ix. nieplanowane nocowanie
Razem z Gilbertem weszliśmy do garażu, a naszym oczom ukazały się trzy różne auta. Chłopak wybrał białe Porsche, do którego klucze zdjął z wieszaczka. Wsiadłam do środka, wyglądając przez okno. Gdy już odjechaliśmy od willi i wjechaliśmy do miasta, zaczął mówić:
— Aniu, przepraszam. — Westchnął.
— Za co? To ja zachowałam się jak głupia dziwka. — Zaśmiałam się, spuszczając wzrok na moje nogi.
— Nie, Aniu. Nie powinienem tak przesadzać z tym, że się z kimś całowałaś. Po prostu... — Na chwilę zamilkł i oblizał wargi, zanim zaczął mówić dalej. — Zależy mi na tobie. Chcę, byś była szczęśliwa.
Na jego twarzy malował się smutny uśmiech. Popatrzyłam na niego, widząc w jego oczach tę samą pustkę, którą zauważyłam, gdy stracił swojego ojca.
Blask księżyca oświetlał jego twarz. Światła miasta z każdą chwilą stawały się coraz jaśniejsze. Widziałam, jak po jego policzku spływa pojedyncza łza.
— Gilbert. Już dobrze. — Uśmiechnęłam się i bez zastanowienia złapałam go za rękę.
Przez chwilę patrzyłam na nasze dłonie, aż w końcu powróciłam wzrokiem do jego twarzy. Spoglądał na mnie, a w jego oczach ponownie pojawiło się szczęście.
— Przepraszam, Gil. Nie chciałam cię zranić. — Po moim policzku stoczyła się łza, choć na ustach nadal widniał uśmiech. Widok jego smutku wywołał u mnie tę samą emocję i nie mogłam powstrzymać się od płaczu.
— To nic. — Uniósł kąciki ust. Po jego słowach zaczęliśmy obserwować miasto.
Po kilku minutach cichej jazdy postanowiliśmy wrócić do willi i wkraść się do środka. Dotarliśmy na miejsce, po czym weszliśmy do środka, jednak okazało się, że wszyscy nadal byli przy basenie.
— Kurwa, zauważą — krzyknęłam szeptem.
— No cóż. — Uśmiechnął się szeroko i wyszedł na zewnątrz.
— Gilbert! — zawołałam, rzucając się biegiem za nim.
— Gdzie, do cholery, byliście? — zapytał od razu Karol.
— Naprawdę lubisz wiedzieć, gdzie wszyscy są. — Zmarszczyłam nos i zajęłam miejsce obok Diany.
— Pewnie się obściskiwali — zażartowała Józia, na co posłałam jej mordercze spojrzenie.
— Nie, przeprosiliśmy się nawzajem. — Wyszczerzyłam się, opierając o krzesło.
— Wow, gratulację. Oboje dorośliście! — Tillie roześmiała się sarkastycznie. Wywróciłam oczami i zmieniłam temat.
☁
Było już około pierwszej w nocy, gdy postanowiliśmy wrócić do środka i iść spać. Leżałam w łóżku, wbijając wzrok w sufit. Nie mogłam zasnąć. W mojej głowie było zbyt wiele myśli. Gilbert Blythe w końcu przestał być moim wrogiem. Nagle usłyszałam, jak drzwi pokoju Karola i Gilberta się otwierają, po czym ten sam dźwięk nastąpił z pokoju Diany. Usiadłam i wbiłam wzrok w ścianę, którą dzieliłam z przyjaciółką. Czy Karol właśnie wszedł do jej pokoju? Nagle drzwi pokoju chłopaków ponownie się otworzyły oraz zamknęły, a po chwili usłyszałam pukanie do moich drzwi. Wstałam z łóżka i pobiegłam je otworzyć.
— Gilbert? — wyszeptałam i zanim zdążyłam zapytać o cokolwiek innego, chłopak wszedł do mojego pokoju, siadając na łóżku z uśmiechem.
— Karol właśnie poszedł do Diany. — Nadal nie opuszczał kącików ust.
— Jestem tego świadoma, słyszałam drzwi. — Zamknęłam drzwi i zajęłam miejsce obok niego.
— Jak myślisz, co robią?
— Nie wiem? Rozmawiają?
Przez chwilę na mnie patrzył, aż w końcu podszedł do ściany.
— Gilbert!
Zaczął się śmiać.
— Nic nie słyszę. — Rzuciłam w niego poduszką i zaczęłam się śmiać.
— Gilbert, o mój Boże.
Chłopak odrzucił do mnie pościel, na co żartobliwie sapnęłam.
— Nie zrobiłeś tego! — krzyknęłam i wstałam, przytulając do siebie poduszkę.
— Och, zrobiłem. — Uśmiechnął się szeroko, robiąc krok w moją stronę.
— Pożałujesz tego, Blythe! — Zachichotałam, po czym uderzyłam go w ramię.
Brunet również zaczął się śmiać, a następnie podniósł drugą poduszkę, również mnie nią uderzając. Biliśmy się, dopóki on nie znalazł się tuż przy łóżku. Wtedy wyrwałam mu pościel i rzuciłam się na niego.
— Wygrałam! — Śmiałam się, dopóki nie uświadomiłam sobie, że właśnie na nim leżę. Moja twarz zrobiła się cała czerwona, a na jego wkradł się zadowolony uśmieszek.
— Powiedziałbym, że jest remis.
Szybko z niego zeszłam i żartobliwie kopnęłam go w nogę.
— Ew! Fuj, Blythe!
Nadal chichocząc pod nosem, zaczęłam poprawiać mojego kucyka. Następnie położyłam się obok niego, próbując złapać oddech.
— Nadal jesteśmy wrogami, Aniu? — spytał i na mnie popatrzył. Uśmiechnęłam się.
— Jesteśmy wszystkim, oprócz tego.
☁
Gdy się obudziłam, zobaczyłam Gilberta leżącego obok mnie. Moje oczy się rozszerzyły, a ja sapnęłam, po drodze spadając z łóżka.
— Kurwa! — jęknęłam, po czym podniosłam się, masując ramię. Gilbert również się obudził, szybko siadając.
— Ania? — zapytał zaspanym głosem.
— Zasnąłeś tutaj! — krzyknęłam szeptem i rzuciłam w niego poduszką.
Chłopak uśmiechnął się szeroko, po czym potarł kark.
— Co zrobimy?
— Wyjdziemy stąd razem. — Z jego twarzy nadal nie znikał ten głupi uśmieszek.
— Haha, Gilbert, ale jesteś zabawny — odparłam sarkastycznie.
— Dobra, ty wyjdź pierwsza, zobacz, gdzie są wszyscy i powiedz, kiedy będę mógł wyjść. — Wstał z łóżka, po czym zaczął się przeciągać.
— Okej, poczekaj tutaj — poleciłam, a następnie wyszłam z pokoju.
Ruszyłam do kuchni, w której wszyscy już jedli śniadanie.
— Dzień dobry, wszystkim. — Ziewnęłam. — Gdzie Gilbert?
— Nie wiem, pewnie poszedł na spacer. — Karol wzruszył ramionami i wziął gryza swojego tosta.
— O kurde, zapomniałam telefonu. Zaraz wrócę. — Szybko wstałam, by ponownie pobiec do mojego pokoju. — Okej, jest czysto. Są w kuchni.
Wyszliśmy z pomieszczenia, jednak wszyscy stali tuż przed nim z szerokimi uśmiechami na twarzach.
— To nie tak, jak myślicie! — zawołałam od razu, a moja twarz stała się niewyobrażalnie gorąca.
Gilbert popatrzył na mnie, prawdopodobnie z zamiarem zażartowania z tej sytuacji, jednak ujrzał przerażenie na mojej twarzy.
— Chciałem powiedzieć Ani, że Karol poszedł do Diany. Zaczęliśmy bitwę na poduszki, która nas zmęczyła i zasnąłem na kanapie w rogu. — Wzruszył ramionami.
Popatrzyłam na niego z uśmiechem. Nawet nie powiedział im, że spaliśmy w jednym łóżku.
— Woah, Karol i Diana? — Zaśmiała się Józia i popatrzyła na parę, których twarze były jeszcze bardziej czerwone niż ta moja.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro