XXII
Ku zdziwieniu Hisokiego, na schodach przed wejściem do domu Tomatsu zamontowany został podjazd, po których Soka bez problemu mógł wjechać na swoim wózku. Prowadzony przez blondyna, weszli do środka, gdzie chłopak zauważył, że przy schodach jest siedzisko, które przy włączeniu odpowiedniego guzika, pozwoli mu dostać się na górę. Rudzielec nie pytał o nic, po prostu dał się zawieźć do salonu, gdzie wszyscy usiedli, rozmawiając między sobą w mniejszych grupkach. Tomatsu siedząc na wprost prawdziwego taty Hisokiego, bacznie mu się przyglądał z przymrużonymi oczami, jednak on tego nie widział, gdyż był zajęty zawziętą rozmową z Kyosuke.
- Matsu? - odezwał się Hisoka, pociągając go za rękaw bluzy. - Wszystko w porządku? - zapytał, kiedy chłopak odwrócił się w jego stronę.
- Tak, tak... po prostu... nie ufam temu gościowi... jest jakiś dziwny... - wyszeptał w stronę chłopaka. Ich krótką rozmowę przerwał Jun, który wypalił z propozycją pogrania w coś. Chłopaki zgodzili się i Soka został zaniesiony przez Hiro na górę, a wózkiem zajął się Jun.
- Ej, nie musicie mnie tak wszędzie nosić. - zdenerwował się w pewnym momencie rudzielec, kiedy chcąc pójść do łazienki, podbiegł do niego Jun i wziął go na ręce. - Mam dwie nogi, które wcale mnie nie bolą i nawet nie rozumiem po co mi ten wózek. - Syknął jeszcze, próbując wydostać się z ramion przyjaciela. Chłopak posłusznie postawił go na ziemi, cały czas asekurując go, żeby się nie przewrócił. - I widzisz? Jakoś mogę chodzić... - odezwał się i skierował w stronę łazienki, po chwili wszedł Tomatsu, który wcześniej poszedł do kuchni po coś do picia.
- Gdzie Soka? - zdziwił się, widząc wszystkich i wózek chłopaka.
- Uparł się, że sam pójdzie do łazienki... - powiedział cicho Jun, drapiąc się nerwowo po karku. Wiedział jaka będzie reakcja blondyna. Chłopak nazwał go idiotą, odstawił tackę ze szklankami i dzbankiem napoju, po czym wyszedł szybko z pokoju gier, udając się do pomieszczenia na przeciwko jego pokoju.
- Soka, jesteś tam? - zapytał, pukając do drzwi, przez chwilę nie otrzymał odpowiedzi, a kiedy wszedł do środka, zobaczył jak chłopak próbuje podnieść się z podłogi. - Eh... mówiłem, i ja i lekarz, że nie możesz się ruszać nigdzie sam... - wypomniał mu.
- Dobra, dobra, macie rację, a teraz mi pomóż wstać... - odezwał się, próbując zapanować nad swoimi nogami, które nijak się go słuchały. Matsu zaśmiał się krótko, widząc bezradność rudzielca, wziął go na ręce i zaniósł do pokoju, gdzie czekała reszta chłopaków.
- Junnie przepraszam za tego idiotę... dobrze, że sam się przekonał, że nie może się ruszać nigdzie sam. - przyznał blondyn, śmiejąc się krótko, po chwili musiał uciekać przed wózkiem Hisokiego, prowadzonym przez Juna. Wszyscy zaczęli się śmiać, a kiedy zrobiło się naprawdę późno, chłopcy rozeszli się do swoich domów. Tomatsu i Hisoka rozsiedli się w pokoju blondyna.
- Jak długo będę musiał używać tego wózka? - zapytał Hisoka, przerywając długą ciszę. Oboje leżeli na łóżku, patrząc w sufit i pogrążając się we własnych myślach.
- Z tego co mi wiadomo to kwestia tylko kilku dni. Lekarz mówił, że twoje nogi jeszcze "nie obudziły się " do końca. - przyznał, zaznaczając ręką w powietrzu cudzysłów. Hisoka pokiwał tylko głową, przekręcając się na bok, plecami do blondyna. Tomatsu zwrócił się w jego stronę i objął go w pasie, przyciągając lekko do siebie. Serce Hisokiego zaczęło bić znacznie szybciej, a na policzkach zakwitły wielkie rumieńce. Blondyn przesunął się do chłopaka, na tyle blisko, że między nimi nie było ani odrobiny miejsca, po czym delikatnie przyłożył usta do jego szyi. Hisoka zadrżał, ale podobało mu się to. Tomatsu odsunął się trochę, ale tylko po to, by odwrócić chłopaka na plecy. Sam usiadł na jego biodrach, po chwili pochylił się nad nim i złożył na jego ustach długi, czuły pocałunek, który Hisoka od razu odwzajemnił. Matsu ośmielony tym gestem, włożył pod jego koszulkę dłoń i zaczął gładzić umięśniony brzuch rudzielca. Chwilę później dołączył drugą, badając całe ciało chłopaka, od czasu do czasu zahaczając o sutki, przez co z ust Soki wydobywały się krótkie westchnienia wprost do ust blondyna. Hisoka czuł, że jego twarz płonie, ale nie przejmował się tym.
W momencie, kiedy Tomatsu chciał pozbyć się zbędnego ubrania, ktoś zapukał do drzwi, na szczęście dla nich, nie wchodząc od razu. Chłopcy odskoczyli od siebie, blondyn powiedział tylko cicho "proszę", a do pokoju wszedł Akira.
- Nie przeszkadzam? - zapytał, widząc czerwone twarze chłopaków. Jasne, że przeszkadzasz idioto... pomyślał Tomatsu.
- Nie, o co chodzi? - zapytał blondyn, tonem trochę bardziej niemiłym niż miał zamiar to zrobić.
- Chciałem poprosić Hisokiego na chwilę... ktoś czeka na ciebie na dole. - uśmiechnął się mężczyzna, a Hisoka trochę zdezorientowany, z pomocą przyjaciela, usiadł na wózku i pozwolił poprowadzić się w stronę schodów.
- Chcę zejść sam. - powiedział, podnosząc się z siedzenia. Tomatsu westchnął tylko i podtrzymując chłopaka w pasie, pomógł mu zejść na parter. Z satysfakcją rudzielec przemierzał kolejne stopnie, po czym na własnych nogach, dalej z pomocą blondyna, udał się do salonu, gdzie zobaczył swoją matkę. Ucieszony przytulił się do niej najmocniej jak potrafił, a w oczach zebrały się łzy.
- Synku... tęskniłam... - wyszeptała kobieta szlochając w ramię chłopaka.
- Co tu robisz? Gdzie jest John? - zapytał, kiedy usiedli obok siebie na kanapie. Dowiedział się, że tak naprawdę nigdy nie spotykała się z żadnym mężczyzną. Kiedy Hisoka rozmawiał z Sakurą, Tomatsu postanowił porozmawiać ze swoim tatą. Znalazł go w jego biurze, pijącego gorącą kawę. Typowy widok. Mężczyzna uśmiechnął się na widok blondyna i ruchem ręki zaprosił go, by usiadł na skórzanej, brązowej kanapie, po czym upił jeszcze łyk kawy, i dołączył do chłopaka.
- Wszystko w porządku? - zapytał zatroskany ojciec, widząc smutek na twarzy syna.
- Skąd znasz Akire? Można mu zaufać? Nie chcę, żeby Soka znowu cierpiał... - przyznał, patrząc na swoje dłonie leżące na kolanach. Chociaż Matsu wiedział, że może powiedzieć swoim rodzicom o wszystkim, zawsze się denerwował jak zareagują na kolejne wyznania i pytania blondyna. Kiedy powiedział im o Hisokim w gimnazjum myślał, że będą na niego źli, ale oni pomogli mu w odnalezieniu chłopaka. Dzięki nim dowiedział się również o tym, że Soka trafił do klasy z Masaru i od razu zgodzili się, kiedy Tomatsu chciał się przenieść. Miał w nich niesamowite oparcie, o którym większość ludzi w jego wieku mogła tylko pomarzyć.
- Ah, o to chodzi... nie musisz się martwić. To wszystko jest prawdą. Ja i Akira przyjaźnimy się odkąd pamiętam. Może i po liceum straciliśmy kontak, ale kiedy rok temu zadzwonił do mnie, że ma problem, bez zastanowienia chciałem mu pomóc. Wtedy powiedział mi o Iwao, dowiedziałem się o tym wszystkim, co robił za moimi plecami.
- A o co chodzi z jego mamą? To prawda, że odeszła, czy tak jak to wszystko było tylko kłamstwem?
- Wiesz... to było tak, że Sakura została zmuszona do małżeństwa z Iwao, bo jemu zależało na tym, by miał pełne prawa do dzieci. Do rozwodu również ją zmusił, kazał jej udawać, że zaczęła spotykać się z innym, że ma gdzieś Mari i Hisokiego, a tak naprawdę to była tylko historyjka, którą mieli wbić im do głowy, by odwrócili sie od niej. Sakura bardzo kocha swoje dzieci i kiedy tylko rozstała się z Iwao spotkała się z prawdziwym ojcem Soki, wtedy też ja dowiedziałem się o tym wszystkim i nie mogłem ich zostawić... a jeszcze jak dowiedziałem się, że ich synem jest właśnie Hisoka, ten o którym tyle mi mówiłeś, musiałem im pomóc!
- Dziękuję, tato... - powiedział cicho, przytulając się do niego. Po policzku spłynęła mu pojedyncza łza, którą szybko wytarł. - Za to, że im pomogłeś, że zawsze pomagasz mi, nie ważne o co cię poproszę... - dodał jeszcze, a Kyosuke uśmiechnął się lekko i zaczął głaskać syna po plecach. Po chwili do pomieszczenia wszedł Akira, prosząc gospodarza, żeby zszedł na dół.
- Skoro odzyskaliśmy już syna to... chcielibyśmy zabrać go już do domu. - powiedziała Sakura, a Hisoka zaniemówił. Mimo, że cieszył się ze spotkania z nią i poznania prawdy, nie chciał opuszczać domu Tomatsu. Tylko tutaj czuł się całkowicie bezpiecznie i tak, jakby był w swoim domu.
- Ale... dlaczego? - wtrącił się blondyn, on również nie chciał rozstawać się z chłopakiem. Chciał mieć go zawsze obok i pilnować, by nic mu się nie stało.
- Wiesz, Matsu... - zaczął Akira, na co chłopak zmierzył go złowrogim spojrzeniem.
Co on sobie wyobraża? Najpierw pojawia się znikąd, bo niby kochający tatuś, chce zabrać mi Soke, a teraz mówi do mnie Matsu?? No chyba się przeliczył...
- Nie chcemy zawracać wam głowy skoro może pojechać z nami do domu.
- Hisoka nigdy nie będzie mi zawracał głowy, ani mi przeszkadzał. I na przyszłość, proszę do mnie nie mówić "Matsu" tak mogą tylko najbliżsi, a pana nawet nie znam. - warknął oschle, posyłając mężczyźnie wściekłe spojrzenie.
- Matsu ma rację, Hisoka nikomu tutaj nie przeszkadza, naprawdę go wszyscy tutaj lubimy i nie ma problemu, żeby z nami tutaj trochę pomieszkał, a poza tym jest strasznie późno jak na taką podróż do was. A od nas nawet do szpitala jest bliżej. - wtrącił się Kyosuke, wiedział, że jeśli tego nie zrobi, Tomatsu mógłby powiedzieć kilka słów za dużo. Sakura i Akira spojrzeli na siebie, później na rudzielca, który robił minę dziecka, które prosi o nową zabawkę.
- No dobrze, niech będzie... - westchnęła Sakura, podnosząc się z kanapy. Chłopcy uradowani mieli na twarzach uśmiechy od ucha do ucha. - Wrócimy za kilka dni, jak załatwimy formalności z przeniesieniem cię do nowej szkoły. - zwróciła się do syna, który pokiwał głową, a kiedy dotarły do niego słowa rodzicielki, otworzył szeroko oczy i zdezorientowany spojrzał na nią.
- Jak to do nowej szkoły? Ja chcę chodzić do mojej starej szkoły! Nie chcę jej zmieniać! - wykrzyknął, a Sakura pogłaskała go po głowie, mówiąc, że porozmawiają o tym przy następnym spotkaniu, a teraz żeby nacieszył się kolegą, bo później wyjeżdżają z miasta. - Ale mamo! Nie zgadzam się na to! - jego krzyki oraz protesty zdały się na nic. Sakura i Akira pożegnali się, po czym wyszli.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro