vii. śmiechy zamienione w łzy
Niebo zaczynało zmieniać barwę na przepiękne złoto oraz róż. Gdy wszyscy szykowali się do wyjścia, ja siedziałam przy basenie i napawałam się pięknem Paryża.
— Jest cudownie, prawda? — Usłyszałam głos za sobą.
— Zdecydowanie tak. — Uśmiechnęłam się, nie odwracając wzroku od krajobrazu. Gilbert usiadł obok mnie i przez chwilę po prostu siedzieliśmy w ciszy.
— Dlaczego się nie szykujesz? — zapytał.
— Nie często dane mi jest zobaczyć zachód słońca w Paryżu. — Zaśmiałam się i popatrzyłam na niego. — A ty, dlaczego się nie szykujesz?
— Z tego samego powodu. — Odwzajemnił mimikę twarzy i popatrzył na mnie.
Patrzyliśmy się prosto na siebie przez, wydawałoby się, wieki, dopóki Józia nie zaczęła krzyczeć, byśmy zaczęli się szykować.
Weszłam do mojego pokoju i zaczęłam przeglądać rzeczy, jakie zabrałam ze sobą. Wszystkie dziewczyny były już gotowe, więc postanowiły mi pomóc.
— Załóż to! Jest piękne! — Uśmiechnęła się Ruby, podnosząc przepiękną, różową, rozkloszowaną sukienkę w kwiaty.
— Ruby, przecież nie idzie na piknik ze swoją rodziną. — Józia wywróciła oczami. — Daj mi chwilkę.
Wyszła z mojego pokoju, prawdopodobnie kierując się do swojego, po czym wróciła z czarnym crop topem z długimi rękawami i głębokim dekoltem.
— Załóż to, te twoje porwane białe dżinsy i kabaretki — poleciła z uśmiechem.
— Jesteś pewna, że—
— Będziesz wyglądała gorąco! Zaufaj mi! Chodźmy.
Dziewczyna szybko zabrała pozostałe przyjaciółki z pomieszczenia, więc jedynie westchnęłam i zaczęłam zakładać ubrania, dobierając do tego botki na obcasie. Wyszłam tylko po to, by dostrzec, że wszystkie na mnie czekały.
— Wyglądasz piękne! — Uśmiechnęła się Diana.
— Jest genialnie — dodała Tillie.
— Jesteście pewne? Nie wie... — Nie dane było mi dokończyć.
— Aniu, wyglądasz niesamowicie. — Uśmiechnął się Gilbert, na co odwzajemniłam jego mimikę twarzy.
Niedługo później przyjechał po nas uber, który zawiózł nas pod klub, do którego chciała iść Józia.
— Diano i Aniu, proszę, bądźcie obok mnie, żeby nic się nie stało. — Ruby popatrzyła na nas przestraszona, więc jedynie uśmiechnęłyśmy się i skinęłyśmy głowami. Szczerze mówiąc, ja też nie chciałam być sama.
Weszliśmy do środka, od razu zauważając mnóstwo pijanych osób, które krzyczały, piły i tańczyły. Ruby wzięła mnie i Di pod ramię. Józia uśmiechnęła się i ruszyła zamówić sobie drinka. Gilbert, Jerry i Karol również zahaczyli o bar, następnie idąc na parkiet. Nie przestawałam patrzeć na Gilberta, dopóki Ruby nie pociągnęła mnie w stronę spokojniejszego miejsca.
— Ruby, nie chcesz potańczyć? — Uśmiechnęłam się delikatnie, jednak gdy odwróciłam się i zobaczyłam, jak Gilbert tańczy z jakąś inną dziewczyną, kąciki moich ust opadły.
— Może... O ile zostaniesz ze mną!
— Najpierw zamówmy rundkę szotów! — wtrąciła Diana, na co kiwnęłam głową, bo wiedziałam, że naprawdę będę ich potrzebowała.
Po wypiciu kieliszka czy dwóch ruszyłyśmy na parkiet. Józia praktycznie wisiała na jakimś chłopaku, Tillie i Janka rozmawiały z jakimiś dwoma podczas tańca, Jerry prowadził pogawedkę z jakąś dziewczyną, Karol z jakąś się całował, zaś Gilbert tańczył z laską, która strasznie się do niego lepiła, a ich usta były zaledwie kilka centymetrów od siebie.
— Aniu... — zaczęła Diana, brzmiąc na smutną. — Tylko się bawią. Przynajmniej z nikim się nie obściskuje.
Westchnęła i wbiła spojrzenie w podłogę.
— Diano, on mi się nie podoba. Poza tym zasługujesz na kogoś lepszego niż Karol! — Uśmiechnęłam się.
— Och, patrzcie na Gilberta — jęknęła Ruby.
— Może pójdziemy się jeszcze napić? Chyba alkohol przyda się nam wszystkim — zasugerowała brunetka.
Było już koło północy, a Diana, Ruby i ja byłyśmy wstawione.
— Diano! Wyglądasz cudnie! — Zachichotałam.
— Ty również, Kordelio! — wybełkotała.
— Musimy znaleźć sobie jakichś francuzów! — Zachichotała Ruby, kręcąc się po całej powierzchni parkietu.
— Ooo, oui, oui! — Nie mogłam przestać się śmiać.
— Aniu! Wszystko dobrze? Chcesz wrócić do domu? — Gilbert pojawił się obok mnie.
— Idź sobie, dupku! — palnęłam i delikatnie go odepchnęłam. — Idź całować się z jakąś bonjour laską.
— Diano? — zawołał Karol, stając obok Blythe'a.
— Oboje sobie idźcie! — Zachichotała, wywołując u mnie tym samym jeszcze większy wybuch śmiechu.
— Czekaj, czekaj, czekaj, Gilbert, zanim pójdziesz....
Klepnęłam w ramię jakiegoś przypadkowego chłopaka, a kiedy się do mnie odwrócił, stanęłam na palcach, by móc go pocałować. Diana śmiała się tak głośno, że zaczęła parskać. Wtedy również znalazła jakiegoś przypadkowego francuza i zrobiła to samo.
— Aniu... — zaczął spokojnie Gilbert.
— C-cześć, Gilbercie — wyjąkała Ruby, potykając się o powietrze.
— Wszystkie są pijane! — zauważył brunet, po czym zwrócił się do Karola. — Idź znaleźć pozostałe dziewczyny.
Razem z Dianą odsunęłyśmy się od naszych partnerów i dalej chichotaliśmy, gdy sobie poszli.
— Nic nam nie jeeeeest! — Zachichotała Diana, machając dłonią.
— O kurwa — przeklęła Józia, gdy tylko pojawiła się obok nas.
— Hej, JoJo! — pisnęła Ruby i rzuciła jej się w ramiona.
— Hej Rubs, zabierzemy cię do domu, dobrze? — Uśmiechnęła się delikatnie, gładząc jej włosy.
— Nie! — krzyknęła Diana. — Dobrze się bawię!
Tillie złapała Dianę, a Janka mnie. Byłyśmy w rozchichotanej rozsypce. Uber podjechał pod klub, a ja już nic więcej nie pamiętałam.
☁
Obudziłam się przez niesamowicie silny ból głowy. Światło dochodzące z zewnątrz wydawało się silniejsze niż zwykle i to nie było nic dobrego. Jęknęłam, podnosząc się do pozycji siedzącej. Całe moje ciało bolało, a szczególnie głowa. Nagle mój żołądek się przekręcił, więc wbiegłam do łazienki połączonej z moim pokojem i zaczęłam wymiotować. Oparłam się o ścianę, chowając twarz w dłoniach.
— Dzień dobry. — Usłyszałam głos, więc szybko podniosłam głowę, by zobaczyć Karola.
— Co się stało? — zapytałam ze zmrużonymi oczami.
— No cóż, zaliczyłyście zgona. — Westchnął.
— Och, kto sprawdza, co u Di?
— Gilbert. Powiedział, że twój widok na razie za bardzo cię boli.
Nagle moje serce roztrzaskało się na tysiące kawałeczków.
— C-co zrobiłam? — Łzy napłynęły mi do oczu.
— Całowałaś się z innym chłopakiem tuż przed jego oczami. — Odetchnął. — Diana zrobiła mi to samo.
Szybko wstałam, nie przejmując się tym, jak bardzo bolało mnie całe ciało.
— Ania! — zawołał, gdy wbiegłam do pokoju Diany.
— Gilbert — zaczęłam cicho i na niego popatrzyłam. Nawiązał ze mną kontakt wzrokowy, jednak teraz nie było tak magicznie, jak zawsze. To było spojrzenie, które pragnęłam przerwać.
— Tak? — zapytał chłodno.
— Przepraszam — wyszeptałam, robiąc krok w jego stronę. — Nie chciałam cię zranić, ja...
Zamilkłam. To on złamał mi serce jako pierwszy. Tańczył z jakąś dziewczyną, a ich usta były kilka centymetrów od siebie. Cholera, pewnie się obściskiwali, gdy ja piłam.
— Wiesz co? Nieważne. — Szybko odwróciłam się i ruszyłam do mojego pokoju. — Karol, możesz iść. Nic mi nie będzie.
Uśmiechnęłam się, a łzy spływały mi po policzkach.
— Aniu, czemu płaczesz? — spytał, a w jego głosie wybrzmiewało szczere zmartwienie.
— On zranił mnie jako pierwszy. Teraz już to pamiętam. To przez niego tak się upiłam. — Usiadłam na łóżku, wbijając wzrok w podłogę.
— Widziałaś go z tą dziewczyną? — dodał i zajął miejsce obok mnie.
— Tak, a Diana widziała, jak obściskiwałeś się z jakąś laską. — Westchnęłam.
— Cholera. Muszę ją przeprosić. Zaraz wrócę. — Natychmiast skoczył na nogi i wybiegł z pokoju.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro