15. W którym zdobywam nowych (nie) przyjaciół
Pov. Emma
Stałyśmy sparaliżowane nie wiedząc z kim mamy do czynienia. Spojrzałam się na Livię z niemym pytaniem "kto to do cholery może być". Lecz ona tylko wzruszyła lekko ramionami na znak, że nie ma pojęcia. A powinna wiedzieć, w końcu siedzi w tym mitologicznym bagnie, dużo dłużej ode mnie.
-Patrz dziewczynki się boją - odezwał jeden z nich
-Bo mi jesteśmy przerażający
-Kim... Kim wy jesteście? - udało mi się wydukać
-Jestem Dej, a to jest Fob
-Dejmos i Fobos, Lęk i Strach - odezwała się Livia - synowie Aresa
-Brawo! Zgadłaś
-Czego od nas chcecie? - zapytałam
-Pytanie powinno, brzmieć czego wy chcecie od nas
-My od was niczego nie chcemy
-Nawet tego? - Fobos wyciągnął z kieszeni nóż z czarnego żelaza i lekko wykrzywioną klingą - To jest... Jak śmiertelnicy to nazwali? Ostrze Galimu?
-Galijskie ostrze - mruknęła Livia
-O tak właśnie! Naprawdę tego nie chcecie?
Wiedziałam to mogła być pułapka, mogli nas oszukać, zabić, zrobić cokolwiek innego ale nie miałyśmy wyjścia musiałyśmy zaryzykować.
-Chcemy - zrobiłam krok do przodu lecz Fobos oddalił się razem z trzymanym w ręku ostrzem
-Nie tak szybko, nie ma nic za darmo
-Co mam wam dać w zamian?
-Normalnie kazałbym wam oddać duszę ale to już się nudne robi - powiedział Dejmos - Ty - wskazał na mnie - Będziesz musiała po prostu przejść przez ten tunel - pstryknął palcami i w ścianie utworzyło się przejście, wyglądało normalnie
-Emma nie rób tego! To może być pułapka! - krzyknęła Livia gdy zaczęłam zbliżać się do wejścia
-Och ona nie ma wyjścia, a żeby mieć pewność, że nie z tchórzy ty z nami zostaniesz - ponownie pstryknął palcami i nadgarstki Liv zostały związane
-No idź - pogonił mnie Fobos - Na drugim końcu dostaniesz ostrze i przyjaciółkę z powrotem
Weszłam. Jak tylko przekroczyłam próg ściana pojawiła się na nowo, tak, że nie miałam innego wyjścia jak iść do przodu. Nie miałam pojęcia co tu będzie, nie wierzyłam też, że będzie to po prostu zwyczajny korytarz. Spodziewałam się jakiś sztuczek, zapadni, potworów i innych takich.
Nagle podłoga się zmieniła, stała się szklana i widziałam miasto, może był to Nowy Jork? Nie wiedziałam, byłam zbyt przerażona żeby się ruszyć, a co dopiero myśleć na jakie miasto patrzę. Spojrzałam się na ściany przynajmniej one zostały z kamienia, zrobiłam parę kroków patrząc się na nie. Odetchnęłam - muszę się po prostu gapić na ściany. Jednak było za wcześnie na świętowanie zwycięstwa. Po chwili ściany też stały się przeźroczyste. Stanęłam, zaczęło kręcić mi się w głowie "nie zemdlejesz teraz" - pomyślałam. Powoli, baardzo powoli ruszyłam do przodu.
Posuwałam się w tępię żółwia z przymkniętymi oczami i walącym sercem. Nagle przede mną zobaczyłam wisielca, miał czarne spętane włosy, szarą skórę i zniszczone ubrania. Wisiał na linie pod sufitem. Wrzasnęłam i cofnęłam się. Za mną pojawił się kolejny wisielec dotknęłam go nie świadoma, że on tam jest. Gdy go zobaczyłam ponownie krzyknęłam. Przerażona o kręciłam się wisielce były wszędzie, ja stałam na szkle parędziesiąt metrów nad miastem. Zaczęłam płakać, jak małe dziecko. Poruszyłam się trochę do przodu lecz cały czas widziałam to samo w końcu skuliłam się na ziemi i zamknęłam całkowicie oczy. Płakałam, bojąc się poruszyć, czułam zimno szkła, zaczęłam też odczuwać odór gnijących ciał.
Po chwili usłyszałam głos:
-Emma? To ty? - uniosłam głowę zobaczyłam Toma idącego w moją stronę.
Wstałam i podbiegłam do niego, nie myślałam trzeźwo.
-Zabierz mnie z stąd, proszę - wyciągnęłam do niego rękę chcąc złapał jego dłoń, lecz przeleciała jak przez dym - Tom?
Chłopak zniknął i po chwili pojawił się po mojej lewej tym razem niósł coś, a raczej kogoś. Odwróciłam się i przyjrzałam się. Tom szedł niosąc na rękach ciało martwej Sue. Zaczęłam płakać od nowa.
-To twoja wina. - odezwał się syn Hermesa - Przez ciebie nie żyje. Zbiłaś ją!
-To-to nie ja
-To twoja wina - rozległ się kolejny głos i zobaczyłam Claudię Ashberry ze swoją nieżywą siostrą w ramionach - Zabiłaś mi siostrę!
-Proszę... To nie ja...
Pojawiła się Nicola :
-Zniszczyłaś obóz, wszyscy nie żyją i to przez ciebie
-Nie... Nie, nie ja - zaczęłam się cofać
-Nie jesteś już moją siostrą!
-Morderczyni
-Zdrajczyni
Tom i Claudia zaczęli obrzucać mnie wyzwiskami. Zatrzymałam się i usiadłam na ziemi. Podciągnęłam nogi pod siebie, zakryłam twarz i cały czas płakałam powtarzając, że to nie moja wina.
Oni zaczęli się do mnie zbliżać, w kółko powtarzając to samo.
-Zostawcie mnie! - krzyknęłam - Ja nikogo nie zabiłam!
Wyciągnęłam miecz i się zamachnęłam. Widma rozwiały się. Nie pewnie wstałam i ruszyłam przed siebie. Wiedziałam, że muszę dojść do końca. Już nawet to całe ostrze się nie liczyło, Fobos i Dejmos mogli je sobie wsadzić... no wiecie gdzie. Chciałam ztąd wyjść i razem z Livią wrócić na Argo III.
Po parunastu metrach podłoga zmieniła się z powrotem w kamienną płytę, co przyjęłam z ulgą.
Szłam cały czas do przodu.
Po jakiś dziesięciu minutach zobaczyłam światło na końcu tunelu. Marzyłam by to było wyjście. Zaczęłam biec. Było już tak blisko.
Nagle przede mną pojawiła się Nicola. Wyglądała na zmęczoną, w rękach trzymała sztylety. Spojrzała na mnie.
-Emma, jak dobrze cię widzieć
-Nie jesteś prawdziwa - wskazała m na nią mieczem - Jesteś kolejnym widmem - zamachnęłam się, chcąc przegonić ją jak inne duchy. Tym razem jednak mój miecz przeciął jej skórę. Z jej brzucha zaczęła płynąć krew. Zakryłam ręką usta. - Bogowie - zaczełam płakać
-Ej spokojnie - podeszła do mnie - Nie wiedziałaś, że to ja - przytuliła mnie. Była jak prawdziwa, jednak mój instynkt wrzeszczał mówiąc, że to pułapka.
Spojrzałam się na nią i w tym momencie, dotarło do mnie, że instynkt się nie mylił, jej oczy błyszczały czerwienią. Palce którymi mnie trzymała, zmieniły się w szpony, a kiedy się uśmiechnęła zobaczyłam kły. Zaczęłam się wyrywać lecz ona trzymała mnie mocno.
-Jednak jesteś tak naiwna jak mówili - odezwała się ale to nie był głos Nicoli.
Zacisnęła ręce na moich ramionach, krzyknęłam. Poczułam jak krew spływa mi po plecach. Zaczęła się jeszcze bardziej szarpać, w końcu udało mi się pchnąć ją na ścianę. Puściła mnie, a ja zaczęłam biec w stronę światła. Słyszałam jak mnie goniła. Korytarz się zwężał. W końcu wybiegłam z niego. Potwór zatrzymał się w wyjściu, nie mógł mnie gonić dalej.
Znalazłam się w kolistym pomieszczeniu. Na ścianach nie było niczego na drugim końcu znajdowały się drzwi, a na środku siedziała Livia. Nie chciałam do niej podchodzić, mogła być kolejnym widmem.
Pov. Livia
Zobaczyłam jak Emma wybiega z korytarza przerażona. Rozejrzała się po pomieszczeniu i mnie zauważyła. Wstałam i podeszłam do niej.
-Dałaś radę, przeszłaś - odezwałam się
-Nie jesteś duchem?
-Nie. Fobos i Dejmos zostawili mnie tutaj kiedy ty weszłaś to korytarza. Dali mi też ostrze. - Emma nadal stała przerażona, zobaczyłam, że jej ramiona krwawią - Nie musisz się już bać, jesteś bezpieczna - przytuliłam ją.
Nie pewnie mnie obieła, usłyszałam jak zaczęła płakać. Zaczęłam nucić piosenkę, którą śpiewała mi mama, była po polsku, więc nie spodziewam się, że ją zrozumiała.
Stałyśmy tak dobrych paręnaście minut. W końcu cofnęła się o krok, miała zaczerwienione oczy.
-Wiem, że pewnie widziałaś tam straszne rzeczy i możesz nie chcieć o tym rozmawiać, ale już jest dobrze. Teraz jesteś ze mną - złapałam ją za rękę, spojrzała się na mnie w wdzięcznością. - Wracamy na statek.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro