Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12. W którym źle się dzieje

Pov. Emma

Znów siedziałam na pokładzie Argo III oparta plecami o burtę, był to jeden z nielicznych sposobów przebywania na pokładzie i nie dostawania zawrotów głowy - przynajmniej dla mnie i mojego lęku wysokości. Pytałam się już Leona czy ten okręt potrafi pływać i dostałam pół godzinny wykład na temat tego co ten okręt potrafi. I nauczyłam się, żeby już nigdy więcej nie pytać Leona o jego maszyny o ile nie chce zmarnować kolejnych trzydziestu minut mojego życia.

-Hej! Los Angeles na horyzoncie! - krzyknął Leo, dochodziła szósta wieczorem, więc bardzo szybko się przemieściliśmy.

-Gdzie? - Livia wpadła na pokład i wspięła się po olinowaniu by mieć lepszy widok, a ja omal nie zeszłam na zawał gdy puściła się jedną ręką i odchyliła- Widzę! Emma zobacz!

-Ja podziękuję - spodziewałam się, że widok może być piękny ale prędzej bym zemdlała niż cokolwiek zobaczyła.

-Ale, jest pięknie! - próbowała mnie przekonać

-Naprawdę nie, zostanę tutaj. Tu też jest pięknie - córka Apolla nie wygląda na uradowaną ale dała sobie spokój.

Leo zatrzymał Argo III na przed mieściach, żeby nie rzucać się w oczy, bo nie dokońca wiedzieliśmy co mgła pokazuje śmiertelnikom. Zapadał już zmrok dlatego postanowiliśmy, że ja i Livia pójdziemy na zakupy rano, a Percy i Nicola zejdą do Podziemia już teraz. Gdy Annabeth dowiedziała się, że tych dwoje idą razem, wyglądała jakby miała ochotę wypchnąć Nicolę za burtę. Teraz jednak już się uspokoiła i odbyła prawie godzinną rozmowę ze swoim chłopakiem, nie wiedziałam o czym rozmawiali i w sumie to nie chciałam wiedzieć.

-Nie zabij mi się tam - Powiedziałam podchodząc do siostry

-Spoko, wrócę żywa

-I cała i zdrowa - dorzuciłam

-I cała i zdrowa - powtórzyła - nic mi będzie, nawet nie zamierzam walczyć. Idziemy tylko po listę, co może się złego stać?

-W podziemiu - dużo rzeczy - odezwała się Annabeth która stała nieopodal - Takich jak śmierć, ból i tym podobne - Nicola rzuciła jej mordercze spojrzenie

-Poradzę sobie, zresztą nie będę sama - położyła mi rękę na ramieniu - Jak będzie w sklepie to kup mi jakąś bluzkę byle...

-Byle nie kolorową - dokończyłam za nią - Dostaniesz zapas czarnych bluzek - uśmiechnęłam się wiedziałam, że Nicola robi wszystko abym się nie martwiła

-No i wszystko jasne, do zobaczenia

-Do zobaczenia - przytuliłam ją jeszcze, poczym razem z Percym zeszła po drabince sznurowej i ruszyła w stronę miasta.

-Poradzi sobie - Livia stanęła za mną

-Wierzę w to

Kolacje zjedliśmy wspólnie, ja, Livia Annabeth i Leo. Chłopak próbował nas rozbawić swoimi kiepskimi żartami ale skończył gdy mój kawałek pizzy wylądował na jego twarzy.

-A to za co? - zapytał i zdjął pizzę z twarzy, nie odpowiedziałam tylko zaczełam się śmiać, ponieważ Leo miał całą twarz w sosie pomidorowym. - Więc tak się bawimy - powiedział i rzucił we mnie swoim tostem

Livia roześmiała się gdy tost przykleił mi się do policzka brudząc przy okazji ketchupem. Jednak śmiała się krótko, ponieważ poczęstowałam jej twarz kawałkiem pomidora. Już po chwili ja, Leo i Liv rzucaliśmy się jedzeniem i naśmiewaliśmy z siebie nawzajem. Przerwaliśmy gdy nie wiadomo jakim sposobem na Annabeth wylądował kawałek pizzy. Dziewczyna ściągnęła go i spojrzała się na nas wkurzona.

-Zachowujecie się jak dzieci - powiedziała

-A ty od kiedy taka poważna - odpowiedziałam nadal się uśmiechając i ocierając twarz z różnych produktów spożywczych

-Od czasu gdy Percy i twoja siostra zeszli do Hadesu i właśnie w tym momencie mogą być w śmiertelnym niebezpieczeństwie

-Skąd wiesz a może nie?

-Nie byłaś nigdy w Podziemiu, nie wiesz jak tam jest

-Faktycznie nie byłam, ale to nie oznacza, że będę się zamartwiać jak głupia. Wierzę, że dadzą radę

-Jak głupia? Twierdzisz że jestem głupia?

-W tym momencie owszem! - podniosłam głos

-Zamknij się! Nigdy nie byłaś na misji, nigdy nie widziałaś jak bliskie ci osoby umierają, nigdy nie brałaś udziału w walkach, które z góry były przegrane! Nie masz pojęcia co to znaczy być półbogiem!

-Masz rację nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam, ale to nie znaczy, że nie miałam nigdy w życiu trudno! - myślałam teraz o ojcu, o piekielnym ogarze i naszyjniku

-Napewno, mieszkałaś sobie z ojcem i siostrą, chodziłaś do normalnej szkoły, twoje życie było łatwe

-Nie masz pojęcia o moim życiu! - wstałam i ruszyłam do wyjścia

-Tak idź sobie popłacz, napewno pomoże - usłyszałam jak wychodziłam

-Zamknij się idiotko! - trzasnęłam drzwiami

Poszłam do łazienki, odkręciłam wodę w umyłam sobie twarz, nie zamierzałam płakać ani przepraszać Annabeth. Myślałam, że jest miła, teraz wiedziałam, że się pomyliłam. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, we włosach miałam jeszcze trochę ketchupu. Zaczełam go zmywać z takim uporem jakbym miała wyrwać sobie przy okazji włosy. Usłyszałam puknie do drzwi łazienki.

-Spadaj! - krzyknęłam, nawet nie wiedząc do kogo

-Chciałbym porozmawiać - rozległ się głos Leona

-Powiedziałam idź sobie! - nie miałam ochoty z nikim gadać

-Dobra, ale jeśli chciałabyś porozmawiać...

-Jasne - przerwałam mu i z impetem otworzyłam drzwi wychodząc - ale nie chcę - minęłam chłopaka i zamknęłam się w swojej kajucie.

Usiadłam na łóżku i zmieniłam naszyjnik od Leo w miecz. Patrzyłam się na klingę z niebiańskiego spiżu. Machnęłam nim parę razy przecinając powietrze. Zrób z niego użytek - usłyszałam. Rozejrzałam się, poza mną nikogo nie było w moim pokoju. Zrób z niego użytek - usłyszałam ponownie. Wstałam i zacisnęłam rękę na rękojeści, nadal jednak nie widziałam nikogo kto mógłby do mnie mówić.

Nagle przed drzwiami przemknął mi cień psa. Podeszłam do drzwi i uchyliłam je, ten sam cień mignął mi pod drzwiami do łazienki. Ruszyłam na palcach za nim. Nie chciałam by ktoś mnie usłyszał. Przeszłam przez cały korytarz aż do schodów po których można było zejść do ładowni i maszynowni. Tam właśnie zmierzał cień, zeszłam do schodach, prosząc by zaskrzypiały. Weszłam do maszynowni i rozejrzałam się. Zobaczyłam piekielnego ogara stojącego przed jedną z maszyn, powstrzymałam się od krzyku.

-Czego chcesz? - wyciągnęłam w jego kierunku miecz

-Jednej maluteńkiej przysługi

-Nic dla ciebie nie zrobię

-Czyżby? - złapałam się jedną ręką za głowę bo znów zostałam zasypana wizjami z torturami mojego ojca oraz Sue i Caroline. - Teraz rób co ci każe, podejdź do tej skrzynki i ją otwórz

Zrobiłam co kazał otworzyłam jakąś skrzynkę z kablami wisząca na ścianie. I zgodnie z tym co mówił do mnie pies przecięłam mieczem jeden z kabil, nie miałam pojęcia do czego służył ale miałam już dość wizji które cały czas zalewały mój umysł.

-Proszę już koniec - jęknęłam, a piekielny ogar tylko wyszczerzył kły

-Jeszcze drugi - powiedział, a przecięłam kolejny kabel - Jak na dziś wystarczy - zniknął, a ja upadłam na kolana wyczerpana psychicznie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro