Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

vii. śmiechy zamienione w łzy


            Niebo zaczynało zmieniać barwę na przepiękne złoto oraz róż. Gdy wszyscy szykowali się do wyjścia, ja siedziałam przy basenie i napawałam się pięknem Paryża.

— Jest cudownie, prawda? — Usłyszałam głos za sobą.

— Zdecydowanie tak. — Uśmiechnęłam się, nie odwracając wzroku od krajobrazu. Gilbert usiadł obok mnie i przez chwilę po prostu siedzieliśmy w ciszy.

— Dlaczego się nie szykujesz? — zapytał.

— Nie często dane mi jest zobaczyć zachód słońca w Paryżu. — Zaśmiałam się i popatrzyłam na niego. — A ty, dlaczego się nie szykujesz?

— Z tego samego powodu. — Odwzajemnił mimikę twarzy i popatrzył na mnie.

Patrzyliśmy się prosto na siebie przez, wydawałoby się, wieki, dopóki Józia nie zaczęła krzyczeć, byśmy zaczęli się szykować.

Weszłam do mojego pokoju i zaczęłam przeglądać rzeczy, jakie zabrałam ze sobą. Wszystkie dziewczyny były już gotowe, więc postanowiły mi pomóc.

— Załóż to! Jest piękne! — Uśmiechnęła się Ruby, podnosząc przepiękną, różową, rozkloszowaną sukienkę w kwiaty.

— Ruby, przecież nie idzie na piknik ze swoją rodziną. — Józia wywróciła oczami. — Daj mi chwilkę.

Wyszła z mojego pokoju, prawdopodobnie kierując się do swojego, po czym wróciła z czarnym crop topem z długimi rękawami i głębokim dekoltem.

— Załóż to, te twoje porwane białe dżinsy i kabaretki — poleciła z uśmiechem.

— Jesteś pewna, że—

— Będziesz wyglądała gorąco! Zaufaj mi! Chodźmy.

Dziewczyna szybko zabrała pozostałe przyjaciółki z pomieszczenia, więc jedynie westchnęłam i zaczęłam zakładać ubrania, dobierając do tego botki na obcasie. Wyszłam tylko po to, by dostrzec, że wszystkie na mnie czekały.

— Wyglądasz piękne! — Uśmiechnęła się Diana.

— Jest genialnie — dodała Tillie.

— Jesteście pewne? Nie wie... — Nie dane było mi dokończyć.

— Aniu, wyglądasz niesamowicie. — Uśmiechnął się Gilbert, na co odwzajemniłam jego mimikę twarzy.

Niedługo później przyjechał po nas uber, który zawiózł nas pod klub, do którego chciała iść Józia.

— Diano i Aniu, proszę, bądźcie obok mnie, żeby nic się nie stało. — Ruby popatrzyła na nas przestraszona, więc jedynie uśmiechnęłyśmy się i skinęłyśmy głowami. Szczerze mówiąc, ja też nie chciałam być sama.

Weszliśmy do środka, od razu zauważając mnóstwo pijanych osób, które krzyczały, piły i tańczyły. Ruby wzięła mnie i Di pod ramię. Józia uśmiechnęła się i ruszyła zamówić sobie drinka. Gilbert, Jerry i Karol również zahaczyli o bar, następnie idąc na parkiet. Nie przestawałam patrzeć na Gilberta, dopóki Ruby nie pociągnęła mnie w stronę spokojniejszego miejsca.

— Ruby, nie chcesz potańczyć? — Uśmiechnęłam się delikatnie, jednak gdy odwróciłam się i zobaczyłam, jak Gilbert tańczy z jakąś inną dziewczyną, kąciki moich ust opadły.

— Może... O ile zostaniesz ze mną!

— Najpierw zamówmy rundkę szotów! — wtrąciła Diana, na co kiwnęłam głową, bo wiedziałam, że naprawdę będę ich potrzebowała.

Po wypiciu kieliszka czy dwóch ruszyłyśmy na parkiet. Józia praktycznie wisiała na jakimś chłopaku, Tillie i Janka rozmawiały z jakimiś dwoma podczas tańca, Jerry prowadził pogawedkę z jakąś dziewczyną, Karol z jakąś się całował, zaś Gilbert tańczył z laską, która strasznie się do niego lepiła, a ich usta były zaledwie kilka centymetrów od siebie.

— Aniu... — zaczęła Diana, brzmiąc na smutną. — Tylko się bawią. Przynajmniej z nikim się nie obściskuje.

Westchnęła i wbiła spojrzenie w podłogę.

— Diano, on mi się nie podoba. Poza tym zasługujesz na kogoś lepszego niż Karol! — Uśmiechnęłam się.

— Och, patrzcie na Gilberta — jęknęła Ruby.

— Może pójdziemy się jeszcze napić? Chyba alkohol przyda się nam wszystkim — zasugerowała brunetka.

Było już koło północy, a Diana, Ruby i ja byłyśmy wstawione.

— Diano! Wyglądasz cudnie! — Zachichotałam.

— Ty również, Kordelio! — wybełkotała.

— Musimy znaleźć sobie jakichś francuzów! — Zachichotała Ruby, kręcąc się po całej powierzchni parkietu.

— Ooo, oui, oui! — Nie mogłam przestać się śmiać.

— Aniu! Wszystko dobrze? Chcesz wrócić do domu? — Gilbert pojawił się obok mnie.

— Idź sobie, dupku! — palnęłam i delikatnie go odepchnęłam. — Idź całować się z jakąś bonjour laską.

— Diano? — zawołał Karol, stając obok Blythe'a.

— Oboje sobie idźcie! — Zachichotała, wywołując u mnie tym samym jeszcze większy wybuch śmiechu.

— Czekaj, czekaj, czekaj, Gilbert, zanim pójdziesz....

Klepnęłam w ramię jakiegoś przypadkowego chłopaka, a kiedy się do mnie odwrócił, stanęłam na palcach, by móc go pocałować. Diana śmiała się tak głośno, że zaczęła parskać. Wtedy również znalazła jakiegoś przypadkowego francuza i zrobiła to samo.

— Aniu... — zaczął spokojnie Gilbert.

— C-cześć, Gilbercie — wyjąkała Ruby, potykając się o powietrze.

— Wszystkie są pijane! — zauważył brunet, po czym zwrócił się do Karola. — Idź znaleźć pozostałe dziewczyny.

Razem z Dianą odsunęłyśmy się od naszych partnerów i dalej chichotaliśmy, gdy sobie poszli.

— Nic nam nie jeeeeest! — Zachichotała Diana, machając dłonią.

— O kurwa — przeklęła Józia, gdy tylko pojawiła się obok nas.

— Hej, JoJo! — pisnęła Ruby i rzuciła jej się w ramiona.

— Hej Rubs, zabierzemy cię do domu, dobrze? — Uśmiechnęła się delikatnie, gładząc jej włosy.

— Nie! — krzyknęła Diana. — Dobrze się bawię!

Tillie złapała Dianę, a Janka mnie. Byłyśmy w rozchichotanej rozsypce. Uber podjechał pod klub, a ja już nic więcej nie pamiętałam.





            Obudziłam się przez niesamowicie silny ból głowy. Światło dochodzące z zewnątrz wydawało się silniejsze niż zwykle i to nie było nic dobrego. Jęknęłam, podnosząc się do pozycji siedzącej. Całe moje ciało bolało, a szczególnie głowa. Nagle mój żołądek się przekręcił, więc wbiegłam do łazienki połączonej z moim pokojem i zaczęłam wymiotować. Oparłam się o ścianę, chowając twarz w dłoniach.

— Dzień dobry. — Usłyszałam głos, więc szybko podniosłam głowę, by zobaczyć Karola.

— Co się stało? — zapytałam ze zmrużonymi oczami.

— No cóż, zaliczyłyście zgona. — Westchnął.

— Och, kto sprawdza, co u Di?

— Gilbert. Powiedział, że twój widok na razie za bardzo cię boli.

Nagle moje serce roztrzaskało się na tysiące kawałeczków.

— C-co zrobiłam? — Łzy napłynęły mi do oczu.

— Całowałaś się z innym chłopakiem tuż przed jego oczami. — Odetchnął. — Diana zrobiła mi to samo.

Szybko wstałam, nie przejmując się tym, jak bardzo bolało mnie całe ciało.

— Ania! — zawołał, gdy wbiegłam do pokoju Diany.

— Gilbert — zaczęłam cicho i na niego popatrzyłam. Nawiązał ze mną kontakt wzrokowy, jednak teraz nie było tak magicznie, jak zawsze. To było spojrzenie, które pragnęłam przerwać.

— Tak? — zapytał chłodno.

— Przepraszam — wyszeptałam, robiąc krok w jego stronę. — Nie chciałam cię zranić, ja...

Zamilkłam. To on złamał mi serce jako pierwszy. Tańczył z jakąś dziewczyną, a ich usta były kilka centymetrów od siebie. Cholera, pewnie się obściskiwali, gdy ja piłam.

— Wiesz co? Nieważne. — Szybko odwróciłam się i ruszyłam do mojego pokoju. — Karol, możesz iść. Nic mi nie będzie.

Uśmiechnęłam się, a łzy spływały mi po policzkach.

— Aniu, czemu płaczesz? — spytał, a w jego głosie wybrzmiewało szczere zmartwienie.

— On zranił mnie jako pierwszy. Teraz już to pamiętam. To przez niego tak się upiłam. — Usiadłam na łóżku, wbijając wzrok w podłogę.

— Widziałaś go z tą dziewczyną? — dodał i zajął miejsce obok mnie.

— Tak, a Diana widziała, jak obściskiwałeś się z jakąś laską. — Westchnęłam.

— Cholera. Muszę ją przeprosić. Zaraz wrócę. — Natychmiast skoczył na nogi i wybiegł z pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro