14. W którym poznaje Podziemie
Pov. Nicola
Szłam za Percym ulicami Los Angeles. Chłopak podtrzymywał, że wie dokąd idzie, więc ja się nie kłóciłam. Chociaż kiedy po raz czwarty musieliśmy zawracać miałam coraz większą ochotę na to.
-Nie możemy po prostu zapytać się kogoś o drogę? - zapytałam
-Nie, śmiertelnicy nie będą wiedzieli gdzie jest to studio. Już to kiedyś przerabiałem
W końcu po jakiejś godzinie udało nam się dojść do budynku studia nagraniowego, w którym jak twierdził Percy jest wejście do Hadesu.
-Musimy wymyśleć dość dobry scenariusz naszej śmierci - odezwał się chłopak zanim weszliśmy
-Co? - zmieszałam się
-Charon z pewnością zapyta jak umarliśmy, ostatnio powiedziałem, że utopiłem się w wannie - parsknęłam
-Trochę to mało kreatywne
-No być może
-Możemy powiedzieć, że się powiesiliśmy, bo życie jest bez sensu
-Yyy...
-No co? Wiele nastolatków tak umiera - spojrzałam się na jakiegoś mężczyznę, który właśnie wyrzucił do kosza pojemnik z czerwoną farbą, nie wiem po co to robił o prawie dziesiątej w nocy. Nagle mnie olśniło - Mam nawet pomysł jak uwiarygodnić naszą śmierć
Podeszłam i wyciągnęłam puszkę z farbą - wiem było to bardzo obrzydliwe ale pomysł był dobry. Podważyłam jednym z moich sztyletów wieczko i u moczyłam w farbie dwa palce. Przejechałam nimi po szyj. Nie było to może super piękne ale jak wyschło mogło imitować krew.
-Zrób to samo - podałam chłopakowi farbę - Zrób to - powtórzyłam bo chłopak nie był przekonany - Ma wyglądać jakbyśmy się powiesili - w końcu zrobił to
-Skąd wiesz jak wygląda ktoś kto się powiesił?
-Bo... Wiem i tyle - odpowiedziałam szybko
-Okej, idziemy
Chłopak popchnął drzwi i weszliśmy do środka. Na początku wszystko wyglądało zwyczajnie, zwykłe kanapy w dużym holu z recepcją, i windami. Jednak po chwili powietrze zamigotało i można było zobaczyć tłumy duchu gnieżdżących się na sobie. Było ich pełno, na kanapach, na podłodze, dosłownie wszędzie. Przeciskaliśmy się pomiędzy nieboszczykami, nie było to przyjemne, a jak pomyślałam, że robimy to po to by gonić inne duchy zrobiło mi się z lekka niedobrze.
W końcu doszliśmy do recepcji w której siedział facet ubrany w garnitur i czytał gazetę. Czy serio teraz wszyscy siedzący na recepcji ludzie ubierają garnitury i czytają gazety? - przypomniał mi się facet z Empire State Building.
-My na przewóz do Hadesu - odezwał się Percy, a gdy to mówił wcisnął mi w dłoń monetę.
-Nowi umarli? - zapytał znudzonym głosem facet - Jak umarliście?
-Powiesiliśmy się - odezwałam się
-O lubię tragiczne śmierci, może nawet przesunę was do przodu w kolejce - spojrzeliśmy na niego z wyczekiwaniem - No tak... Możecie się ustawić pomiędzy terminami na za pięćdziesiąt i pięćdziesiąt jeden lat - Mina mi zrzedła.
-A jeśli zapłacimy? - zapytał Percy i wyciągnął rękę ze złotą monetą, taką samą jaką mi dał, więc ja też szybko wyciągnęłam rękę
-Noo w końcu ktoś pamięta o porządnym pochówku. Możecie się ustawić pomiędzy terminami na za trzy i cztery lata
-Ale my musimy teraz!
-Tak ci się dziewczynko śpieszy na osąd?
Zanim zdarzyłam palnąć coś głupiego, Percy zaoferował kolejne dwie monety. To na szczęście dla nas przekupiło mężczyznę, który wstał zza biurka i odezwał się:
-Grupa B 12 do windy! - kilkadziesiąt duchów zaczęło się przeciskać w stronę wind. - Ej tylko ci co mają numerki! - Charon próbował zapanować nad tłumem - Ty nie! - wypchnął jakiegoś ducha z windy.
W końcu udało nam się przedostać i zjechać windami aż nad brzeg Styksu, gdzie wsiedliśmy do łódki. Wspominałam już, że mam chorobę morską? Nie? No to teraz mówię. Może jeszcze jakoś bym przeżyła gdyby nie kołysało, ale niee Charon chyba specjalnie tak bardzo bujał łódką. Byłam tak blada, że można było mnie wziąć za jednego z duchów.
Gdy wysiedliśmy cieszyłam się jak dziecko, nawet fakt, że byliśmy w Podziemiu nie przeszkadzał mi w tym. Oczywiście nie byłam na tyle głupia by okazywać tą radość w jakiś widoczny sposób.
Przecisnęliśmy się z Percym przez kolejkę prowadzącą prosto na Łąki Asfodelowe. Szyliśmy tak pomiędzy duszami, które zawodziły i usiłowały coś mówić. Był to dość przygnębiający widok.
Po jakiejś może godzinie, ale nie byłam pewna bo czas to rzecz bardzo zagatkowa doszliśmy do pałacu Hadesa. Był cały z czarnego marmuru, wielki mur ogradzał budynek, a przez olbrzymią czarną bramę, można było zobaczyć ogród Persefony. Gdzie na krzakach rosły kwiaty z kamieni szlachetnych, a jedynym owocem był wszech obecny granat.
Weszliśmy do środka, nasze kroki rozbrzmiały echem gdy szliśmy przez korytarz. Nawet nie wiedziałam kiedy moja ręką powędrowała w stronę rękojeści mojego sztyletu.
Nie napotkaliśmy żadnych przeszkód aż do wielkich wrót, zapewne prowadzących do sali tronowej. Pilnowali ich dwa szkieletowi wojownicy, jeden miał na sobie grecką zbroję i miecz , a drugi mundur z czasów II wojny światowej i karabin. Więc nie powiem prezentowali się świetnie.
Gdy podeszliśmy do nich wydali z siebie jakiś grzechoczący dźwięk, który mógł uchodzić za ich język, ale ani ja ani Percy nie mieliśmy pojęcia co do nas powiedzieli. Mogliśmy się domyślać, że raczej nie było to zaproszenie na podwieczorek.
Próbowaliśmy dostać się do drzwi ale oni za każdym razem blokowali nam drogę. W końcu wkurzyłam się i przebiłam obydwu sztyletami. Percy spojrzał na mnie z wyrzutem.
-Zabiłaś właśnie strażników, Hades może się wkurzyć
-Technicznie rzecz biorąc to oni już byli martwi - odpowiedziałam - I teraz możemy wejść
Pchnęłam wrota, zaskrzypiały i otworzyły się. Hades mógłby się postarać i chociaż je na oliwić.
Komnata do której weszliśmy była ogromna. Wysoka na jakieś dziesięć metrów, a długa i szeroka jak przynajmniej dwa boiska piłkarskie. Na samym końcu pod przeciwległą ścianą stał olbrzymi tron zrobiony z kości i obsydianu lub jakiegoś innego czarnego kamienia. Obok niego stał nieco mniejszy tron ale już bez kości, a za to z pięknymi rzeźbieniami kwiatów i innych roślin. Na większym tronie siedział mężczyzna o czarnych włosach i brodzie, ubrany w czarny garnitur na którym wirowały twarze przerażonych ludzi - Hades bóg Podziemia. Mniejszy tron był pusty i pewnie należał do Persefony, która teraz znajdowała się na powierzchni, ponieważ było lato.
-Czego chcecie nędzni herosi - odezwał się Hades - I dlaczego wtargnęliście do mojego pałacu, zabijając moich strażników.
-Hadesie, przyszliśmy do listę uciekinierów. Zostaliśmy wybrani do misji i... - zaczął Percy
-Myślisz Jackson, że tak po prostu oddam ci to czego chcesz? Skąd mam widzieć czy w końcu wrogowi nie udało ci się ciebie przekupić.
-Nie udało się! - odezwałam się - Chcemy ci pomóc, znaleźć te dusze
-Dziewczyno nie wiesz o jak ważną rzecz prosisz.
-A może pójdziemy na układ? - zaproponowałam co było dość ryzykownym posunięciem
-Chcesz pójść ze mną na układ? - moja propozycja chyba rozśmieszyła boga
-Tak - ale brnęłam w to dalej - Na pewno masz coś do zrobienia, a nie masz ochoty. My to zrobimy, a jak wykonamy zadanie to dasz nam listę.
-W sumie, czemu nie - powiedział tak chyba tylko dlatego, że wierzył, że nam się nie uda - Od jakiegoś czasu, pewien uparty cyklop, próbuje dostać się do pałacu, jeśli uda wam się go zabić, nie rozwalając przy okazji niczego dam wam listę.
-Dobrze, zrobimy to - powiedziałam i wyciągnęłam Percy'ego z sali tronowej.
-Czy ty chcesz nas zabić? - zapytał chłopak gdy szliśmy do wyjścia
-Tak, to jest moje małe marzenie - mruknęłam
Postaram się wrzucać rozdziały w piątki, ale niczego nie obiecuje ~ kakaloo
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro