7. W którym zaczyna do mnie docierać co się dzieje
Pov. Emma
Po ognisku wracałam do domku Hermesa w dobrym humorze.
Weszłam do swojego łóżka i próbowałam zasnąć. Nie mogłam w żaden sposób, przed zamkniętym i oczami przelatywały mi wyrzuty sumienia. Jestem idiotką, jestem głupia - świszczało mi w głowie. Ja się tu bawię, śpiewam i nie wiadomo co jeszcze, a moja siostra jest nie wiadomo gdzie, ojciec jest troturowany. A ja co ja robię, nic nie robię. Otworzyłam oczy, wyciągnęłam zawieszkę z psem i trzymłam ją sobie przed oczami. Muszę się tego pozbyć.
Wstałam wsunęłam nogi w trampki i po cichu wyszlam z domku jedenaście. Doszłam nad jezioro, zacisnęłam pięść i szepnęłam - wybacz tato i rzuciłam wisiorkiem jak najdalej w wodę. Usłyszałam cichy plusk, rozejrzałam się nic się nie stało.
Zaczełam wracać do Hermesa. Gdy tylko przekroczyłam próg poczułam tak okropny ból w głowie, że cudem powstrzymałam się od krzyku. Podeszłam do mojego łóżka z trzęsącymi się nogami. Opadłam na nie i ból wzrósł jeszcze bardziej. Zaczęłam rzucać się po łóżku, oczy miałam zamknięte musiałam krzyczeć bo z daleka słyszałam jak herosi wstawali. Słyszałam głos:
-Myślałaś, że pozbędziesz się odpowiedzialności, niee. Zgodziłaś się. Słyszysz. Zgodziłaś. Teraz czuj ból. Pamiętaj, będziesz posłuszna. Inaczej wszyscy zginą... zginą... zginą... - to był ten głos, tego psa.
Później miałam już tylko koszmar. Widziałam Nicolę biegnącą po lesie w podartych ubraniach ze sztyletem w ręce. Widziałam, że to ona ale wyglądała inaczej - włosy miała krótkie, sięgały jej na wysokość brody. Nie miała już długie warkocza. Upadła dogonił ją piekielny ogar. Spróbowała wbić mu sztylet w ciało. Nie wyszło. On zaatakował. Jemu się udało. Raz, drugi, trzeci. Nicola przestała się bronić leżała na ziemi. Widziałam jak oddycha coraz wolniej i wolniej.
Otworzyłam oczy. Przypuszczałam, że byłam w infrimeri ponieważ wszędzie widziałam biel. Podniosłam się do siadu, chciałam zapytać co się dzieje ale zostałam zgnieciona. Właściwie to się ktoś do mnie przytulał, nie widziałam nic tylko burze czarnych włosów. Nie byłam pewna ale powiedziałam:
-Nicola
Dziewczyna odsunęła się, tak to była Nicola.
-Nic, nic ci nie jest ja-a miałam se-en i ty tam nie-e - nie byłam w stanie mówić w sumie to z radości moja siostra żyła.
-To był sen. Nic mi nie jest. A ty jak się czujesz? - zapytała
-Dobrze - odparłam - Od kiedy tu jesteś?
-Zostałam przyprowadzona do obozu tej samej nocy kiedy ty się tu znalazłaś.
-To ile ja tu leżałam?
-Dwa dni
-Co?! A tak z innej beczki czemu skróciłaś włosy? - zapytałam ponieważ Nicola naprawdę miała włosy obcięte na wysokości brody.
-Przeszkadzały mi
-W czym?
-Za dużo zadajesz pytań.
Uśmiechnęłam się.
-Idę na arenę bo się umówiłam na trening z Caroline. - wstała i wyszła. Kiedy była w drzwiach odwróciła się jeszcze i powiedziała. - Cieszę się, że żyjesz.
Również chciałam iść. W drzwiach minęłam Liv, która kazała mi się zatrzymać. Spojrzała na mnie jakoś tak inaczej niż zwykle i stwierdziła że nic mi nie jest. Wyszlam z imfermii i rozejrzałam się, postanowiła iść do Hermesa i w sumie mogłabym znaleźć sovie jakąś broń. Ruszyłam do przodu i wszystko było by dobrze gdyby nie ktoś. Ponieważ ten "ktoś" wyrósł mi przed nogami i wpadłam na niego. Usłyszałam tylko:
-Hej chica spokojnie
Leżałam na ziemi, a on wyciągał do mnie rękę. Przyjrzałam mu się wyglądał jak latynowski elf z brązowymi oczami i czarnymi kręconymi włosami. Był no... nawet ładny. On też mi się przyglądał i chyba miałam coś na twarzy bo rozszerzył oczy w niemym zdziwieniu.
-Leo gdzie żeś ty polazł?! - rozległ się głos i na horyzoncie pojawiła się dziewczyna. Miała indiańską urodę, brązowe włosy i niebieskie... nie teraz zielone, a może brązowe oczy.
Dziewczyna podeszła do nas, spojrzała na mnie i przybrała taki sam wyraz twarzy ja Leo.
-Ona wygląda jak... - szepnęła
-Wiem Piper - odszepnął chłopak
Czyli dziewczyna nazywa się Piper.
-Oco chodzi? - zapytałam wstając
-O nic - odparła dziewczyna
-To dobrze - poszłam w stronę domków.
Po krótkim czasie dotarlam do domku Hermesa. Weszłam do środka i zobaczyłam Toma.
-Hej - przywitałam się
-Hej, już ci lepiej?
-Tak-odparłam - Ile osób wie o... no... wiesz
-Napewno cały domek Hermesa ale ludzie lubią plotki możliwe, że się rozeszło
-Po prostu genialnie - usiadłam na łóżku
-Nie martw się - chłopak przysiadł się do mnie
-Tom możesz mi w czymś pomóc?
-Jasne! Oco chodzi?
-Chciałabym mieć broń tylko nie wiem jak
-To chodź pójdziemy do zbrojowni możesz sobie czegoś poszukać - wstał i podał mi rękę, przyjęłam ją
Wyszliśmy na dwór i skierowaliśmy się do zbrojowni.
Gdy tam doszliśmy Tom zapytał:
-Jaką broń preferujesz? Bardziej miecz, czy może łuk?
-Yyy nie wiem. Najbardziej śmiercionośną rzeczą jaką miałam w rękach to nóż kuchenny. - uśmiechnęłam się
-To szukamy
Przeszukiwaliśmy sterty broni, spróbowałam walczyć praktycznie każdym rodzajem. Sztylet - nie dla mnie, łuk - prawie trafiłam Toma, włócznia - nie wygodna, topór - o mało się nie zabiłam, miecz - no okej ale każdy był zły. Zdecydowałam się, że mogę walczyć mieczem ale żaden mi nie pasował jeden za krótki, drugi za długi, trzeci za ciężki, czwarty z niewygodną rękojeścią.
-Masakra - mruknęłam po dwóch godzinach
-Wiesz co, może pójdziemy do kuźni. Dzieci Hafejstosa mogą wykuć miecz specjalnie dla ciebie. - powiedział Tom
-Możemy
Poszliśmy do domku Hafejstosa i zapukałam. Drzwi otworzył nam ten chłopak Leo czy jakoś tak.
-O hejka Tom, jak tam ten miecz - powiedział bo chyba mnie nie zauważył
-Super ale nie poto tu przyszedłem - wskazał na mnie - poszukujemy broni
-O to ty
-Wy się już poznaliście? - zapytał syn Hermesa
-Wpadł na mnie i później się gapił z jakąś Piper
-To był zły początek. Jestem Leo Valdez, a ty piękna?
-Emma i potrzebuje broni nie chłopaka
-Jasne wchodzie
Weszliśmy do 9 i Leo zaprowadził nas na dół, do kuźni w której pracowało już parę dzieciaków Hafejstosa.
-Więc jakiej broni potrzebujesz? - zapytał Leo i się do mnie dziwnie uśmiechnął
-Miecza, żebym mogła przebić cię na wylot.
-Yhm poczekajcie chwilę
Ta chwila trwała ze trzy kwadranse. Lecz na szczęście po upływie tego czasu Leo podał mi gotowy miecz. Był z niebiańskiego spiżu, z rękojeścią owinięta białą skórą i z czarnym koralikiem.
-Jak go naciśniesz miecz zmieni się w naszyjnik. Spróbuj. - powiedział Leo
Spróbowałam faktycznie po chwili w ręce trzymałam mały naszyjnik z czarnym koralikiem po środku. Chciałam go założyć jednak kiedy doknęłam swojej szyji poczułam coś na niej. Spojrzałam i zobaczyłam wisiorek z głową psa ten sam który wyrzuciłam parę dni temu. Przeraziłam się ale nie zdążyłam nic zrobić, gdyż do kuźni wpadła Livia i wydyszała:
-Chejron... Kazał... Przepowiednia... Emma, Leo, chodźcie.
Tu też jest pewnie mnóstwo literówek, przepraszam ~kakaloo
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro