Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18. W którym pojawia się pomysł

Pov. Leo

Siedziałem w maszynowni, wprawdzie nie było już do naprawiania, ale lubiłem tam spędzać czas.

Annabeth i Percy wyszli po śniadaniu, żeby się rozejrzeć. Był to pomysł córki Ateny i nikt się nie sprzeciwiła.

Nagle ktoś zapukał do drzwi, które i tak były otwarte. Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem Emmę. Stała opierając się o drzwi.

-Chyba ziemia musiałby się walić, żebyś ty odszedł od swoich maszyn - odezwała się

-Tak ciebie też miło widzieć

- Przyszłam powiedzieć, że Percy i Annabeth już wrócili i zbieramy się w  mesie.

-Okej, idę - odłożyłem młotek, który trzymałem w ręku nawet nie wiem po fo, bo i tak nic nie robiłem.

Poszedłem za Emmą. Dziewczyna wyglądała dużo lepiej niż wczoraj. W jej oczach nie było tak dużego smutku i ogarnęła włosy. Nie to, że mi przeszkadzało jak chodziła nie uczesana, ale tak wyglądała jeszcze ładniej. Bo nie mogę zaprzeczyć była ładna, ale znając moje szczęście do dziewczyn mogłem o niej zapomnieć, tym bardziej, że jej siostra mnie po prostu przerażała.

Weszliśmy do mesy i zajęliśmy dwa ostatnie miejsca. Od razu przysunąłem do siebie półmisek z chrupkami, który ktoś postawił na stole. 

Przez chwilę panowała cisza, którą zakłócało tylko moje chrupanie.

W końcu odezwała się Annabeth. Opowiedziała jak zeszła z Percym okolicę i jak znaleźli jaskinię, która wygląda podejrzanie i, że jest to jedyne taki miejsce tutaj. Potem stwierdziła, że najlepiej by było wysłać trzyosobową grupę, która składałaby się z niej, Percy'ego i kogoś jeszcze. Nicola od razu zapowiedziała, że ona jak i Emma nie idą. Jej siostra miała minę jakby chciała się kłócić, ale w końcu nic nie powiedziała. Mi też nie uśmiechało się chodzenie po jaskiniach w pogoni za duchami, jeszcze w dodatku takimi, które chcą zniszczyć świat. Za to Livia z tym jej nieskończonym entuzjazmem zgłosiła się.

Percy, Annabeth i Livia mieli ruszać za godzinę.

Gdy to ustaliliśmy wszyscy zaczęli wychodzić, wszyscy oprócz Emmy. Dziewczyna wstała i podeszła do mnie.

-Mam pytanie

-ym... Tak?

-Chodzi o... no to jest skomplikowane

-Przeżyłem wiele skomplikowanych rzeczy - uśmiechnąłem się szeroko

-Jasne, ale mi chodzi bardziej oto, że to jest skomplikowane w wytłumaczeniu.

-Aha... - mój entuzjazm trochę osłabł

-Bo zastanawiałam się - Emma usilnie unikała patrzenia na mnie - Znaczy tak sobie myślałam, jakby chodzi mi oto, że...

-Hej, stop - spojrzała na mnie, chyba myślała, że nie pomogę jej (w czymkolwiek tam miałem jej pomóc) - Zacznij od początku i spokojnie. Przecież cię nie zjem.

Uśmiechnęła się pod nosem.

-No tak. Dobra, od początku. Chodzi mi oto że myślałam sobie nad sposobem komunikacji między nami. Wiem, że nie możemy używać telefonów bo sygnał przyciąga potwory i badum musimy walczyć. I wiem też, że jest ta magiczna tęcza czy co tam i nagle puff widzimy się nawzajem. Ale do jej wytworzenia potrzeba wody, słońca i jakoś tą tęcze trzeba wytworzyć, co w takich sytuacjach jak chodzenie po Hadesie, albo jaskiniach jest no niemożliwe - dziewczyna nawijała tak szybko, że ledwo nadążałem. - Więc tak sobie pomyślałam, czy nie można by było trochę pozmieniać telefony, żeby nie były tak łatwo wykrywalne dla potworów. Nie za bardzo wiem jak się do tego zabrać, więc zwracam się do ciebie. Bo trochę bardziej kumasz to wszystko.

-Tylko trochę? - uniosłem brew

-Bardzo trochę - poprawiła się z uśmiechem

-Nie ma czegoś takiego jak-

-Świetnie - przerwała mi - To chciałabyś mi pomóc w zrobieniu telefonu nie przyciągającego potwory? Proszę - przeciągnęła ostatnią literę

-Mogę spróbować, ale nie nic obiecuje, to będzie dość skomplikowane no i potrzebujemy telefony przynajmniej dwa żeby -

-Oto to ty się nie martw - Znów mi przerwała. - Patrz co mam - Pomachała mi przed nosem telefonem, który wyciągnęła z kieszeni - I spoko jest wyłączony

-No to możemy zabierać się do roboty, chodź za mną - wstałem i ruszyłem do wyjścia

-Ja mam iść z tobą?

-No a nie? Będę potrzebował kogoś do podawania śrubokrętów

-Będę twoją asystentką?

-Jeśli chcesz się tak nazywać, to proszę bardzo

-Nie chcę - odparła, ale poszła za mną

Zeszliśmy do pomieszczenia obok maszynowni, był tam stół i niektóre narzędzia z bunkru 9 i ogólnie z obozu herosów. Nigdy przecież nie wiadomo kiedy będzie trzeba coś zrobić, tak jak teraz.

Pov. Emma

Leo zgodził się mi pomóc, szczerze mówiąc nie spodziewałam się tego, bo mój pomysł był no... dziwny i lekko nie wykonalny. Zdawałam sobie z tego sprawę, więc zdziwiłam się trochę kiedy po porostu powiedział, że to zrobi, znaczy pomoże mi, ale moja umiejętności techniczne są dość małe jeśli w ogóle istnieją.

Teraz stałam po drugiej stronie stołu przyglądając się jak Leo rozwala, znaczy wyjmuje różne części z mojego telefonu. Z jednej strony było mi przykro, że poświęcam telefon, przecież to wszystko może się nie udać i zostanę z rozwaloną komórką. Z drugiej byłam lekko podekscytowana, bo jeśli pomysł wypali będziemy mieć pierwszy nie przyciągający potwory telefon.

-Coś nie tak? - zapytał w pewnym momencie Leo

-Co? Nie. Wszystko okej.

-Dobra, bo masz minę jakbyś chciała mi przywalić i jednocześnie zacząć płakać - Szczerze mówiąc to faktycznie trochę miałam na to ochotę, kiedy patrzyłam na to co robi. Szybko jednak postarałam się zmienić wyraz twarzy, na normalny znaczy chciałam żeby był normalny, jak mi wyszło, nie widziałam. Uznałam, że jednak dobrze bo chłopak nie odzywał się już więcej.

Po przynajmniej dwudziestu minutach odezwałam się:

-Ja mam tak tu stać?

-Możesz usiąść - chłopak nie oderwał wzroku od pracy

-Nie oto mi chodziło.

-To o co?

-Oto czy mam tu tak stać i patrzeć tylko.

-Mówiłem, możesz usiąść, a jak nie chcesz to możesz podać mi nakrętki rozmiar 4

-Yyyy... Jasne już - nie miałam pojęcia o co mu dokładniejsze chodziło i gdzie mogłam to znaleźć, ale podeszłam do szafki z mnóstwem szufladek, w których były przeróżne rzeczy.

Zaczęłam otwierać wszystko po kolei, szukając czegoś co mogło być nakrętką.

Po dziesięciu minutach szukania, nadal nie miałam tego o co prosił Leo, ale za to znalazłam mnóstwo innych czasami śmiesznych części. Byłam przy chyba trzydziestej szufladce, otworzyłam ją i znów rozczarowanie. Zamiast nakrętek były tam śrubki. Zamknęłam ją i zaczęłam przeglądać dalej.

W czasie tego szukania myślałam trochę o tym, że dawno nie widziałam żadnego ogara. Może już nie byłam im potrzebna i zostawili mnie w spokoju. I w tym momencie zdałam sobie sprawę, że myślenie o tym było błędem. Poczułam jak coś mnie zmusza do rozwalenia wszystkich tych szuflad. Nie chciałam tego robić. Walczyłam sama ze sobą. Jednak moc potworów była silniejsza. Złapałam jedną z szuflad i wyszarpnęłam ją. Wszystko co w niej było wysypało się na podłogę. Leo spojrzał na mnie.

-Wszystko w porządku chica?

-Przepraszam - wyszarpnęłam kolejne szuflady, chłopak patrzył na mnie zdezorientowany, nie chciałam tego robić.

W pewnym momencie udało mi się zdobyć tymczasową kontrolę nad samą sobą. Chwiejnym krokiem odeszłam od szafki i zaczęłam się cofać.

-Prze-przepraszam cię Leo... Nie chciałam - zatrzymałam się, poczułam się jakby ktoś walił mi czymś ciężkim w głowę. Złapałam się za nią i kucnęłam. - Nie... Nie podchodź - powiedziałam kiedy zobaczyłam, że chłopak zaczął się do mnie zbliżać, zatrzymał się.

Podniosłam się i z zamazanym wzrokiem wyszłam z maszynowni. Ruszyłam korytarzem do mojej kajuty. Słyszałam jak Leo wyszedł za mną. Odwróciłam się.

-Nie ruszaj się - powiedziałam cicho, ale chłopak mnie zignorował. Wyciągnęłam rękę i dotknęłam ściany. Natychmiast zaczął ją pokrywać lód, który zbiegł na podłogę, prosto pod nogi Leona, chłopak zachwiał się nie mogąc złapać równowagi. Ruszyłam dalej.

Doszłam do siebie i zamknęłam się w środku. Usłyszałam jak Leo puka do drzwi, po czym próbuje je otworzyć. Nie udało mu się to.

-Idź sobie! - krzyknęłam

-Emma?! Wszystko w porządku?! - usłyszałam jego stłumiony głos

-Tak! - oczywiście, że nic nie było w porządku i on chyba zdawał sobie z tego sprawę.

-Przecież widziałem! Coś się dzieje, powiedz, może mogę jakoś pomóc

-Jeśli chcesz mi pomóc to idź sobie!

-Emma

-Powiedziałam... - poczułam się jeszcze gorzej - Powiedziałam, że wszystko gra!

-No okej... - usłyszałam jak odchodzi, odetchnęłam.

Położyłam się na łóżku, nadal czułam ból w czaszce. Widziałam, że muszę nad tym zapanować, nie mogę pozwolić by to się jeszcze raz wydarzyło, zdawałam sobie sprawę, że to były tylko głupie śrubki i tym podobne, ale jednak. Ostatnim razem przecięłam kable. I do tego ten ból, za każdym razem. W tym momencie wpadłam na pomysł, jeśli sama z siebie coś zniszczę, nawet małą rzecz, będzie można to doliczyć do sabotażu i to ja będę mogła wybrać co zniszczę oraz nie będę odczuwała tego cholernego bólu. W tamtej chwili wydawało mi się, że był to pomysł doskonały, ale cóż, nie do końca taki był.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro