Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2. W którym nic się nie udaje

Pov. Emma

Dogoniłam Nicolę i szłyśmy obok siebie po rusztowaniu w końcu nie wytrzymałam i zapytałam:

-Po co idziemy tędy?

-Zaraz się dowiesz - ucięła moja siostra

-Ale...

-Cichaj!

Nicola przeszła jeszcze kawałek i zapukała w czyjeś okno. Nie było to jednak zwykłe pukanie brzmiało to jak szyfr: trzy razy szybko, trzy wolno, dwa szybko. Nagle ktoś rozsłonił zasłony którymi okno było zasłonięte i otworzył je na oścież. W oknie pojawił się Percy.

-Wchodźcie - powiedział i odsunął się abyśmy miały miejsce żeby wejść.

Nicola odrazu wsunęła się do mieszkania chłopaka ale ja nie byłam pewna i zrobiłam to z małym ociąganiem.

-Po co tu przyszłyśmy? - zapytałam rozglądając się po pomieszczeniu. Był to najwyraźniej pokój Percy'ego bo obok okna stało łóżko, koło niego biurko a na przeciwko szafa na podłodze leżał dywan.

Czekałam aż siostra mi odpowie jednak ona albo nie usłyszała pytania albo nie chciała mi na nie odpowiedzieć.

Stała do mnie tyłem i zabierała od chłopaka jakieś rzeczy chowając je do plecaka.

-Pamiętasz co ci mówiłem? Musicie iść tam prosto i szybko. - powiedział Percy

-Gdzie iść? - zapytałam ale ponownie zostałam zignorowana przez dwójkę siedemnastolatków.

-Tak wiem, Long Island i dzięki. - moja siostra widocznie wiedziała coś czego ja nie wiedziałam

-Oco tu chodzi?! - byłam już bardzo zdenerwowana

Nicola odwróciła się do mnie i położyła mi ręce na ramiona:

-Emma wytłumaczę ci to później jak już dojdziemy - mówiła spokojnie

-Gdzie dojdziemy?! Co wytłumaczyć?! I po co tutaj wogóle przyszłyśmy?!!

-Em ja...

-Żadne Em! Masz mi to wszystko wytłumaczyć!

Nagle poczułam jakby temperatura w pomieszczeniu zmalała a przez otwarte okno zaczęło wiać chłodem.

-Emma uspokój się, Nicola ci wszystko wytłumaczy i ja też! - krzyknął Percy

Wzięłam wdech i wydech stając się zrobić to co kazał mi chłopak. Kiedy już w miarę opanowałam swoje emocje temperatura podniosła się do normalnych 20°C nowojorskiej letniej nocy.

-Co się właśnie stało? - zapytałam

-Coś z powodu czego musimy iść. Nie mogę ci tego teraz wytłumaczyć ale to ma związek z naszą matką.

-N-naszej mamy?

-Tak ale nie teraz nie tutaj dobrze? Później ci wszystko wytłumaczę, odpowiem na co tylko chcesz przysięgam, ale nie teraz

Pokiwałam tylko głową na znak zgody.

-No ty my idziemy, do zobaczenia Percy - powiedziała Nicola

Ja pierwsza wyszłam spowrotem na rusztowanie, odwróciłam się w kierunku siostry i aż otworzyłam szerzej oczy. Zobaczyłam moją siostrę całującą Percy'ego w policzek. Chłopak miał chyba tak samo zdezorientowaną minę co ja ale zanim cokolwiek powiedział Nicola pojawiła się obok mnie na rusztowaniu i zaczęła schodzić do drabince w dół. Powiedziałam tylko:

-Pa Percy - i poszłam za nią.

Kiedy byłyśmy już na dole spojrzałam na zegarek w pobliskim sklepie, wskazywał godzinę czwartą rano, na niebie pojawiała się powoli poranna łuna. Nicola szła obok mnie nie odzywając się tylko parła do przodu. Ja nie mogłam wytrzymać i zadałam pytanie które już od jakiegoś czasu cisnęło mi się na usta:

-Ty i Percy jesteście razem?

Dziewczyna zatrzymała się tak gwałtownie jakby dostała paralizatorem i odpowiedziała:

-Co... nie... nie... on ma inną.

-To dlaczego...

-Mówiłam coś w kwestii zadawania pytań, hę?

Zamknęłam się, wolałam nie denerwować Nicoli na środku ulicy, uciekając z domu.

Szłyśmy ulicami Manhattanu, nie miałam pojęcia dokąd zmierzamy ale moją siostrą podążała pewnie do przodu, jej burza czarnych włosów powiewała lekko za nią a oczy patrzyły daleko w horyzont.

Ludzie powoli zaczęli wychodzić na ulicę, nie zwracali na nas uwagi, bo to był Nowy Jork dwójka nastolatek pędzących ulicami o czwartej rano była tu na porządku dziennym.

Zatrzymałyśmy się na małym skwerku dla odpoczynku, stałam oparta od drzewo pijąc z butelki kilka łyków. Schowałam picie i odwróciłam się w stronę Nicoli, która stała po mojej prawej.

Ujrzałam jednak coś przez co chciałam wrzasnąć i uciec z krzykiem. Moją siostrę trzymał nasz ojciec, ręce złapał jej z tył jedną ręką a drugą zakrył usta. Dziewczyna wyrywała się i próbowała go ugryźć. Chyba jej się to udało bo ojciec zabrał na chwilę rękę z jej ust a ona krzyknęła do mnie:

-Emma uciekaj! Biegnij prosto i nie zatrzymuj się aż do East River!

-J-ja...

-Nigdzie się nie wybierasz dziecko! - ryknął ojciec i pchnął Nicolę na ziemię, uderzyła o ziemię i straciła przytomność.

Chciałam biec ale nie mogłam jej tak zostawić, musiałam jej pomóc tylko nie wiedziałam jak.

-Idziesz za mną! - powiedział tata, przeżucił moją siostrę przez ramię i ruszył w stronę mieszkania.

Poszłam za nim nie mogłam zostawiać siostry choć w środku kotłowała się ze złości powtarzałam sobie w myślach "Nie wolno się załamywać". Były to słowa, które kiedyś powiedziała w moim śnie jakaś kobieta, wytwór mojej wyobraźni ale wzięłam sobie te słowa jako moje motto. "Nie wolno się załamywać" szeptałam idąc za ojcem tyranem z wzrokiem wbitym w chodnik ignorując spojrzenia nielicznych przechodniów, którzy teraz patrzyli się na nas.

Doszliśmy do nas do mieszkania, Nicola odzyskała przytomność i stała między mną a ojcem który wrzeszczał na nas.

-Jesteście skretyniałymi idiotkami! Co wy sobie wyobrażacie?! Gdzie chciałyście iść?! Emma ty mała debilko gdzie byłaś w nocy?! Was kompletnie powaliło! Marsz do swojego pokoju i siedzieć tam dopóki ja nie pozwolę wyjść! Jazda!

Każda z nas powlekła się do swojego pokoju. Na szczęście były one obok siebie i w pewnym miejscu na ścianie która nas dzieliła było jakby cieniej i można było się porozumieć. Kiedyś uważałam to za karę od losu, teraz byłam szczęśliwa, że to miejsce istnieje.

Jak tylko zamknęłam drzwi usłyszałam przekręt zamka, byłam zamknięta w swoim własnym pokoju. Usiadłam na moim łóżku które stało pod ścianą z "miejscem rozmów" na przeciwko łóżka stało biurko a pomiędzy nimi okno, na przeciwko którego były drzwi a obok nich szafa.

Siedząc na łóżku usłyszałam pukanie w ścinę: dwa szybkie uderzenia, dwa długie. To Nicola chciała mi coś powiedzieć. Przyłożyłam ucho do ściany i od pukałam na znak, że słucham. Po chwili rozległ się stumiony głos mojej siostry:

-Wszystko w porządku?

-Tak, a u ciebie?

-Też, wiem, że może się boisz ale musimy uciec. To... to jedyne rozwiązanie i musimy to zrobić szybko za nim... - zatrzymała się w pół zdania

-Za nim co?

-Za nim inni do wiedząc się tego czego nie powinni. Przyjdę do ciebie za pół godziny, bądź gotowa tym razem się uda i może Percy pomoże nam jeszcze raz, dobrze?

-T-tak - nie zabardzo wiedziałam co odpowiedzieć ale się zgodziłam.

Później siostra zamilkła więc odeszłam od ściany i wzięłam mój plecak. Sprawdziłam czy wszystko mam, miałam. Przebrałam się tylko w moje ukochane dżinsy z dziurami i podkoszulek, który dostałam od Nicoli na czternaste urodziny. Miałam wtedy fazę na Harry'ego Pottera więc bluzka miała nadruk z godłem Hogwartu i była czarna. Nie mając co robić podłączyłam telefon pod ładowarkę, żeby doładował się jak najbardzej i wzięłam kawałek kartki i ołówek chcąc przelać na papier to co mnie dręczyło.

Po upływie ustalonego czasu pod okno przyszła Nicola ubrana w czarne spodnie, szarą bluzkę i glany w pasie przewiązaną miała koszulę w czarno-białą kartkę a na plecach swój czarny plecak. Szybko chwycilam swój niebieski plecak włożyłam nogi w czerwone trampki i otworzyła okno. Przeszłam na rusztowanie modląc się oto żeby nie hałasować. Tym razem nie podziwiam panoramy Nowego Jorku tylko szybko podążałam razem z Nicolą w stronę mieszkania Percy'ego.

Pod jego oknem Nicola powtórzyła poranny szyfr ale nikt nie otoczył okna tylko dało się słyszeć stłumiony głos chłopaka:

-Czego chcesz?

-Pomocy, nie udało nam się za pierwszym razem-odpowiedziala moja siostra

-Nie mogę wam pomóc!

-Ale Percy.

-Przykro mi!

-Ja wiem! To chociaż Emmie nie mnie!

-Ja... nie mogę przepraszam

-Jesteś okropny Em idziemy

Nie uzyskując pomocy od Percy'ego zeszłyśmy na sam dół i znów ruszyłyśmy miastem tylko, że teraz biegłyśmy w nie znanym mi kierunku.

Albo nie. Poznałam gdzie biegłyśmy. Podążałyśmy w stronę...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro