XXI
Od "wypadku" minęło dziesięć dni, Hisoka dalej leżał w śpiączce, ale lekarze specjalnie go w niej zostawili, gdyż obrażenia jakich doznał były zbyt poważne, by będąc przytomnym mógł sobie z nimi poradzić, nawet przy dużej dawce morfiny. Natomiast Tomatsu pomyślnie przeszedł operację, wybudził się po trzech dniach i był w pełni sprawny. Po namowie blondyna, lekarze zgodzili się, by on i rudzielec leżeli na tej samej sali, dzięki czemu Matsu był cały czas przy chłopaku, któremu wciąż powtarzał jak bardzo go kocha i prosił, by wytrzymał, by się nie poddawał.
W dniu kiedy Hisoka miał być wybudzany, blondyn chodził cały zdenerwowany, prosząc w myślach, aby wszystko się udało. Minęło kilka godzin zanim rudzielec odzyskał całkowitą świadomość. Pierwsze, co zobaczył, kiedy otworzył oczy, była zatroskana twarz Tomatsu, za nim stał Kyosuke, a niedaleko nich Jun, Hiro i Kyoshi, którzy również byli bardzo przejęci stanem chłopaka. Hisoka zamrugał kilka razy, zanim jego oczy przyzwyczaiły się do ostrego światła, po czym spojrzał jeszcze raz na twarze zebranych. Ledwo mając siły, chciał usiąść, ale Tomatsu powstrzymał go, przykładając mu dłoń do ramienia.
- Nie możesz na razie wstawać... ale dobrze, że się obudziłeś... słyszysz mnie? - zapytał widząc, że chłopak przygląda mu się, ale nie reaguje w żaden sposób. Po krótkiej chwili, w której Tomatsu i jego tata wymienili lekko przerażone spojrzenia, Hisoka pokiwał głową, ale blondyn tego nie widział, więc używając wszystkich swoich sił złapał go za rękę, by ten zwrócił na niego uwagę. Kiedy to się stało Soka jeszcze raz, z lekkim uśmiechem, pokiwał głową, na co Matsu odetchnął z ulgą.
- Możesz coś powiedzieć? - zapytał Kyosuke, podchodząc do niego trochę bliżej, chłopak tylko wzruszył lekko ramionami.
- Pamiętasz, jak mam na imię? - spróbował inaczej blondyn, Soka przez chwilę skupił się, ale nie po to żeby przypomnieć go sobie, tylko zebrać siły, by wydobyć z siebie jakiś dźwięk.
- Matsu... - wychrypiał ledwo słyszalnie, po czym na jego twarzy zagościł delikatny uśmiech satysfakcji. Blondyn chciał przytulić chłopaka, ale w tym momencie przyszedł lekarz, który widząc ich wszystkich przy łóżku chłopaka, zaśmiał się, że nie powinni go tak od razu męczyć, po czym oznajmił, iż zabiera go za chwilę na badania.
Kilka dni później, kiedy Hisoka był już prawie całkowicie sprawny, Tomatsu zabrał go na taras, który znajdował się na dachu szpitala. Długo razem siedzieli, śmiejąc się i rozmawiając, a po jakimś czasie przyszedł do nich Akira, prosząc o chwilę rozmowy z Hisokim. Matsu na odchodnym potargał czuprynę rudzielca i zostawił ich samych.
- To... o czym pan chciał ze mną rozmawiać? - zapytał chłopak z uprzejmym uśmiechem na twarzy, przerywając w końcu trochę niezręczną ciszę.
- Więc... chodzi o to, że... ughh jakby ci to powiedzieć... - wymamrotał i zaczął nerwowo ruszać nogą, patrząc się na swoje splecione dłonie.
- Może zacznie pan od samego początku? - zaproponował Hisoka, którego cała ta sytuacja zaczynała lekko bawić.
- Eh... masz rację... wiem, że urodziłeś się 24 grudnia 1998 roku, że twoją matką jest Sakura Okabe, masz siostrę Mari, a twój ojciec nie jest tak naprawdę twoim ojcem... - Hisoka był w szoku, nie wiedział co ma powiedzieć. To, że Akira znał jego i jego rodzinę nie było dla niego zaskoczeniem. W końcu Tomatsu też to o nim wiedział, jeszcze zanim rudzielec go poznał. Bardziej zdziwił się zdaniem o jego ojcu. - Tak naprawdę twój prawdziwy ojciec miał ogromne długi. Groziło mu, że zostaniecie mu odebrani, ty i Mari. Nie chciał tego i wtedy poznał Iwao. Na początku wydawał się uczciwym człowiekiem, ale jak sie okazało, był i jest to największy oszust, krętacz i skurwiel jakiego w życiu spotkałem. Uwierz mi, odkąd pracuję w tym zawodzie, widziałem wielu tego typu ludzi, ale on ich wszystkich przebija. A wydaje się takim dobrym człowiekiem, prawda? Ale wracając, twój tata wziął od niego dużą pożyczkę, którą, jak się umówili, miał spłacać zgodnie ze swoją wypłatą przez dwa lata, jednak Iwao nie dotrzymał obietnicy. Nachodził go, groził mu, że jeśli nie spłaci tego jak najszybciej, będzie mógł się z wami pożegnać. W końcu doszło do tak krytycznego momentu, że Iwao złapał Sakure, kiedy wracała z pracy i zaczął ją zastraszać, o czym twój tata dowiedział się zbyt późno, tak nie doszłoby do tego wszystkiego. Kiedy Iwao zadręczał twoją matkę telefonami i nachodził ją, w końcu ona powiedziała twojemu ojcu, że zabiera was i odchodzi, że ma dosyć jego długów oraz ciągłych problemów. W rzeczywistości zastraszona przez Iwao, odeszła do niego, a ten dał twojemu ojcu spokój. Jak to wszystko się działo miałeś ledwie roczek, więc...
- Chwilę... - przerwał mu Hisoka, poprawiając się na wózku, na którym musiał się poruszać. - Czyli... skoro mój ojciec nim nie jest to... kto jest moim tatą? - zapytał, z trudnością dobierając słowa. - Znasz go? Jak on się nazywa? Chcę go poznać. - dodał jeszcze, a Akira zastanawiając się, czy dobrze robi mówiąc mu to wszystko, odwrócił głowę, spoglądając na panoramę miasta.
- Tak, znam go... - zaczął po chwili, dalej patrząc w dal. - Lepiej niż ktokolwiek inny... Ja nim jestem... - powiedział, przyglądając się reakcji chłopaka. Hisoka na początku zbladł, później na jego twarzy widać było wściekłość wymieszaną z bólem, by po dłuższej chwili zagościł na niej lekki uśmiech. Akira nie spodziewał się tego, że Hisoka będzie się z tego cieszył, raczej oczekiwał, że zacznie krzyczeć i obrzucać go obelgami za to, że go zostawił, że pozwolił mu tak cierpieć. - Nie jesteś... zły? Za to wszystko? - Akira nie ukrywał swojego zdziwienia.
- Jestem i to bardzo... Musiałem przejść przez to całe piekło, kiedy mogłem żyć w szczęśliwej rodzinie... Przynajmniej tak sądzę, że byłaby szczęśliwa... Ale... Przecież nie cofnę czasu, prawda? Chciałbym tylko prosić cię o jedną rzecz... Zabierz mnie od niego... Nie chcę tam wracać, nie chcę nigdy więcej widzieć tego sadysty... - powiedział, powstrzymując się od płaczu, chociaż jego oczy okropnie piekły od zbierających się w nich łez.
- Właśnie po to zatrudniłem się u Kyosuke i dlatego jestem teraz tutaj. - odezwał się, przytulając do siebie swojego syna, którego wcześniej widział jedynie z daleka, bądź na zdjęciach.
- A co z mamą i Mari? - zapytał Hisoka, kiedy Akira prowadził jego wózek, kierując się do sali, w której już czekał lekarz, Tomatsu i jego tata.
- Sakura aktualnie mieszka u mnie, ale to wyjaśnię ci później, a Mari jest w Stanach. Miała dosyć wszystkiego i postanowiła wyjechać. - rudzielec pokiwał tylko głową i wjechali do sali. Jak się okazało, Hisoka i Tomatsu mogli już wrócić do domu, ten pierwszy musiał mieć jeszcze tylko jedno badanie, później poczekali na wyniki i wypisy, po czym Matsu prowadząc wózek Soki, na którym przez jakiś czas musiał jeszcze się poruszać, skierował się do wyjścia.
Przed szpitalem stała czarna limuzyna, a obok niej przyjaciele chłopaków, do której wszyscy weszli i ruszyli do domu Tomatsu. Przez całą drogę Hisoka i Akira spoglądali na siebie z uśmiechem. Rudzielec miał nadzieję, że jego prawdziwy ojciec wyciągnie go z tego wszystkiego i nie będzie musiał przechodzić przez to piekło ponownie. Natomiast Akira cieszył się, że odzyskał swojego syna. W pewnym momencie Tomatsu wyciągnął telefon, napisał wiadomość i podał urządzenie rudzielcowi.
"Co się wydarzyło między wami na tym dachu?"
Soka zaśmiał się cicho i odpisał.
"Dowiedziałem się bardzo ciekawej rzeczy. Wiesz, że Akira ma dzieci?"
"Jedyne co o nim wiem to, że jest przyjacielem mojego taty... powiesz o co chodzi?"
"Akira mówi, że mój ojciec nie jest moim ojcem, a prawdziwym jest właśnie Akira. :)"
Tomatsu zrobił wielkie oczy i kilka razy przeczytał wiadomość, po czym spojrzał na mężczyznę później na chłopaka, i dalej nie wierząc zaczął opowiadać.
"Skąd możesz mieć pewność, że cię nie okłamuje??"
"No... a czemu miałby kłamać?"
- Pogadamy później, już jesteśmy. - powiedział cicho do rudzielca i pomógł mu wysiąść z samochodu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro