Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

III

Hisoka obudził się przywiązany do krzesła i zakneblowany w małej, ciemnej piwnicy. Tomatsu i Masaru stali przy ścianie, śmiejąc się ze zdezorientowanego rudzielca.

- Oh, patrz kto się zbudził! - krzyknął z kpiną blondyn i razem z "wodzem" zaczęli zbliżać się do Hisokiego. Za nimi zebrali się ludzie obydwu. Jun podszedł do niego i na znak Tomatsu zamachnął się i uderzył rudzielca prosto w twarz. Chłopak przewrócił się razem z krzesłem, uderzając mocno głowa o podłogę. Hisoka chciał zacząć krzyczeć i się wyrywać, ale sznury, którymi był związany i taśma na jego ustach uniemożliwiały mu to.

Do Juna dołączyli kolejni ludzie i wszyscy, raz po raz uderzali i kopali leżącego całego we krwi chłopaka. Gdy Hisoka już prawie stracił przytomność, Tomatsu i Masaru podeszli do niego.

- Co za idiota... On serio myślał, że ja chcę mu pomóc! - blondyn złapał się za bolący od śmiechu brzuch - Chłopaki wykończcie go. I to jest za to, że przystawiałeś się do mojego chłopaka. - powiedział i splunął na rudzielca.

W momencie, gdy Jun chciał zadać mu ostatni cios, Hisoka zerwał się do siadu zalany zimnym potem. Rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym był i odetchnął z ulgą. Był w swoim pokoju. W swoim łóżku. To był tylko sen. Powtarzał pod nosem, wziął głęboki wdech i po chwili wypuścił powietrze z płuc. Nic to nie dało, ale chciał spróbować... Zegar wiszący na przeciwnej ścianie wskazywał 6:03, więc chłopak wstał już, żeby wyszykować się do szkoły. Wyszedł z domu kilka minut po siódmej. Miał jeszcze dużo czasu do rozpoczęcia lekcji, więc miał zamiar przejść się spacerkiem. Wyszedł z klatki i nie mógł uwierzyć własnym oczom. Przed blokiem stał czerwony, sportowy samochód, identyczny, jak w jego śnie.  Tomatsu stał oparty o drzwi pojazdu. Jego blond włosy opadały na jego czoło, a ręce miał skrzyżowane na piersi. Wyglądał jakby przysnął. Hisoka podszedł powoli do kolegi i dźgnął go palcem w ramię. Chłopak drgnął i powoli podniósł blond czuprynę. Gdy zobaczył zdziwionego rudzielca, na jego twarzy zagościł uśmiech, a sam lekko odetchnął z ulgą. Przytulił Hisokiego na powitanie, ale on dalej stał zaszokowany. Przez jego ciało przeszedł zimny dreszcz, gdy Tomatsu zaproponował mu podwózkę do szkoły.

- Omm... Wiesz... Jeszcze jest sporo czasu do lekcji... Po co w ogóle przyjechałeś tak wcześnie?

- Nie mogłem spać. Miałem dziwny sen.

- Uwierz, nie tylko ty. - przyznał rudzielec, patrząc na swoje czarne trampki. Tomatsu zaśmiał się krótko. Hisoka bardzo lubił ten odgłos. Uważał, że dzięki temu, iż go słyszy wszystko dookoła jest jakieś bardziej kolorowe.

- No to skoro mamy dużo czasu, może się przejdziemy do szkoły? - Hisoka zgodził się i poszedł przodem. Iseki wziął z samochodu swój plecak i uprzednio informując kierowcę, iż wybiera się do szkoły pieszo, dorównał kroku swojemu koledze.

- Soka, co ci sie śniło? - zapytał przerywając niezręczną ciszę, jednocześnie chcąc ugasić swoją ciekawość.

- Nic takiego. To glupie.

- Oj no weź. - powiedział z miną zbitego pieska i uwiesił się na ramieniu rudego - Jak powiesz, to ja powiem ci swój. A głupszy od mojego być raczej nie może. - spróbował inaczej i podziałało, Hisoka zaczął dokładnie opowiadać, nie pomijając żadnego szczegółu. Tomatsu słuchał i nie przerwał ani razu. Gdy rudzielec skończył, ten przez dłuższy czas nic nie mówił.

- No ja powiedziałem, teraz twoja kolej. - pospieszył blondyna, chcąc jak najszybciej usłyszeć "tą głupszą historię"

- Om.. Przypomnij sobie swój sen i będziesz już wiedział. - na twarzy Hisokiego malowało się wielkie zdziwienie. Jakim cudem oboje śnili o tym samym? Przecież to nie możliwe. A jednak obaj mieli ten sam sen.

Ale przecież sny spełniają się na odwrót, prawda? Z tą myślą stwierdzili, że nie warto dużo się nad tym zastanawiać, a przez resztę drogi do szkoły rozmawiali na przeróżne tematy. Między innymi o ulubionej muzyce i książkach.

Byli zdziwieni, że aż tyle ich łączy, ale jednocześnie sporo też różni. Gdy doszli już do swojej klasy, usiedli w ławce, kontynuując rozmowę. W pewnym momencie do klasy wszedł Masaru i jego banda. "Przywódca" miał podbite oko oraz plastry na czole i przy wardze. Hisoka i Tomatsu, widząc go zaczęli się głośno śmiać, a zdezorientowany siwowłosy wypytywał Juna, o co im chodzi. Ten tylko wzruszył ramionami, powstrzymując się od śmiechu i usiadł na swojej ławce. Masaru spojrzał na ekran telefonu i momentalnie zrobił siebie cały czerwony.

- CO TO KURWA MA BYĆ??!! JUN!! - wrzasnął na całe gardło.

- No co? Już nie podobają ci się moje różowe plasterki w Hello Kitty? W nocy mowiłeś coś innego. - wyższy zasłonił mu dłonią usta i zrobił się jeszcze bardziej czerwony. Tomatsu zagwizdał, przerywając na chwilę śmiech.

-No właśnie Masaru, co ci się w nich nie podoba? Idealnie do ciebie pasują. - wtrącił się do dyskusji i znowu zaczął się śmiać.

- Mogłeś być trochę milszy dla mnie. - odezwał się jeszcze Jun, trzęsąc się ze śmiechu. Masaru zerwał z twarzy plastry, rzucił nimi w chłopaka, zmierzył go wściekłym wzrokiem i mówiąc, że policzą się po lekcjach, wybiegł z sali. Gdy tylko drzwi się zamknęły cała klasa zaczęła się śmiać. Tego dnia Masaru nie pokazał się już w szkole.

*poprzedni dzień*

Po bójce na placu przed szkołą Jun podszedł do leżącego na ziemi, poobijanego i całego we krwi Masaru. Zmartwiony zaczął pomagać przyjacielowi się podnieść, po czym wbrew protestom chłopaka zaprowadził go do swojego mieszkania, gdzie opatrzył mu wszystkie rany i dał ubrania na zmianę.

Masaru był tak obolały, że nie był w stanie sam nawet się wykąpać, a jakoś musiał zmyć z siebie całą krew i brud z ziemi. Jun po dłuższych namysłach postanowił, że mu pomoże, sam też musiał się umyć z kurzu ze szkolnego podwórka. Zaprowadził przyjaciela do łazienki, gdzie rozebrał go do bokserek.

- Co ty kurwa mać robisz? - zapytał zdezorientowany chłopak, gdy Jun również zaczął się rozbierać.

- No co? Też muszę się umyć, a tak będzie szybciej. - chłopak dobrze wiedział, że jego przyjaciel mocno się podnieca, widząc jego umięśnione ciało i specjalnie przy każdym ruchu napinał mięśnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro