Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IX

Następnego dnia Hisoka obudził się, czując, że jest mu bardzo gorąco. Od razu zdał sobie sprawę z tego, że Tomastu śpi wtulony w niego i nie mógł zaprzeczyć, że wyglądał, jak aniołek. Nie chciał go obudzić, więc nie zmieniając pozycji sięgnął po telefon, który położył poprzedniego dnia na parapecie i po odblokowaniu go zobaczył 35 nieodebranych połączeń od ojca, 20 od matki i nawet 5 od siostry i 3 od kochanka matki. Miał też kilkanaście sms'ów,  większość o treści "Hisoka gdzie ty jesteś? Odezwij się! Jak nie wrócisz do rana, idziemy na policje." Teraz nagle się mną przejmują.... westchnął i powoli wyplątał się z objęć przyjaciela. Udał się do łazienki, gdzie na spokojnie zadzwonił do ojca.

- Gdzie ty się podziewasz?! - wykrzyknął mężczyzna, gdy po dwóch sygnałach odebrał telefon.

- Spokojnie, jestem u kolegi. Nocowałem u niego. Wyleciało mi z głowy, żeby zadzwonić. - odpowiedział opanowany, na co dostał wielkie kazanie, że powinien informować o takich rzeczach.

- Jakoś nigdy cię nie interesowało, gdzie jestem i co robię, więc o co ci chodzi?

- Jesteś moim synem, musisz mi mówić, gdzie wychodzisz, z kim i kiedy wrócisz! - Hisoka stał, zaciskając z całej siły rękę na brzegu umywalki.

- Nie udawaj, że cię to cokolwiek obchodzi! Nie muszę ci nic mówić! Nie chcę z tobą gadać, daj mi spokój! - powiedział trochę głośniej niż miał zamiar to zrobić, rozłączył się i wyłączył telefon, żeby nikt więcej do niego nie dzwonił. Oparł się o umywalkę i schował twarz w dłoniach.

Dlaczego on musi mi wszystko psuć? Było tak super, tak cieszyłem się byciem z Tomatsu, a teraz... Jego rozymyślenia przerwało ciche pukanie do drzwi.

- Soka... wszystko w porządku? Mogę wejść? - usłyszał, ale nic nie odpowiedział. Spojrzał tylko na drzwi, a zaraz jego oczom ukazał się trochę zaspany blondyn z potarganymi włosami. Rudzielec uśmiechnął się lekko i po chwili wylądował w ramionach przyjaciela. Hisoka oparł głowę na jego ramieniu i objął go w pasie. Przez moment panowała cisza, którą przerwał Tomatsu.

- Wszystko w początku? Chcesz pogadać? - rudzielec tylko odsunął się od chłopaka i ze sztucznym uśmiechem pokręcił głową. - Skoro nie, to chodźmy coś zjeść. - nic nie mówiąc, wyszli z łazienki i skierowali się na dół, gdzie śniadanie właśnie było rozkładane przez służbę na stole.

Chłopaki usiedli na tych samych miejscach co dzień wcześniej i zaczęli zajadać się przygotowanym posiłkiem. W między czasie atmosfera między nimi rozluźniła się, znowu śmiali się i żartowali. Gdy skończyli jeść, poszli do pokoju, gdzie Tomatsu dał przyjacielowi ubrania na zmianę, po czym sam zaczął się przebierać w obecności rudzielca. Hisoka zaczerwienił się, widząc jego idealnie wyrzeźbione plecy. Odwrócił się do niego tyłem, wziął ubrania i chciał pójść do łazienki, żeby się przebrać, ale zatrzymała go ręka Tomatsu, która znikąd pojawiła się na ramieniu rudzielca.

- Soka, przy mnie nie musisz się wstydzić i spokojnie się przebieraj. - zaśmiał się, a twarz jego przyjaciela przybrała kolor dojrzałego pomidora.

- I tak potrzebuję pójść do łazienki, więc przy okazji mogę się tam przebrać. - uśmiechnął się lekko i wyszedł. Tomatsu usiadł, a raczej opadł na łóżku, pocierając dłońmi twarz, a następnie klepiąc się po policzkach.

Przestań, wystraszysz go... Nie możesz nic powiedzieć, nie możesz nic zrobić...

Obijało się o jego głowę, aż w końcu wstał, otworzył okno i wychylił się za nie trochę, żeby odetchnąć świeżym powietrzem. W tym czasie Hisoka stał już przebrany przed lusterkiem i szorował zęby. Gdy skończył, spojrzał na swoje odbicie,  jego policzki przybrały już normalny kolor, ale jego biedne serce zaczynało przyspieszać z każdą nową myślą o blondynie.

Nie mogę mu nic powiedzieć... wyśmieje mnie...

Przeszło mu przez myśl. Odkręcił zimną wodę i przemył nią  obficie twarz. Po chwili wrócił do pokoju, gdzie zobaczył wyglądającego za okno Tomatsu. Mocno zacisnął oczy i pięści, wziął głęboki wdech, i podszedł z uśmiechem do przyjaciela, stając tuż przy nim.

- Co tam oglądasz? - zapytał, przypatrując się widokom za oknem. Tomatsu tylko zaprowonował przyjacielowi spacer, na co ten się zgodził i po jakiś piętnastu minutach szli już w stronę pobliskich pól, za którymi był las.

- Pamiętasz, o czym ci wczoraj opowiadałem? - zapytał w pewnym momencie Tomatsu.

- Hmmm, ostatnie co pamiętam to, że trafiłeś do klasy z Masaru i Junem i cię gnębili.... - Tomatsu zaśmiał się, po czym zaczął mu znowu opowiadać. Gdy doszedł do momentu, w którym dzień wcześniej skończył, dotarli do małej polanki, na której była chatka, a przed nią miejsce na ognisko i kilka siedzeń. Tomatsu szybko wytłumaczył rudzielcowi, że to jego taka jakby kryjówka przed wszystkimi i do tej pory nikomu jej nie pokazał.

- Sam to wszystko zrobiłeś? - zdziwił się Hisoka wchodząc do chatki, w której była mini kuchnia połączona z pokojo - salonem oraz oddzielona ścianką mała łazienka. Tomatsu dumnie pokiwał głową, cieszył się, że w końcu ktoś widzi jego 'dzieło' - Skoro mówisz, że nikogo tu nie zapraszasz, to po co ci tyle siedzeń na dworze?

- Omm.... W sumie nie wiem.... Miałem zamiar robić tu ostatnio imprezę, ale.... No stwierdziłem, że lepiej będzie w domu... - przyznał, pocierając nerwowo kark. Tak naprawdę chłopak wiedział, że jego koledzy nie docenią jego starań, które włożył w stworzenie tego, ale Hisoka był inny. Wiedział, że jemu to się spodoba. - Dobra, mniejsza, chodź opowiem ci do końca. - powiedział i pociągnął przyjaciela za rękę w stronę drzwi wyjściowych, a później usiedli na ławce przed domkiem. - No więc, po tym, jak wszedłem do tego pokoju zobaczyłem Masaru i Juna, i oni... no wiesz... - blondyn poczuł, że jego policzki płoną. Nigdy wcześniej tak nie krępował się mówić o takich sprawach.

- Ale jak to? Że oni? Razem? TO?! Masaru jest gejem?! - wykrzyknął zdziwiony Hisoka, a Tomatsu ulżyło, że nie musi tego mówić na głos. Potwierdził tylko jego słowa skinieniem głowy, patrząc w inną stronę. - To jakim prawem on wyśmiewa się ze mnie, skoro sam pieprzy się z chłopakiem.... Ja nawet nie spotykałem się z żadnym.... - wypalił, a ogarniająca go złość, sprawiała, że zaczynał się lekko trząść. Tomatsu zdziwił się na jego słowa.

Nikogo nie miał? A może by tak... nie... jeszcze za wcześnie... ale... meeh...  raz się żyje.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro