1. W którym się wszystko zaczyna
Pov. Emma
Jestem piętnastoletnia Emma Rose. Mam długie blond włosy są tak jasne, że prawie białe, ciemne brązowe oczy, ubieram się najczęściej w niebieskie dżinsy i kolorowe T-shirty, nie lubię siedzieć w jedym miejscu ciągle gdzieś wychodzę, śmiało rozmawiam z innymi, gram w siatkówkę jestem w szkolnej drużynie siatkarskiej.
Mieszkam na Manhattanie dokładnie na Upper East Side w małym mieszkaniu razem z siostrą i ojcem. Mamy nie mam, raczej miałam ale odeszła tak powiedział kiedyś tata ale wolę go nie drażnić i nie pytam się o nią.
Moja siostra nazywa się Nicola jest o dwa lata starsza. Jest moim zupełnym przeciwieństwem przez co czasami udaję, że wcale nie jesteśmy rodziną. Nicola ma długie czarne włosy, jasno niebieskie oczy, ubiera się na czarno lub szaro, często zamyka się w pokoju, nie romawia za dużo z ludźmi. Są trzy rzeczy które mamy takie same mianowicie blady odcień skóry, zamiłowanie do słuchania muzyki i ADHD.
Kiedyś jak to na siostry przystało kłóciłyśmy się przynajmniej raz na co dzień jednak od czasu kiedy kolega naszego ojca zniknął i tata więcej czasu spędza w domu staramy się nie zwaracać na siebie uwagi i nawet pomagamy sobie co jakiś czas, a ona zaczyna opiekowac się mną.
Pewnie was to dziwi jak mówię, że tata spędza więcej czasu w domu jest źle. Tylko nasz ojciec piję, dużo i często. Kiedyś miał kumpla chyba Gabe się nazywał i mieszkał na przeciwko. Tata chodził do niego i całymi dniami przesiadywał w jego mieszkaniu i tam pił. Gabe zniknął w dziwnych okolicznościach, a do mieszkania naprzeciwko wprowadził się chłopak, syn pani Jackson, która jest dla nas bardzo miła i cały czas tam mieszkała. Wcześniej chłopak chyba chodził do szkoły z internatem bo nie było go w domu. Teraz kiedy jego ojczyma już nie ma, nasz ojciec piję w domu, jest agresywny i czasami nas biję.
Syn pani Jackson chodzi do klasy razem z Nicolą więc czasami przychodzi do nas albo ja i moja siostra idziemy do niego. Chłopak nazywa się Percy i jest bardzo miły.
Opowiedziałam wam chyba z grubsza jak to u mnie wygląda więc przejdźmy do początku opowieści.
***
Wybiła północ, a ja nadal nie spałam siedziałam na parapecie w otwartym oknie. Miałam na sobie legginsy, miętowy krótki podkoszulek i czerwone trampki. Nie było to dla mnie niebezpieczne bo przed oknem biegło rusztowanie więc nic by mi się nie stało gdybym wypadła.
Nie mogłam sypiać, bo śniły mi się koszmary z których wybudzałam się zalana potem. Nie było to przyjemne więc nie sypiałam po nocach a energię uzupełniałam kofeiną, piłam kawę rano i wieczorem.
Nagle poczułam ochotę wyjścia przez okno na rusztowanie i wspięcie się po nim aż na dach, który znajdował się tylko dwa piętra wyżej. Zeszłam z parapetu jak najciszej żeby nie obudzić nikogo w mieszkaniu, bo wiedziałam, że ojciec wkurzył by się na mnie a od siostry dostała bym opierdziel. Metalowa konstrukcja i tam cicho podzwaniała kiedy stawiałam powoli kroki zbliżając się do drabinki prowadzącej na górę.
Po przynajmniej dzieścięciu minutach ostrożnego wspinania się postawiłam nogę na dachu i weszłam na niego. Był całkowicie płaski i miał około piędziesięciu metrów długości i siedemdziesięciu metrów szerokości na środku stała metalowa budka prawdopodobnie z okablowaniem i innymi takimi rzeczami.
Usiadłam przy krawędzi i oglądałam nocną panoramę Nowego Jorku, który nawet teraz nie spał. W oddali było widać ogromne biurowce w których nadal paliło się światło, kolorowe świecące bilbordy reklamowały nowe telefony, zapraszały do kin i pokazywały cokolwiek dusza zapragnie. Ulice też były w ruchu z tej wysokości widać było małe światełka samochodów pędzących ulicami, słychać było klaksony kierowców, którzy wcale nie przejmowali się późną porą i trąbili ile wlezie. Ludzie też jeszcze chodzili po ulicach, wchodzili do restauracji, kin, sklepów jeszcze pracujących. Widziałam pary wchodzących do parku, bo przecież nie ma nic bardziej romantycznego niż chodzenie o północy po ciemnym parku w którym i tak są zanieczyszczenia i słuchać hałasu miasta ale o gustach się nie dyskutuje.
Nie mam pojęcia ile tak siedziałam ale kiedy zobaczyłam, że na najbliższym bilbordzie wyświetla się godzina trzecia trzydzieści, a ruch powoli zamierał aby za trzy godziny odżyć na nowo z większą mocą. Postanowiłam wrócić do mieszkania bo po pierwsze ojciec mógł wcześniej wstać i zobaczyć że mnie nie ma, po drugie zostawilam otwarte na oścież okno i kto wie co może się stać, po trzecie siostra może wbić mi do pokoju z powodu sprawdzenia czy wszystko w porządku jeśli ojciec by wcześniej wstał. Zresztą muszę się ogarnąć, żeby rano wyglądać jak człowiek, który spał przynajmniej siedem godzin a nie pół nocy przesiedział na dachu.
Zeszłam cichutko na moje trzecie piętro i weszłam do mojego pokoju. W mieszkaniu było cicho, co oznaczało, że wszyscy śpią.
Usiadłam przed moim biurkiem na którym stało lustro i zaczełam wygrzebywać kosmetyki, którymi miałam zakryć oznaki zmęczenia, gdy usłyszałam ciche podzwanianie rusztowania. Okno zostawilam otwarte. Wzięłam do ręki rakietę do batminona i stanęłam gotowa do zadania ciosu komuś kto pojawił się w oknie. Zsmachnełam się ale ten ktoś złapał moją "broń" i szepnął:
-Kompletnie cię powaliło? - po głosie poznałam Nicolę
-Co ty tu robisz? - zapytałam
-Przyszłam zobaczyć czy tu jesteś czy nadal siedzisz na dachu - powiedziała wchodząc przez okno do mnie
-Skąd wiesz co robiłam?
-Słyszałam jak szłaś - olśniło mnie, że przecież nasz okna są połączone rusztowaniem - Na głowę upadłaś? Po kiego wchodziłaś o północy na dach?
-Nie mogę, zabronisz mi?!
-Ja nie ale ojciec tak. Wszedł mi do pokoju i nawrzeszczał, że ciebie nie ma a później wyszedł z domu i jeszcze nie wrócił.
-O-on wie że mnie nie było?
-Tak, kretynko! Musimy iść, pakuj się
-Gdzie iść?
-Gdziekolwiek byle daleko z tąd
-Chcesz uciec z domu?
-Tak od dawna to planowałam - pokazała na plecak, którego wcześniej nie zauważyłam. - Idziesz ze mną?
-T-tak, jasne. Poczekaj chwilę.
Chwyciłam mój niebieski szkolny plecak wyrzuciłam podręczniki i zeszyty po czym zaczełam wkładać do środka ubrania i potrzebne rzeczy. Schowałam dwie bluzki, dżinsy, bluzę z kapturem zawiązałam w pasie, wszystkie moje kieszonkowe, telefon sprawdzając uprzednio ile ma batetii- siedemdziesiąt pięć procent. Znalazłam dwa batony, butelkę wody i jabłko też włożyłam oraz zmieściłam jeszcze koc na wszelki wypadek.
-Jestem gotowa - powiedziałam po dziesięciu minutach
-W końcu, spakowałaś cały pokój? - spojrzałam na nią wymownie a ona tylko uśmiechnęła się pod nosem - Chodź idziemy ojciec może zaraz wrócić.
I tak wyszłyśmy przez okno, przymykając je uprzednio. Nicola jednak zamiast iść na dół po rusztowaniu, przebiegła do końca ściany budynku i przeskoczyła na drugie rusztowanie biegnące przy drugiej ścianie bloku. Chcąc nie chcąc poszłam za nią nie wiedząc po co wogóle tamtędy idziemy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro