16. W którym bawię się w berka z potworami
Pov. Nicola
Wyszłam razem z Percym z pałacu Hadesa. Mieliśmy znaleźć tego cyklopa i go zabić. Najpierw musieliśmy znaleźć potwora. To nie było zbyt trudne. Gdy obeszliśmy pałac Hadesa, zobaczyliśmy potwora idącego w jego stronę. Miał z cztery metry.
-Czyli mamy go tylko zabić - wyciągnęłam sztylety - Nie powinno być zbyt trudno.
-Dobra, ty rozpraszasz ja atakuje - odezwał się Percy
-Nie, ty rozpraszasz ja atakuje
-Ale...
-Świetnie, że się zgodziłeś. Rozpraszaj. - Percy wyglądał jakby chciał dyskutować, ale w końcu nic nie powiedział.
Pobiegł do potwora i zaczął coś do niego wrzeszczeć. Nie słyszałam do końca co, ale musiało to zirytować cyklopa, bo odwrócił się w jego stronę.
Po czekałam chwilę, aż potwór będzie całkowicie zajęty obserwowaniem Percy'ego. Gdy tak się stało zaatakowałam. Pod biegłam do cyklopa i wbiłam mu sztylet z nogę. Znaczy chciałam wbić mu sztylet w nogę. Z niewiadomych mi powodów ostrze odbiło się od jego skóry. Mimo, że ostrze nic mu nie zrobiło, cyklop musiał coś poczuć bo spojrzał na mnie i warknął. Na szczęście zdarzyłam odskoczyć zanim jego ręka posłała mnie na drugi koniec Hadesu.
Kiedy ja robiłam uniki przed potworem, Percy zaczął go ciąć w nogi. Albo był tak głupi, że myślał, że jego miecz wskóra coś więcej albo nie zauważył, że mój sztylet nic nie zrobił. Sama nie wiedziałam, która opcja była lepsza. Lecz jeśli poprawna była druga to teraz już wiedział, że nie można było go zranić.
Cyklop musiał poczuć uderzenia Percy'ego, bo również jego próbował złapać. Chłopak jednak zrobił unik i podbiegł do mnie.
-Czemu nie można go zranić? - zapytał
-Skąd ja mam to niby wiedzieć?! To ty tu powinieneś mi to powiedzieć.
-Ja?
-Tak ty, zajmujesz się mitologia dużo dłużej ode mnie
-I co z tego? Zawsze to Annabeth wiedziała co to jest i jak to zabić.
-Bardzo mi przykro, ale nią nie jestem! - Percy już chciał mi coś odpowiedzieć, ale cyklop zauważył gdzie stoimy i zamachnął się - Uważaj! - krzyknęłam i popchnęłam Percy'ego w ostatniej chwili sama też odskakując
-Dzię...
-Podziękujesz mi później - złapałam go za nadgarstek i pociągnęłam, ponieważ cyklop okazał się być mądrzejszy niż na początku myślałam i znów próbował nas złapać - A teraz biegiem!
Zaczęliśmy biec, przeciskając się między zawodzącymi duchami. Mimo, że teoretycznie mogliśmy przez nie przejść, nie było to ani fajne, ani przyjemne. Kiedy już się to zrobiło miało się wrażenie, że przechodzi się przez strumień zimnej wody. Dlatego woleliśmy je omijać. Cyklop chyba nie odczuwał tego tak jak my, albo miał to gdzieś, ponieważ parł na przód, nie przejmując się duchami.
Schowaliśmy się za olbrzymimi głazem.
-Trzeba go jakoś zabić - odezwał się Percy
-No co ty nie powiesz. - Percy zignorował mnie
-Ale jest odpornym na naszą broń.
-Wow nie zauważyłam
-Możesz przestać?
-Nie wiem o co ci chodzi - chłopak westchnął - Mam pomysł - powiedziałam po chwili
-Czy ten pomysł nie zakłada naszej śmierci ze skutkiem natychmiastowym?
-Nie... przynajmniej nie w pierwszej fazie
-Nie jestem przekonany, co do-
-Nie marudź. - wychyliłam się zza kamienia - Będziesz tu czekał dopóki nie dam ci znaku
-Co będzie znakiem?
-Jeszcze nie wiem - wybiegłam
-Już nienawidzę twoich planów - usłyszałam jeszcze. Wiedziałam, że mnie nie wiedział ale przewróciłam oczami.
-Hej śmierdzący matole! - krzyknęłam do cyklopa.
Zwrócił się w moją stronę i ryknął. Pobiegłam do przodu i przebiegłam mu między nogami. Tak jak myślałam był wielki i powolny. Chwilę mu zajęło zorientowanie się gdzie jestem, ale to mi wystarczyło. Obróciłam się i przyłożyłam rękę do jego nogi, nie było to znów aż tak obrzydliwe, chociaż gdy o tym myślę to w sumie trochę było, nie ważne. Lód zaczął rozchodzić się po ciele potwory, robił to niestety dość wolno, a ja się bałam, że jeśli puszczę przestanie albo całkowicie zniknie. Musiałam wytrzymać tak jak najdłużej.
Cyklopowi chyba nie spodobało się to, że zaczyna zmieniać się w lody. Znów zaczął próbować mnie złapać. Nie mogłam robić uników trzymając go na nogę. Puściłam. Na szczęście lód nie stopił się, a nawet miałam tak wielkie szczęście, że dalej rozrastał się coraz bardziej. Wystarczyło poczekać, a cały potwór stanie się lodową rzeźbą. Byłam tak zadowolona ze tego, że mi się udało, że za późno zobaczyłam rękę potwora. Chciałam odskoczyć ale spóźniłam się i cios posłał mnie parę metrów do tył. Pęd wyciągnął mi powietrze z płuc. Upadłam na ziemię wydając przy okazji coś co było na wpół krzykiem i jękiem. Dobrych paręnaście sekund zajęło mi nabranie powietrza z powrotem. Podniosłam głowę i zobaczyłam tylko opadającą na mnie łapę potwora. Nie mogłam się ruszyć, zamknęłam tylko oczy i czekałam.
Jednak nic się nie wydarzyło. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Percy'ego, stał nade mną mieczem przytrzymując rękę cyklopa. Zauważyłam, że lód pokrył potwora prawie do połowy. Jeszcze moment i nie będzie mógł się ruszać. Przynajmniej nie nogami.
Po paru minutach cyklop chyba zorientował się, że jednak mnie nie rozpłaszczył bo uniósł rękę i przyjrzał jej się. Ryknął i chciał zrobić krok w nasza stronę jednak jego nogi przymarzły do ziemi. Zaczął ryczeć i próbował się poruszyć.
W czasie gdy on walczył z lodem udało mi się wstać i odejść kawałek razem z Percym.
-To była jedna z najgłupszych rzeczy jakie widziałem! - odezwał się
-Ale zadziałała
-Mogłaś zginąć
-Ale żyje i nic mi nie jest
-Jesteś... Jesteś strasznie irytująca
-Wiem - odpowiedziałam, ale na chwilę zrobiło mi się trochę przykro.
- Znaczy... Nie chciałem cię - Chyba chciał to odkręcić
-Spoko, rozumiem. Jestem wkurzająca.
-Tego nie powiedziałem
-Ale tak pomyślałeś
-Nie pra-
-Nie okłamuj nas obojga. Wkurzam wszystkich, ciebie, Emmę, ludzi w obozie.
-Nicola, posłuchaj mnie. Nie irytujesz, no może trochę, ale nie mam do ciebie problemu. Może faktycznie czasami wkurzasz ale ja wiem, że chcesz jak najlepiej szczególnie dla Emmy. Jesteście siostrami to normalne, że czasami wkurzacie się na siebie nawzajem. A w obozie, chyba bardziej się ciebie boją.
-To miało mnie pocieszyć czy jeszcze bardziej z dołować?
-To miało ci powiedzieć, że mimo, że jesteś czasami irytująca jesteś dobrą osobą i przyjaciółką.
-Dobrze panie psycholog. - Percy uśmiechnął się - Jest coś jeszcze. - odezwałam się
-Hm?
- Wiem, że to może nie najlepszy moment, ale utknęłam w friendzone i chciałam abyś to po prostu wiedział. Jesteś z Annabeth i widzę, że jesteście szczęśliwi. Fakt nie lubię jej ale nie chce rozwalić wam związku.
-Czekaj... Ty jesteś zakochana we mnie?
-Nie kurde w Leonie. Tak w tobie. - Percy próbował coś powiedzieć ale tylko otworzył i zamknął parę razy usta - Nie musisz nic mówić.
-O-okej...
-Chyba nasz koleżka już całkowicie stał się lodową rzeźbą - chciałam zmienić temat.
-Chyba tak. - podeszliśmy do cyklopa, który cały zamarzł i stał teraz na środku Łąk Asfodelowych jak posąg. - To jaka jest końcówka twojego planu?
-No w sumie nawet nie liczyłam, że początek mi wyjdzie. Mogę kazać rozlecieć mu się na kawałki, chyba.
-Spróbuj.
Zamknęłam oczy i przyłożyłam rękę do lodu. Nie za bardzo wiedziałam jak zmusić go do pękania. Zaczęłam myśleć o lodowcach, które się odłamują, o łamanym lodzie w jeziorze. Chyba zaczęło działać ponieważ usłyszałam dźwięk pękania.
Po chwili poczułam jak Percy łapie mnie w talii i odciąga na bok. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak głowa cyklopa odpada i rozłamuje się na miliony kawałeczków. Całe jego ciało się rozsypało. Po paru minutach zdałam sobie sprawę, że Percy nadal mnie trzyma. On też to zauważył i puścił mnie.
-No to było coś - powiedział
-Dzięki, teraz chyba trzeba pójść do Hadesa.
-Tak
Wróciliśmy do pałacu i weszliśmy do sali tronowej. Na tronie siedział Hades i chyba się zdziwił, że wróciliśmy.
-Z robiliśmy to co nam kazałeś - powiedziałam
-Och naprawdę? To świetnie. Możecie już iść.
-A lista?
-Jaka... A ta lista. Nie złożyłem przysięgi na Styks, więc...
-Hadesie - odezwał się Percy
-Dobra macie - pstryknął palcami a przede mną pojawił się kawałek papieru zwinięty w rulon, chwyciłam go - Tylko zjeżdżać mi teraz!
Wyszliśmy na zewnątrz i zaczęliśmy wracać na statek.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro