2. W którym nic się nie udaje
Pov. Emma
Dogoniłam Nicolę i szłyśmy obok siebie po rusztowaniu w końcu nie wytrzymałam i zapytałam:
-Po co idziemy tędy?
-Zaraz się dowiesz - ucięła moja siostra
-Ale...
-Cichaj!
Nicola przeszła jeszcze kawałek i zapukała w czyjeś okno. Nie było to jednak zwykłe pukanie brzmiało to jak szyfr: trzy razy szybko, trzy wolno, dwa szybko. Nagle ktoś rozsłonił zasłony którymi okno było zasłonięte i otworzył je na oścież. W oknie pojawił się Percy.
-Wchodźcie - powiedział i odsunął się abyśmy miały miejsce żeby wejść.
Nicola odrazu wsunęła się do mieszkania chłopaka ale ja nie byłam pewna i zrobiłam to z małym ociąganiem.
-Po co tu przyszłyśmy? - zapytałam rozglądając się po pomieszczeniu. Był to najwyraźniej pokój Percy'ego bo obok okna stało łóżko, koło niego biurko a na przeciwko szafa na podłodze leżał dywan.
Czekałam aż siostra mi odpowie jednak ona albo nie usłyszała pytania albo nie chciała mi na nie odpowiedzieć.
Stała do mnie tyłem i zabierała od chłopaka jakieś rzeczy chowając je do plecaka.
-Pamiętasz co ci mówiłem? Musicie iść tam prosto i szybko. - powiedział Percy
-Gdzie iść? - zapytałam ale ponownie zostałam zignorowana przez dwójkę siedemnastolatków.
-Tak wiem, Long Island i dzięki. - moja siostra widocznie wiedziała coś czego ja nie wiedziałam
-Oco tu chodzi?! - byłam już bardzo zdenerwowana
Nicola odwróciła się do mnie i położyła mi ręce na ramiona:
-Emma wytłumaczę ci to później jak już dojdziemy - mówiła spokojnie
-Gdzie dojdziemy?! Co wytłumaczyć?! I po co tutaj wogóle przyszłyśmy?!!
-Em ja...
-Żadne Em! Masz mi to wszystko wytłumaczyć!
Nagle poczułam jakby temperatura w pomieszczeniu zmalała a przez otwarte okno zaczęło wiać chłodem.
-Emma uspokój się, Nicola ci wszystko wytłumaczy i ja też! - krzyknął Percy
Wzięłam wdech i wydech stając się zrobić to co kazał mi chłopak. Kiedy już w miarę opanowałam swoje emocje temperatura podniosła się do normalnych 20°C nowojorskiej letniej nocy.
-Co się właśnie stało? - zapytałam
-Coś z powodu czego musimy iść. Nie mogę ci tego teraz wytłumaczyć ale to ma związek z naszą matką.
-N-naszej mamy?
-Tak ale nie teraz nie tutaj dobrze? Później ci wszystko wytłumaczę, odpowiem na co tylko chcesz przysięgam, ale nie teraz
Pokiwałam tylko głową na znak zgody.
-No ty my idziemy, do zobaczenia Percy - powiedziała Nicola
Ja pierwsza wyszłam spowrotem na rusztowanie, odwróciłam się w kierunku siostry i aż otworzyłam szerzej oczy. Zobaczyłam moją siostrę całującą Percy'ego w policzek. Chłopak miał chyba tak samo zdezorientowaną minę co ja ale zanim cokolwiek powiedział Nicola pojawiła się obok mnie na rusztowaniu i zaczęła schodzić do drabince w dół. Powiedziałam tylko:
-Pa Percy - i poszłam za nią.
Kiedy byłyśmy już na dole spojrzałam na zegarek w pobliskim sklepie, wskazywał godzinę czwartą rano, na niebie pojawiała się powoli poranna łuna. Nicola szła obok mnie nie odzywając się tylko parła do przodu. Ja nie mogłam wytrzymać i zadałam pytanie które już od jakiegoś czasu cisnęło mi się na usta:
-Ty i Percy jesteście razem?
Dziewczyna zatrzymała się tak gwałtownie jakby dostała paralizatorem i odpowiedziała:
-Co... nie... nie... on ma inną.
-To dlaczego...
-Mówiłam coś w kwestii zadawania pytań, hę?
Zamknęłam się, wolałam nie denerwować Nicoli na środku ulicy, uciekając z domu.
Szłyśmy ulicami Manhattanu, nie miałam pojęcia dokąd zmierzamy ale moją siostrą podążała pewnie do przodu, jej burza czarnych włosów powiewała lekko za nią a oczy patrzyły daleko w horyzont.
Ludzie powoli zaczęli wychodzić na ulicę, nie zwracali na nas uwagi, bo to był Nowy Jork dwójka nastolatek pędzących ulicami o czwartej rano była tu na porządku dziennym.
Zatrzymałyśmy się na małym skwerku dla odpoczynku, stałam oparta od drzewo pijąc z butelki kilka łyków. Schowałam picie i odwróciłam się w stronę Nicoli, która stała po mojej prawej.
Ujrzałam jednak coś przez co chciałam wrzasnąć i uciec z krzykiem. Moją siostrę trzymał nasz ojciec, ręce złapał jej z tył jedną ręką a drugą zakrył usta. Dziewczyna wyrywała się i próbowała go ugryźć. Chyba jej się to udało bo ojciec zabrał na chwilę rękę z jej ust a ona krzyknęła do mnie:
-Emma uciekaj! Biegnij prosto i nie zatrzymuj się aż do East River!
-J-ja...
-Nigdzie się nie wybierasz dziecko! - ryknął ojciec i pchnął Nicolę na ziemię, uderzyła o ziemię i straciła przytomność.
Chciałam biec ale nie mogłam jej tak zostawić, musiałam jej pomóc tylko nie wiedziałam jak.
-Idziesz za mną! - powiedział tata, przeżucił moją siostrę przez ramię i ruszył w stronę mieszkania.
Poszłam za nim nie mogłam zostawiać siostry choć w środku kotłowała się ze złości powtarzałam sobie w myślach "Nie wolno się załamywać". Były to słowa, które kiedyś powiedziała w moim śnie jakaś kobieta, wytwór mojej wyobraźni ale wzięłam sobie te słowa jako moje motto. "Nie wolno się załamywać" szeptałam idąc za ojcem tyranem z wzrokiem wbitym w chodnik ignorując spojrzenia nielicznych przechodniów, którzy teraz patrzyli się na nas.
Doszliśmy do nas do mieszkania, Nicola odzyskała przytomność i stała między mną a ojcem który wrzeszczał na nas.
-Jesteście skretyniałymi idiotkami! Co wy sobie wyobrażacie?! Gdzie chciałyście iść?! Emma ty mała debilko gdzie byłaś w nocy?! Was kompletnie powaliło! Marsz do swojego pokoju i siedzieć tam dopóki ja nie pozwolę wyjść! Jazda!
Każda z nas powlekła się do swojego pokoju. Na szczęście były one obok siebie i w pewnym miejscu na ścianie która nas dzieliła było jakby cieniej i można było się porozumieć. Kiedyś uważałam to za karę od losu, teraz byłam szczęśliwa, że to miejsce istnieje.
Jak tylko zamknęłam drzwi usłyszałam przekręt zamka, byłam zamknięta w swoim własnym pokoju. Usiadłam na moim łóżku które stało pod ścianą z "miejscem rozmów" na przeciwko łóżka stało biurko a pomiędzy nimi okno, na przeciwko którego były drzwi a obok nich szafa.
Siedząc na łóżku usłyszałam pukanie w ścinę: dwa szybkie uderzenia, dwa długie. To Nicola chciała mi coś powiedzieć. Przyłożyłam ucho do ściany i od pukałam na znak, że słucham. Po chwili rozległ się stumiony głos mojej siostry:
-Wszystko w porządku?
-Tak, a u ciebie?
-Też, wiem, że może się boisz ale musimy uciec. To... to jedyne rozwiązanie i musimy to zrobić szybko za nim... - zatrzymała się w pół zdania
-Za nim co?
-Za nim inni do wiedząc się tego czego nie powinni. Przyjdę do ciebie za pół godziny, bądź gotowa tym razem się uda i może Percy pomoże nam jeszcze raz, dobrze?
-T-tak - nie zabardzo wiedziałam co odpowiedzieć ale się zgodziłam.
Później siostra zamilkła więc odeszłam od ściany i wzięłam mój plecak. Sprawdziłam czy wszystko mam, miałam. Przebrałam się tylko w moje ukochane dżinsy z dziurami i podkoszulek, który dostałam od Nicoli na czternaste urodziny. Miałam wtedy fazę na Harry'ego Pottera więc bluzka miała nadruk z godłem Hogwartu i była czarna. Nie mając co robić podłączyłam telefon pod ładowarkę, żeby doładował się jak najbardzej i wzięłam kawałek kartki i ołówek chcąc przelać na papier to co mnie dręczyło.
Po upływie ustalonego czasu pod okno przyszła Nicola ubrana w czarne spodnie, szarą bluzkę i glany w pasie przewiązaną miała koszulę w czarno-białą kartkę a na plecach swój czarny plecak. Szybko chwycilam swój niebieski plecak włożyłam nogi w czerwone trampki i otworzyła okno. Przeszłam na rusztowanie modląc się oto żeby nie hałasować. Tym razem nie podziwiam panoramy Nowego Jorku tylko szybko podążałam razem z Nicolą w stronę mieszkania Percy'ego.
Pod jego oknem Nicola powtórzyła poranny szyfr ale nikt nie otoczył okna tylko dało się słyszeć stłumiony głos chłopaka:
-Czego chcesz?
-Pomocy, nie udało nam się za pierwszym razem-odpowiedziala moja siostra
-Nie mogę wam pomóc!
-Ale Percy.
-Przykro mi!
-Ja wiem! To chociaż Emmie nie mnie!
-Ja... nie mogę przepraszam
-Jesteś okropny Em idziemy
Nie uzyskując pomocy od Percy'ego zeszłyśmy na sam dół i znów ruszyłyśmy miastem tylko, że teraz biegłyśmy w nie znanym mi kierunku.
Albo nie. Poznałam gdzie biegłyśmy. Podążałyśmy w stronę...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro