Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

vi. samoloty, paryż i plany


            Obudziłam się o czwartej nad ranem i od razu zaczęłam przygotowania. Mieliśmy zostać w Paryżu półtora tygodnia, a ja naprawdę nie wiedziałam, czy to zbyt krótko, czy zbyt długo.

Założyłam na siebie szare dresy i bluzę z logo Harvardu. Pomalowałam rzęsy, po czym wrzuciłam tusz do kosmetyczki, którą zapakowałam do walizki. Tillie lada chwila miała po mnie zajechać. Przytuliłam i ucałowałam Mateusza oraz Marylę na pożegnanie. Zanim wyszłam, Mateusz podarował mi piękny naszyjnik z grawerem naszego nazwiska — Cuthbert. Postanowiłam go założyć, jak również moją bransoletkę z zawieszkami od Gilberta. Tillie napisała, że już czeka pod domem, więc szybko wybiegłam na zewnątrz. Po niedługiej przejażdżce wbiegłyśmy na lotnisko, by spotkać się z naszymi przyjaciółmi.

— Dzień dobry. — Uśmiechnęła się Ruby, gdy zaczęliśmy iść w kierunku pobliskiej kawiarni.

Nagle Gilbert, Karol i Moody pojawili się za nami, niemiłosiernie nas strasząc.

— Nienawidzę cię! — Zaśmiałam się, po czym żartobliwie uderzyłam Gilberta. Wysoko uniósł kąciki ust.

— Ładna bransoletka. — Spuściłam wzrok, by popatrzeć na wspomnianą biżuterię i również się uśmiechnęłam.

— Dzięki.

Zanim się zorientowałam, zaczęliśmy na siebie patrzeć. Janka zachichotała, co wyrwało mnie z tranu, więc żartobliwie ją szturchnęłam.

Poszliśmy do Starbucksa, choć błagałam ich, byśmy poszli do Dunkin Donuts. Zamówiłam mrożone karmelowe macchiato i podałam ekspedientce moje imię.

— Chłopak Ani? — wywołała baristka, a Gilbert ruszył w celu odebrania swojego napoju.

— O mój Boże! — Wywróciłam oczami i zachichotałam, gdy podszedł do mnie z uśmiechem. — Jesteś żałosny, wiesz o tym?

— Cokolwiek powiesz, ale nadal jestem „Chłopakiem Ani". — Puścił mi oczko i zanim zdążył zauważyć mój rumieniec, usłyszałam moje imię.

Wszyscy wypiliśmy nasze kawy i w końcu nadeszła pora na odprawę. Odszukałam swoje miejsce, które okazało się tym obok Ruby.

— Skąd masz tę bransoletkę? Jest piękna! — Uśmiechnęła się, bawiąc zawieszkami.

— Och, um, Mateusz i Maryla mi ją dali. — Również uniosłam kąciki ust z nadzieją, że byłam wiarygodna.

— Och! Co oznaczają te wszystkie zawieszki? — spytała z typowym dla siebie uśmiechem.

— No cóż, „E" przez to, jak zawsze literuję moje imię, książki przez moją miłość do czytania, kwiat symbolizuje moją miłość do natury, Wieża Eiffla oczywiście, oznaka tej wycieczki i uch... — Popatrzyłam na srebrną marchewkę. — Marchewka symbolizuje to, gdy pomagałam Mateuszowi na farmie, a serce to, jak się kochamy!

Uśmiechałam się, dopóki nie uświadomiłam sobie, co powiedziałam o sercu. Nie, to nie mogło tego oznaczać. Oznaczało naszą nową przyjaźń i tyle.

Po godzinach oglądania filmów i rozmawiania z Ruby nasz samolot w końcu wylądował w Paryżu. Nie mogłam powstrzymać się od wyskoczenia z mojego miejsca i wybiegnięcia z samolotu. Wszyscy wyszliśmy na zewnątrz, gdzie spotkaliśmy się z Dianą, ciocią Józefiną oraz mężczyzną w czarnym garniturze.

— Kochani! — zawołała Diana i do nas podbiegła.

— Tak się cieszę! — Uśmiechnęła się Ruby, gdy podeszliśmy do cioci Jo.

— Och! Bo będzie nasz szofer. Ma na imię Andrzej. — Barry wskazała na mężczyznę, który skinął głową w odpowiedzi.

— Szofer? — pisnęła Ruby.

— Jak luksusowo — dodała Janka z ogromnym uśmiechem.

Wszyscy wsiedliśmy do limuzyny, a ciocia Józefina zdecydowała, że usiądzie z przodu, bo „nie marzy jej się ból głowy".

— Aniu, ta bransoletka jest piękna! Skąd ją masz? — zapytała zachwycona Diana, przytrzymując moje ramię, by móc dokładniej się przyjrzeć.

— Och, no cóż, um... — wyjąkałam i popatrzyłam na Gilberta z zaczerwienionymi policzkami.

— Mateusz i Maryla ją jej dali! Powiedziała mi w samolocie! — wypaliła Ruby, pochylając się, by móc na nas spojrzeć.

— W takim razie mają bardzo dobry gust do biżuterii. — Zaśmiał się Gilbert, na co posłałam mu przepraszające spojrzenie.

Po kilku minutach jazdy po pięknym mieści, dotarliśmy do willi.

— O cholera — odezwała się zszokowana Józia, gdy wszyscy wysiedliśmy.

Ściany były całe białe, a przy wejściu stały ogromne filary. W ogródku znajdował się basen oraz wiele zieleni. Z oddali dało się zobaczyć Wieżę Eiffla. Było naprawdę przepięknie. Wszyscy patrzyliśmy na budynek z podziwem, dopóki ciocia Józefina się nie odezwała.

— Wiem, jak wiele znaczy dla was ten wyjazd, więc będę nocować w hotelu. Macie willę całą dla siebie. — Posłała uśmiech szczególnie mi, co od razu odwzajemniłam.

Podekscytowani wbiegliśmy do środka i zaczęliśmy zajmować nasze pokoje. Niektórzy mieli pokoje tylko dla siebie, a niektórzy musieli się podzielić. Diana miała już swoje rzeczy w pokoju, w którym zawsze zatrzymywała się podczas pobytu w tym mieście, więc zajęłam ten obok niej, który był równie piękny. Gilbert i Karol zajęli pomieszczenie zaraz obok mojego, a w następnych pokojach rozpakowali się Ruby i Janka, Józia i Tillie oraz Jerry, który miał pokój tylko dla siebie.

Spotkaliśmy się w salonie i włączyliśmy Netflixa na ogromnym telewizorze.

— Możemy nie iść na te wszystkie „szkolne aktywności" i po prostu robić to, co chcemy? — zaproponowała Józia, nie odrywając wzroku od swoich paznokci.

— To część naszej oceny! — zawołała zszokowana Ruby.

— Pójdziemy na zbiórkę, a później sobie odejdziemy. Nikt się nie dowie. — Pye posłała uśmiech przyjaciółce.

— Jestem za — wtrącił Gilbert z czarującym uśmiechem i rozejrzał się dookoła.

— Ja też — dodała Diana.

Gdy już wszyscy się zgodziliśmy i przekonaliśmy Ruby, że będzie dobrze, zaczęliśmy planować. Józia nalegała, byśmy tego wieczora poszli do klubu, na co przystaliśmy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro