uroczy uśmiech, na który Hisoka zawsze się rozczula, jednak nie tym razem. Chłopak tylko wstał, poszedł do kuchni, gdzie wziął wodę z lodówki, po czym usiadł przy szerokim blacie. Po chwili do pomieszczenia wszedł blondyn i objął go od tyłu.
- Sokaaaa.... nie myśl tyle o tym... na pewno jest wszystko dobrze... a my mieliśmy jeszcze jeden wspólny dzień... nie cieszysz się z tego powodu? - wyszeptał mu wprost do ucha, przytulając go jeszcze mocniej.
- Jasne, że się cieszę, ale... to nie zmienia faktu, że bardzo się martwię... - przyznał, odwracając się w stronę blondyna. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, po czym Hisoka złapał Tomatsu w biodrach i przyciągnął do siebie, by usiadł na jego kolanach. Blondyn oplótł szyję rudzielca rękami i z uśmiechem złożył na jego ustach pocałunek, Soka dalej trzymając chłopaka w biodrach, przyciągnął go jeszcze bliżej, jednak po chwili odsunął go od siebie, zsunął ze swoich kolan i z powrotem odwrócił się tyłem do niego. - Mam nadzieję, że nic się nie stało. - powiedział cicho, przykładając czoło do chłodnego blatu.
- Wszystko jest dobrze. Zobaczysz, rano wstaniesz, a oni będą tutaj na ciebie czekać. - Tomatsu próbował pocieszyć chłopaka, co nie było wcale takie proste.
- Obiecujesz? - zapytał niczym pięcioletnie dziecko, na co blondyn z uśmiechem na twarzy skinął głową i wyciągnął rękę w stronę Hisokiego, którą rudzielec złapał, po czym obaj udali się do pokoju, by kilka minut później oddać się w ramiona Morfeusza.
***
- No gdzie oni są? Trzy dni temu mieli tu być, a dalej ich nie ma! Na pewno coś się stało! Przecież by zadzwonili albo chociaż napisali! - Hisoka chodził w tą i z powrotem, a Tomatsu siedział na łóżku nic nie mówiąc, bo wiedział jaka jest prawda, jednak nie mógł nic powiedzieć. Po dłuższej chwili do pokoju wszedł Kyosuke.
- Soka, możesz usiąść na chwilę? Musimy porozmawiać... - odezwał się poważnym głosem, zajmując miejsce na krześle przy biurku. Rudzielec posłusznie usiadł obok Tomatsu, zwracając się w stronę mężczyzny, który próbował w głowie dobrać odpowiednie słowa. - Może... zacznę od trochę lepszej wiadomości... Iwao zginął w bardzo poważnym wypadku samochodowym. Razem z nim jechało kilku jego wspólników i tylko jeden przeżył. Byli wtedy ścigani przez moich ludzi i zaraz po wypadku złapali tego jednego... Na przesłuchaniach powiedział nam o wszystkim, gdzie są ich siedziby, ilu ich jest, ich nazwiska... Teraz właśnie wróciłem z ostatniej akcji i jesteśmy prawie całkowicie pewni, że gang Iwao został zlikwidowany... - Kyosuke zamilkł. Nie wiedział, jak przekazać chłopakowi tę gorszą wiadomość. Hisoka siedział zdziwiony i patrzył to na Tomatsu to na jego ojca, powoli zaczynając rozumieć, o co chodzi.
- Coś stało się moim rodzicom, tak? - wyszeptał, a po policzku spłynęła mu pojedyncza łza. W pokoju jeszcze przez chwilę panowała cisza, przez którą Hisoka tylko upewnił się w swoich domysłach. - To prawda... Moi rodzice nie żyją... To dlatego nie przyjechali... Kiedy to się stało? Dlaczego dowiaduję się dopiero teraz? Przecież to moi rodzice! Mam prawo wiedzieć o tym od razu! Dlaczego mi nie powiedzieliście?! - Hisoka zaczął histerycznie wykrzykiwać kolejne słowa, a z jego oczu łzy lały się strumieniami. Tomatsu przytulił chłopaka, który od razu go odepchnął. - Ty też wiedziałeś, a nic nie powiedziałeś, tak?! Taki z ciebie chłopak?! A tak ciągle powtarzałeś, że wszystko na pewno jest dobrze, że niedługo przyjadą! Gówno, a nie przyjadą! Jak mogłeś mi tego nie powiedzieć?! - krzyczał, bardzo krzyczał. Nie potrafił się kontrolować. Łzy dalej się lały, on zaczął zachodzić się z płaczu. Po chwili nie mógł już złapać oddechu.
Tomatsu, mimo, że Soka ciągle go odpychał, przytulał go mocno do siebie powtarzając, że musi się wypłakać, że płacz teraz jest najlepszy, że nie może niczego w sobie dusić. Hisoka po dłuższej chwili przestał walczyć z chłopakiem, wtulił się w niego najmocniej jak potrafił i pozwolił całkiem emocjom wyjść na światło dzienne. Płakał długo, a Tomatsu nawet przez chwilę nie pomyślał, by zostawić go samego. Cały czas siedząc na podłodze, przytulał Soke, dając mu w spokoju się wypłakać. Kyosuke dawno ich zostawił, a wychodząc poprosił syna, by później powiedział rudzielcowi jak doszło do śmierci Sakury i Akira. Kiedy Hisoka odpłynął ze zmęczenia w ramionach blondyna, chłopak podniósł go delikatnie i ułożył na łóżku. Sam poszedł do łazienki, by zmienić zamoczoną od łez Soki koszulkę, na czystą i po chwili wrócił do pokoju, gdzie rudzielec siedział, przyglądając się w bliżej nieokreślony punkt.
- Wiesz jak oni umarli? - zapytał lekko zachrypniętym głosem, kiedy Tomatsu usiadł obok niego i położył dłoń na jego udzie.
- Tata powiedział mi, że podczas wypadku, w którym zginął Iwao... - przyznał blondyn, przyglądając się lekko zaczerwienionrj od płaczu twarzy i oczom Hisokiego, który spoglądał na dłoń Tomatsu, po czym złapał ją jedną ręką i splótł je ze sobą.
- Jak do tego doszło? - zadał pytanie, w końcu patrząc na zatroskanego blondyna.
- Iwao jechał pod prąd z dużą prędkością. Naprzeciw jechali twoi rodzice, nie zdążyli zareagować. Iwao wjechał wprost na nich. Oba samochody w jednej sekundzie stanęły w ogniu... Nie było dla nich ratunku... - opowiedział lekko ściszonym głosem, w oczach rudzielca znowu zebrały się łzy. Tomatsu przesunął się bliżej chłopaka, objął go ramieniem, pocałował w skroń, później w policzek, a następnie złapał go lekko za brodę, by zwrócić jego twarz ku sobie i złożył delikatny pocałunek na jego ustach.
Hisoka momentalnie zmienił swoje zachowanie. Popchnął Tomatsu na łóżko, siadając na nim okrakiem, po czym złączył ich usta w brutalnym, zachłannym pocałunku. Matsu zdziwiony, przez dłuższy moment nie wiedział, co się dzieje. Soka zaczął ich rozbierać i już po chwili obaj byli pozbawieni górnej części garderoby. Rudzielec znowu zaczął całować blondyna, by chwilę później zjechać ustami w dół, na szyję, następnie na klatkę piersiową, gdzie zahaczając o sutki, naprzemiennie gryzł je i pieścił językiem. Z gardła Tomatsu wydobywały się niekontrolowane jęki i westchnienia, które tylko napędzały Hisokiego do działania. Męcząc sutki chłopaka, włożył zimną dłoń pod materiał jego spodni i bokserek, przez co blondyn zaskoczony, jęknął głośno i długo.
- Prze-przestań... - wyszeptał Tomatsu, próbując odsunąć od siebie Hisokiego. Chłopak podniósł głowę, spoglądając na niego zamglonymi oczami.
- Przecież tego chciałeś. Tak? - Hisoka powoli wyciągnął rękę ze spodni blondyna, na co chłopak jęknął cicho, czując, jak jego nabrzmiały członek boleśnie ociera się o materiał bokserek. - Chcesz to tak zostawić? - zapytał, wskazując na wybrzuszenie w spodniach Matsu.
- Oczywiście, że chcę tego, ale nie teraz. Nie chcę tego robić pod wpływem chwili, kiedy jesteś załamany i próbujesz zrobić coś, cokolwiek, by zapomnieć. To nie tak ma wyglądać. Nie chcę żebyś się do czegoś zmuszał, to ma być nasza wspólna decyzja... Chodź tu głuptasie... - powiedział szczerze, co myśli i przyciągnął do siebie chłopaka, który znowu zaczął płakać. - Wypłacz się maluchu... nie możesz udawać, że nic się nie stało, że ciebie to nie rusza... - dodał cicho, tuląc do siebie rudzielca.
- Przepraszam... - wyszeptał jeszcze Hisoka, by kilka minut później poddać się i oddać w objęcia Morfeusza. Tomatsu delikatnie wyplątał się z jego silnych objęć, by udać się do łazienki, pozbyć się "problemu", po czym wrócił do pokoju, zgasił światło i idąc w ślady Soki, ułożył się do snu.
Następnego dnia miał odbyć się pogrzeb, a kilka dni później Kyosuke miał załatwić, by Hisoka prawnie mógł zamieszkać z rodziną Iseki. Na wiadomość, że wszystko poszło zgodnie z planem i Soka zamieszka w domu Matsu, obaj chłopacy bardzo się ucieszyli. Teraz wiedzieli, że choćby nie wiadomo co, nic ich nie rozdzieli, chyba, że oni sami...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro